Tak sobie myślę ... - Jerzy Stuhr



Tak sobie myślę … (że) to więcej niż książka. Dziennik Jerzego Stuhra jest jak z nim rozmowa. Jak miło spędzony czas na wspominaniu jakże bogatego życia tego inteligentnego i miłego człowieka i wspaniałego artysty. Tak sobie myślę pisane w zeszycie podarowanym przez córkę autora, począwszy od momentu kiedy dowiedział się on o swojej chorobie to nie tylko zapis poszczególnych dni spędzanych w najróżniejszych szpitalach. To także, a może przede wszystkim wspomnienia z wielu lat pracy, związanych z tym wyjazdów i spotkań, dziesiątek anegdot i wzruszeń, które autor nazywa – powtarzając za Profesorem Bardinim - „przygotowywaniem się do starości”.
Podoba mi się. Jestem w fazie przygotowywania. Zbieram książki, których nie zdążyłem przeczytać, filmy nieobejrzane, rozmowy z najbliższymi nieprzeprowadzone, wyznania miłości nigdy z braku czasu, nastroju, skupienia niewypowiedziane. Jest co robić!
I jest co czytać! A i śmiać się do woli i łzy ronić – śmiechu i smutku. Podziwiać też jest co – silna wola walki z chorobą, wiara w wyzdrowienie. Od momentu dowiedzenia się o chorobie, poznawania jej i  realizacji założenia, jakże innego od wyroków medycyny. I jest! Udaje się! Plan zrealizowano! (oby tak dalej Panie Jerzy!). A ileż w tej książce, przepraszam - w tym życiu wspaniałych przygód, o których, zwykłemu śmiertelnikowi (którym i Pan Jerzy w swej skromności się nazywa) nawet się nie śniło.
Chciałem dzisiaj wyjść na szpitalny korytarz. Robię to rzadko, bo krępuje mnie w tym akurat miejscu zbieranie dowodów popularności. Ale jeśli już, to tak sobie pomyślałem, że nie wypada w piżamie, trzeba włożyć spodnie (…). Dlaczego? Przecież to szpital, wszyscy zrozumieją, wszyscy w piżamach.
Wydawałoby się, że Jerzy Stuhr jest wszystkim znanym aktorem, artystą i profesorem (między innymi rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego) a jednak i on nie zawsze zostaje rozpoznany, co wcale go nie irytuje a jedynie smuci w kwestii braku względnej choćby znajomości sztuki.
Zaczynam się bać młodych. Nie młodzieży. Młodzieży często zazdroszczę – beztroski, spontaniczności, pocałunków na Plantach, zazdroszczę w taki, powiedzmy, gombrowiczowski sposób. A kto to są ci młodzi, których się boję> Zacznę od banalnych obserwacji: boję się tych, którzy nie kłaniają mi się na korytarzu w szkole, chociaż wiedzą, kim jestem (a może nie?).
I jeszcze jedne z tych licznych cytatów dowodzących ignorancji i braku kultury społeczeństwa, i wcale nie powinien on wzbudzać salwy śmiechu:
 … i nagle na środku Plant jakaś pani ciągnie w moją stronę mała dziewczynkę: „No chodź! Nie rób komedii! Chodźże. No, popatrz się, no już … nie poznajesz? Przecież to Osiołek ze Shreka.
Ale ten swoisty dziennik to nie tylko psioczenie i narzekanie, jest  w nim też mnóstwo dowodów na znajomość sztuki. Szkoda, że w większości u zagranicznych reżyserów i aktorów, ale może to z jednej strony pocieszające? Jerzy Stuhr wspomina wiele swoich ról u zagranicznych właśnie reżyserów, o współpracy z nimi – idealnej, czy też trochę mniej. O swoich rolach, które ukochał szczególnie, o tych niezauważonych i nagrodzonych. Tak sobie myślę … to zapis codzienności – dotyczącej wydarzeń z prasy i telewizji, komentowanej z dystansem, ubranej we wspomnienia – o dzieciństwie, miłości i wychowywaniu dzieci. Krótkie, prawie codzienne wpisy o twórczości przeplatane z wpisami o walce z chorobą.
Ale przede wszystkim opisuje walkę z chorobą. Autor pisze o tym, jak potrzebna jest siła do niej i wiara - niezależnie od tego czy jest się słanym aktorem, czy zwykłym szarym człowieczkiem. W chorobie każdy ma tę samą wartość, każdy jest taki sam. I tylko wyjście z niej zależy od szczęścia i wiary. Ukoronowaniem książki jest wywiad dla portalu medycznego i osobiste podsumowanie Jerzego Stuhra tego, co dała mu choroba. Odważny zapis, budujący i zadziwiający jednocześnie, bo przecież rzadko się zdarza aby choroba mogła wzbogacać.  
Trudno zrecenzować czyjeś życie. Nie sposób komentować przeżyć tego wielkiego człowieka, oceniać jego myśli i poglądy. Z radością można jedynie polemizować – w myślach oczywiście – z ich autorem. I napawać się bogactwem doświadczeń i przede wszystkim siłą skupioną w optymistycznym podejściu do rzeczywistości.

To nie są cuda. To siła i energia. Niech mi wiara da siłę i energię, to dziękuję serdecznie, niczego więcej nie chcę.


Cytaty pochodzą z książki

14 komentarzy:

  1. Choć okładkę książki widziałam już wiele razy to dopiero pierwsza jej recenzja, którą miałam okazję przeczytać. I to od razu taka po której obiecałam sobie, że książkę przeczytam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie mysle, że kupie te ksiazke mojemu mezczyznie:) On lubi wspomniania a przede wszystkim przydaloby sie mu takie oswajanie starosci. Starosc i smierc to rzeczy, ktore absolutnie wyparl i nie chce o tym rozmawiac. Ma juz prawie 40 lat wiec powoli zaczyna odczuwac drobne dolegliwosci i kompletnie sobie z tym nie radzi. Utrata mlodosci i sprawnosci to dla niego koniec swiata. A tymczasem zycie to takie wlasnie"cwiczenia z utraty". Starośc zas i śmierc to dwie rzeczy, ktore na pewno nas spotkaja. Szkoda, ze nasze wychowanie, nasza kultura nie uczy jak sobie z nimi radzic...Tym cenniejsze sa takie ksiazki.
    Dziekuje Moni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatwierdzanie komentarzy? a to ci niespodzianka. Czy spotkalo Cie moze cos niemilego Moni, ze musialas sie do tego uciec? Powiem szczerze, ja tego nie lubie, czuje sie jak intruz z ograniczonym zaufaniem, nie widze tez opinii innych czytelnikow i nie zacheca to do dyskusji.
    Jesli jednak mialas jakies nieprzyjemnosci z tym zwiazane, oczywiscie rozumiem- w internecie jest mnostwo chamstwa...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ziemolina nie czuj się jak intruz! Mam po prostu dosyć tłumaczenia osobie, która nie zgadza się ze mną, że zdania nie zmienię tylko dla niej;/ Może kiedyś wrócę do komentowania bez moderowania, bo sama tego nie lubię;/
    A książka ... to będzie świetny prezent. Powiem Ci, że ja mam podobny problem, jak Twój mąż (też 40 na karku) a takie książki sprawiają, że człowiek staje się silniejszy;))) No kurczę .. też podołam hihi.

    p.s. a tak pomijając wszystko ... to śmieszne z tą 40 ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. alison2 - cieszę się! miłej lektury;)

    OdpowiedzUsuń
  6. wyślij mi adres na maila a.sokrates@gmail.com to wysle Ci troche probwk kremow przeciwzmarszczkowych :)nie zartuje, pracuje dla Vichy i La Roche- Posay, chetnie dam pare probek do przetestowania:)
    Ja za rok dolacze do grona 40latkow :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna recenzja:) Jestem ciekawa moich odczuć:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ziemolina :) dziękuję :)) No co Ty!!!!??

    Julia Orzech właśnie miałam dzisiaj wysłać, ale coś czuję, że będzie krucho, bo synuś śpi i śpi i śpi:) Najpóźniej pójdzie jutro, bo już mi wstyd;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moni spokojnie:) Nie przejmuj się, ta książka, choć mam już na nią wielkiego smaka i tak będzie musiała trochę poczekać w kolejce, bo mam kilka zaległych recenzji. Zresztą ja też mam małego syna i wiem jak to jest przy dzieciaczkach:) Pozdrwiam

      Usuń
    2. Julia Orzech książka wczoraj poszła priorytetem poleconym :) Jest! Udało mi się :)

      Usuń
    3. Moni dziękuję bardzo przesyłka dziś dotarła. Mąż już porwał się do książki:) Dziękuję

      Usuń
  9. Cieszę się bardzo!! Miłej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak sobie myślę...że czas nad tą książką nie był zmarnowany:)

    OdpowiedzUsuń