Jak Świat Książki strzelił w 10?


Jak co roku przychodzi czas na radosne i jednocześnie niecierpliwe oczekiwanie na laureata The Man Booker Prize. Przyznaję, tak mam lekkiego bzika na punkcie wyróżnionych tą nagrodą książek, o czym już wielokrotnie wspominałam! Żałuję, że nie mam dostępu do wszystkich nominowanych, oraz tyle czasu i chęci by czytać je po angielsku, zanim zostaną wydane w Polsce (i o ile!?). Mój "bzik" nie jest w żadnym wypadku związany z jakąś wydumaną ambicją czytania nagrodzonych autorów. Nie mam takich ambicji, nie szukam laureatów nagród wszelakich na półkach w księgarniach. Booker to swego rodzaju sentyment, coś, co sobie założyłam dawno temu i trzymam się tego, choć widzę, że bzik mój ma się ku upadkowi. Nie zawsze nagrodzone książki są w moim guście, lubię je mieć, i oczywiście czytać (nawet jeśli miałabym ich nie przeczytać to też lubię je mieć, i strasznie żałuję, że nie mam wszystkich, począwszy od roku 1969). Przecież nawet jeśli którejś z nich nie przeczytałam do końca, to nie jedyna taka książka, jaką nabyłam i nie przeczytałam. Zróżnicowanie w gatunku wśród książek nominowanych i nagradzanych The Man Booker Prize jest tak wielkie, że nie sposób polubić wszystkich nagrodzonych, nie mówiąc już o nominowanych. W przeciągu ponad czterdziestu lat nagradzane tytuły tak bardzo się różniły, że można powiedzieć o nich raczej dla każdego coś miłego, niż wrzucić je do jednego worka dla jednego czytelnika. Ale czyż inne nagrody charakteryzują się tym, że nagradzane książki są monotematyczne, dotyczą jednego gatunku literackiego i zawsze trafią w gust jednego czytelnika? Nie, i właśnie na tym rzecz polega. 
Cudownie jest poznawać listy nominowanych, wśród których znajduje się (albo i nie) swoich ulubieńców, swoje typy, które bądź czytało się w danym roku, bądź też zna się ich autora z innych książek. Osobiście najbardziej lubię doszukiwać się powiązań, wspólnych punktów. Zastanawiać się nad tym, czym kierowało się jury przy wyborze nominacji.. Jakże smutno jest oglądać po kilku miesięcznej przerwie skrócona listę, tych szczęściarzy, którzy przechodzą do ścisłej czołówki i mogą być pewni, że to właśnie któreś z nich otrzyma bookerowskie wyróżnienie. Szczególnie smutno kiedy twój faworyt odpada. Nie chcę tu rozpisywać się o wszystkich czterdziestu latach, porównywać, bo po pierwsze nie jestem specjalistą w tym temacie, a i też mam pewne plany, co do jego rozwinięcia.
Dziś zajrzałam na krótką listę (shortlist) Man Booker Prize 2011, czyli listę tych, którzy będą walczyć w październiku o nagrodę. I jakież było moje zdziwienie, kiedy nie ujrzałam na niej mojego faworyta i ulubieńca, który znalazł się przecież wśród pierwszych nominowanych na longlist. Autora, który strasznie denerwuje mnie swoją opieszałością - Alana Hollinghursta (o nominowanej książce wspomniałam przy okazji mojej listy marzeń). 


Czyżby już za dużo Hollinghursta w bookerze? Czyżby jury przesyciło się tematem mniejszości seksualnych? Właśnie, jakaś ta tegoroczna lista w ogóle nie tematyczna. Strasznie zróżnicowana. A może to dobrze, bo każdy znajdzie na niej swojego faworyta? Dla mnie jednak, pomimo tego zróżnicowania mają one coś w sobie, coś, co łączy wszystkie książki na każdej liście nominowanych, coś, czego nie potrafię bliżej określić ...
Na ostatecznej liście, znaleźli się po drodze bijąc na głowę takich autorów jak: wspomniany Hollinghurst (w Polsce wydano, z tego, co mi wiadomo - jeśli ktoś wie więcej poproszę o namiary na to więcej – Linia piękna i Klub Koryncki) Sebastian Barry (po polsku znajdziemy: Tajny Dziennik), czy D.J. Taylor (w Polsce wydano jego biografię Orwella pt. Orwell 1903-1950) i jeszcze kilka nazwisk, które nie są znane raczej w polskich wydawnictwach, ale też debiutantów i nagradzanych. Moją uwagę zwróciły dwie książki – Alison Pick i Jane Rogers.




Historia zainspirowana przeszłością rodziny autorki. Opowieść o traumatycznych i burzliwych czasach okupacji hitlerowskiej. Tym razem z punktu widzenia czeskich Żydów. 
polecam link: http://www.amazon.co.uk/Far-Go-Alison-Pick/dp/0755379438/ref=sr_1_2?s=books&ie=UTF8&qid=1316447607&sr=1-2#reader_0755379438



Jessie Lamb jest zwykłą dziewczyną żyjącą w niezwykłych czasach.  Pełna odwagi i chęci do działania, nawet jeśli wymaga to aktu bohaterstwa. Czy Jessi uratuje walący się świat? Świat, który ogarnęło zło nieznanego pochodzenia? Jeśli ludzkość ma przetrwać, to zależy to tylko do Jessi.





 
W ścisłej czołówce możemy pocieszyć się już większą ilością tytułów, wydanych na polskim rynku wydawniczym. Nawet trafiła się jedna książka, która jest nominowana. Taki strzał w dziesiątkę wykonało Wydawnictwo Świat Książki wydając Przebiśniegi (Snowdrops) A.D. Millera. Pomimo, że ta sensacyjna powieść nie jest w moim guście, trzymam mocno kciuki, bo chyba rzadko udaje się tak trafić tłumaczom i wydawnictwom, aby nominowana do Booker Prize książka była już wcześniej wydana. Gdyby jeszcze udało się wygrać Millerowi!! 


















Oprócz  tego londyńskiego, młodego pisarza na krótkiej liscie znalazł się Julian Barnes, którego kilka tytułów również znajdziemy w polskich księgarniach oraz książka, która zwróciła moją szczególną uwagę, debiut literacki Carol Birch Jamrach’s Menagerie (Menażeria Jamrach). Zainteresowała mnie, bo to historia o tajemniczej podróży do miłości i przyjaźni. Zapowiada się się ciekawie. Polecam link: http://www.amazon.co.uk/Jamrachs-Menagerie-Carol-Birch/dp/184767657X/ref=sr_1_1?s=books&ie=UTF8&qid=1316447826&sr=1-1#reader_184767657X



A czy Wy macie swoich faworytów? Jakieś typy? Ulubieni autorzy? A może ktoś z Was czytał którąkolwiek z nominowanych książek i może coś polecić? 

Pozostałe nominowane tytuły: 








Przepraszam za złą jakoś okładek, ich źródło to http://www.themanbookerprize.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz