to przerażające zjawisko lodówkowe - ulało mi się znowu - czyli jak skutecznie promocja może obrzydzić coś fajnego

to przerażające trochę, bo im więcej bloga tym mniej. mam na myśli cały szum blogowy (o czym już wielokrotnie się wypowiadałam) - to całe kto da więcej, spotkanie tu, spotkanie tam, social i media (swoją drogą - znienawidzone przeze mnie słowa), debaty nad wyglądem i nie blogów ... mam dosyć zawsze czegoś, czego jest za dużo, bywam też przekorna, ale nie z przekory mam dosyć, a ze zwyczajnej przesady, i nie lubię kiedy wmawia się mi, że moja słowa nie mają sensu, że nie znaczą tego, co znaczą (dla mnie)
chcę czytać - chociaż nie na rekord, czy też akord, jak to u niektórych wygląda, dziecko i mąż przede wszystkim, książki het het za nimi, pisać też chcę - bo mam taką potrzebę, szczególnie o dobrych książkach (chociaż bywają takie, po których mnie zatyka i zwyczajnie nie wiem, co napisać, albo po prostu o nich pisać (komentować) nie wypada. mam tu na myśli "Jak błądzić skutecznie", które jest zapisem rozmowy Doroty Kowalskiej z profesorem Zbigniewem Mikołejko

Wracając do mojego zniechęcenia - jakoś blogowy światek (excusez - moi) nigdy mnie za bardzo nie pociągał, więc kiedy mam zjawisko lodówkowe (czyli otwieram lodówkę, a tam ble ble o blogach) odechciewa mi się, kiedy widzę przechwalanki o setkach książek w roku (halo! mam czasem wrażenie, że ci rekordziści zapominają, iż rok ma tylko 365 dni!) i dyskusje o dobrej złej książce, tudzież o kolorach i deseniach na blogu odechciewa mi się.
I TAK!- dla upartych i nieprzekonanych - CZYTAM I PISZĘ DLA SIEBIE!! (vide - statystyki na moim blogu)

34 komentarze:

  1. Krótko i na temat :) Zgadzam się! Też kiedyś napisałam podobnego w wydźwięku posta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula dzięki! cieszę się, że nie jestem sama:)

      Usuń
    2. Paula szukam i szukam u Ciebie na blogu ... możesz mi podesłać link do tego tekstu?:)

      Usuń
    3. http://zasiedzisko.blogspot.dk/2012/04/frustracje.html

      Trochę wody upłynęło już od tego posta i może nie pokrywa się on idealnie z tym co Ty napisałaś tutaj, ale gwarantuję, że powód jego napisania był zbliżony do Twojego :)

      Usuń
    4. Zgadzam się! :) Ja tam z ilością książek jestem daleko za Murzynami. ;) Tak samo jak i z ilością wpisów. Dlaczego? Bo mam męża, dziecko, pracę, obowiązki, a poza tym i mój wolny czas to nie tylko czytanie i recenzowanie. Lubię sobie wyskoczyć ze znajomymi na piwo czy z mężem na spacer. :) Oczywiście co kto woli, wierzę, że są osoby, które prawie każdą wolną chwilę poświęcają na czytanie. Ja tak nie mam. Skłamałabym jednak pisząc, że bloga prowadzę tylko dla siebie. Szukałam pracy polegajcej na pisaniu tekstów, popełniłam kilka artykułów dla lokalnej prasy, obecnie pracuję jako redaktor serwisu internetowego i ten mój blog to też coś, co mogę pokazać potencjalnemu pracodawcy - ale to trochę inna sytuacja. Tak myślę. Pozdrowienia! :)

      Usuń
    5. Dorota szczerze mówiąc rzuciłabym chyba bloga gdybym mogła "wypisać się" tak, jak Ty:)
      Twoja rodzina też ma dobrze hihi - ja przyznam się, że dokonałam niemożliwego pakując prawie połowę zasobów książkowych do pozbycia się ... zapierałam się kiedyś, że nigdy tego nie zrobię - teraz nie widzę niczego nadzwyczajnego w zbieractwie książek!
      Pozdrawiam

      p.s. a można prosić linka do owego serwisu/prasy?

      Usuń
    6. Paula dziękuję! Zajrzę w wolnym czasie i wypowiem się;)

      Usuń
    7. Monika, bloga nie rzuciłam, ale od kiedy mam stałą pracę i codziennie piszę po kilka tekstów, notek na moim blogu pojawia się mniej. Czasem po prostu nie chce mi się nawet włączać komputera. :) A bloga założyłam w chwili, gdy straciłam poprzednią pracę.
      Linki do niektórych moich publikacji znajdują się w specjalnej zakładce na blogu. Muszę ją zresztą uzupełnić. A co do tego serwisu, to tak naprawdę jest ich kilkadziesiąt i nie piszę tam niczego nadzwyczajnego, ot po prostu porady (głównie na temat wystroju wnętrz). :)

      Usuń
    8. Dorota ja w ogóle wolę pisać mniej, a dłużej... w sensie dłuższe teksty, nawet nie recenzje, interesuje mnie wiele aspektów wokół książki ... ale to inna historia. Stąd też mało ostatnio piszę, bo jak mam pisać kilka zdań(na co tylko czasu wystarcza) to wolę wcale;/
      Dziękuję za linki, będę zaglądać - lubię takie pisanie!

      Usuń
  2. Mnie to na razie nie przeszkadza, choć łapię się na tym, żeby "nadążać". A łatwe to nie jest, kiedy w domu jeszcze inne obowiązki czekają. Na razie jednak mi się nie ulewa, więc podążam. Twoją postawę doskonale rozumiem i szanuję. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sardegna nadążać za innymi bloggerami nigdy nie chciałam, co najwyżej miałam ambicje wyrabiania się z recenzyjnymi - przeszło mi i to;) (zarówno recenzowanie nadmierne, jak i nadążanie)

      Usuń
    2. ... a i ulewa mi się raczej ta przesada w zgrywaniu się na bloggerski świat, niż nadążanie

      Usuń
  3. Na te zjawiska mocno pomaga wyjazd (jak w moim przypadku) albo generalnie odcięcie się od Internetu na kilka(naście) dni. Serio, zapomina człowiek o wszystkim, przestaje się przejmować. Gorzej, że też i pisać mu się odechciewa, no ale... nie można mieć wszystkiego :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izusr kurczaki, jest jeszcze nieszczęsny fb w telefonie;/ a ten działa jak stacja benzynowa w Polsce - w każdej dziurze i 24 na dobę;/ i tam głównie bombarduje mnie social hihi.
      A z dzieckiem nie muszę wyjeżdżać żeby się odciąć hihi ... mam przymusowe odcięcie:)

      Usuń
    2. Ale na telefonie to się przegląda chwilkę i nie ze wszystkim nadąża, więc zawsze trochę mniej... Poza tym, można wyłączyć obserwację niektórych wątków/postów/stron/ludzi :))

      Usuń
    3. Izusr :) wiesz, że kręcisz trochę i na siebie bata?:))) Żeby nie czytać dyskusji dotyczących spotkań bloggerów, na których się socialuje musiałabym usunąć kilku dobrych znajomych. A znajomość z nikim mi nie przeszkadza, zresztą i socialowanie nie - a tym bardziej nie denerwuje mnie, jedynie cała ta nagonka bloggerowa zniechęca;/ Wiesz, to trochę jak z reklamą książki - im jej więcej, tym gorzej dla książki (przynajmniej w moim mniemaniu)

      Usuń
    4. Wiem, robię to w pełni świadomie, wierząc, że jednak mimo różnicy poglądów i tak byś mnie nie usunęła ;)).
      Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi z tą nagonką, bo ja żadnej nagonki nie wyczuwam, no ale pewnie kwestia punktu siedzenia czy coś tam. Spotkań myślałam, że też nigdy nie polubię, bo ja aspołeczna zawsze byłam, ale... poszłam na kilka, dobrze było i na każde kolejne idę z radością, bo wiem, że przez kilka godzin będę mogła sobie popaplać (też) o książkach i nikt nie będzie patrzył ze znudzeniem ani nie strzeli mnie w łeb ;))
      A tak jeśli chodzi o samą ideę bloga, to nic nie poradzę na to, że uważam, że do istnienia bloga potrzebni są jego czytelnicy. Nic nie poradzę na to, że gdybym chciała pisać dla siebie, to bym pisała do zeszytu, a tak piszę na blogu i chcę, naprawdę chcę, żeby ktoś, kto tam wchodzi czuł się dobrze, żeby dobrze mu się czytało to, co piszę etc. Może i moje statystyki nie wskazują na to, że są u mnie dzikie tłumy, ale jednak z każdej jednej osoby się cieszę i nie chciałabym myśleć sobie "oeeezu, zaś ktoś wlazł, no i po kiego, piszę tylko dla siebie, idź stąd!". No nie i tyle :)) Piszę dla siebie, owszem, ale też dla swoich "czytelników", jakkolwiek nieskromnie to brzmi ;))
      A jako Twoja stała, wierna czytelniczka bardzo chciałabym mieć świadomość, że też piszesz nie tylko dla siebie, ale i dla mnie, żebym miała stały dopływ dobrych tekstów i dla tych, choćby kilku, innych czytelników, którzy tu zaglądają (może tak jest? w końcu po co pisać taki tekst, jeśli człowiek nie spodziewa się reakcji?) :))

      Usuń
    5. Izusr:) pewnie, że nie usunę - ani Ciebie ani innych "paplających" o blogach, socialach i innych mediach hihi. Chodzi mi o to, że co za duż,o to niezdrowo (czy raczej w tym kontekście nie zdrowo pasuje bardziej?:) ).
      Wiesz, to tak jakby lubić z założenia ... Cichopek, gdyby jej wszędzie pełno nie było hihi.
      Oczywiście - lubię książki (zwróć uwagę na zmianę podejścia - kiedyś kochałam) ale nie żyję nimi. Pewnie to zmiana priorytetów, stylu życia i innych jeszcze warunków. Spotkania - cóż te, nawet jeśli nie o książkach to i tak w zbyt dużym gronie i częstotliwości źle na mnie wpływają. Nie jestem typem kawkowania, sisterowania i chichów nad szklanusią;) .. starzeję się? Pewnie też to kwestia wieku, ale i charakteru, który nie jest wymagający towarzysko. Wolę lampkę dobrego wina z mężem, przy dobrej muzyce! Albo żywą z Nim dyskusję o czytanych książkach.

      Piszę dla siebie ale nie oznacza to, że denerwują mnie zaglądający na bloga. Nie! Ale jeśli ich nie ma też nie cierpię, nie czekam, nie sprawdzam. Wiesz Iza - ja wolałabym pisać dla gazety, klubu (w którym czyta się tylko takie recenzje, albo posiłkuje nimi do opowiedzenia o książce) i nie musiałabym wiedzieć, że ktoś - w tej gazecie akurat przeczytał mój tekst, albo wysłuchał go - na spotkaniu klubu. Szczerze mówiąc rzadko kiedy przyznaję się do czytania;/ (ale to już inna historia). A zeszyt ... cóż, tak się zaczęło, tylko, że w zeszycie jest nudno, mało kolorowo .... (wiem, próbowałam;)).

      Usuń
  4. piszę, czytam i jestem dla siebie i swoich najbliższych, to esencja życia, reszta wydaje się być mętnym naparem, w którym trzeba długo mieszać nim COŚ/KTOŚ się wyłoni, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tu dziś przypadkiem, ale widzę, że filozofię mamy podobną, więc mimo że (a raczej właśnie dlatego, że) nie czytasz 100 książek rocznie i że nie spędzasz na czytaniu książek lub pisaniu o nich każdej wolnej chwili, pozwolę sobie dodać Twój blog do swoich linków i podczytywać :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreskowa ;) dziękuję ... postaram się nie zawieść :)

      Usuń
  6. Moni - zapewniam Cię, że jest spora część blogosfery książkowej, która w tym nie uczestniczy, ba, nie ma o tym, co piszesz zielonego pojęcia. Polecam zmienić odwiedzane blogi, a wrócisz do równowagi ;)

    P.S. i są to bardzo ciekawe blogi, z niespiesznym tempem dodawania wpisów, za to zazwyczaj bardzo ciekawych!
    (np. Moje podroze - autorka Guciamal czy Absolutnie nieperfekcyjna - autorka Momarta, albo Wyspa ksiazek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maniaczytania jak pisałam wcześniej - social bije po oczach na fb;/ a tego używam do komunikacji ze znajomymi, ale fakt, że rekordzistów mogę usunąć z listy blogowej hihi. A odwiedzać blogi ... co to za zjawisko? hihi - przyznaję, że nie odwiedzam własnego często, a gdzie tu jeszcze inne;)

      Usuń
    2. a widzisz, gdybyś tyle na FB nie siedziała ;), to byś miała czas te inne blogi pooglądać i by Ci się nie ulało, bo nie miałoby co :)))

      Usuń
    3. hihi tylko, że tam samo wpada ... kiedy pocztę np. odbieram;/ serio - ja już nawet wiele nim nie kręcę;/:)))

      p.s. pousuwałam to co mnie wkurza;)

      Usuń
    4. brawo :)
      mnie takie rzeczy nie tyle denerwują (bo w ogóle mało co jest w stanie mnie zdenerwować), co najczęściej wzbudzają uśmieszek ;) Jak zresztą widać po moim blogu - ja też nie walczę o statystyki :))) I tak, też czytam i piszę dla siebie ( i nie przyjmuję argumentu, że gdybym chciała dla siebie, to bym zrobiła bloga zamkniętego) :)

      Usuń
    5. Haha chyba argumentują nas te same osoby!?:)

      Usuń
  7. Mimo że bloga prowadzę już dwa lata to czasem czuję się jakby nie na miejscu :) Od początku przyjęłam postawę "nic na siłę" i jestem przekonana, że blogowanie ma być źródłem przyjemności, a nie frustracji, więc generalnie nie przejmuję się rekordami czytelnictwa innych blogerów, których na pewno nie pobiję ;) Tak jak przedmówczynie, mam męża, dziecko, pracę, przyjaciół i blog jest tylko/aż dodatkiem, miłym i sprawiającym radość, ale to nie jest sól mojego życia :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaye i ja nic na siłę:) Bloggowi rekordziści też mnie nie denerwują, a raczej śmieszą, a jak wiem, że mają oni dzieci - współczuję maluchom;/ Ostatnio szczególnie odkrywam radość z czytania ... bez pisania hihi. O ile na to pierwsze znajdzie się czasem chwila, o tyle skupienia na napisanie brak, a pisać o książkach tak sobie nie lubię;/

      Usuń
  8. AMEN! Kochana, jakbym sama to pisała!
    Niedawno spotkałam się (słownie dwa razy) z kilkoma blogerami i już "zakładamy bandę", mamy się promować, panelować, robić wywiady, i milion sama nie wiem czego. Mamy (sic!) ujednolicić oceny (sic!), dodawać banerki i inne tego typu. Mam ochotę uciec w wrzaskiem i zaczynam sobie w brodę pluć.
    Inna sprawa: ta pogoń za nowościami/współpracami/wyzwaniami, etc. No i setka książek to już za mało - musi być przynajmniej 150! A to, że to w większości śmieci i produkcyjniaki, to się nie liczy, bo "za darmo", bo musi być ładnie w statystyce.
    Czytałam podsumowanie jednego z wyzwań - ktoś sfabrykował aż 27 recenzji książek w jednym miesiącu. Jak dla mnie, to sorry, mam życie prywatne.
    Fajnie być blogerką, ale - jak piszesz, na głowę się to człowiekowi zwala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agata Adelajda śmieci, nie śmieci (tu pozostawiam kwestię gustów bez dyskusji) ale ja mam wątpliwości co do czytania tych książek!! Najczęściej - u tych rekordzistów - notatka to ... notatka;/ daleko jej do recenzji (no dobrze, ja też nie lubię tego słowa) ale żeby kilka zdań, które ...przeczytam na obwolucie w księgarni;/ :) OK, może nie mają czasu pisać, bo lecą czytać????
      Też kiedyś czytałam dużo (więcej), teraz czas gdzieś mi umyka, a jak go złapię, to wykorzystuję na przyjemniejsze niż czytanie zajęcia (bo są takie, są!!!).;) Życie, Agata Adelajda życie! Tylko, kto jest życiowym w tym wypadku hihi

      Usuń
  9. Czytanie na akord! Dobre określenie! Podoba mi się...
    Kiedyś myślałam, że blogerzy książkowi to niezależni hobbyści, a tu piszecie, że się chcą lansować. Blog - wstępem do kariery i kwiatkiem w CV? No, niby można, ale po co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maria Orzeszkowa hehe do CV, pomyślałam o tym;) też mi doświadczenie;/

      Usuń