Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rebis - Salamandra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rebis - Salamandra. Pokaż wszystkie posty

Pies też człowiek czyli w Krainie Chichów Jonathan'a Carroll'a

Czy można poznać swoją przyszłość w księdze życia? A może można pokierować swoim życiem i zmieniać jego bieg? Czy psy mogą mówić, albo też czy ludzie mogą zamieniać się w psy? Czy bezgraniczne uwielbienie do autora może być niebezpieczne, a Kraina Chichów przestrogą dla ciekawskich?
"Pytania są niebezpieczne, Nie szukaj ich, będą spały. Zapytasz - zbudzisz i znacznie więcej niż myślisz pytań powstanie".

Kraina Chichów
– już sam tytuł jest przerażający i nie potrzebne mi zapewnienia samego autora i wydawcy, że podczas lektury zjeży mi się włos na głowie. Chichy i chichoty kojarzą się z czymś strasznym i tajemniczym, a jak dodać do tego magiczny świat masek i lalek robi się czarodziejsko. Mi wystarczyło jeszcze aby doszła do tego historia z powstawaniem biografii pisarza (jak ghost writer) i byłam szczęśliwa. Książka Jonathana Carrolla to powieść o powieści, to praca pisarza o pracy pisarza, to książka w książce.
Tomasz, syn znanego aktora – no właśnie tego wiązania jego osoby z osobą ojca Tomasz nie lubi – więc zacznę od początku …
Tomasz – nauczyciel języka angielskiego w jednym z gimnazjów, od dziecka wielbiciel Marshall’a France’a autora książek cokolwiek odmiennych i kolekcjoner masek spotyka na swojej drodze drugą, równie sfiksowaną na punkcie France’a osobę – Saxony. Dla tych dwojga jawi się możliwość napisania biografii ukochanego autora, możliwość odkrycia źdźbła prawdy jego owianego tajemnicą życia. A może wejścia do zakazanego świata Marshall’a? Świata, do którego nikt nie ma wstępu, albo nie ma wyjścia – jak już doń wejdzie. Świata stworzonego przez samego autora, w którym nic nie jest tym na co wygląda. Kraina Chichów to duża dawka emocji i magii – mówiących psów, dziwnych ludzi i kotów kłaniających się na dzień dobry. Kraina zapisana na kartach przedziwnej książki autorstwa zmarłego France’a – rozpisano w niej każdą godzinę z życia pojedynczego mieszkańca wioski, każdy ich krok a nawet sposób w jaki umrą. Ale książka ta też kiedyś się kończy i aby życie w Galen mogło toczyć się dalej trzeba przywrócić do życia jej autora – a to już zadanie dla ghost writer’a ...

„Mój widelec miał postać srebrnego błazna, z głową odrzuconą do tyłu i zębami widelca wychodzącymi z otwartych ust. Nóż był ręką o smukłych muskułach, ściskającą coś w rodzaju łopatki czy rakietki. Nie pingpongowej, raczej zbliżonej do przyrządu, którym łoi się dzieci w angielskich szkołach prywatnych. (…) Jej widelec był wiedźmą na miotle: miotłą były zęby, trzonkiem miotły – uchwyt widelca”.
J. Carroll, Kraina Chichów, s. 94.

Lola Lola & Rath czyli Błękitny anioł na wykładach

Nie wiem sama czy chcę pisać cokolwiek o książce. Błękitny anioł nawiązuje nie tylko tytułem do filmu z Marleną Dietrich, w książce tak samo jak filmie człowiek, który raz łamie swoje zasady ciężko za nie pokutuje.
I chyba nie warto opisywać całej historii wykładowcy literatury na amerykańskim uniwersytecie, który był do tej pory człowiekiem prawym i tylko chęć pomocy, czysto służbowe podejście do utalentowanej studentki zgubiły go. Bo studentka okazała się być dwulicowym wampem, udającym skromne i do tego chorutkie dziewczę.
Błękitny anioł Francine Prose to satyra na amerykańskie (czy tylko?) środowisko akademickie opisująca jak dalekie koneksje łączące pracowników, przyjaźnie i osobiste sympatie mają wpływ na ich pracę, na efekty nauczania młodzieży. Jak sztywne ramy trzymające to środowisko w (niby) ryzach ograniczają możliwości zarówno studentów jak i wykładowców.
Opowieść jak Swenson za swoją głupotę i zaślepienie zapłacił małżeństwem, reputacją, pracą …i życiem. Jak ten inteligentny człowiek mógł nie odczytywać symptomów choroby jaka faktycznie zatruwała ciało i duszę tej dziewczyny. Jak mogły zwieść jego jej nieporadne zachowanie, punkowy styl, ciało nabite mnóstwem metalu? Jak ten prawowity mąż mógł tego nie dostrzegać. Aż chce się krzyczeć przy lekturze tej książki – Głupcze, czy ty nie widzisz jak ta Lolita cię oszukuje! I wreszcie krzyczeć na tych, którzy rzucają weń kamieniem , sami nie będąc bez winy – czy nikt nie widzi co kryje się pod tą udawaną powłoką?!
W tej książce denerwowały mnie chyb wszystkie możliwe postacie – głupi Swenson, nie bez winy w końcu, jego żona, która zdaje się niczego nie zauważać, wszystkie zapatrzone w siebie postacie ze światka akademickiego, które nawet nie chcą wysłuchać racji oskarżonego w końcu kolegi z pracy, którzy sami chętnie znaleźliby się na jego w miejscu z Angela w łóżku i wreszcie sama Angela – ta obłudna dziewczyna, która miała prawo do zauroczenia, jednak jeśli czuła się na tyle dorosłą mogła jak na dorosłą przystało zakończyć tę sprawę
I choć książka opisuje problem molestowania, wyśmiewa zwyczaje środowiska akademickiego to w gruncie rzeczy książka o zaufaniu, o łatwowierności. O tym jak jedno złe słowo może przekreślić czyjeś życie. Historia Swensona to przykład, że prawdy nie warto zatajać, że kłamstwo ma krótkie nogi, a do tego mutuje, zmienia oblicze. A z drugiej strony wierzyć można chyba tylko sobie, nikomu innemu!
Czuję, że nie wszystko napisałam tak jak chciałam, jednak to jest właśnie jedna z tych książek, które mają na mnie tak duży wpływ, że emocji wywołanych ich lekturą nie jestem w stanie do końca ubrać w słowa.
Książka Francine Prose była również nominowana do National Book Award