Mogłabym postarać się przybliżyć
fabułę i – co w przypadku książki tego autora jest ważne – także przesłanie.
Niestety właśnie ani ta pierwsza mnie nie zainteresowała na tyle aby móc o niej
cokolwiek napisać (chociaż to jedna z niewielu książek Pamuka, którą czytywałam
po nocach), a ni tym bardziej przesłanie – którego z kolei nie znajduję w
żadnej książce noblisty. Definitywnie po Czarnej księdze rezygnuję z kolejnych
podejść do twórczości Orhana Pamuka. Nie rozumiemy się z tym panem – moje
starania, czasem wymagające tyle poświęceń niczemu nie służą. Książki jego nie
wciągają mnie, nie wydają się mi interesujące, język jest (dla mnie) zagmatwany,
styl nie mój - to wszystko po prostu do mnie nie dociera. W związku z tym zamiast pisać
swoje wrażenia z Czarnej księgi napiszę
kilka słów o jej powstawaniu. Słów, które właściwie można przeczytać w jednym z
rozdziałów zbioru opowiadań i felietonów Pamuka Inne kolory pt. Czarna księga
– dziesięć lat później (Rozdział 58). Swoją drogą Inne kolory są najbardziej strawną dla mnie książką tego autora. Z
tego zbioru można wybierać sobie to, co w danym momencie nas interesuje, nie
trzeba go czytać od początku do końca, można „dawkować sobie Pmauka na każdy
temat, w zależności od nastroju.
Tak jak wspomniałam moje czytanie
Pamuka trwa długo – za długo. Przyrównując to do sposobu tworzenia tego autora
– równie długo (Pamuk Czarną Księgę
pisał 5 lat). Aby praca nad nią szła szybciej (! - co by było w innym wypadku?)
pisząc ją Pamuk spędzał czas w samotności. Na trzy lata wyprowadził się z domu,
żyjąc jak pustelnik (czasem głodny i brudny) tworzył księgę czarnych myśli. Upodabniając
się przy tym do swojego bohatera – Galipa. To osamotnienie i strach (przed
niepowodzeniem) pomogły mu – jak pisze –„przenieść do książki nastrój klęski i
ruiny” (s. 377). Dla mnie – udało się to jemu aż za bardzo!
Jestem chyba tym czytelnikiem,
którego Pamuk obawiał się najbardziej pisząc Czarną księgę. Spędzając nad nią długie godziny, które przeszły w
dni, miesiące i wreszcie lata zaczynał wątpić w tę powieść. Jej dążenie do
nikąd miało przynieść – według Pamuka – niezrozumienie i niechęć. Nie
przewidział jednak, że te uczucia zostaną podzielone między rzesze wielbicieli
i czytelników takich jak ja – czyli niechętnych, nierozumiejących. (myślę – mam
nadzieję – że w swoich przekonaniach i odbiorze prozy Pamuka nie jestem
osamotniona!?) i tych ubóstwiających wszystko, co wyjdzie spod jego pióra.
Nie pomogła mi nawet, w Czarnej księdze rzeczywistość zdarzeń i
osób, opisy miejsc, w których Pamuk spędzał młodość, w których żył. Mimo wszystko sama siebie
podziwiam i chwalę, że przebrnęłam przez tę powieść, do tego przez wybrane
rozdziały Innych kolorów, co po
wcześniejszych podejściach – mniej lub bardziej udanych do twórczości tego
docenionego pisarza jest dla mnie osobistym sukcesem. Nie zmienia to jednak
faktu, że – odważę się przyznać – z twórczością tego pana mi nie po drodze;/;(
Inne kolory natomiast mogę polecić czytelnikom rozpoczynającym
swoją przygodę z Orhanem Pamukiem, i takim, podobnym mnie – którzy wątpią w
swoją wytrwałość. Jest szansa na wspólny dialog.;)
A ja się zbieram do przeczytania tej książki już od zeszłej Gwiazdki. Dostałam ją pod choinkę a dotąd nie miałam czasu jej przeczytać. Jednak uwielbiam Pamuka, czytałam Śnieg i Nazywam się Czerwień.
OdpowiedzUsuń