„Niewiarygodne! Zachwycające! – wykrzykiwaliśmy chórem nazajutrz, gdy jedna po drugiej odsłaniały się naszym oczom boskie panoramy. Każde pole było jak eksplozja wonnych, kolorowych bugenwilli, żarnowca, mimoz albo stokrotek. Znad Morza Śródziemnego zawiewała ciepła, słona bryza. Wzdłuż wybrzeża ciągnęły się poszarpane, skaliste klify, a gdzieś w tle majaczyły okryte śniegiem szczyty Alp. Powietrze było rześkie, a niebo świetliste. Wszystko tak piękne i pachnące, że niemal obezwładniło moje zmysły.”
Pole lawendy - jeszcze na długo przed kwitnieniem
Południe Francji to niewątpliwie ten region, w którym najwyraźniej widać przyjazny charakter Francuzów i to właśnie te okolice, które wybrałabym gdybym mogła zamieszkać we Francji. I choć to region typowo turystyczny – Lazurowe Wybrzeże, Prowansja to miejsca wypoczynku nie tylko dla Francuzów – to poza sezonem wyjątkowo spokojne okolice i właśnie w takim czasie warto tam się wybrać (jedyne co nas ominie to fiolet pół lawendowych, które zaczynają kwitnąc od lipca). Przez niemal cały rok jest tu ciepło, a góry, które osłaniają Lazurowe Wybrzeże powodują, że klimat staje się jeszcze łagodniejszy (ochraniają przed wiatrem od morza – nie dają rady tylko mistralowi, który podobno ostro daje się we znaki). Południe to region zaczynający się od Prowansji, która kipi od bogactw ziemi, do Lazurowego Wybrzeża z poszarpanymi szczytami Alp. Wszechobecne owoce – zaczynając od wiśni czerwieńszych niż pomidor i wielkich jak truskawka, przez rumiane jabłka i pyszne gruszki do całej gamy odcieni zieleni i czerni oliwek, które także są domena Południa i Prowansji. To wszystko to owoce, które – omijając autostrady – można podziwiać na polach i drzewach – pyszniące się oliwki, większość w czerwcu jeszcze w pąkach, drzewa figowe i oczywiście nieodłączny atrybut Francji winnice, gdzieniegdzie na wzgórzach drzewa orzechowe (stąd częsty widok na straganach i w sklepach to nugat) oraz równinne pola warzyw i zbóż. Te obrazy tak hojnie obdarzonego przez naturę regionu rekompensują niedogodności podróży przez małe miasteczka i wsie. Jak łatwo się domyśleć przy takiej różnorodności owoców i warzyw Południe to raj dla podniebienia. Nie bez powodu nazywane jest cuisine de soleil czyli kuchnią słońca. Kuchnia śródziemnomorska jest zmysłowa i aromatyczna, a do tego wszystkiego niesamowicie zdrowa. Stragany na targach aż kipią od miejscowych owoców i warzyw, uderzając – jak dla kogoś z szarego i raczej zimnego kraju – nadnaturalnymi kolorami: czerwienią pomidorów i papryki, intensywną żółcią melonów (zresztą nie tyko żółtych) wiśniami, brzoskwiniami, figami i oczywiście oliwkami. Oliwki i oliwa z oliwek to podstawowe produkty południowej kuchni, do których można dołożyć kolejny aromatyczny element, równie często spotykany w śródziemnomorskiej kuchni – zioła, które rosną dosłownie wszędzie nawet dziko jako ozdoby miejscowych klombów zieleni. I jeszcze słów kilka o symbolu Prowansji – lawendzie – wszechobecne pola jeszcze zielonych w czerwcu, równo posadzonych kęp, przy dobrym wietrze można wyczuć. Nie jest to jednak znany ostry zapach lawendy, a przyjemna lekka nuta.
Prowansja kraj lawendy i oliwnych zagajników, złotych kłosów zbóż mieniących się w wyjątkowym świetle prowansalskiego słońca. Jest jak świeżo wypieczony bochenek chleba z chrupiącą złotą skórką, posmarowany lawendowym miodem. Dawna legenda głosi, że region ten powstał, gdy Bóg postanowił użyć najlepszych elementów, jakie zostały jemu po Stworzeniu, by urządzić sobie własny raj – i wcale się Jemu nie dziwię! To również dawne ziemie Rzymian – (np. Bonnieux – najstarsza z zachowanych dawnych rzymskich osad to malowniczo położona, na wzgórzu miejscowość z ulic której rozciągają się przecudowne panoramy), którzy pozostawili po sobie w wielu miasteczkach dowody swoich talentów inżynieryjnych – liczne amfiteatry (dziś niektóre modernizowane i ciągle służące swoim celom – jak ten w Roquebrune sur Argent) oraz akwedukty (z których niektóre służą do dziś jako mosty drogowe). Przez ten region nie sposób przejechać spokojnie – jazda miejscowymi drogami zajmuje dużo czasu tylko ze względu na ciągłe przystanki w celu podziwiania coraz to piękniejszych widoków. W tym regionie nie brakuje także wszechobecnych kawiarenek i restauracyjek i tylko powstaje problem, która wybrać, bo nie wiadomo z tarasu której rozlega się przyjemniejszy widok (dla nas najprzyjemniejsze były chyba te w Lourmarin, które uchodzi za najpiękniejsze miasto francuskie).
Ruiny akweduktów w parku we Frejus
Ruiny teatru - Frejus
„Prowadzenie samochodu we Francji zawsze było sportem wyczynowym, ale jazda na południu to już doświadczenie na miarę sportów ekstremalnych. Drogi były strome, wyrzeźbione w urwistych klifach i ledwie na tyle szerokie, by mogły się na nich minąć jedna wielka ciężarówka i jeden mały samochód.”
Lazurowe Wybrzeże natomiast jest w znacznej mierze skaliste, a podróż wewnętrznymi drogami (znowu omijamy autostrady) nie jest najlepszym pomysłem dla wrażliwych na zakręty i wysokości. Jednakże widoki jakich dostarcza nam region Langwedocja mogą zachwycić nie tylko czułych na artystów malarzy ale i laików, mało wrażliwych na sztukę i piękno natury (dzieła artystów można podziwić w porcie w St. Tropez – nie sposób oderwać oczu od barwnych dowodów ich talentów). Wjeżdżających na Lazurowe Wybrzeże witają uśmiechające się za daleka ośnieżone szczyty Alp oświetlone słońcem.
Wjeżdżając na tereny Lazurowego Wybrzeża wyraźnie uwidaczniają się włoskie wpływy – to Rzymianie budowali tu miejscowości uzdrowiskowe i domy projektując je tak aby łatwo można było wychwycić morską bryzę. Tego piękna i klimatu pozazdrościli Rzymianom po kolei Anglicy, Amerykanie i inni zamożni goście z całego świata. Tak, właśnie to bogactwo jest szczególnie widoczne na Lazurowym Wybrzeżu, a dokładniej w samym Monako czy St. Tropez (które predysponuje do bycia drugim Monte Carlo). W portach tych większych miejscowości (Monte Carlo, St Tropez, Nieca czy Cannes) przytłacza dosłownie ogromna ilość wielkich jachtów, klubów, kasyn, wysokiej klasy samochodów i hoteli. I choć miasta te aż kipią przepychem, ludzie są równie przyjaźni jak na prowincjach francuskich. Nie uwidacznia się i nie daje odczuć fakt, że w samym Monaco mieszkają wybrańcy losu (czy tez raczej fortuny), to równie uśmiechnięci ludzie, którzy – z doświadczenia wiem – wyciągną chętnie pomocną dłoń. Na Wybrzeżu wypoczynek gwarantuje nam tylko pobyt na plaży – bo choć znajduje się ona przy samej drodze, to jej położenie o kilka stopni niżej od pełnej zgiełku ulicy, gwarantuje nam ciszę i odcięcie od gapiów. Chyba, że ktoś jest zwolennikiem blichtru, hałasu i tłumów to może ominąć plaże udając się w samo centrum wąskich i stromych uliczek, tam też zazna dużo zieleni (wszechobecny na południu, pachnący migdałami oleander w całej gamie kolorów, ogrody projektowanę przez samą Edith Wharton) lecz zamiast morskiej bryzy może spotkać kogoś bardzo znanego i pokusić się o poproszenie go o wspólne zdjęcie oraz autograf co też spotkany może uczynić z wielką chęcią, bo zdaje się tylko na to czekać.
„ (…) jeździliśmy przez góry i doliny nowego terroir (…). Zapuściliśmy się na zachodzie aż do Perpignan przy granicy z Hiszpanią, a na wschodzie aż do Monte Carlo. Po drodze zakochiwałam się w Lazurowym Wybrzeżu.”
Jeden z artystów wystawiających i malujących swoje prace w St.-Tropez - nie taki znowu uliczny
St.-Tropez
Widok na Niceę
Kręta i stroma (tu juz bardziej "cywilizowana") droga do Cannes
cieszę się, że wróciłaś :) a Francja piękna, zazdroszczę wyjazdu :) mam nadzieje, że i mi się kiedyś uda zwiedzić ten kraj :)
OdpowiedzUsuńEdith zawsze trzeba być dobrej myśli - ja też nie myślalam, że kiedyś tam trafię:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPatrząc na zdjęcia, wyobrażam sobie jak cudne musisz mieć wspomnienia z pobytu:)
OdpowiedzUsuńAch, Moni, narobiłaś mi apetytu i na soczyste owoce, i na kolorowe warzywa! Relacja i zdjęcia cudne, bardzo podobają mi się te przedstawiające wąsziutkie uliczki.
OdpowiedzUsuńNivejko - tak, ciągle jeszcze żywe!
OdpowiedzUsuńLilithin - gdybym pobyła trochę dłużej pewnie polubiłabym owoce w dużych ilościach, a uliczki faktycznie urokliwe, aż nie chciało się odchodzić:)
Super! Zdjęcia!!! Ależ ja Ci zazdroszczę!!! :))
OdpowiedzUsuńZaczytana dziękuję:) (przekazałam fotografowi, kręcił nosem, że bez przesady). Pamiętaj - marzenia się spełniają:)
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się film "Jeszcze dalej niż Północ"- komedia fr. wiadomo że południe tego jest dość imponujące.
OdpowiedzUsuńSt.- Tropez zazdroszczę:)
:( filmu niestety nie widziałam i nawet szybki podgląd w google mi nie pomógł skojarzyć:(
OdpowiedzUsuńA jesli kiedyś będę miała zamieszkać we Francji, będzie to na POŁUDNIU:)))
Zobaczyłam kiedyś Paryż. Byłam tam tydzień na wycieczce i cóż, było wspaniale, choć tam trzeba byłoby pobyć dużo dłużej, żeby choć trochę poznać to miasto. Bardzo bym chciała to kiedyś zrobić, a teraz oglądając Twoje zdjęcia i czytając Twoje notki zachwycam się innymi częściami Francji, wygląda to bosko i BARDZO chciałabym to zobaczyć :D Z chęcią przeczytam/obejrzę więcej :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKuchnia srodziemnomorska faktycznie az oszalamia bogactwem warzyw i owocow, cudne sa te poludniowe ryneczki, sklepiki, knajpki. Kiedys, 16 lat temu, bylam a obozie mlodziezowym w Antibes, ale zwiedzilismy takze Nicee, Monaco, Monte Carlo i Cannes - przed ty kasynem, ktorego zdjecie zamiescilas, nawet ja mam zdjecie, tak jak na schodach pokrytych czerwonym dywanem w Cannes.
OdpowiedzUsuńPrzepieknie musi byc jechac tym kretymi uliczkami i zatrzymywac sie, gdzie oczy podpowiedza :) Cudne widoki, kolory, przepiekne fotografie! I z pasja napisana relacja, widac energie i wielkie emocje :)
Pozdrawiam cieplo!
Mandżuria i my mamy w planach powtórkę, może nie na taką skalę, może tylko wybrane miejsca ale wśród nich będzie Paryż! Choć Południe jest tym regionem, w którym chcielibyśmy zamieszkać, to jednak Paryż musimy zobaczyć raz jeszcze, tym bardziej, że widzieliśmy bardzo malutko (popsuty aparat, szukanie odpowiedniej karty a w końcu deszcz!). Mówisz, że tydzień to mało, a my byliśmy w Paryżu tylko 3 dni!:( Pozostałe regiony i miasta warte są długich godzin jazdy, polecam i życzę spełnienia tego marzenia:)
OdpowiedzUsuńChihiro niestety nie dla mnie była ta kuchnia z całym swoim bogactwem - dopadła mnie - francuska podobno - dolegliwość - wrażliwy na francuskie jedzenie i .... wina polski żołądek :/ jeszcze długo po powrocie odczuwałam jej skutki.
Zdjęcie przed kasynem mamy również, a jakże :) wszyscy robili to my też:)i także mogliśmy poczuć się jak gwiazdy na - kawałku - czerwonego "dywanu" :). Widzisz kolejna bzdura - miał być podobno brudny, podarty i szary, a tam było pięknie, jak w ogrodzie no i "dywan" był czerwony!
dziękuję Ci za miłe słowa na temat mojego teksu i zdjęć A.
Wróciłaś :) super :) piękne to zdjęcie lawendy :)
OdpowiedzUsuńMała Mi ono by było piękniejsze gdyby było zrobione ... teraz ;/ ale i tak pachniała!
OdpowiedzUsuń