
Moje życie we Francji Julii Child we współpracy z Alexem Prud’homme to opowieść o przygodzie życia Julii i Paula Childów. Kiedy Paul wysłany zostaje na placówkę do Francji jest to dla niego kolejny już pobyt we Francji, natomiast dla Julii, świeżo poślubionej małżonki to ogromne wyzwanie. Wyjazd, a właściwie rejs na inny kontynent, do kraju o jakże odmiennej od Ameryki kulturze to wielkie wyzwanie i zapewne odwaga. I nic w tym dziwnego, że jeszcze na statku, kiedy odwrót zdaje się być niemożliwym, Julie ogarnia cały czas niepokój i wątpliwości. Sama wiem, że gdyby przyszło mi dzisiaj spakować manatki i wyruszyć w podróż do pewnego celu, jakim byłaby praca i mieszkanie we Francji nie wahałabym się chwili ale jestem w stanie zrozumieć Julię, która jedzie tam pierwszy raz.
Już po pierwszym spotkaniu z lądem francuskim, w przyszłej wielkiej kucharce budzi się talent, który jest jeszcze małym ziarenkiem, suchym i spragnionym rozkwitnąć podlewany francuskimi smakami. Pierwszy posiłek, jaki zjadają z Paulem po zejściu na ląd będzie tym, który Julia będzie wspominać do śmierci, na którym będzie wzorować się w swojej pracy. Ten jedyny, niedościgniony wzór, doznanie ukryte gdzieś w zakamarkach pamięci smaków, ten który wydobył i obudził zmysły (sole meuniere – sola w sosie maślanym - czyż nie brzmi niebiańsko?).
Pierwszy dla Childów jest Paryż. Paryż zachwycający nie tylko kuchnią ale i porządkiem (bo trzeba Ci wiedzieć przyszły czytelniku, że to czasy powojenne). To zorganizowanie i schludność zachwyca Julię, choć ogrom miasta czasem ją przeraża – ale jak miło zgubić się w Paryżu, nie ma nic przyjemniejszego (haha i nie jestem tu gołosłowna). To w Paryżu pobiera ona pierwsze nauki gotowania studiując w słynnej Le Cordon Bleu. W Paryżu też, oprócz kwitnącego już talentu kulinarnego u Julii zaczyna kiełkować też książka, wykorzystująca talent Julii i jej koleżanek. Książka ta, to podświadome (bo przecież kiedyś skończy się wyjazd Paula) przeniesienie ukochanej Francji do Ameryki, do której kiedyś trzeba będzie wrócić (stąd próby nad różnymi rodzajami składników – mąki, masła, czekolady, a nawet urządzeń kuchennych np. piekarników).
Jednak francuska podróż Childów nie kończy się na Paryżu, a wiedzie do źródeł smaków. Na Południe, do Prowansji. To tu Julia i Paul zapuszczają korzenie, zakochani (czemu się nie dziwę) i zdecydowani pozostać w tym raju na ziemi na stałe.
I nie dziwię się Julii, że Francja zmieniła ją kulinarnie, że zapragnęła „tworzyć” w kuchni, bo choć mi osobiście nigdy nie brakowało inspiracji i chęci do przyrządzania jedzenia, to Francja wzmocniła je we mnie i dodała pomysłowości. Gdybym tylko, pokręciwszy nosem mogła przenosić się do Francji, robiłabym tam zakupy - wonne przyprawy, soczyste i barwne warzywa, dojrzałe owoce, szaleństwo darów morza …. o rozkoszna kuchnio Francji!
Ostatnio się skusiłam i ją kupiłam, cieszę się więc, że zbiera same pozytywne opinie :)
OdpowiedzUsuńOooooooooo :) zobaczyłam tę książkę i planuję zakup :) wydaje mi się, że to będzie taka ciepła książka :) i na taką mam ochotę! :)
OdpowiedzUsuńTeż chyba ją kupię. Ciekawa okładka.
OdpowiedzUsuń:) możecie mi nie wierzyć ale ja jej wcale nie chciałm kupować :/ przekonało mnie jedynie to, że sama wróciłam niedawno z Francji i miałam nadzieję (bez przekonania), że będzie to jednak dobra książka, w której znajdę coś dla siebie. Nie wiedziałam, że stanie mi się tak bliska. Nie dodałam, że w książce znajdują się też ciekawe zdjecia Julii! I, że moja książką MŻwF stoi w kuchni:)wśród książek kucharskich :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury dziewczyny!
Kocham tę kobietę więc dlaczego nie mam jeszcze tej książki!!!! :D?
OdpowiedzUsuń??? ja nie wiem ... i jednocześnie się dziwię :) koniecznie Tucha!
OdpowiedzUsuńmam w planie zakup tej książki :) mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuńWitaj Isabelle! Widziałam - przeglądając Twój blog, że oglądałaś J&J więc myślę, że zakup MŻwF będzie strzałem w 10! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń