Nie jestem kociarą, nawet za nimi nie przepadam, choć miałam w swoim życiu kota. Tak, miałam kota i psa też miałam i to wszystko w tym samym czasie. Kot mieszkał sobie u mnie w pokoju, wychodził z niego kiedy chciał, bo z mojego pokoju również było wyjście na taras, a pies – pies miał lepiej, bo żył sobie w niejednym pokoju, ale z reguły, kiedy kot był w domu, pies siedział z nosem przy drzwiach i węszył. Moją kotkę przestałam lubić od momentu, kiedy - wystraszona co prawda - mnie podrapała i to okrutnie, wyrywając się z moich rąk i uciekając przed czymś co ją wystraszyło. Szybko mi ta złość minęła jednak strach pozostał, mimo to nie chciałam aby stała się jej krzywda, a jednak coś się stało, bo już nigdy nie wróciła do domu z jednej ze swoich wycieczek. Kot na zdjęciu z okładki bardzo mi ją przypomina – biała sierść, czarne uszy i czarna łata na plecach.
Powtórzę się – nie jestem kociarą (choć lubię Filomenę, która zamieszkała u E. bo Fila to prawdziwa kobietka – uwielbia TOREBKI, wprost szaleje za każdą, swoimi zielonymi oczami potrafi w jednej sekundzie zlokalizować torbę gościa, szczególnie gościa płci żeńskiej, a jeszcze szczególniej jeśli torba ta posiada świecące dżety;)) to jednak jestem fanką Doris Lessing i z tego tez powodu książka O kotach znalazła się w moim stosie. Ta cienka książeczka to, pomimo mojej całej antypatii do kotów (oprócz Fili) zabawna i sympatyczna opowieść o sierściuchach w życiu autorki. Ja nie odebrałam jej jak opowiadania o tym jak to Doris przekonuje się do nich, jak przygarnia ciągle następne, nowe koty, bo dla mnie to książka o przygodach tych kociaków. To ich świat, ich życie i zwyczaje, to nawet – mam wrażenie – ich myśli. O kotach jest jak spisana przez człowieka a opowiedziana przez koty historia o kocim życiu. Wszystko dlatego, że jeszcze nie potrafią one pisać, choć kto wie, może te przebiegłe i mądre stworzenia niedługo odkryją w sobie tę zdolność?
„Rufus ma inteligencję nastawioną na przetrwanie. Charles to badacz, ciekawy wszystkiego: ludzkich spraw, gości przychodzących do domu, a zwłaszcza naszych gadżetów. Magnetofon, kręcący się talerz gramofonu, telewizor, radio – wszystko to go fascynuje. Gołym okiem widać, jak główkuje, dlaczego z pudełka wydobywa się głos bez ciała. Jako mały kociak zwykł zatrzymać obracającą się płytę. Kładł na niej łapkę, podnosił, znowu kładł, wreszcie patrzył na nas i miauczał pytająco. Zaglądał do radia od tyłu i próbował zobaczyć to, co słyszał.”
Może gdyby ta książeczka doczekała się kolejnych rozdziałów, przygód i części skusiłabym się na kociaka, zapałałabym miłością do miauczącej małej kulki, kto wie?
P.S. o O kotach pisała także Skarletka – o TU pisała!
D. Lessing, O kotach, s. 159.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz