Przyznaję, że książka Allana Hollinghurst'a "Linia piękna" (The Line of beauty) przeleżała u mnie kilka dobrych lat w stanie nadgryzionym. Nie wiem co sprawiło, że nie doczytałam jej do końca - czy trudności językowe jakie mi sprawiała czy ciężki kaliber treści? A może jedno do drugiego i "The Line of beauty" stała się dla mnie ciężkostrawna. Przypomniałam sobie o niej kiedy postanowiłam poszerzyć krąg bookerowskich dzieł (bo było tak zwykle, że sięgałam po książki nagrodzone, jednak nie wszystkie – i nie wszystkie też wydane zostały na rynku polskim, a potem to się o nich zapominało) oraz dzięki stosikowi Chihiro
Tak więc w związku z pomysłem "The Line of beauty" znalazła się w stosie bookerowskim (choć nie ma jej na zdjęciu stosu, bo została dopiero później odzyskana od wypożyczającego ;-) ) . Od razu przyznaję, że niektóre z fragmentów, które były dla mnie niezrozumiałe bądź wydawały się takie, (co okazywało się błędnym myśleniem) zaczerpnęłam z polskiego wydania, które cudem zdobyłam i to w śmiesznie niskiej cenie. Podejrzewam, że to wstyd trzymać taką książkę w hurtowni, czy księgarni, nie wstyd, że taka książka jeszcze stoi ale w ogóle stoi – bo reakcje na recenzje książki zauważałam raczej pąsowe.
Czytając książki z listy bookerów nie oceniam ich bo nie mam do tego kompetencji, najwyżej wyrażam swoje zdanie – dobre czy złe – które w tylko mi znany sposób kształtuję i pojmuję.
Myślę - i pewnie tą myślą podzielam zdania kilku innych osób, że "Linia piękna" choć niezaprzeczenie zasłużyła na otrzymaną nagrodę i książką wybitną jest, to jednak przysłużyła się jej tematyka gejowska, bo czasy i okoliczności, bo powiązania polityczne w treści i wartości obyczajowe – wszystko to razem i oczywiście talent pisarski Hollinghurst'a dały wynik w postaci Bookera w roku 2004.
Tak więc w związku z pomysłem "The Line of beauty" znalazła się w stosie bookerowskim (choć nie ma jej na zdjęciu stosu, bo została dopiero później odzyskana od wypożyczającego ;-) ) . Od razu przyznaję, że niektóre z fragmentów, które były dla mnie niezrozumiałe bądź wydawały się takie, (co okazywało się błędnym myśleniem) zaczerpnęłam z polskiego wydania, które cudem zdobyłam i to w śmiesznie niskiej cenie. Podejrzewam, że to wstyd trzymać taką książkę w hurtowni, czy księgarni, nie wstyd, że taka książka jeszcze stoi ale w ogóle stoi – bo reakcje na recenzje książki zauważałam raczej pąsowe.
Czytając książki z listy bookerów nie oceniam ich bo nie mam do tego kompetencji, najwyżej wyrażam swoje zdanie – dobre czy złe – które w tylko mi znany sposób kształtuję i pojmuję.
Myślę - i pewnie tą myślą podzielam zdania kilku innych osób, że "Linia piękna" choć niezaprzeczenie zasłużyła na otrzymaną nagrodę i książką wybitną jest, to jednak przysłużyła się jej tematyka gejowska, bo czasy i okoliczności, bo powiązania polityczne w treści i wartości obyczajowe – wszystko to razem i oczywiście talent pisarski Hollinghurst'a dały wynik w postaci Bookera w roku 2004.
Jest 1983, środek wyjątkowo gorącego lata. Brytyjska Partia Konserwatywna wygrywa wybory pod przywództwem Margaret Thatcher. Główny bohater, po części narrator 21 letni Nick Guest, absolwent Oksfordu, podkochujący się w swoim przyjacielu ze studiów Tobym, wprowadza się do jego domu w Londynie. Sytuacja dość skomplikowana dla Nicka, który nie ukrywa swojego homoseksualizmu i musi znaleźć się w towarzystwie ojca Toby'ego i jego towarzyszy z partii Torysów, przeciwnych raczej homoseksualizmowi (przeciwnych bo nie znają? bo nie rozumieją? bo właściwie co?). Jednak chłopak ma szczęście, bowiem cała rodzina Toby'ego, włącznie z ojcem parlamentarzystą do homoseksualizmu Nicka odnosi się tolerancyjnie. To pod okiem i prawie pod dachem tego pruderyjnego domu Nick nawiązuje swój pierwszy romans, który już na zawsze wpłynie na jego życie, tak silnie, że nawet Nick nie zdaje sobie z tego sprawy i nie jest w stanie przewidzieć wpływu swojego pierwszego kochanka na jego przyszłość.
To są tylko skromne początki powieści. Nawet nie można się specjalnie bulwersować jak na Allana Hollinghurst'a. Jednak kiedy tylko akcja przenosi się do roku 1986, kiedy to Nick zaczyna rozwijać skrzydła nawiązując nowe znajomości i odnajdując się w reszcie w otoczeniu polityków i osób z wyższych sfer książka nabiera nie tyle tempa ile ... rumieńców. Nick czerpie pełnymi garściami z tego co oferuje już nie do końca „podziemne” życie w wielkiej metropolii, wciąga się, bez wyrzutów i obaw w seksualne przyjemności dopełniane stanami narkotykowego upojenia. Niestety jest to życie w cieniu AIDS i ciągle potępianej odmienności orientacji seksualnej.
I jak zawsze u Hollinghurst'a nie obędzie się bez opisów aktów seksualnych – więc książka dla osób , którym raczej pruderia obcą jest. Bo choć opisom tym daleko do pornograficznych to jednak autor przedstawia je, podobnie jak Klubie korynckim dość realistycznie co uprzedzonym czytelnikom może wydać się odpychające i naganne. Jednak należy pamiętać, że nie one są celem książki i nie dla tych opisów książka powstała, jest to swego rodzaju znak rozpoznawczy autora.
To są tylko skromne początki powieści. Nawet nie można się specjalnie bulwersować jak na Allana Hollinghurst'a. Jednak kiedy tylko akcja przenosi się do roku 1986, kiedy to Nick zaczyna rozwijać skrzydła nawiązując nowe znajomości i odnajdując się w reszcie w otoczeniu polityków i osób z wyższych sfer książka nabiera nie tyle tempa ile ... rumieńców. Nick czerpie pełnymi garściami z tego co oferuje już nie do końca „podziemne” życie w wielkiej metropolii, wciąga się, bez wyrzutów i obaw w seksualne przyjemności dopełniane stanami narkotykowego upojenia. Niestety jest to życie w cieniu AIDS i ciągle potępianej odmienności orientacji seksualnej.
I jak zawsze u Hollinghurst'a nie obędzie się bez opisów aktów seksualnych – więc książka dla osób , którym raczej pruderia obcą jest. Bo choć opisom tym daleko do pornograficznych to jednak autor przedstawia je, podobnie jak Klubie korynckim dość realistycznie co uprzedzonym czytelnikom może wydać się odpychające i naganne. Jednak należy pamiętać, że nie one są celem książki i nie dla tych opisów książka powstała, jest to swego rodzaju znak rozpoznawczy autora.
Nie wiem co stanowi tło w książce Allan Hollinghurst'a – ciagle nowe podboje seksualne Nicka, jego napiętnowany homoseksualizm czy raczej sytuacja polityczna Angli lat osiemdziesiątych?
"Linia piękna" to książka rzeka – bo to historia, od początku do końca (czyżby?), życia młodego chłopaka, który na jej kartach odkrywa swoje przekonania, przeżywa inicjacje zarówno te seksualne jak i towarzyskie – to jak kiedyś ktoś napisał „powieść inicjacja”, to historia przepoczwarzania się nieopierzonego chłopaka z rodziny bez tradycji w pewnego siebie i swojego zdania obywatela świata. To także bardzo obrazowy portret Anglii w rządów Thatcherowskich konserwatystów. Chciałabym aby powstał równie dobry obraz polskich rządów w obliczu równie podobnych problemów społecznych bo ciekawa jestem jak poradziłyby sobie nasze kręgi polityczne w podobnej sytuacji.
"Linia piękna" to książka rzeka – bo to historia, od początku do końca (czyżby?), życia młodego chłopaka, który na jej kartach odkrywa swoje przekonania, przeżywa inicjacje zarówno te seksualne jak i towarzyskie – to jak kiedyś ktoś napisał „powieść inicjacja”, to historia przepoczwarzania się nieopierzonego chłopaka z rodziny bez tradycji w pewnego siebie i swojego zdania obywatela świata. To także bardzo obrazowy portret Anglii w rządów Thatcherowskich konserwatystów. Chciałabym aby powstał równie dobry obraz polskich rządów w obliczu równie podobnych problemów społecznych bo ciekawa jestem jak poradziłyby sobie nasze kręgi polityczne w podobnej sytuacji.
chciałabym życzyć
WSZYSTKIM SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I SZAMPAŃSKIEJ ZABAWY!
niech spełnią się wszelkie Twoje pragnienia!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńbuziaki Noworoczne!
OdpowiedzUsuńDziękuję moi Kochani -Wam również SZCZĘŚCIA!!!!
OdpowiedzUsuń