Musiałam wiedzieć napisała Marpil o ostatniej części trlogii autorstwa Murakamiego. Ja też musiałam wiedzieć, ale nie byłam niestety tak wytrwała jak autorka bloga Z Kafką nad morzem. Owszem, byłam ciekawa jak zakończy się opowieść o Aomame i Tengo ale trzy części okazały się dla mnie zbyt dużym wyzwaniem.
O części pierwszej trylogii 1Q84 pisałam już wcześniej i nie powiem, przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem. A trzeba przyznać, że nie jestem wielką fanką prozy Haruki Murakami. Jednak książka wydała mi się jakby trochę inna niż dotychczas czytane przez mnie powieści autorstwa tego bardzo modnego pisarza. Wprowadzone motywy sensacyjne w połączeniu z charakterystycznym stylem Murakamiego - pomieszaniem światów, niby fantastyczną, a jednak jakby nie do końca fabułą zaowocowały dość ciekawym eksperymentem, który ja przyjęłam ciepło i entuzjastycznie. Z niecierpliwością oczekiwałam kolejnego tomu trylogii, mając cały czas w pamięci obrazy z pierwszej jej części. Jednak nim ta do mnie dotarła obrazy jakby uległy zatarciu, wyblakły i choć w miarę zagłębiania się w drugi tom łatwo można było sobie je przypomnieć, to jednak urok wywołany pierwszą częścią gdzieś uleciał. Właściwie nawet nie miałam chęci na trzecią część tej, jak dla mnie przedłużającej się już w drugiej części historii. Drugi tom był już dla mnie agonią opowieści o Aomame i Tengo, a "śmierć" literacka już zupełnie mnie nie interesowała. Jednak jakiś upór kazał mi sięgnąć po ostatni tom 1Q84.
Nie wiem skąd ten upór wziął siły, skąd ja miałam chęci aby jednak zabrać się za lekturę trójki i to wzmocnioną powtórką tomu drugiego. Jako, że nauczona porażką jakiej dostarczyła mi zbyt długa przerwa między tomem pierwszym a drugim dałam sobie czas na powrót do dwójki nim rozpocznę czytać trzecią część. I jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ten drugi tom wcale takim złym nie jest. Nie porównując wciągnęłam się weń, jak przy pierwszym zderzeniu z 1Q84!
Gwoli przypomnienia - w części drugiej nadal czytamy o znanych nam już bohaterach - Aomame i Tengo. Aomame tym razem ma za zadnie zlikwidować Lidera, przywódcę sekty Sakigake, którego oskarża się o seksualne wykorzystywanie dzieci i wielokrotne gwałty na małoletnich dziewczynkach. Ten motyw jest tak okrutny, że aż nie pasujący do książek Haruki Murakami - pewnie z tego powodu tom drugi nie przypadł mi do gustu, kiedy czytałam go po raz pierwszy. Jak można się było spodziewać po wrażliwej Aomame spotkanie kata i ofiary nie przebiegło do końca po myśli dziewczyny, a zadanie okazało się wcale nie takie proste, jak mogłoby się wydawać doświadczonej likwidatorce mżęczyzn.
Pamietają Ci którzy czytali także o łączącej ją niegdyś z Tengo przyjaźni - otóż ich drogi wydają się coraz bardziej do siebie zliżać. Jednak zbliżanie to trwa bardzo powoli, nie przymierzając jak mijanie się dwóch plskich pociągów. Ale jak i w podróży koleja polską bywa, książka wraz z ociąganiem się "losu" zdaje sie znośna i do przejścia.
Nie wiem jednak po co Murakamiemu był tom trzeci? Dla mnie historia ta mogłaby spokojnie i równie miło zakończyć się już w tomie drugim, gdyby tylko trochę z niej wycięto.
Trójka dostarcza jakby ochłodzonych emocji, które rozmywają sie gdzieś w przydługiej treści. Sedno książki - uczucie łączące Aomame i Tengo zostaje w niezbyt przyjemny sposób rozciągniete, a przez to pogrzebane w natłoku zbyt wielu wydarzeń i nowych postaci.
Nie powiem opowieśc o ojcu Tengo jakby była pomocną w powieści, ale już długie odosobnienie dziewczyny - jej filozoficzne rozmyślanki nad literaturą, i wtręty tej do fabuły (Marcel Proust i W poszukiwaniu straconego czasu - nomen omen ;/), czy przesiadywanie Aomame godzinami na balkonie w celu namierzenia Tengo (czasem w tak bezmyslny sposób niweczone) wydają się jedynie służyć przedłużeniu i dodaniu treści do tomu trzeciego. Ja chętnie widziałabym małą część trójki, z dwoma księżycami, z powrotem Aomame do roku 1984, z umierającym ojcem Tengo i jakże romantycznym zakończeniem jako kilkadziesiąt dodatkowych stron w tomie drugim.
Czytając częśćc trzecią zbyt często odczuwałam chęć przyspieszenia akcji, pominięcia kilku rozdziałów bez poczucia, że utracę coś cennego. Odnosiłam też wrażenie, że Murakami pograł sobie z czytelnikiem, że naigrywa się gdzieś w kącie z czytającyh część trzecią 1Q84 zastanawiając się ile z niej czytelnik pojmuje, a ile wydaje się jemu, że pojął. Nie, stanowczo fabuła ostatniego tomu powieści jest zbyt pokręcona. I choć wiem, że to właśnie styl Murakamiego to wydaje mi się, że tym razem przesadził. W moim odczuciu przynajmnije tak jest. Po cześci trzeciej poczułam się jak po przejedzeniu lub też zatruciu się jakimś daniem, do którego tak szybko już nie wrócę. Podobnie rzecz będzie się miała z Murakamim. I choc zdaję sobie sparwę, że tymi słowami narażam się fanom pisarza mi pozostaje mieć nadzieję, że tak szybko nie ujrzę kolejnej książki jego autorstwa, bo skłonna będę się skusić a potem rozchorować. (chociaż może idąc tropem zaskoczenia dwójką, przy jednoczesnym rozpoczęciu trójki, może warto skusić się na czwartą część? ... notak, ale w ten sposób możemy brnąć bez końca). Zdecydowane NIE dla wielotomowych powieści Murakamiego;/
Chyba jestem tu osobą, która nie powinna się w ogóle wypowiadać, bo nie przeczytałam jeszcze ani jednego tomu "1Q84". A przecież Murakamiego lubię! Nie przeczytałam, bo cały ten medialny szum, te achy i ochy zachwyty i wzdychania najnormalniej w świecie mnie zdegustowały. Owszem, mam zamiar przeczytać "1Q84"! Ale też postanowiłam dobrze się przygotować i właśnie czytam Orwella "Rok 1984"! Ciekawe ilu czytelników Murakamiego zna dobrze orwellowską antyutopię?
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię dłużyzn i sztucznego ciągnięcia historii, którą można opisać szybciej. Jeśli tak jest w "1Q84", to jestem trochę wystraszona.
Ja podobnie jak matylda_ab, również nie powinnam się udzielać, bo nie przeczytałam ani jednego tomu, powiem tylko, że, i tu proszę mnie nie wieszać, nie lubię Murakamiego, uff, wreszcie to powiedziałam ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam co prawda jedną książkę "Po zmierzchu", a drugą ( w tytule było coś o wierzbie), odłożyłam. Może kiedyś spróbuję się bardziej wczuć w jego styl, ale na dzień dzisiejszy podziękuję ;)
Nie miałam jeszcze do tej pory styczności z tym autorem, choć ostatnio rzeczywiście całkiem głośnio o nim w sieci. Może jak znajdę więcej wolnego czasu, to z czystej ciekawości sięgnę po jego książkę i zobaczę czy mnie zachwyci.
OdpowiedzUsuńRównież nie przeczytałam trylogii Murakamiego może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńKilka jego książek znam choć są to zaledwie 4 pozycje więc też nie tak znów wiele ale te co czytałam podobały się.
Ja myślałam, że jestem jedyna, która go nie czytała. Aż się bałam przyznać. Nie mogę powiedzieć lubię czy nie, bo nie próbowałam. Ale zamierzam dać mu szansę.Tylko od której najlepiej zacząć?
OdpowiedzUsuńMnie do tych książek ciągnie, głównie z czystej ciekawości. Wszyscy tak szybko recenzowali nową częśc, dużo o niej było w internetowych sklepach... Uznałem, ze coś musi w tym byc. Również zajrzę do niej w wolnym czasie.
OdpowiedzUsuńZasadniczo całość 1Q84 obejmowała pierwotnie dwa tomy, trzeci został dopisany i wydany w rok później (jeśli mnie pamięć nie myli).
OdpowiedzUsuńHm, nie dla wielotomowych powieści... to może opowiadania?;) Opowiadań napisał bardzo dużo (w PL wydano ich namiastkę, ośmielę się stwierdzić).
Matyldo właśnie myślę, że moje pierwsze podejście do drugiego tomu zakończyło się fiaskiem o za dużo się naczytałam opinii. Jednak teraz – przy trójce - nie czytałam nic i skutek jest ten sam. Czyli albo książka jest marna, albo ja nie lubię Murakamiego (pewnie raczej to drugie, bo żaden ze mnie znawca literatury).
OdpowiedzUsuńI cieszy mnie, że poruszyłaś kwestię, że się tak wyrażę oryginału (pierwowzoru) hehe – ja czytałam, ale było to tak dawno, że może warto sobie przypomnieć
Ja myślę –podsumowując – że Murakami chciał na siłę osiągnąć trzy części i tę trzecią pisałam pod wielką presją. Chyba przerósł sam siebie, i ciekawa jestem czy zadowolony jest z efektu? (dalej wyniknie kwestia ilości tomów – tak, w innych językach były dwa, co jednak nie zmienia faktu, że treść była taka sama)
Evita nikt Cię nie powiesi, ja to powtarzam (co prawda teraz już ze znakiem zapytania) dość często, nawet wyżej się powtórzyłam I myślę, że jest to bliższe prawdy niż zła jakość prozy H.M.:)
Cyrysia ;)
Judytta ależ cztery to już coś! A, że Murakami pisze nierówno – no może różnie - to z opiniami o jego książkach i tak bywa. Być może są pasjonaci, których nic nie ruszy, ale dla mnie każda jego książka jest inna i każdą – jako ta, która nie fascynuje się specjalnie jego twórczością – inaczej oceniam.
Kasia.eire ;) chyba Ci nie pomogę, nie bardzo wiem, od której zacząć. Mogę najwyżej powiedzieć jak ja zaczęłam przygodę – zaczęłam od Po zmierzchu, który przez znawców Murakamiego i jego wiernych wielbicieli uznawany jest za najgorszą jego książkę. Za pozycję, która odbiega od stylu w bardzo wielkim stopniu – coś w tym jest, i może właśnie dlatego tak mi się dobrze czytało? A później było Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland – i to było cudne! Dalej już nie pamiętam jak było, ale z odczuciami bywa różnie. Podobnież było przed Po zmierzchu – moja przygoda z Murakamim zaczynała się wiele razy i za każdym razem kończyła fiaskiem ;/
Tomek ;)
Litera właśnie i tak powinno zostać! Myślę, że ja po prostu nie przepadam z Murakamim i mało która jego książka – wielotomowa, czy też opowiadanie jest w stanie mnie dobrze wciągnąć;/
mnie też ta trylogia się nie bardzo podoba a już tom trzeci zawiódł bardzo. Ale ja i tak lubię jego prozę i czekam z niecierpliwością na kolejne książki;) chiara76
OdpowiedzUsuńChiara no byłam ciekawa Twojej opinii:)) Teraz już ją znam
OdpowiedzUsuńTak, Murakami to bardzo "płaski" autor, jakby ślizgał sie po literaturze, choć jakże zachęcająco zaczyna się tom I, takim stylem Milana Kundery, że aż się żal nagle robi kiedy powieść schodzi na psy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMojeksiążki heheh a schodzi, schodzi:))) A Murakami - cóż, moim skromnym zdaniem "jedzie na opinii" ;);/
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem prawie wszystko Murakamiego, poza jedną pozycją. Niestety muszę powiedzieć, że zgadzam się z powyższymi opiniami, "1Q84" to już nie to, w porównaniu choćby z "Kafką na brzegu". Jego książki są coraz dłuższe i jakby bardziej rozmyte. Odszedł, już w "Kafce" od bohatera "ja", pierwszoosobowego, co dla mnie było bardziej interesujące. Gdzie "1Q84" do "Hard-boiled wonderland ..","Przygody z owcą" czy "Kroniki ptaka nakręcacza". Ale może to rzecz gustu...Zależy też od jakiej pozycji ktoś zacznie kontakt z Murakamim. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń