Czy można poznać swoją przyszłość w księdze życia? A może można pokierować swoim życiem i zmieniać jego bieg? Czy psy mogą mówić, albo też czy ludzie mogą zamieniać się w psy? Czy bezgraniczne uwielbienie do autora może być niebezpieczne, a Kraina Chichów przestrogą dla ciekawskich?
"Pytania są niebezpieczne, Nie szukaj ich, będą spały. Zapytasz - zbudzisz i znacznie więcej niż myślisz pytań powstanie".
Kraina Chichów – już sam tytuł jest przerażający i nie potrzebne mi zapewnienia samego autora i wydawcy, że podczas lektury zjeży mi się włos na głowie. Chichy i chichoty kojarzą się z czymś strasznym i tajemniczym, a jak dodać do tego magiczny świat masek i lalek robi się czarodziejsko. Mi wystarczyło jeszcze aby doszła do tego historia z powstawaniem biografii pisarza (jak ghost writer) i byłam szczęśliwa. Książka Jonathana Carrolla to powieść o powieści, to praca pisarza o pracy pisarza, to książka w książce.
Tomasz, syn znanego aktora – no właśnie tego wiązania jego osoby z osobą ojca Tomasz nie lubi – więc zacznę od początku …
Tomasz – nauczyciel języka angielskiego w jednym z gimnazjów, od dziecka wielbiciel Marshall’a France’a autora książek cokolwiek odmiennych i kolekcjoner masek spotyka na swojej drodze drugą, równie sfiksowaną na punkcie France’a osobę – Saxony. Dla tych dwojga jawi się możliwość napisania biografii ukochanego autora, możliwość odkrycia źdźbła prawdy jego owianego tajemnicą życia. A może wejścia do zakazanego świata Marshall’a? Świata, do którego nikt nie ma wstępu, albo nie ma wyjścia – jak już doń wejdzie. Świata stworzonego przez samego autora, w którym nic nie jest tym na co wygląda. Kraina Chichów to duża dawka emocji i magii – mówiących psów, dziwnych ludzi i kotów kłaniających się na dzień dobry. Kraina zapisana na kartach przedziwnej książki autorstwa zmarłego France’a – rozpisano w niej każdą godzinę z życia pojedynczego mieszkańca wioski, każdy ich krok a nawet sposób w jaki umrą. Ale książka ta też kiedyś się kończy i aby życie w Galen mogło toczyć się dalej trzeba przywrócić do życia jej autora – a to już zadanie dla ghost writer’a ...
Kraina Chichów – już sam tytuł jest przerażający i nie potrzebne mi zapewnienia samego autora i wydawcy, że podczas lektury zjeży mi się włos na głowie. Chichy i chichoty kojarzą się z czymś strasznym i tajemniczym, a jak dodać do tego magiczny świat masek i lalek robi się czarodziejsko. Mi wystarczyło jeszcze aby doszła do tego historia z powstawaniem biografii pisarza (jak ghost writer) i byłam szczęśliwa. Książka Jonathana Carrolla to powieść o powieści, to praca pisarza o pracy pisarza, to książka w książce.
Tomasz, syn znanego aktora – no właśnie tego wiązania jego osoby z osobą ojca Tomasz nie lubi – więc zacznę od początku …
Tomasz – nauczyciel języka angielskiego w jednym z gimnazjów, od dziecka wielbiciel Marshall’a France’a autora książek cokolwiek odmiennych i kolekcjoner masek spotyka na swojej drodze drugą, równie sfiksowaną na punkcie France’a osobę – Saxony. Dla tych dwojga jawi się możliwość napisania biografii ukochanego autora, możliwość odkrycia źdźbła prawdy jego owianego tajemnicą życia. A może wejścia do zakazanego świata Marshall’a? Świata, do którego nikt nie ma wstępu, albo nie ma wyjścia – jak już doń wejdzie. Świata stworzonego przez samego autora, w którym nic nie jest tym na co wygląda. Kraina Chichów to duża dawka emocji i magii – mówiących psów, dziwnych ludzi i kotów kłaniających się na dzień dobry. Kraina zapisana na kartach przedziwnej książki autorstwa zmarłego France’a – rozpisano w niej każdą godzinę z życia pojedynczego mieszkańca wioski, każdy ich krok a nawet sposób w jaki umrą. Ale książka ta też kiedyś się kończy i aby życie w Galen mogło toczyć się dalej trzeba przywrócić do życia jej autora – a to już zadanie dla ghost writer’a ...
„Mój widelec miał postać srebrnego błazna, z głową odrzuconą do tyłu i zębami widelca wychodzącymi z otwartych ust. Nóż był ręką o smukłych muskułach, ściskającą coś w rodzaju łopatki czy rakietki. Nie pingpongowej, raczej zbliżonej do przyrządu, którym łoi się dzieci w angielskich szkołach prywatnych. (…) Jej widelec był wiedźmą na miotle: miotłą były zęby, trzonkiem miotły – uchwyt widelca”.
J. Carroll, Kraina Chichów, s. 94.