Bajka i wizja końca świata czyli Murakami po raz drugi

Dwa światy, dwóch bohaterów czy też raczej jeden żyjący w dwóch światach jednocześnie – niby różni a jednak szukający tego samego. Dwa światy jak dwa tytuły – ten tragiczny, ziemski, ze wszystkimi okrucieństwami, kłamstwami i kombinowaniem i ten bajkowy, cudowny świat z tajemnicą i przygodą. Dwa światy jak dwa stany świadomości. Sen i jawa. Dzień i noc. W obydwu misja do spełnienia. Ale czy codzienne życie to nie misja? Czy każdy z nas nie jest jak ten cyfrant Murakamiego czy jak Czytający Sny. Otaczający świat ma w sobie każdego dnia cząstkę końca świata i baśni, i każdy jest przygodą, w której ludzie szukają i dążą do miłości.
Koniec świata i Hard-boiled Wonderland Haruki Murakami to opowieść o tych dwóch światach, z których każdy ma swojego bohatera. Zarówno ten o tajemniczo brzmiącym zawodzie – cyfrant - ostatnia żyjąca ofiara tajemniczego Systemu i eksperymentu, polegającego na wszczepieniu do mózgu czytnika rozszyfrowującego zakodowane informacje i jeszcze bardziej tajemniczy, ze świata bajki, z Miasta - Czytający Sny, który jest podświadomością tego pierwszego, realnego - muszą wybierać. Wybrać wieczne życie albo śmierć, miłość albo skamieniałe serce. Każdy wybór ma jednak swoją cenę.
Książka ta jest jak sen o przygodzie - bo senny koszmar, choć czasami przygody bywały straszne - jednak nie pasuje. Choć zjawy, mary i wszystkie plagi jakie spotykały bohaterów Murakamiego do przyjemnych nie należały, to jednak śmiało można powiedzieć, że fascynujące były. Chętnie wyśniłabym przygodę z podziemi czy Zwierza o złotej sierści z tajemniczego Lasu.
I kto to mówi – ja przeciwniczka, niezdecydowana i czasami zniesmaczona. Jednak tym razem nie można było oderwać mnie od lektury, a to jak ją wczoraj streściłam A. powinno zostać napisane tu w tym miejscu. Jednak emocji nie da się przełożyć na papier. Mogę powiedzieć jedno – po lekturze Końca świata … nie wiem co czytać.

„Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć do ręki kolejny sen i spróbować jeszcze raz. Chodziłem już do magazynu sam. Wybierałem jeden z niezliczonych snów i przenosiłem go na stół. Dziewczyna wycierała go z kurzu najpierw mokrą, potem suchą szmatką. Czysty sen lśnił bielą świeżego śniegu.
Kładłem dłonie na czaszce i ogrzewałem ją palcami. Gdy przekraczała pewien próg ciepła – nie większy niż okruch zimowego słońca – sama zaczynała promieniować ciepło i opowiadać zapisany w sobie sen. „
H. Murakami, Koniec świata ..., s. 209.

18 komentarzy:

  1. Moja przyjaciółka zwykła mawiać, że "wstawanie z łóżka to jeszcze nie życie". Ja jestem przychylna do tego zdania. Więc z tym codziennym życiem polemiozwałabym, ale Tobie na pewno chodziło o tych walczących :-).
    Z prozą Murakamiego miałam doczynienia raz i było to bardzo udane. Jego słowa są jak muzyka dla duszy choć trzeba je przetrawić. "Norwegian wood" wzbudziło u mnie wiele uczuć i ciesze się widząc, że kolejne książki również są wstanie to zapewnić.
    Chętnie przeczytam, kiedy tylko wygrzebie się z tego stosu, który już posiadam. Recenzja intygrująca, szczególnie te 2 połączone ze sobą światy.
    Jeszcze raz dziękuje za banner mojego konkursu.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miss Jacobs - jeśli wstanie to jeszcze nie życie to miałam na myśli wszystko to, co po wstaniu:) A te kilka słów na temat książki trudno nazwać recenzją, zbyt górnolotne to określienie:) to wszystko z wrażeń, a poza tym o dobrej książce nie trzeba dużo pisać. Jaki Murakami jest każdy wie ... a przynajmniej wie ten, co go lubi. Więc na cóż moje elaboraty :)?
    A banerek - proszę bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że zadziałała magia Murakamiego! ;) Ta książka jest świetna. Światy równoległe,nieco schizofreniczne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach tan Murakami! Co jakis czas pojawia sie cos o nim na blogach zawsze mysle sobie: musze przeczytac!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Murakamiego za tę jego oniryczność.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny TAK TO SEN!
    Matyldo też miałam schizofreniczne skojarzenia, ale przy całym tym pomieszaniu, Murakami jest czytelny! I chyba tak, chyba magia zadziałała, bo chętnie przeczytałabym kolejną!
    Lilithin powtórzę - przeczytaj koniecznie!Widzisz, ja się skusiłam i to było fantastyczne przeżycie - jak bajeczny sen:)
    Agnes znowu powtórzę - sen, mhm właśnie oczyma wyobraźni widziałam siebie jak śnię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam "Przygodę z owcą" tegoż autora :) czytając czuje się inną kulturę.... :) dosłownie!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Mała Mi a pewnie, że sięgnę -dziękuję za polecenie. Teraz już śmiało będę sięgać po książki tego pana:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wzięła się za Murakamiego! Nareszcie :-) Tylko nie przesadź z ilością na raz, bo Ci zbrzydnie

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja nadal tego pana nie trawię... Wiem, że lirycznie i pięknie, to chyba nie mój czas i nie mój styl. Tak bywa. Ale to miło dla ucha i oka, kiedy zewsząd tyle płynie słów zachwytu...

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chcę "Tańcz, tańcz' Murakamiego... :) Warto :)?

    OdpowiedzUsuń
  12. Tucha - nie czytałam:( nie pomogę Ci niestety:(
    Zosik to Ty mnie "pokusiłaś":) a powstrzymuję się, powstrzymuję! ... choć bardziej powstrzymuje mnie embargo książkowe:)
    Anhelli - patrz wyżej:) bo ja też kiedyś nie lubiłam, a Zosik tak pięknie pisała o M. że nie mogłam sie nie pokusić:)

    OdpowiedzUsuń
  13. I znowu Murakami. Czuję, że ja poddam się tej murakamicznej obsesji już niebawem. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jolanto to podobnie jak ja -w końcu się poddałam i muszę dodać, że cieszę się z tego faktu:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tucho, "Tańcz, tańcz, tańcz" jest dobre, o tu pisałam: http://matyldabo.blogspot.com/2008/06/tacz-tancz-tacz.html Od tej książki pokochałam H. M. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję bardzo Matyldo :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo podoba mi się fragment który zamieściłaś.
    Czytam właśnie Murakamiego: "Norwegian wood".

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję Judytto - właśnie nie wiem, czy nie NW będzie kolejną książką Murakamiego jaką przeczytam:)?

    OdpowiedzUsuń