Powinno zakazać się pisania takich książek! Powinno ostrzegać się
czytelnika przed wybuchem emocji i łudzącą wizją raju. Chłopiec z sąsiedztwa tylko wydaje się na pierwszy rzut oka miłą
opowieścią z happy endem. Niestety ta książka odziera ze złudzeń już od
pierwszych zdań. Spowija mgłą niepewności, wilgotnym i ciężkim powietrzem
Zimbabwe, a tragedia, której czytelnik szuka nieustannie od pierwszego zdania (Cztery dni po moich czternastych urodzinach
syn sąsiada podpalił swoją macochę) wisi gdzieś między jawą a snem, miedzy
budzącym się do życia dusznym świtem, a grozą zmierzchu.
Zainteresowanie Ianem, synem rodezyjskiego żołnierza rośnie u
Lindiwe wtedy, gdy młody chłopak wychodzi z więzienia oskarżony o morderstwo
macochy. Przekonana o jego niewinności dziewczynka wbrew zakazom matki daje się
porwać najpierw przyjaźni ich łączącej, a potem uczuciu, którego młodzi ludzie
nie potrafią nazwać. Burzliwe czasy, w jakich dorastają sprawiają, że ich drogi
oddalają się. Ian próbuje ucieczki do spokojniejszego Johannesburga, a Lindiwe kontynuuje
naukę, nie chcąc poddawać się stereotypom dotyczącym czarnoskórych dziewcząt.
Jednak nie wszystko wygląda tak, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Znowu Irene
Sabatini zanurza czytelnika w gęstej atmosferze buntów, jakie towarzyszą odzyskiwaniu
niepodległości przez Zimbabwe i rządom Roberta Mugabe, znowu otula kokonem
tajemnicy tę wyrwę w życiu Lindiwe, która ani Ianowi, ani czytelnikowi nie
zostaje przedstawiona. Wszystko po to, aby uderzyć ze zdwojoną siłą. Wzruszyć i
wstrząsnąć narażając na kolejne bolesne wstrzymanie oddechu, po krótkiej
wydawałoby się uldze.
Lindiwe i Ian, którzy teraz prowadzą już inne życia, niby wolni,
niby bez cienia rasizmu, ciągle jednak z wiszącą nad nimi chmurą próbują
odnowić uczucie, jakie łączyło ich dawniej. Odrodzić je w sobie i dać szanse, wbrew
stereotypom i przekonaniom, że biały Rodezyjczyk, którego ojcowie mordowali
czarnych może kochać czarnoskórą dziewczynę. Życie nie będzie szczędzić tych
dwojga. Wiele na ich drodze przeciwności, bólu i złych, niedających się
zapomnieć doświadczeń.
Debiut literacki Irene Sabatini Chłopiec z sąsiedztwa to książka
szokująca nie tylko przez swoją polityczną prawdziwość, ale przede wszystkim
przez żywe opisy, dialogi i realne wydarzenia w sferze zakazanej miłości. Nie
sposób nie uwierzyć w to, co wydarzyło się w małym Bulawayo, w to, co spotkało
tych dwoje, tak różnych ludzi. To książka bardzo bolesna przez swoją realność i
jednocześnie nierealna z powodu nieprawdopodobnych zdarzeń wplątanych w
polityczną sytuację podbitego narodu. To mezalians religijny, przekonań i
koloru skóry, który nigdy nie powinien mieć miejsca, a tym bardziej nie
powinien się udać.
Chciałabym w tym miejscu dorzucić kilka cytatów, ale trudno wybrać
mi, z całego gąszczu silnie oddziałujących na emocje kilka z nich. Chciałabym
też przekazać barwniej wrażenia z lektury, ale za dużo tych barw, tak silnie
mnie ta książka poruszyła. Może wystarczy dodać, że dawno nie wzruszałam się
nad inną książką.
Książka absolutnie dla mnie. Ostatnio jestem pochłonięta powieściami z odległych krain: Czy to "Tysiąc wspaniałych słońc", czy "Brzemię rzeczy utraconych". Dlatego z wielką chęcią sięgnę po "Chłopca z sąsiedztwa".
OdpowiedzUsuńTło historyczne, jakie zostało przedstawione w książce nigdy mnie nie interesowało, jednak sama opowieść ma coś w sobie. Myślę, że kiedyś przeczytam.
OdpowiedzUsuń