... i przyśniła mi się książka - Śmiech w ciemności V. Nabokov

Jest! W końcu, po długiej (za długiej) przerwie kolejny raz mogłam napawać się szczęściem, moim ulubionym magicznym światem Nabokova. Radość taką sprawiła mi książka Mistrza Śmiech w ciemności z nabokovskiej kolekcji Muzy. Nie wiem, na ile będę w stanie obiektywnie opisać książkę, bo nie wiem na ile ktoś, kto w książkach Nabokova zatraca się jak w żadnych innych będzie umiał przybliżyć jej fabułę. Będę się bardzo starać, aczkolwiek dla mnie książki Sirina, razem z tym tu Śmiechem w ciemności to magiczne miejsca zapomnienia. Ich magia polega na tym, że można ją zawsze mieć przy sobie i niezależnie gdzie będzie się czytać Nabokova, przeniesie on nas w magiczny, stworzony przez niego świat.
Śmiech w ciemności w zasadzie zostaje streszczony przez autora już w pierwszym akapicie – któż inny odważyłby się na taki zabieg?!
Żył sobie raz w niemieckim mieście Berlinie mężczyzna imieniem Albinus, bogaty, szanowany, szczęśliwy; pewnego dnia porzucił żonę dla młodej kochanki; kochał, lecz nie był kochany; i życie jego zakończyło się katastrofą”.
Można powiedzieć zabieg głupi, zdradzający wszystko, ale to tylko pozory, które jedynie rozbudzą ciekawość czytelnika i sprawią, że nie będzie on potrafił oprzeć się dalszej lekturze. Ba, wystarczy rozpocząć drugi akapit aby się o tym przekonać.
„Ot i cała historia, moglibyśmy więc postawić kropkę, gdyby ze snucia opowieści nie płynęła korzyść i przyjemność; a choć na kamieniu nagrobnym bez trudu pomieści się skrócona wersja ludzkiego życia w oprawie z mchu, szczegóły zawsze są mile widziane”.
Czy nie przywodzi Wam to na myśl początku filmu? Takiej pierwszej sceny, która tylko rozbudza ciekawość widza, który pewny jej przewidywalności i pyszny z ironicznym uśmieszkiem będzie „oglądał” kolejne sceny wiedziony przekonaniem, że zna zakończenie tej – wydawałoby się – banalnej historii. Nic bardziej mylnego. Otóż książka faktycznie miała być rodzajem scenariusza, jak dowiadujemy się w posłowiu. Nabokov chciał napisać powieść, którą będzie się raczej oglądało oczyma wyobraźni niż czytało – nawet pierwotny jej tytuł świadczy o zamyśle autora Camera obscura. Liczne zmiany scenerii, epizodyczne rozdzialiki – przywodzą na myśl faktycznie film, do pierwotnego tytułu nawiązuje też treść książki.
A szczegóły to cała historia ślepej miłości Albinusa do młodej i głupiutkiej Margot, która marzy o karierze aktorskiej i przysłowiowej dobrej partii. Łapiąc bogatego historyka sztuki, ma możliwość zrealizować swoje filmowe marzenie, choćby jej zachcianka mało miała wspólnego z talentem aktorskim.
Śmiech w ciemności to powieść o mądrym mężczyźnie, który głupieje przez zauroczenie odmiennością młodej kochanki, daje się ponieść jej świeżości, tracąc wszystko to, co miał najcenniejsze. Tracąc dom i rodzinę zyskuje "przyjaciół", którzy w sposób czasami komiczny oszukują go, mamią i wrabiają. Jednak ślepy najpierw miłością, a potem po prostu ślepy (tracąc wzrok w wypadku, którego scena została opisana w iście filmowym stylu – klatka po klatce, scena, w której czuje się nawet południowy upał!) Albinus zdaje się niczego nie zauważać, a jeśli już zdrada rzuci się jemu na oczy (znowu te oczy) daje sobie łatwo ją wytłumaczyć.
Książkę trzeba przeczytać aby zrozumieć jakie rzeczy działy się wokół Albinusa, tym bardziej, że on sam nie do końca wszystko widział. Mistrzostwo tych scen powoduje, że z rozpaczą pragnie się otwierać tak szeroko oczy, żeby ten biedak Albinus z pomocą czytelnika mógł dostrzec teatr, jaki się wokół niego rozgrywa. Nikt tak jak Nabokov nie potrafi tworzyć w zamętach prostych ścieżek, które prowadza przez najciekawsze widoki i zakamarki ludzkich świadomości. Nikt, tak jak on nie potrafi opisywać życia – nie w typowy dla życia szary sposób, ani też nie w formie kolorowego kiczu, ale ze wszystkim co zawiera się na życie, jednocześnie czyniąc opis ten ciekawym. W jego książkach słowa zdają się pachnieć i smakować, są miękkie i dźwięczne jednocześnie - na przykład taka „elektryczna furgonetka z mleczarni (która) ŚMIETANKOWO turlała się po grubych oponach” albo „POLICZEK ZIEMI (…) malowało (…) łagodne słońce”? Mogłabym tak przytaczać przykładów i pisać więcej o scenach świadczących o niezwykłym stylu autora, o jego talencie i kunszcie. Wreszcie mogłabym opisywać liczne ciekawe sceny książki, jednak nie chciałabym pozbawiać was tego uczucia słodkiej błogości, której można doświadczyć przy lekturze książek Sirina. Niesamowitości i zatracenia w baśni - nie, tego nie będę pozbawiać Was moi drodzy. Czytać jego książki raz, to doprawdy za mało, bo są one jak nieodkryte światy, które będą wiecznie zaskakiwać czymś poprzednio niezauważonym, nowymi skojarzeniami i powiązaniami. Czy nie wystarczy, że napiszę, iż śnię sny tworzone wyobraźnią Nabokova?

15 komentarzy:

  1. Najbardziej mnie dotknęła historia z jego córką- nie chcę pisać szczegółów ;) wiesz o co chodzi. Nie wiem kto tu był głupszy - te sceny z Rexem pokazały jak ta dziewucha była zepsuta. Ale...zepsuta przez co? Przez środowisko w którym się wychowała...Ale czy to ją rozgrzesza?

    OdpowiedzUsuń
  2. W tej scenie najgorsza była dla mnie jego obojętność ... okropne!! A Margot ... cóż, chyba niektóre kobiety nie doceniają i nie szanują swojej urody. Ona była głupia przez to, że się nie szanowała!

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałaś recenzję pełną pasji. To chyba prawda, że Nabokova albo się kocha, albo nienawidzi. Zgodzę się również, że Nabokov w każdej ze swych powieści tworzy swoisty teatr wokół głównego bohatera. Nigdy nic nie jest oczywiste i do końca nie możemy być niczego pewni.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Inez DZIĘKUJĘ CI! To prawda, co napisałaś o Nabokovie - nie ma pośrednich uczuć w stosunku do jego twórczości. Można przeczytać jedną książkę i powiedzieć "takie sobie", zapomnieć ale można też drżeć na widok każdej nowo wydanej powieści, choćby czytało się ją już wiele razy. Tak mam właśnie z książkami Nabokova - zapadam się, zapadam w jego przewrotny świat. I tak sobie myślę - a co my wiemy o świecie, co jest prawdą a co magią?

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mnie zachęcasz do tego Nabokova, że aż mnie korci spróbować. Jednak, zanim się zabiorę za niego muszę mieć trochę więcej luzu w szkole. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Vampire tak luz wskazany. Aby zrozumieć i wchłonąć Nabokova trzeba trochę luzu, bo on jest troszkę egoistyczny, nie lubi dzielić się naszymi myślami z innymi, lubi sam w nich przebywać i rozpierać się jak król, bo w końcu tym królem jest:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz napiszę coś strasznego... nie czytałam jeszcze nic Nabokova! :D Sama nie wiem, jak mi się udało uchować do tej pory, ale to nie jedyne moje zaległości jeśli o klasykę chodzi. Na pewno będę nadrabiać, choć pewnie zacznę od tych najbardziej znanych dzieł. A może Ty, jako miłośniczka, mogłabyś mi coś doradzić, od czego rozpocząć moją znajomość z tym panem?

    OdpowiedzUsuń
  8. Mandżurio to nic strasznego!:) Gdzie jest napisane, że trzeba? Ja z klasykami też jestem raczej na bakier;/ ale staram się - bo to przecież początek wszystkiego, bez nich nie ma rozmowy:) a Nabokov jest dla miłośników, a kiedy już nim się staniemy (i czy w ogóle) to już inna sprawa:). Z mojej strony pewnie polecanka nie będzie dobrym strzałem (nie jestem bezstronna), bo ja tylko raz niechętnie czytałam Mistrza, ale jeśli lubisz cegłowe powieści polecam nie "Lolitę", a "Adę albo żar" - tylko dlatego, że znam opinię na temat "Lolity" i zdaję sobie sprawę, że trzeba być tolerancyjnym dla stylu Nabokova (i nie mam na myśli prymitywnych posądzeń o pedofilię!!! - tak mówią ci, co nie czytali), aby przez nią przebrnąć, Ada za to wymaga jakby trochę mniej cierpliwości. Zatem jeśli zniesiesz mistrzostwo "Lolity", to ją polecam, jeśli nie - to polecam jej rywalkę Adę z książki "Ada albo żar" (osobiście mój numer jeden). Natomiast jeśli wolisz na początek coś cienkiego i lekkiego to może być "Maszeńka", "Rozpacz" i "Czarodziej"(tu z lekkością może być gorzej) :)I jeszcze Ci namieszam, bo myślę, że na pierwszy ogień powinny pójść opowiadania - czy to "Kęs życia ...", czy "List, który nigdy nie dotarł ..." - bo w tych krótkich formach można dobrze poznać Nabokova. Zatem dobrych wyborów i miłych lektur:)!

    OdpowiedzUsuń
  9. Też koniecznie muszę po nią sięgnąć - chciałabym bliżej poznać Nabokova :)

    OdpowiedzUsuń
  10. :) Miłych lektur dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  11. W takim razie na poczatek przeczytam "List, który nie dotarł do Rosji", bo dostałam tę książkę od męża (bo miała Rosję w tytule i zieloną okładkę). Wprawdze nie wiem jeszcze, kiedy ten moment nastąpi, ale chetnie wreszcie przekonam się, czy nam z panem Nabokovem po drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobry wybór - przecież nie musisz czytać wszystkich opowiadań - to jest właśnie dobra strona takich zbiorów:) Daj znać jak już będziesz miała jakieś wrażenia:)))

    P.S. zaintrygował mnie wybór męża - Rosja + zielony?? hmmm

    OdpowiedzUsuń
  13. hej mam taką prośbę czy może mi ktoś napisać czym charakteryzuje się psychologizm postaci w tej lekturze ?

    OdpowiedzUsuń