Miłość jest jak jedzenie śniegu: zapiera dech, oszukuje głód.
Właściwie to nie wiem czemu
sięgnęłam po tę książkę? Przecież od czasu Pestki
Anki Kowalskiej nie znoszę tematu zdrady w książkach (podobnie jak morderstw i
fantastyki). Niezależnie czy zdrada ta dotyczy kobiet czy mężczyzn nie znoszę i
już. Jednak książka Anny Janko czymś mnie zainteresowała. Wiedziałam, że nie
będzie to zwyczajna opowieść o znudzonej małżeństwem kobiecie, która szuka
rozrywki w ramionach kolejnych mężczyzn, wiedziałam, że będzie to poetycki
obraz wewnętrznych rozterek bohaterki. I nie zawiodłam się. Pasja według św. Hanki to prawdziwie poetycka
uczta. Wszystkie przeżycia i przemyślenia Hanki, która po latach „wraca” do
swojej wielkiej miłości są jak wiersz. Piękny i głęboki wiersz.
Pasja według św. Hanki jest jakoby kontynuacją innej powieści Anny
Janko: Dziewczyna z zapałkami. Jednak
skierowana w kierunki Hanny jest jakby jej pamiętnikiem z czasu przeżywania
uniesienia związanego z uczuciem do Mata. Bo romansem tego po prostu nazwać nie
można – ani samej książki, ani tego, co związało tych dwoje. Z drugiej strony to
niezależna opowieść, nie stanowiąca ciągłości ze wspomnianą Dziewczyną z zapałkami, niewymagająca
zapoznania się z nią. Czytając Pasję … nie odnajdziemy w niej elementów romansu, będzie to raczej
opis emocjonalnych przeżyć kobiety uwikłanej w miłość, zbudowany z
anatomicznych wręcz opisów tegoż stanu. Rozkładanie na czynniki pierwsze
miłości – to chyba robi Hanka w swoim „pamiętniku”. Przywraca obrazy z miejsc,
w których spotkała się z Matem, maluje swoje wewnętrzne rozterki, rozbiera na
czynniki pierwsze otoczenie, rozprawia się z nim i analizuje. Żyjąc w dwóch
światach – rodzinnym i miłosnym - żyje w dwóch wymiarach, przenosząc się z jednego
do drugiego o każdej porze dnia i nocy.
Listopad 1986. Po raz pierwszy do tego stopnia nie
rozumiem swojego życia. Nie wiem, kogo kocha i gdzie chcę być. Nie wiem, w co
wierzę. Nie wiem, czy to jest koniec. Czy początek?
„Nie wiem” jest poduszką, na której zasypiam.
„Nie wiem” jest talerzem, z którego jem.
Od miesięcy chodzę z tajemnicą w głowie. Mam serce z podwójnym dnem.
Kąpię się dwa razy dziennie w wannie pełnej wody, taka się czuję nieczysta …
Z drugiej strony ta opowieść –
Hanki – jest jakby opisem tego, co widział ktoś postronny. Opisane z dystansu
zabite uczucie, liczne retrospekcje i dygresje składają się na rodzaj gry,
który czytelnik sam musi sobie ułożyć. Początkowo zagmatwane zaczynają układać się
w piękną opowieść.
Dla mnie lektura tej książki była
jak spotkanie z dobrą literaturą i sztuką jednocześnie. Łapałam się nawet na
tym, że liczy się nie fabuła, a piękno języka, jakim jest napisana. I
z tęsknoty za nim (który właśnie wciągnął mnie w książkę Anny Janko) z dziką
radością brałam ją do ręki, nie zważając na znienawidzony problem jaki opisuje.
Pewnie połączenie barwnego, pięknego języka i historii Hanki sprawiło, że
trudno rozstać mi się (emocjonalnie) z książką Anny Janko. Myślę, że długo
jeszcze posiedzi ona w mojej głowie.
Dziwnie się czuję. Jakbym właśnie przestała czekać, jakbym już
przestała przygotowywać swoje życie do użytku. Jest taka cisza, jakbym weszła w
samo oko Losu. Nie czuję szczęścia. Wiem, że nie ma powrotu. I nic już nie
można zmienić, cofnąć, obrócić w żart.
cytaty pochodzą z książki
Czytałam wiele pozytywnych opinii o tej książce. Z każdą, nabierałam na nią coraz większą ochotę :)
OdpowiedzUsuńAleksnadra nic tylko czytać;)
UsuńWg mnie język i opis stanów emocjonalnych narratorki są głównymi zaletami tej książki. Przeszkadzały mi niestety pseudo-naukowe dygresje Janko.
OdpowiedzUsuńA dlaczego nie lubisz tematu zdrady od czasu Pestki? Pytam, bo w przyszłym tygodniu będziemy omawiać ją w klubie. Może wpadniesz?;)
http://czytankianki.blogspot.com/2012/06/lipcowe-spotkanie-klubu-czytelniczego.html
czytanki.anki - nie lubię, bo po prostu od Pestki mam uraz - ta książka nie podobała mi się, chociaż nie wiem, czy nie bardziej film (czytałam książkę tak dawno, że nawet dobrze nie potrafię przypomnieć sobie jej fabuły, myślę jednak, że film dopełnił obrazu i przeważył szalę). Nie mam innego wytłumaczenia, może poza tym, że to "oklepany" temat:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie, zapiszę sobie w notesie datę i godzinę, postaram się "być":)
Zapraszam, Twoja opinia może stanowić niezłą kontrę.;)
UsuńDziękuję:) Postaram się.
UsuńOch, musze to przeczytac!
OdpowiedzUsuńJa temat zdrady w literaturze lubie, choc jednoczesnie jest to dla mnie bardzo ciezkie przezycie- sama zostalam kiedys zdradzona...i z czystego masochizmu siegne po Pesje.
Obecnie czytam "Anatomia. Monotonia"Edy Poppu, dostalam od kolezanki- swietne! Moze sie kiedys o recenzje pokusze
Ziemolina dla mnie to nic osobistego, po prostu uraz jakiś czytelniczy, ale książka musi być dobra (jest!), że przeczytałam i zachwyciłam się:)
UsuńAnatomia. Monotonia - zastanawiałam się kiedyś. Hmmm jak mówisz, że dobra może warto przestać się zastanawiać, a przeczytać?:)
p.s. ja czytam kolejnego Gombrowicza!!! Tym razem Bakakaj ...
Nie ma to jak smakowanie języka. Fabuła wtedy schodzi na dalszy plan.
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
OdpowiedzUsuńoraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
http://dodeski.pl
Gorąco polecam :)
Ten temat jest świetny, więc podejrzewam, że sięgnę po tę książkę :) A Tobie polecam "Baśniarza" Antonii Michaelis. Czytam obecnie i jestem wręcz przesiąknięta tą książką.. Cały czas myślę o historii Anny i Abla. Jest dziwna.. Budzi fascynację.. niepewność.. lęk.. zachwyt.. Ciężko ją opisać w kilku słowach. Ciężko cokolwiek powiedzieć.. Jest genialna i poruszyła mnie do głębi.. Czuję, że długo jej nie zapomnę..
OdpowiedzUsuńJa ten temat lubię, tak samo jak tematykę morderstw, zagmatwanych zbrodni, etc:D za to też nie cierpię fantastyki.
OdpowiedzUsuńA co do książki, to w wolnej chwili po nią sięgnę:D Jak uporam się z pozycjami czekającymi na półce:D
Dodam do obserwowanych.
Zapraszam do mnie. :))
http://usmiechempisane.blogspot.com/
brenda grrrrr - to za Baśniarza:)) - zajrzałam i co? i yyyyh przeczytałabym:)
OdpowiedzUsuńMarta no to polecam! Dzięki za adres:)