Światła września i Zafon listopadową porą, czyli poszukiwania trwają dalej

Przyznaję, że z niechęcią sięgnęłam kolejny raz po Zafona (Cień wiatru oraz Gra anioła już za mną, i niestety jakkolwiek tę pierwszą nawet zaakceptowałam, to już z drugą częścią powieści o Cmentarzysku Zapomnianych Książek było gorzej;/). Zdaję sobie sprawę, że zaczęłam przygodę z autorem niejako od końca, czy też od środka, ale według polskiego rynku wydawniczego to właśnie te dwie książki (Cień wiatru, Gra anioła) były warte polskiego debiutu. Teraz zatapiając się w poszukiwania autora doskonałego, który miałby zastąpić mojego ukochanego Vladimira Nabokova oraz - z polskich autorów - Stefana Chwina rozpoczęłam od lektury ostatniej tym razem książki Carlosa Ruiza Zafona. Chciałabym aby te moje poszukiwania zakończyły się sukcesem, który zapewni mi lekturę książek ulubionego (nowego, czy też kolejnego) autora na wiele lat. Tak, abym mogła w ciemno sięgać po tegoż autora kolejne tytuły, nawet gdybym czasem miała się zawieźć.

Wracając do początku - właśnie w trakcie tych poszukiwań natknęłam się (choć to słowo nie bardzo tu pasuje, bo nie stało się to przypadkiem) na książkę Światła września. Tak, wymyśliłam sobie przygodę z Zafonem, jako sprawdzenie tegoż autora od ostatniej jego książki, jaka ukazała się w księgarniach. Kusiła też Marina i dwa młodzieżowe tytuły - Pałac północy oraz Książę mgły, ale na przekór zasadom i trochę wbrew sobie zaczęłam od końca.

Z wybraną przez mnie książką, z góry było wiadomo, że będzie to przygoda połączona z magią, czyli zestaw obowiązkowy u Zafona. Nie miałam nic przeciwko, chciałam się dobrze bawić, nawet jeśli nie miałabym trafić na tego jedynego autora (z całym szacunkiem, ale myślę, że daleko jemu do V.N. oraz S.Ch.). Światła września to właściwie magiczna opowieść o dwójce nastolatków, których połączyła tajemnica miejsca, w którym mieszkają. Irene Sauvelle przyjechała wraz z matka i młodszym bratem do małej francuskiej miejscowości w której miało odmieć się ich życie. Rodzina Irene pogrążona w żałobie po ojcu, jedynym żywicielu rodziny, powoli pogrążała się także i w długach. Paryskie życie okazało się zbyt drogie, a przyjaciele niegodni. Z tego powodu matka Irene zmuszona  była podjąć pracę, która na jej szczęście znalazła się w pobliskim Cravenmoore, u bogatego fabrykanta zabawek Lazarusa, samotnego człowieka, dla którego świat tworzonych przez niego zabawek jest zasłoną dla dręczącej go prawdy. Simone Sauvelle wydało się, że nie mogło spotkać jej nic lepszego, tym bardziej, że praca jaką miała wykonywać przypadła jej do gustu, a chlebodawca miłym starszym panem. Życie kobiety i jej dzieci zaczeła się rozjaśniać, przyszłość nie wydawała się już im tak straszna, choć czasem jeszcze ograniał kobietę smutek po zmarłym mężu. 
Ta idylla trwałaby pewnie tak przez długie lata, gdyby nie przerwał jej straszny wypadek, jaki zdarzył się w Cravenmoore. Gdyby pokojówka pana Lazarusa nie zginęła w dziwnych okolicznościach inaczej potoczyłyby się losy rodziny Simone.
Przyznaje, że w tę krótką opowieść można się nawet wciągnąć. Dać się ponieść tajemnicy jaka osnuwa okoliczne lasy Cravenmoore, tchnące grozą ciemne powietrze licznych pokoi ogromnego pałacu Lazarusa, zamieszkałego przez istoty o szklanych oczach i cień. I można wystraszyć się kiedy Irene wraz ze swoim przyjacielem Ismaelem próbują rozwiązać zagadkę śmierci młodej służącej z Cravenmoore. Ta odważna dwójka młodych ludzi czasem zdaje się posuwać za daleko. Kiedy nieproszeni wchodzą w życie Lazarusa nic już nie jest takie samo. Wszech ogarniajaca ciemność i tajemnica zaczyna rozsiewać swoje śmiercionośne macki i tylko jakiś niespodziewany splot okoliczności, czy magicznych rozwiązań będzie w stanie uratować bohaterów książki Zafona.

Bardzo ciekawi mnie, czy wszystkie książki tego autora, które mieliśmy okazję znaleźć ostatnimi czasy w księgarniach są równie magicznie przygodowe, czy też, jak wskazywałoby moje wcześniejsze doświadczenie czytelnicze z autorem jednak różne? Pewnie skuszę się na jeszcze jeden tytuł Zafona, ale wiem już dzisiaj, że to nie będzie ten autor, który zastąpi mi wszystkie przeczytane książki Nabokova i jeszcze nie napisane (ciągle czekam na kolejne) powieści Chwina.

11 komentarzy:

  1. Dane było mi przeczytać jedynie "Cień wiatru", który chociaż magiczny, lekko mnie zawiódł. Po zapewnieniach koleżanki oczekiwałam zwalenia z nóg i spotkałam się niestety z rozczarowaniem, aczkolwiek miło wspominam tamtą lekturę. Ciekawa jestem "Świateł września", które już czekają na półce. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te trzy ostatnie polskie wydania książek Zafóna to przede wszystkim literatura młodzieżowa. Czytałam "Pałac północy" i był całkiem dobry, ale nie zachwycający. Też w tonie "magicznie przygodowym", również opowiadał o losach dziecka, tym razem małego chłopca i wspominam go bardzo dobrze. Niestety jego główna wada (tak jak pewnie pozostałych książek tego autora) jest taka, iż nie dorównał "Cieniowi wiatru"...

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie Zafon kusi choć dziwnym trafem "Cień wiatru" cały czas nie jest przeczytana a mam tę książkę od dawna.
    "Książę Mgły" był świetny i jeśli "Światła września" są w tym samym klimacie (a jak wnioskuję- są) to polecam Tobie Księcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. " Cień wiatru " wypożyczyłam już dwa razy z biblioteki. I jeszcze nie udało mi się go przeczytać ( początek jakoś mnie nie porwał). I szczerze mówiąc, nie mam ochoty na kolejną próbę. Ale z drugiej strony, chciałabym wreszcie przeczytać książkę, którą przeczytali już chyba wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
  5. W 2008 roku przeczytałam "Cień Wiatru" i byłam zachwycona tym jak manipuluje on słowami. "Gra anioła" podobała mi już się mniej. Jednak "Światła września" przebiły "Księcia mgły" :D Teraz został mi jeszcze do przeczytania "Pałac Północy". "Marinę" także wspominam bardzo pozytywnie. Ogólnie lubię Zafona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niedawno skończyłam czytać ,,Światła września" i muszę przyznać, że podobała mi się.
    A za czytanie Nabokova muszę koniecznie się zabrać:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ja osobiście zawiodłam się czytając a raczej próbując czytać ,,Cień wiatru''. Jakoś nie potrafiłam wejść w ten klimat i dałam sobie spokój, dlatego trochę obawiam się ,,Światła września'' i chyba nie zaryzykuje szansą jego poznania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obawiam się, że poszukiwanie autora doskonałego mając za wzorce dwóch mistrzów pióra Nabokova i Chwina jest z góry skazane na niepowodzenie. Nie wiem czy to w ogóle jest poprzeczka do doskoczenia, a cóż dopiero do przeskoczenia:))
    Zafona jeszcze nic nie czytałam. Mam w domu Cień wiatru, ale w wydaniu kieszonkowym, więc nie do czytania. Szczerze mówiąc jakoś mnie w stronę Zafona nie ciągnie. I nie wiem dlaczego?:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja polecam Ci "Marinę" tego autora- mnie podobała się bardzo! pozdrawiam ciepło, a "Światła września" już stoją u mnie w kolejce do czytania...zobaczymy jak mnie się spodoba:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja z Zafonem mam ogromny problem,bo nie mogę przebrnąć nigdy przez początkowe stronice i jak na razie autor został prze zemnie jedynie delikatnie liźnięty. Nie czuję jednak jakiejś specyficznej więzi i nie wiem czy uda mi się zmierzyć z jego literaturą, a już tym bardziej się nią zachwycić :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Magda i mi Cień wiatru polecała koleżanka, jeszcze na studiach, zaczytywała się w nim na wykładach, a ja sięgnęłam po książkę dość późno i szczerze mówiąc podobała mi się. Może nie byłam tak zachwycona jak koleżanka, ale wiem, że odbierałam książkę w inny sposób. Mi podobała się idea cmentarza dla książek, jej magia opisana w książce. I być może z tego powodu zawiodłam się na drugiej części. Bo i ja specjalnej magii tam nie widziałam.

    Claudette właśnie na te młodzieżówki chciałam się „rzucać” … teraz jednak wsiąkam w coś innego. Ale myślę, że wrócę do Zafona szukając przygód

    Balianna nie czytałam Książę mgły, ale Światła … mogę szczerze polecić. Nie czytałam też Mariny, ale słyszałam o dziwnych podziemnych stworach – i w ŚW. odnajdziesz podobny klimat.

    Ronja właśnie ten początek trzeba jakoś przebrnąć podobnie jak w Grze anioła. Życzę powodzenia!!!! Aaaaa ale nie czytaj bo inni czytali – tak się zniechęcasz. Podejdź do niej jak do wielkiej przygody)

    Cassin dziękuję za tak wnikliwą analizę)) Skoro i mi Gra anioła podobała się mniej, to może równie podobnie jak Ty odbiorę pozostałe książki autora))

    Fashionpart  i Ty nie zmuszaj się do lektury – tym razem mam na myśli Nabokova. Chociaż myślę, że tych, którzy nie czytają książek Mistrza omija wielka przygoda!!:)))

    Cyrysia pisałam już do Ronji – ten początek trzeba jakoś przebrnąć Jest taka niepisana zasada – magiczna setka – trzeba do takiej ilości stron dawać autorowi szansę)) To tak żartem, a na serio nie ma co się zmuszać, choć ja uważam, że sama idea Cmentarza książek była na tyle pociągająca i ciekawa dla mola książkowego, że choćby dla niej warto się pomęczyć

    Papryczko to niestety prawda już trochę odpuszczam ;/ chcę tylko w coś się wciągnąć;/ za dobrze zaczęłam

    Kaś czaję się, czaję  Ale dziękuję!

    Biedronko to masz trochę odwrotnie niż ja. Mnie raczej nudzi w środku, kiedy dodaje dziwne historie, jakby w ogóle nie przystające do fabuły. Staram się o tym nie myśleć i brnąć z nadzieją, że kiedyś te wtręty się skończą)

    OdpowiedzUsuń