Dżem z mirabelek, czyli poziom komentarzy na blogach


Poruszona ostatnimi wydarzeniami na blogu, które zapoczątkowała chyba dyskusja pod postem, w którym wyraziłam swoją opinię - nie tyle o książce, ile o podejściu do tematu, który ona opisuje - wynaturzając się chyba za bardzo, oraz po wpisie u Ziemoliny (Smutna refleksja na temat blogowego świata) dotyczącym między innymi beznadziejnych komentarzy pod naszymi postami - zwątpiłam. Zwątpiłam w świat blogowy, w konstruktywne dyskusje, w sens w ogóle rozmowy i pisania czegokolwiek. Zakładałam bloga, pewnie jak większość z Was po to aby podzielić się swoimi wrażeniami z przeczytanych książek (błąd), trochę też życiem (jeszcze większy błąd) i porozmawiać (o naiwności!). Szybko niestety zwiodłam się przynajmniej w kwestii daleko idących dyskusji, rozmów i rozbudowanych dialogów. Bo jak odpowiedzieć na stwierdzenie „Fajna. Przeczytam”? A gdy do tego dodane zostaje „zajrzyj do mnie (tu link do bloga)” to już nie tylko słów brak, ale i ręce opadają ;/ Jako, że znosiłam wystarczająco długo, często gęsto obraźliwe komentarze (pod słynnym postem wyjątkowo dużo – wiele z nich nie widzicie, po włączeniu moderowania darowałam zaglądającym na mojego bloga część tej durnej dyskusji), bezsensowne dyskusje i upieranie się przy swoim, jako, że czas stracony na czytanie/odpisywanie/denerwowanie się na głupie wpisy wolałam przeznaczyć na zabawę z dzieckiem, tudzież lekturę ograniczyłam dostęp do bloga. No nie wytrzymałam! Zwyczajnie! Powie ktoś „po co się denerwujesz”, „olej to” – nie, ja nie potrafię, nie chcę, mam ważniejsze sprawy na głowie niż moderowanie głupot. Owszem – szkoda mi tego wartościowego kontaktu, tych dodających coś do codzienności dyskusji, ważnych słów i spostrzeżeń – ale przecież Ci, których zdanie cenię zawsze znajdą drogę do mnie i zajrzą z ciekawą uwagą. Tak więc po wstępnym moderowaniu, które nie zmniejszyło MOJEJ frustracji, bo czytać wszystko i tak musiałam, wyłączyłam możliwość komentowania w ogóle. Jak już pisałam, jeśli ktoś bardzo chce trafi do mnie. Myślę (mam nadzieję), że z głupim komentarzem nie będzie się komuś chciało kluczyć w zawiłościach netu, aby odnaleźć właścicielkę bloga? Podobnie i ja trafię do tych osób, na te blogi które uwielbiam, do których dostęp mam w innym miejscu. Po omacku, z pomocą wyszukiwarki znajdę Was moi drodzy, nie zapomnę. Swoimi spostrzeżeniami z przeczytanych książek dzielić dalej też się będę. Może mniej z życia. Ale mojego, ponad trzyletniego blogowego dziecka nie porzucę! Może kiedyś powrócę do starego zwyczaju, może osoby, które nie mają do powiedzenia więcej niż „fajne”, „nie fajne” znudzą się, wystraszą kiedy dyskusja ta rozgorzeje? Wtedy może świat blogowy stanie się znowu miłą odskocznią, a nie stresogennym czynnikiem, i wtedy może wszystko wróci do normyJ

Szkoda, że nie będę mogła poznać Waszych (wszystkich) opinii na powyższy temat. Tych, którzy trafią na mój profil na FB i znajdą link do powyższej notki zapraszam do dyskusji. Przyznaję się bez bicia – jestem tolerancyjna, ale nie do końca cierpliwa. Lubię otaczać się miłymi ludźmi, którzy wnoszą coś do mojego życia, i nawet jeśli czasem nie zgadzamy się w poglądach, to nasze dyskusje dalekie są od obraźliwych i przykrych.

W jednej z dyskusji na temat anonimowych wpisów Wydawnictwo Kle napisało: Chyba coraz trudniej zdobyć się na odwagę (?) wypowiedzenia negatywnej opinii w jakiejkolwiek sprawie podpisując się imieniem i nazwiskiem. Nikt nie chce sobie robić wrogów z błahych powodów. Mnie pozostaje mieć nadzieję, że powyższym tekstem nie zwiększę grona swoich wrogów, a pojawiające się, jak grzyby po deszczu (no dobrze, po małym deszczu) posty i uwagi dotyczące poziomu komentarzy i niektórych komentujących poprawią ich stan.

2 komentarze:

  1. Sama też nie przepadam za zdawkowymi komentarzami choć... i mnie się zdarzają. Czasem czytam post, jest ciekawie ale pustka w głowie a ja bardzo bym chciała pozostawić jakiś ślad, by autor wiedział że czytałam... No i jadę z tekstami ktore są szczere ale brzmią banalnie... Ostatnio wpadłam na pomysł jak nieco poprawić sytuację. Postanowiłam oddać jedną z czytanych ksiązek a zadaniem było umieszczenie pod jej receznją komentarza z uzasadnieniem, dlaczego dana osoba chciałaby ją przecyztać. Pomysł się sprawdził, przynajmniej w moim odczuciu, dlatego już jutro wystawię na podobnych zasadach kolejną książkę. Może to jeszcze nie dyskusje jakie by mi się marzyły ale przynajmniej mogę poczytać ciekawe komentarze ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też jestem zwolenniczką takich losowań, a nie prostych zgłoszeń 'ja chcę';/ niestety, z doświadczenia wiem, że takie zasady odstraszają;/ a o dyskusjach przestałam już marzyć;(

      Usuń