Zbierałam się do tej książki
bardzo długo. Pierwsze podejścia mogłabym wyliczać w nieskończonośćJ
Ale ruszyłam z kopyta, doszłam do końca pierwszego rozdziału, w końcu zaliczyłam
magiczną setkę. I przepadłam! Przecież ta książka jest magiczna. Jak ja mogłam
w ogóle ją odkładać!? Czasem nawet w tej magii straszna, bo jak sobie człowiek
uświadomi, że jako dziecko też miewał swoje krainy, które odwiedzał, czy to
przed zaśnięciem czy we śnie to może utożsamiać się z Adrianą i cieszyć jeśli
był rozumiany. Książka Any Mari Matute kojarzyła mi się też nierozerwalnie z
oglądanym kiedyś filmem Jeż. I choć silnie starałam się odegnać obraz Palomy,
bohaterki filmu, kamienicy w której mieszkała to po jakimś czasie poddałam się
i tam właśnie umiejscowiłam akcję książki Bezludny
raj.
Tytuł jak najbardziej trafny.
Adriana bohaterka książki Matute, która dla mnie zdaje się być alter ego autorki to kilkuletnia
dziewczynka żyjąca w swoim świecie, w którym poza wymyślonymi postaciami nie ma
nikogo więcej. I choć mieszka ona razem z rodzicami, starszą siostrą i braćmi,
oraz służbą żyje jak samotny malutki człowieczek, zagubiony w ciemnościach
swojego wielkiego mieszkania i małego świata dziecka. Adriana to inteligentna
dziewczynka, która niestety nie potrafi znaleźć wspólnego języka z
najbliższymi, albo też oni nie potrafią dogadać się z nią. Za to doskonale
rozumie się ze swoją nianią, kucharką, siostrą mamy, którą jednak rzadko
widuje, dostarczycielem węgla, mleka …. z wszystkimi osobami, które niestety
nie należą do jej rodziny. To bardzo przykre, zważając na inteligencję tego
dziecka, z którym rozmowa zdawałaby się być przyjemnością. Niestety rodzice
Adriany zajęci własnymi małżeńskimi problemami, nie zauważają problemów społecznych
córki, która nie potrafi porozumieć się z koleżankami w szkole i nauczycielami.
Wszystkie problemy, jakie dostrzegają zrzucają na brak ogłady i złośliwość córki.
Neurotyczna matka, na progu rozwodu potrafi Adrianę tylko łajać za uwagi, jakie
dziewczynka przynosi od nauczycielki i dyrektorki szkoły. Starsza siostra w
ogóle nie znajduje języka z małą Adrianą, a bracia – bliźniacy, którzy jeszcze
do niedawna byli jakby jedynymi osobami rozumiejącymi choć trochę siostrę teraz
wyrośli z ich wspólnego świata, a w nowym niestety dla Adriany nie ma miejsca. Jedynie
rozmowy z nianią i kucharką są w stanie rozweselić choć trochę małą i dodać
blasku w jej smutnym życiu. Na szczęście dla dziewczynki do kamienicy, w której
mieszka wprowadza się chłopiec, który rozumie jej świat. Na tę przyjaźń
niestety Adriana i Gawryła będą musieli poczekać, gdyż choroba, która zaatakowała
dziecięcy organizm dziewczynki na długi czas unieruchamia ją i odbiera
możliwość bliskiego poznania chłopca. Jednak tak długo wyczekiwana znajomość i
upragnione zrozumienie rozkwitają z podwojoną siłą, której można dzieciom tylko
pozazdrościć. Dopiero przy Gawryle Adriana staje się sobą, to z nim, dotąd
zamknięta w sobie dziewczynka zaczyna rozmawiać, poznawać świat i cieszyć się
życiem, jak na dziecko przystało. Ich wspólne spędzanie czasu zdaje się nie
mieć końca, a radość przepełniająca tę małą dwójkę napełnia ich energią. Nie
zważają na przeciwności losu, bawią się życiem, poznają to, czego nie nauczyliby
ich zajęci sobą dorośli. Żyją. Niestety i tu wkracza okrutny świat dorosłych,
bo poza początkowym niezrozumieniem i brakiem przyzwolenia na przyjaźń ze
strony matki Adriany wkracza jeszcze choroba Gawryły. Tak bardzo kochające się
i rozumiejące dzieci muszą stawić czoła chorobie i śmierci, zrozumieć życie w
tak młodym wieku i pogodzić się z jego nieuchronnym przemijaniem.
Bezludny raj to mimo wszystko wesoła książka. Proces, jaki przeszła
mała Adriana – od ciemnego świata, w którym nie widać dla niej przyszłości doszła,
dzięki przyjaźni i miłości osób, które mimo wszystko znalazła na swojej drodze
życia do radości, jaką daje otwarcie się na innych i zrozumienie siebie. Bardzo
przyjemnie czytało się te książeczkę i choć czasem zdarzały się smutki, a nawet
łzy wzruszenia, to zamykając ją uśmiechałam się do siebie i Adriany, o której
wiedziałam, że teraz już sobie poradziJ
A poniżej mój stos na opak, z pozycji horyzontalnej. Od kilku dni jestem przywiązana do łóżka, z którego udaje mi się uciec na krótkie wypady w celu dotlenienia i rozprostowania kości ... w tym jedną wycieczkę do księgarni - no bo jakże by inaczej:) Nie wiem jak długo potrwa jeszcze moje przywiązanie, ale stwierdzam, że dopiero teraz widzę, że mam czas na czytanie. Nie, nie narzekam oczywiście bo i tak miałam go dużo, ale zawsze jednak obowiązki domowe - przynajmniej - odciągały od płynnego czytania. A dzięki temu, że jestem niemobilna, nietykalna, cały remont w domu dzieje się obok i tylko udawać się zaczęłam na krótkie wycieczki w celu zamieszania w garnku z zupą, ewentualnie zjedzenia jej, to przeczytałam zastraszające ilości w jeszcze bardziej zastraszającym tempie.
Na szczęście obok stosu leżącego, czyli już przeczytanego - stąd jego odmienność - stoi kilka książek do przeczytania.
I tak leżą:
(od dołu)
Groteska Natsuo Kirino, którą zaczęłam kiedyś w ramach osobistego wyzwania czytelniczego, które zrobiłyśmy sobie z Olą, ale jej nie skończyłam wtedy, więc teraz zaczęłam raz jeszcze i skończyłam, Uff
Bezludny raj A.M. Matute opisany powyżej:)
Maska arlekina Hanna Kowalewska książka z serii o Zawrociu, którą czytam przygotowując się do pewnego planu, który mam nadzieję kiedyś zrealizuję.
Pióropusz Marian Pilot podobnie jest książką do wykorzystania w planach redakcyjnych, pewnej przepastnej Redakcji:)
Pałac kobiet Pearl Buck to po tę książkę wybłagałam "podróż" do księgarni i żaden inny zakup książkowy nie smakował mi i nie cieszył mnie tak bardzo, jak ten! (o książce wkrótce)
Chmurdalia Joanna Bator pewnie tej książki przedstawiać nie trzeba, ale to i dobrze, bo mnie nie zachwyciła, w odróżnieniu od Piaskowej Góry
W tym stosie powinien pojawić się jeszcze Mondo i inne historie Le Clezio, który leży już na półce i nie załapał się na zdjęcie, a o którym pisałam już TU.
A stoją sobie i czekają w zasięgu łapki:
1Q84 (t.3) H. Murakami otrzymany dzisiaj od Muzy, i tak gorąco omawiany na pewnym portalu społecznościowym :)
Naga cytra Shan Sa też od Muzy (zadbała Muza o to abym się nie nudziła:) ) bo mam napad japońsko-chiński:/
Mapa i terytorium M. Houellebecq ajć wyczekana!!!
Puls J. Barnes chyba nie muszę się tłumaczyć dlaczego:)
Płatki z nieba Mingmei Yip znowu ten napad! :) A powyższe dwie książki podesłało mi Wydawnictwo Świat Książki, dbając o zapewnienie mi zajęcia podczas leżenia:)
A poniżej mój stos na opak, z pozycji horyzontalnej. Od kilku dni jestem przywiązana do łóżka, z którego udaje mi się uciec na krótkie wypady w celu dotlenienia i rozprostowania kości ... w tym jedną wycieczkę do księgarni - no bo jakże by inaczej:) Nie wiem jak długo potrwa jeszcze moje przywiązanie, ale stwierdzam, że dopiero teraz widzę, że mam czas na czytanie. Nie, nie narzekam oczywiście bo i tak miałam go dużo, ale zawsze jednak obowiązki domowe - przynajmniej - odciągały od płynnego czytania. A dzięki temu, że jestem niemobilna, nietykalna, cały remont w domu dzieje się obok i tylko udawać się zaczęłam na krótkie wycieczki w celu zamieszania w garnku z zupą, ewentualnie zjedzenia jej, to przeczytałam zastraszające ilości w jeszcze bardziej zastraszającym tempie.
Na szczęście obok stosu leżącego, czyli już przeczytanego - stąd jego odmienność - stoi kilka książek do przeczytania.
I tak leżą:
(od dołu)
Groteska Natsuo Kirino, którą zaczęłam kiedyś w ramach osobistego wyzwania czytelniczego, które zrobiłyśmy sobie z Olą, ale jej nie skończyłam wtedy, więc teraz zaczęłam raz jeszcze i skończyłam, Uff
Bezludny raj A.M. Matute opisany powyżej:)
Maska arlekina Hanna Kowalewska książka z serii o Zawrociu, którą czytam przygotowując się do pewnego planu, który mam nadzieję kiedyś zrealizuję.
Pióropusz Marian Pilot podobnie jest książką do wykorzystania w planach redakcyjnych, pewnej przepastnej Redakcji:)
Pałac kobiet Pearl Buck to po tę książkę wybłagałam "podróż" do księgarni i żaden inny zakup książkowy nie smakował mi i nie cieszył mnie tak bardzo, jak ten! (o książce wkrótce)
Chmurdalia Joanna Bator pewnie tej książki przedstawiać nie trzeba, ale to i dobrze, bo mnie nie zachwyciła, w odróżnieniu od Piaskowej Góry
W tym stosie powinien pojawić się jeszcze Mondo i inne historie Le Clezio, który leży już na półce i nie załapał się na zdjęcie, a o którym pisałam już TU.
A stoją sobie i czekają w zasięgu łapki:
1Q84 (t.3) H. Murakami otrzymany dzisiaj od Muzy, i tak gorąco omawiany na pewnym portalu społecznościowym :)
Naga cytra Shan Sa też od Muzy (zadbała Muza o to abym się nie nudziła:) ) bo mam napad japońsko-chiński:/
Mapa i terytorium M. Houellebecq ajć wyczekana!!!
Puls J. Barnes chyba nie muszę się tłumaczyć dlaczego:)
Płatki z nieba Mingmei Yip znowu ten napad! :) A powyższe dwie książki podesłało mi Wydawnictwo Świat Książki, dbając o zapewnienie mi zajęcia podczas leżenia:)
Dobrze się leży, skutkuje i mam co czytać!
Cieszę się, że ,,Bezludny raj'' przypadł ci do gustu, gdyż ja czekam właśnie na tę książkę.
OdpowiedzUsuńCo do stosiku, niezwykle interesujący. Życzę zatem samych pozytywnych wrażeń podczas czytania.
Do dziś pamiętam, jak mnie ta "Groteska" wymęczyła onegdaj. Jak mnie irytowały bohaterki, jak mi się to ciężko czytało i jak mi się marzył ten dzień, w którym zakończę wreszcie lekturę (bo ja z tych, co nie odkładają już raz zaczętej). I po raz kolejny przekonałam się, że Japonia to dziwny kraj, a Japończycy to ludzie o osobliwej mentalności. Najdelikatniej rzecz ujmując.
OdpowiedzUsuńKirino znam tylko "Prawdziwy świat". A taka męcząca jest "Groteska"? xD'''
OdpowiedzUsuńNapad japońsko-chiński? xDDD Świetnie! Będę czekać na Twoje relacji z podróży w świat japońskiej i chińskiej literatury xD
cyrysia: dziękuję:) A Tobie życzę przyjemności z Bezludnym rajem!
OdpowiedzUsuńJabłuszko: faktycznie, bohaterki Kirino mogą być irytujące, nie byłam w stanie przebrnąć przez tę książkę na poczekaniu, nie strawiłam jej od deski do deski, ale z drugiej strony ciekawość zwyczajów japońskiej młodzieży była silniejsza:)
owarinaiyume: o tym, jak i czym zmęczyła mnie Groteska napisałam do Jabłuszka (wyżej) ale to intrygująca książka, bo - mam taką nadzieję - pokazuje prawdę, a przynajmniej jakąś jej część, bo wiadomo, że to tyko prawda widziana oczyma Kirino.
A napad - no cóż, to pewnie też Twój wpływ Luizo:) Dzisiaj nawet weszłam na Twój blog, aby przeczytać recenzję Murakamiego, ale nie powinnam jej czytać przed lekturą książki! Weszłam z przymkniętymi oczami i niestety pokusiłam się hihi. I mam taką dzieciecą złość w sobie (tupię nóżką), że jeszcze nie czas na Murakamiego;/ Myślę, że nie podołam tym sprzecznościom i moja silna wola, na tym polu poniesie porażkę:)
Hm, wydaje mi się, że Kirino pokazuje prawdę, ale nie znam jej innych książek, więc stanowczo powiedzieć nie mogę xD'''''
OdpowiedzUsuńHehe, ale się cieszę, że wybierasz chińską i japońską literaturę. Może kiedyś jeszcze koreańską? xD Warto xD
Przy Murakamim już tak jest xD'' Starałam się nie spoilerować.^^'' Mam nadzieję, że Ci się spodoba "1Q84" - jedna z jego lepszych książek xD
Pozdrawiam ciepło! xD
Owarinaiyume może, może?:))
OdpowiedzUsuńCo do Murakamiego hmm mam mieszane uczucia. Powrót do 2 był przyjemny, ale 3 jakoś męczę;/ Zobaczymy, może się rozkręcę? Oby!