Macierzyństwo non-fiction - Joanna Woźniczko - Czeczott i konkurs na Początki i Macierzyństwo ...



Droga matko, myślę, że wśród występujących w tej książce kobiet na bank znajdziesz przyjaciółkę (Justyna Bargielska) – Bardzo mi przykro, ale nie!


I znowu kolejna książka w temacie około macierzyńskim. Ty razem dotycząca już samego macierzyństwa, czyli okresu po ciąży, o którym jest książka Początki. Na Macierzyństwo non-fiction  autorstwa Joanny Woźniczko-Czeczott zwróciłam uwagę zanim jeszcze została wydana. Zaintrygował mnie podtytuł – Relacja z przewrotu domowego i opinie na jej temat na stronie Wydawnictwa. Jakkolwiek mogłabym się zgodzić z podtytułem, a w szczególności określeniem pojawienia się dziecka, jako przewrotu - choć wolałabym aby to słowo miało raczej wydźwięk pozytywny, bo dla mnie taki ma, niż negatywny, który jak zakładam miał brzmieć w tytule, to już opinie, które – podobnie, jak książka, przedstawiają macierzyństwo jako straszne i ciężkie przeżycie zupełnie nie były zgodne z moimi. Stąd moje zainteresowanie książką – chciałam po prostu poznać zdanie innych kobiet.
Opisy macierzyństwa zazwyczaj ociekają lukrem. Pisze się o maluszkach, bobasach i nieustającej radości bycia matką. Od tej słodyczy bolą zęby. A jak jest naprawdę, wiedzą ci, którzy mają małe dzieci. Problem polega na tym, że zazwyczaj o tym nie mówią. (Justyna Sobolewska)
Właśnie, ja wiem i mówię o tym. Może ja mam jakąś wyjątkową cierpliwość? A może wyjątkowe dziecko? Albo po prostu nie przejmuję się tym, co mnie omija radując się każdą chwilą z moim dzieckiem?

Już w tym miejscu mogłabym nie chcieć sięgnąć po książkę, bo dla mnie to jednak słodki czas, pomimo – i owszem – problemów. Problemów, z których chyba każda kobieta decydująca się na dziecko zdaje sobie sprawę? Dziecko, to nie myślący dorosły człowiek, który – zachowując się w sposób dziecinny, może faktycznie denerwować. Dziecko to bezbronna istota, która potrzebuje opieki rodziców. No właśnie – rodziców. Przecież dziecko ma dwoje rodziców! Skąd sfrustrowane, zaniedbane kobiety, zamęczone, niewyspane jeżeli taką samą opiekę nad dzieckiem może sprawować jego ojciec? Ale zacznijmy od początku. Znowu to zdawanie sobie sprawy. Co innego młoda dziewczyna, która zachodzi w nieplanowaną ciążę, która nie ma ani warunków – nie tylko finansowych – do wychowania dziecka, ale sama jest mentalnie dzieckiem, psychicznie nie przygotowanym do przywitania swojego dziecka na świecie. Ale dorosła kobieta, którą przeraża ilość obowiązków i związanych z dzieckiem nowości to dla nie coś, czego nie znam.
Już w ciąży przeczuwałam, że istnieje. I że lepiej opanować go przed rozwiązaniem. Słowniczek obsługi dziecka. Ten, którym biegle posługują się młodzi rodzice, a który niewtajemniczonym (a przynajmniej ciężarnej mnie) do złudzenia przypominał chińszczyznę.

Hmm doprawdy to takie trudne do opanowania? Myślałam, że istnieje coś takiego, jak instynkt macierzyński i wszystko, co związane jest z dzieckiem kobiecie przychodzi łatwo – widać nie wszystkim. Niewtajemniczona? No właśnie, do czasu. Do rozwiązania, do zostania młodym rodzicem przecieżJ Doprawdy zastanawiałam się już przy pierwszym zdaniu, czy to prawda, czy tylko taka poza?
Chodziłam więc na przyspieszone kursy do koleżanek matek z pod®óbką moleskine’a w torbie i zamiast reporterskich treści zapisywałam w notesie obce (sic!) słowa.

Linomag, emmeljunga, oilatum.

Tantum rosa, Frida, bugaboo.

Octenispet, weleda, baby sense.

(…)

Myliły mi się kremy do pupy z markami wózków, a te s kolei – z przyrządami do wyciagania niemowlętom glutów z nosa.

To cytat z książki, broń Boże moja opinia! Pomijając podejście do spraw, nazwijmy to oczywistych (ciekawe jak autorka nazywa pełne pampersy, czyli kupy dziecka?!). Nie wiem, czy to może ja jestem dziwna, orientując się w przynajmniej większości wspomnianych nazw, już przed ciążą? Nie wiem, jak można żyć w dzisiejszym świecie, na którym na szczęście są jeszcze dzieci i nie osłuchać się z przynajmniej niektórymi wyrazami;/?
Pomimo, że książka od początku nie tyle mnie irytowała ile zaskakiwała, brnęłam dalej – przyznaję - niektóre momenty pomijając dla spokoju własnych nerwów, inne – dla zrozumienia czytając kilka razy. Ogólnie książka to jakaś straszliwa wizja macierzyństwa, chyba nie dla planujących je par. Bo zdanie Macierzyństwo po brzegi wypełnia nuda może skutecznie zniechęcić do posiadania dziecka J

Chociaż komuś, kto przeczytał powyższy tekst, książka może wydać się nieodpowiednia, nudna, albo denerwująca to chcę zaprzeczyć – tak nie jest! To bardzo ciekawy tekst, który osoby z podobnymi do autorki poglądami może zachwyci, a bliższych mi nawet rozśmieszyć J Czytaliśmy fragmenty na głos, zastanawiając się w dwójkę czy coś jest z nami nie tak, w dwójkę zaśmiewając się, z tak odmiennych od naszych problemów. Jednocześnie nie zazdroszcząc zniechęcenia do osiemsetnego trząśnięcia drzwiczkami szafki przez pierworodnego!

Chciałabym jeszcze dodać, że autorka, z którą co do kwestii dziecinnienia i zapomnienia siebie (mówienia o sobie w osobie trzeciej, zmiany gustów itp.) nie mogę się zgodzić prowadzi także blog metamacierzynstwo.pl. Chciałabym też zapytać autorki skąd pomysł aby bohaterów książki – siebie, męża i dziecko „ubrać” w postaci ze słynnego w latach osiemdziesiątych serialu o bogatej rodzinie. Przecież chyba macierzyńswto Crystal czy Alexis wyglądało zgoła inaczej? Ale to już chyba osobny temat.
I na pocieszenie, także cytat z książki Joanny Woźniczko – Czeczott:
Macierzyństwo to tak duże wyzwanie, że można starać się je osłodzić. Koncentrować się na tym, co dobre. Pięknych chwil wszak nie brakuje.

Dla osób chętnych na lekturę zarówno Początków jak i Macierzyństwa non-fiction. Relacja z przewrotu domowego przygotowałam konkurs. Chciałabym, aby książka Początki (ufundowana przez Wydawnictwo Świat Książki) trafiła do przyszłych mam – więc proponuję ją dziewczynom w ciąży (ufam tym, które zgłoszą się do konkursu),  oczywiście nie tylko one mogą zgłaszać się po książkę. Natomiast Macierzyństwo non-fiction (z mojej biblioteczki) chciałabym podarować jednej z obecnych mam. Na zgłoszenia czekam do następnego piątku, czyli do 8 czerwca, do godziny 12.00.


Zgłaszajcie się więc przyszłe Mamy i Mamy obecne. Życzę Wam powodzenia.

cytaty pochodzą z książki Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego. J. Woźniczko-Czeczott.

70 komentarzy:

  1. Teraz jest chyba taki trend- dzieci sa strasznie drogie, macierzyństwo zaś odmóżdża i wpędza w baby bluesaPPP. A poród- ohoho, to dopiero jest hardcore (patrz słynna swojego czasu Chylińska).
    Zaczynam tu węszyć jakiś spisek;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Iza - i Chylińską wspomina autorka, a tak swoją drogą gdyby ten poród był dla Chylińskiej taki hardcore to czy decydowałaby się na następne dziecko? Tego się podobno (mnie nie bolało, więc podobno) nie pamięta:) A na temat kosztów, odmóżdżania i innych wymysłów można dłuuugo dyskutować!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam poród pamiętam, ale też nie ma co dramatyzować :)
    Myślę, że moje poglądy nie pokryją się z poglądami autorki, ale może też się z Mężem pośmiejemy, więc zgłaszam się jako już-mama :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Książkozaur ;) taaak, nie można zapomnieć, ale podobno bólu się nie pamięta, a przynajmniej jakoś fizycznie:)
    zgłoszenie przyjęte

    OdpowiedzUsuń
  5. Droga imienniczko, bardziej interesuje mnie wprawdzie pozycja "Macierzyństwo non-fiction", ale zgłaszam się po obydwie książki, bo tak się składa, że jestem już mamą dwóch synów, a trzeci przyjdzie na świat we wrześniu. Pozdrawiam serdecznie - (też) Moni

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja z początku byłam entuzjastycznie nastawiona do tej książki - że takie z poczuciem humoru, że ironiczne... Ale po Twojej recenzji zaczęłam sie zastanawiać, czy rzeczywiście odnajdę się w tej "filozofii". Daleko mi i mojej rodzinie do lukrowanych wizerunków z reklamy, ale też nie uważam, żebym się odmóżdżała, albo jakoś szczególnie nudziła. Na pewno chętnie zweryfikuję swoje poglądy na tę książkę, więc zgłaszam się jako mama :)
    A co do porodu, potwierdzam tę regułę o niepamiętaniu bólu. To znaczy pamiętam, że ból był i że był ogromny, ale rzeczywiście fizycznie to już się dawno zatarło choć nie minął jeszcze rok. Jak wszystko idzie bez komplikacji, to poród jest jednym z najpiękniejszych wydarzeń w życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem mamą 20 miesięcznej Wiktorii, córeczka jest promyczkiem, którego uśmiech rekompensuje wszelkie smutki dnia codziennego ale też czasami potrafi "dać nam popalić". Staram się być rozsądną, cierpliwą i przede wszystkim kochającą matką dlatego też czytam wiele książek poświęconych tematyce macierzyństwa i rodzinie. Ostatnio zainteresowała mnie pozycja "Macierzyństwo non-fiction",chociaż niektóre poglądy autorki wydają się nieco wyolbrzymione wręcz śmieszne... chciałabym więc zgłosić się po książkę

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :) Jestem mamą 6-latka i jestem w ciąży również (termin: listopad), dlatego ucieszę się z każdej pozycji :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Różnie to bywa, mi kilka miesięcy zajęło ułożenie sobie wszystkiego w głowie i zrozumienie, że nie muszę z SIEBIE rezygnować. Za to nauczyłam się odpuszczać i celowo zaniedbywać rzeczy, które w danym momencie nie były najważniejsze. Macierzyństwo nie jest różowe, ale jest najpiękniejszym doświadczeniem na świecie:)
    Chętnie zapoznam się z wizją p. Woźniczko-Czeczott. Zgłaszam się jako MA-MA;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam dwie córki - starsza 2 lata, młodsza - 8 miesięcy i wlasnie wróciłam do pracy i dla mnie to jest hardcore... szczególnie o 4 rano, gdy starsza nie może spać bo kaszle, ma zapchany nos i nie chce buuu (odkurzanie nosa), chce mleko i dwa plastry na nogi bo wtedy nie bola kolanka, jeden musi byc koniecznie z małapkami, a drugi z kotkami. A młodsza właśnie się zalała sikami i trzeba ja przewinąć i dać tylko smoka (tylko jak go znaleźć o 4 rano). Kopię męża w nogę bo rece mam zajęte, niech wstaje i pomoże.... obydwoje staramy się zaspokoić potrzeby dziecairni, chociaż poszliśmy spać ...,a kto to wie o której, jak starsza nie mogla spać, bo kaszlała bo katar splywa, a buu nie, a młodsza wlaśnie próbowala wlożyc nogi w szczebelki, a spać nie bo starsza za głosno kaszle. A słoneczko już wstało mąż pójdzie do pracy, a mama to może nie, a czeka nas wizyta u lekarza ... a niedawno zapalenie oskrzeli u starszej, a zapalanie płuc u mlodszej, nie przywbywanie na wadze nie wiadomo dlaczego, 5 kup dziennie nie wiadomo dlaczego, niespanie nie wiadomo dlaczego..... i ja juz,bym coś chciała wiedzieć więc może poczytam jak sobie inni radzą więc poproszę o książkę

    OdpowiedzUsuń
  11. ... co tu dużo pisać macierzyństwo to radość, dziecko to cud a połączenie cudu z radością jest nieustająco wybuchającym wulkanem energii, której młodej mamie < tatusiowi również> nie może zabraknąć. Moje dwa cudy stwarzają mój świat na nowo i nadają sensu temu co robię ... nawet zamiataniu okruszków w kuchni :D
    Pozdrawiam, Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj chciałabym mieć Twój entuzjazm i poczucie sensu :)

      Usuń
  12. Po pierwsze – wszystkich anonimowych proszę o wpisanie się raz jeszcze (może być z tą samą treścią) do komentarzy:)

    Anonimowy1 (Moni) – przyjęłam, tylko … patrz wyżej:) I powodzenia Mamo Synów!!!

    Kreskowa – bardzo proszę, zgłoszenie do weryfikacji również przyjęte:) Reklama? Któż by tam chciał „żyć” jak w reklamie?! Wiesz, ja myślę, że kwestia odmóżdżania zależy od nastawienia – zresztą jak wszystko inne w kwestii macierzyństwa. Wystarczy pozytywne nastawienie i nawet „guganie” do dziecka może stać się kreatywnym działaniem!;)

    Sylwia – ja nigdy nie czytałam, i – po lekturze Macierzyństwo non-fiction chyba nie mam chęci tego robić hi hi. Chociaż, gdyby spojrzeć na książkę z innej strony (hmm, tylko z jakiej?;/) może być zabawną lekturą!

    Aerien – POWODZENIA!!

    Inez – bardzo dobra postawa!:)) Lepiej zapomnieć o śmieciach czy obiedzie, niż o sobie!! Popieram w 100%:)

    Anonimowy2 – świetna opowieść … jak się stoi z boku, ale czyż nie ma, po tych katarach, nieprzespanych nocach itp. cudnych chwil?:) No i spójrz – masz mężczyznę, którego możesz kopnąć o pomoc!!A tym mało która z nas może się pochwalić! Jeszcze tylko proszę zastosuj się do mojej prośby z początku moich odpowiedzi:)

    Anonimowy3 Anna – uuuch dużo tych anonimów – pięknie napisane, pięknie!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jeszcze raz "Anonimowy1" czyli Moni. :-)

      Usuń
  13. Anonimowy 2 to ja czyli Kasia Podgorska :) a opowiesci takich to mam na poczekaniu całe pęczki. A tak generalnie to rzeczwiście smieję się często, ale uważam, że takie przesadzanie w jedną i druga stronę nie jest potrzebne tzn.: różowo nie jest, ale czarno też nie, a guganie wcale nie jest kreatywne.... kreatywne jest tańczenie tanga...ale to jeszcze albo już nie teraz.... A z innych opowieści to: moja Starsza jak jeszcze mało mówiła, kredki nazywała po prostu "ee". Miała je w pudełku po butach. Pewnego razu poszłysmy kupować buty na zimę - oczywiscie różowe kozaczki i co.... moje dziecko stanęło przed szybką w sklepie za którą schowane były pudelka z butami i ogłupiałe ze szczęscia zaczęło krzyczeć: "ee, da ee" no i co w takiej sutuacji....

    OdpowiedzUsuń
  14. Kasia P - hehe no tak, dzieci są mądrzejsze niż nam sie wydaje!:))

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja właśnie z niecierpliwością oczekują na dwie kreseczki na teście... uciekając od "mądrości" ciążowych powypisywanych na przeróżnych forach chętnie zagłębiłabym się w lekturze "Początków" :)
    Pozdrawiam
    daria_co@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Moni, no właśnie - trzeba zachować balans i nie przeginać w żadną ze stron. A można się zgłosić po "Początki"? Ja sama nie w ciąży, ale bliska mi osoba w 8 tygodniu i z myślą o niej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja bardzo chętnie zgłoszę się po "Macierzyństwo non-fiction". Oczywiście jako mama. Ja przyznaję, że na początku popełniłam błąd i oddałam się tylko dziecku. To obudziło w pewnym momencie frustrację i złość. Przy drugim dziecku nie popełnię już tego błędu:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Moni, ja mam takie wrażenie, że teraz jest jakaś moda na demonizowanie macierzyństwa, jakby od tego lukru (jeśli naprawdę ktoś wierzył w to, że posiadanie dziecka to tylko różowe chmurki) uciekano na zupełnie inny biegun. Nie bardzo się mogę wypowiadać, bo w tym temacie nie mam żadnych doświadczeń, ale podejrzewam, że tak jak w życiu, prawda leży po środku.
    Czytałam na Wyborczej wywiad za autorką i ze zdziwieniem przeczytałam, że przeżyła z powodu nowo narodzonego dziecka pierwszy poważny kryzys w związku. Mam nadzieję, że to tylko wzmocniło ich związek, bo trudno wierzyć w to, że miał mocne podstawy wcześniej (choć nie cierpię takiego oceniania).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam takie wrażenie, że teraz wszyscy na okrągło mówią tylko o ciężkich stronach macierzyństwa, a jeśli wspomną o jakimś uśmiechu, to i tak nijak to się ma do całej czarnej wizji. No cóż, jeśli komuś od tego lepiej...

      Co do kryzysu - baaardzo wiele par go przechodzi po narodzinach dziecka, zero czasu dla siebie, życie wywrócone do góry nogami, ciągłe zmęczenie... Naprawdę łatwo o konflikt :) Pytanie tylko, czy to będzie przejściowe, czy okaże się nie do przeskoczenia.

      Usuń
    2. Czara hmmm nie zastanawiałam się nad kwestią mody - na lukrowanie, czy też nie. Nie demonizuję macierzyństwa, a zaskakuję się nim! Szczerze mówiąc byłam uprzedzona, choć bardzo tego pragnęłam. Jednak zasłuchane komentarze, opowieści o nieprzespanych nocach, rykach, kupkach, pluciu i marudzeniu nastawiły mnie negatywnie. No i co się okazało? A no to, że albo ja mam - odpukać - złote dziecko, albo to wszystko wyolbrzymione problemy! Jasne, że marudzi, że czasem nie śpi dobrze w nocy (kiedy to było??), czasem czuję się owszem zmęczona, ale to nie są jakieś gigantyczne problemy. Ja po prostu podjęłam decyzję o dziecku świadomie, wspólnie z mężem i może stąd nie mamy takich problemów? A może to kwestia wieku, który daje wyższość nad niecierpliwymi młodymi ludźmi? Może ja już swoje przeżyłam i nie żal mi jakoś specjalnie wyjść do kin, teatrów, czy wspinaczki na górskie szczyty. Mogłabym wymieniać więcej tych zadziwień i sprzeczności, ale nie chcę zapeszać:)
      A widzisz - ja nie czytałam tego wywiadu, ale z tego co piszesz ;/ hmmm dziecko jako wzmocnienie związku hehe słyszałam też o dziecku, jako pomocy do wynoszenia śmieci i podawania popielniczki;/
      No cóż, jakie potrzeby takie macierzyństwo może?

      Usuń
    3. Książkozaur mniej czasu dla siebie? Jeśli dziecko jest wspólne (no chyba jest?), ma ojca i matkę, bywają chyba takie chwile (przynajmniej powinny), że spędza się czas razem przy dziecku? Chyba nie ma problemu żeby porozmawiać nad: wózkiem, piaskownicą, główką dziecka …. o wspólnych sprawach. No chyba, że komuś chodzi o coś zupełnie innego, ale wtedy rodzi się pytanie, czy dorósł do roli rodzica?

      Usuń
  19. A ja w sporej części zgadzam się z autorką "Macierzyństwo non-fiction...". Każda z nas jest inna, odmiennie odnajduje się w nowej sytuacji. Jako matka 4,5 letniego syna wiem, że nie zdecyduje się już na kolejne dziecko. Kocham go ponad życie, ale bycie matką nie daje mi poczucia spełnienia, satysfakcji... raczej frustruje, irytuj... Marzę aby dorósł i zaczął zajmować się swoimi sprawami, żeby nie zawracał mi głowy. Wystarczy mi świadomość, że jest - nie muszę go jednak "oglądać", bawić się z nim itd......... a poród i początki naszej "wspólnej" drogi do dziś wspominam jako traumatyczne przeżycie..... Oczywiście takie są moje przemyślenia, co nie zmienia faktu, że spędzam z synkiem masę czasu, robimy wiele fajnych dla niego rzeczy, ... niestety jednak dla mnie jest to po prostu nudne i irytujące........ zwykle myśle, co w tym czasie innego, dla mnie ważnego mogłabym zrobić!
    Chciałam dziecko, mam... jestem za nie odpowiedzialna, kocham je, chce je wychować na dobrego człowieka... co nie zmienia faktu, że nie jest to rzecz która sprawia mi radość. Targają mną sprzeczne uczucia.. zawsze jak mówię głośno, czy pisze to co czuje… ogarnia mnie nieprzyjemne uczucie, wyrzut sumienia, że nie powinnam … Że przez takie podejście ściągnę na siebie jakąś „karę”… Ale prawda jest taka, że jak moje dziecko jest koło mnie to mnie irytuje, jak jest daleko (np. u dziadków, co zdarza się b. rzadko) to bardzo tęsknie i nie potrafię bez niego żyć. Uwielbiam patrzyć jak śpi, jak się sam bawi … ale wystarczy sekunda i czar pryska….
    Nie potrafiłabym żyć bez niego, a życie z nim to po prostu udręka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za szczerą - choć anonimową - wypowiedź!

      Usuń
  20. Witam!
    Zgłaszam się do konkursu. Bardzo zależy mi na przeczytaniu "Macierzyństwa..". Jestem mama prawie 11-miesięcznego Huberta. Synek jest ZŁOTYM DZIECKIEM - tak właśnie o nim mówię :) Oczywiście nie obyło się bez problemów, a i było wiele trudnych decyzji do podjęcia do tej pory jednak to wspaniałe dziecko, pięknie się rozwija i aż serce się raduje jak się na niego patrzy... I to jest jedna strona medalu.. a druga jest taka, że po urodzeniu synka moje życie jako Kobiety właśnie uległo przewrotowi. Stałam się matką i zostałam wtłoczona w rolę. Oczywiście bycie matką to wspaniałe uczucie i z reguły przychodzi mi lekko. Jednak są dni kiedy bardzo chciałabym aby był czas na to by zająć się sobą, by poczuć się piękną kobietą, zmysłową, kokieteryjną.. by mieć czas by zadbać o siebie samą.. a tego czasu jest niewiele bo i dom jest do ogarnięcia, małego trzeba mieć cały czas na oku, na zakupy skoczyć no i jeszcze chodzić do pracy... i nagle okazuje się,czas dla samej siebie jest wieczorem ale wtedy to już mam tylko siłę pójść spać. Smutno mi czasem, że tak zaniedbałam w sobie tę kobiecą stronę na rzecz matki polki - notabene już wiem, że taki sposób życia mi nie odpowiada. Nie spełniam się w domu przy gotowaniu, praniu, sprzątaniu.. dogadzaniu innym. I wiem, że moje macierzyństwo będzie wyglądać inaczej co nie oznacza, że będzie gorsze. Ale na pewno nie dam się wtłoczyć w tę rolę do zupełnie.
    I podkreślam, że nie w tym rzecz, że kobieta nie chce potomstwa - bo chce i jest z niego bardzo dumna i bardzo je kocha.. ale są też kobiety na świecie, którą chcą pozostać zmysłowymi kobietami i w całym tym wariactwie chcą się nie zatracić. Z moich doświadczeń wynika,że nic dobrego nie idzie dla dziecka za tym, ze matka się mu poświęci bezkreśnie.. a bardziej wartościowym wydaje mi się podejście, kiedy kobieta może nauczyć swoje dziecko, że każda osoba powinna być wyjątkowa i dbać o siebie i o swoje potrzeby a o nich nie zapominać.. bo nagle się okazuje, że zostajemy z pustką w środku.
    Pozdrawiam! i czekam na wyniki konkursu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martyna naprawdę uważasz, że bycie matką to nie jest kobieca strona? Mi - choć Cię nie znam - wydaje się, że pomimo wszystko jesteś teraz bardziej kobieca, niż przedtem:)

      Usuń
  21. Cóż tu dużo pisać. Jestem mamą i wkrótce zostanę nią kolejny raz :) zgłaszam się po obie książki.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak widać mit o instynkcie macierzyńskim co to go ma każda kobieta ma się dobrze. Muszę przeczytać tę książkę.Trochę na przekór.

    OdpowiedzUsuń
  23. A kto wygrał książki :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Kasia P. ;) http://www.moni-libri.blogspot.com/2012/06/wyniki-konkursu.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już przeczytałam Macierzyństwo non-fiction, i polecam. Mam roczną córeczkę, kochaną i uwielbianą, ale która daje nam "popalić". Dużo odczuć miałam podobnych jak autorka "Macierzyństwa..", a to pomaga - przeczytać, że ktoś inny też się zmaga z tym samym, że i inni idealni małżonkowie przeżywają trudne godziny i dni, że to normalne. Nie ma jednej odpowiedzi, czy macierzyństwo jest łatwe, średnie, trudne. Są różne dni i różne wyzwania, jeśli tylko czas pozwoli to warto o nich poczytać, by nie być zaskoczonym. Ja sama zaczęłam blog, by wspierać się z innymi mamami, zapraszam:
      http://www.problemymam.com/

      Usuń
    2. Anonimowy nie wiem, jak jest z tymi "idealnymi małżonkami" (vide komentarz Czary). Pewnie, że nie ma jednego określenia na macierzyństwo, ale ja myślę, że podejście matki (małożnków, czy może lepiej rodziców) do kwestii macierzyństwa odbija się na dziecku, a to z kolei na matce (czy też małżonkach) i tak bez końca. I nie zaskoczy mnie niczym autorka książki, no chyba, że podejściem do tych kwestii. Nie przeczytałam ani jednego zdania z poradników o macierzyństwie i jakoś nie narzekam. Widzę samę piękne chwile, nawet w okresach trudnych, nigdy nie przeszło mi przez myśl traktować dziecko, jako przeszkodę - w czykolwiek. Decydując się na dziecko (bo u mnie nie była to kwestia przypadku) zdawałam sobie sprawę z konsekwencji i świadomie zrezygnowałam z tego wszystkiego, do rezygnacji z czego zmusza fakt posiadania dziecka ... może to kwestia wieku?;)
      Ale jestem też w stanie zrozumieć osoby, którym książka się podoba:)

      Usuń
  25. Moni - przeczytałam książkę i jednak mam odmienną opinię od Twojej. Moje wrażenia po lekturze tu: http://kacikksiazki.blogspot.com/2012/06/macierzynstwo-non-fiction.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreskowa spójrz na komentarz wyżej :) A na blog do Ciebie zajrzę.

      Usuń
  26. Przeczytałam "Macierzyństwo non-ficion" kilka dni temu i bardzo mi się podoba. Jestem mamą 4-letniego synka i 19-miesięcznej córeczki. Bardzo kocham te moje szkraby, ale przebywanie z nimi to naprawdę niełatwa sprawa, często kupa nerwów i irytacji. Zazdroszczę mamom, które czerpią z macierzyństwa tylko radość. Zastanawiam sie tylko na jaką popmoc przy dziecku moga liczyć. Ja nie mam obok ani rodziców ani teściów czy jakiejś cioci. Mąż wraca po 18-tej więc ja, po powrocie z pracy jestem z dziecmi sama, a lista zadań do wykonania jest nieskończona. :Niam", pić, siku, komputer, piskolina, mazaki, farbki, balkon, lala... to tylko kilka haseł - zadań. Jestem non stop do ich dyspozycji, a kiedy zasną nie mam juz na nic siły. Macierzyństwo to odpowiedzialność i poświęcenie. Jest w tym i radość, ale przede wszystkim zmęczenie i poświęcenie, przynajmniej przez pierwsze lata, zwłaszcza gdy ma się więcej niz jedno dziecko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy nie Ty jedna jesteś większość czasu sama przy dzieciach:) Może należało to rozważyć przed decyzją o dziecku?

      Usuń
  27. Po pierwsze kobiety - chyba niestety bardziej niż mężczyźni mają tendencję do osadzania siebei nawzajem, do podciągania wszystkiego pod jeden mianownik: jak to nie rozpoznaje czego chce dziecko, jak to nie ma instynktu , jak to macierzyństwo to udręka?? to cudowne , to wspaniałe, to wynagradza wszystko! otóż drogie Panie jednym wynagradza- innym nie...Dla jednych siedzenie w domu z dzieckiem i ga ga gugu to- sens życia, dla innych etap który modlą się - by skończył sie jak najszybciej- to nuda, to frustracja, to zmęczenie...każda kobieta jest inna- a mit o Instynkcie macierzyńskiem odzywającym sie u kazdej kobiety- w XXI wieku już naprawde czas włożyc miedzy bajki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy jeśli się modlą o koniec to po co modliły się o początek?;) Pewnie, że instynkt nie odezwie się w każdej z nas, ale myślę, że to należałoby rozpoznać przed decyzją o dziecku;/?
      Nuda? Frustracja?
      Z jednym się zgodzę - zmeczenie - ale też tylko bywa.
      Myślę, że dyskusja tych, które cieszą się z faktu, że mogą sobie pogugać, z tymi, które nie znoszą tegoż nie ma sensu, a i na samym guganiu wychowywanie dziecka nie polega;/ I nie mam tu na myśli działań związanych tylko z dzieckiem, ale - a może szczególnie - te poza nim. Ja znajduję czas dla siebie i może to jest klucz do zadowolenia?

      Usuń
  28. A tak w ogóle to zadziwia mnie ilość anonimowych komentarzy, gdybym - jak robi to część blogerów - miała te usuwać, biedna by była powyższa dyskusja;/

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytając recenzję "Rodzicielstwo on fiction" dochodzę do wniosku, że autorce tejże recenzji kompletnie brak poczucia humoru.

    OdpowiedzUsuń
  30. Baby! to nie jest pogląd autorki, to nie jest filozofia autorki, ani jej punkt widzenia, to są troski, przemyślenia i frustracje zebrane w jedną książkę. Ale widzę, że Wy udajecie, że macie takie słodko-lukrowe życie z Waszymi "promyczkami", bo jesteście odmóżdżone przez narzucony stereotyp i schemat społeczny pt" Dobra matka to matka uśmiechnięta, zadbana, zadowolona". Masakra. Więcej luzu!!
    Ja kocham swoje dziecko nad życie i nie zamieniłabym ani sekundy spędzonej z nią, nawet tego, że przez 3 miesiące karmienia piersią wyłam z bólu za każdym razem, gdy mała ssała mleko. Ale nie mówię jakie to cudowne i wspaniałe i to nic, że mnie napierdzielają stuki, bo przecież niunia jest taka słodka i kochana. Narzekałam, bo to było trudne! Takich momentów jest w życiu z dzieckiem mnóstwo, a niektóre z Was chcą temu zaprzeczyć. Doprawdy tego nie rozumiem.
    Ponarzekać sobie można jak się rano nie chce wstać z łóżka do pracy, jak jest za gorąco na spacerze, jak ktoś wykupił moją upatrzoną sukienkę, ale jak dziecko przesika trzecią z rzędu pieluchę razem z ciuszkami i materacykiem to ja mam się uśmiechać, dziękować mu i mówić wszem i wobec jakie to wspaniałe? Owszem wspaniałe, że sie zdrowo wypróżnia, ale nie lepiej dla mnie żeby nie przesikiwała? Lepiej! I niech ktoś spróbuje mi wmówić, że ma inaczej to uznam go za hipokrytę. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  31. Renia mogę wiedzieć czemu uważasz, że nie mam poczucia humoru? Dla mnie w książce Joanny Woźniczko - Czeczott nie było nic śmiesznego! Bo żal mi dzieci .... które przeszkadzają własnym matkom ;/ a takie odniosłam wrażenie po lekturze.
    I jeszcze jedno - nie lubię jak ktoś zakłada, że ja mówiąc, iż macierzyństwo nie jest takie straszne (jak je wymalowała autorka - między innymi) kłamię? Może Ty Reniu kłamiesz jeśli tak mówisz, ale ja nie.

    Pozdrawiam serdecznie
    m.

    OdpowiedzUsuń
  32. moni przecież narratorka książki w wielu miejscach zaznaczała, że nie chce nic zmieniać w swoim życiu, a w żadnym miejscu nie mówi, że (jak Ty piszesz) macierzyństwo jest straszne.

    a co do poczucia humoru...

    Wiadomo, że nikt nie mówi swojemu dziecku, że jak nie zaśnie to mu się wsadzi kij w pupcię... (apropo przytoczonej w książce kołysanki), więc jeśli Ty bierzesz to na serio to mam poważne podejrzenia o to, że jednak brak Ci poczucia humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Reniu wystarczyły mi te miejsca, w których (może nie mówi) daje do zrozumienia, że dla niej to jakieś męczące przeżycie ;/
    A co do poczucia humoru - chyba mnie nie zrozumiałaś?;/ Ja nie twierdzę, że książce go brak, ja się nawet nad tym nie zastanawiałam! Mi chodziło o coś zupełnie innego (patrz ostatni cytat w powyższym tekście). No cóż;/

    OdpowiedzUsuń
  34. moni widocznie czytasz książki bardzo powierzchownie skoro patrzysz tylko na jeden (!) aspekt. Nie istnieje dla Ciebie groteskowość tej książki, bo wyłowiłaś coś spomiędzy wierszy i kurczowo się tego trzymając założyłaś klapki na resztę... To jest ograniczające dla Ciebie i krzywdzące dla autora. Zachęcam poszerzenia perspektywy

    OdpowiedzUsuń
  35. Mylisz się Reniu! Po prostu ten jeden aspekt tak mnie zabolał i przez to się utrwalił. Widocznie mi daleka jest postawa autorki, a Tobie bliska, skoro ja jej nie rozumiem, a Ty tak.
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziwię się, dziwię się i jeszcze raz dziwię się moni! Przecież to nie jest żadna postawa, tylko przedstawienie rzeczywistości w krzywym zwierciadle.

    moni powiedz mi tylko czy uważasz, że autorka jest nieszczęśliwa, sfrustrowana i żałuje że urodziła dziecko, że ma to dziecko? Bo z Twoich wypowiedzi wynika, że tak właśnie sądzisz.

    OdpowiedzUsuń
  37. Reniu a niby jak mam uważać skoro sama autorka potwierdza to w wywiadach? (nie to, że żałuje, ale, że macierzyństwo jest ble itp). I może uwierz w końcu w to, że istnieją kobiety spełniające się przy dziecku!!!!
    Kończę tę dyskusję, bo widzę, że nasz odbiór - zarówno książki jak i kwestii macierzyństwa jest diametralnie różny.

    OdpowiedzUsuń
  38. "I może uwierz w końcu w to, że istnieją kobiety spełniające się przy dziecku!!!!"

    Bez komentarza

    OdpowiedzUsuń
  39. Reniu przykro mi to pisać, ale to straszne jak boli Cię, że ktoś odbiera książkę inaczej i do tego widzi same plusy w macierzyństwie!!! Przykro!;( Zaczynam podejrzewać, że masz albo powiązania z autorką albo przynajmniej identyczne zdanie na temat dzieci i macierzyństwa jak ona;/ No trudno, ja szanuję Twoje zdanie, tylko staram się wyjaśnić Ci, że ja odebrałam w taki a nie inny sposób książkę, i w taki a nie inny sposób odbieram macierzyństwo. To jest dokładnie taka sama sytuacja, jak z każdą inną książką i opinią na jej temat.

    OdpowiedzUsuń
  40. moni... ja powiedziałam, że brak Ci poczucia humoru w odbiorze TEJ książki, a Ty mnie, że nie spełniam się przy moim dziecku :)

    Doprawdy paradne.

    OdpowiedzUsuń
  41. Reniu nie pisałam do Ciebie, że się nie spełniasz. Napisałam, żebyś uwierzyła, że takie kobiety, które się spełniają istnieją, bo po Twojej wypowiedzi można sądzić, że w to wątpisz: „Ale widzę, że Wy udajecie, że macie takie słodko-lukrowe życie z Waszymi "promyczkami", bo jesteście odmóżdżone przez narzucony stereotyp i schemat społeczny pt" Dobra matka to matka uśmiechnięta, zadbana, zadowolona. Masakra” ((hmm a do tego obrażasz takie kobiety nazywając je odmóżdżonymi). Mogę dodać jeszcze Twoje przyznanie się do narzekania: „Ale nie mówię jakie to cudowne i wspaniałe i to nic, że mnie napierdzielają stuki, bo przecież niunia jest taka słodka i kochana. Narzekałam, bo to było trudne! Takich momentów jest w życiu z dzieckiem mnóstwo”… i zarzucasz innym znowu kłamstwo: ”a niektóre z Was chcą temu zaprzeczyć”. Tylko o to mi chodzi!!! Bo mnie cycki nie „napierdzielały” (cytuję), bo ja się wysypiam, nie gubię się we wszystkim, co związane z dzieckiem, nie wkurzam jak dziecko płacze etc. Może mam takie wspaniałe dziecko, i oczywiście wspaniałą pomoc ze strony jego taty, więc nie chodzę sfrustrowana, niedoceniona, niepocieszona i wiele jeszcze nie … . Ale Ty pewnie sądzisz, że kłamię. Trudno, jesteś widać uparta i przekonana o tym, że wszyscy muszą mieć tak samo źle. A dodam jeszcze – tak, masz inaczej (niż ja)!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  42. No to pojechałaś... Kobieto, zobacz co Ty znów zrobiłaś z tym co ja napisałam: "ja jako MAMA uważam, że ja i wszystkie MAMY mają źle, a jeśli się nie przyznają to kłamią." Czy to jest mądre? czy to jest logiczne, ba czy to jest normalne?

    OdpowiedzUsuń
  43. NIE ROZUMIEM NIC Z TEGO, CO NAPISAŁAŚ PRZYZNAJĘ;/ NIC!

    OdpowiedzUsuń
  44. tak jak nie rozumiesz książki;/ nie!

    OdpowiedzUsuń
  45. Dziewczyno weź sobie wbij do głowy raz na zawsze, że nie wszyscy muszą odbierać książkę tak samo jak Ty - egocentryczko! Nie tylko Twój pogląd na życie jest dobry!!!
    Gdybyś zechciała spojrzeć poza swoje wąskie horyzonty zobaczyłabyś, że nie ja jedna odbieram książkę w taki sposób.
    Zajmij się lepiej dzieckiem!

    OdpowiedzUsuń
  46. Moni, może i odbierasz książkę w inny sposób, ale z Twoich wypowiedzi wynika, że nie jesteś w stanie zaakceptować tego, że inni inaczej postrzegają swoje macierzyństwo. Należysz do wąskiej (moim zdaniem) grupy kobiet, którym obcowanie z dzieckiem daje tylko radość. Piszesz, że masz wspaniałego męża, który Ci pomaga - i pewnie dzięki temu jest Ci łatwo - ale nie każda tak ma. Wiekszość kobiet sama zajmuje się dziećmi, mając niewielką pomoc ze strony mężów. I proszę nie pisz, że decyzja o dziecku ma być wspólna i jego wychowanie też. Gdyby tylko tym sie kierowano decydując na poczęcie, to niewiele maluszków przychodziłoby na świat, oj niewiele. Tobie się udało, masz pomoc, ale nie krytykuj tych, które same borykaja się z całością opieki nad dzieckiem. Niby prowadzona jest tu dyskusja, ale krytykujesz każdą, która odważy się głośno powiedzieć, że jej trudno. I taki stereotyp potem funkcjonuje w społeczeństwie. Ta, co narzeka jest ble, niezaradna, nie powinna sie decydować na dziecko... Ale takie jest życie. Opócz radości wychowanie to mnóstwo wyrzeczeń i trudów. I Twoje zdanie tego nie zmieni.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  47. I jeszcze zwróć uwagę, o której Renia pisała ostatni komentarz - 5:39. Ja wstałam dziś o 4:30, bo moja córeczka miała już dość leżenia. Ale Ty pewnie jeszcze o tej porze przewracasz się na drugi bok. Nie każdy jest wyspany i usmiechnięty. I może na tym polega różnica między nami
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  48. Anonimowy (Ewa) nie chce mi się już kolejny raz tłumaczyć, ani cytować Reni - nie neguję i nie mam problemu z zaakceptowaniem tego, że któś inny niedosypia, ma źle, komuś marudzi dziecko (swoją drogą moje też marudzi - jest dzieckiem, ale co z tego? każdy z nas marudził, robił kupy, nie spał, jadł, ulewał ... - cierpliwość) tylko nie lubię jak ktoś mnie obraża (a to zrobiła Renia) i zakłada, że ja kłamię ( to również Renia). Że nie wspomnę o tym, iż uważa, że mój odbiór książki jest zły. Więc Ewo nie mów mi, że uważam, że to, co ja robię i to, jak ja odbieram książkę jest najlepsze, bo tak nie uważam. I o tym, że ja dosypiam, mam ojca dla dziecka, nie pracuję i wiele innych sytuacji, które składają się na takie, a nie inne podejście do kwestii macierzyństwa pisałam. Nie jestem obłudna, i nie kłamię - więc mogłam poczuć się urażona słowami Reni?



    P.S. swoją drogą Renia też ma opiekuńczego męża - więc ...?

    Dla Twojej informacji - o 5 to ja wstaję - przygotowuję śniadania dla moich chłopaków, i zabieram się za sprawy domowe.I też się uśmiecham.

    OdpowiedzUsuń
  49. Też bym chciała coś napisać w swoim imieniu, ale niestety moni nie puszcza moich niepasujących jej wpisów...

    OdpowiedzUsuń
  50. Renia co Ty znowu chcesz???? To nie jest tchórzostwo!! (widać jaka jesteś dziewczyno sfrustrowana) - ja nie mam czasu na pierdoły!!!!!!!! poza tym, Ty normalnych komentarzy u mnie nie zostawiasz, jedynie obraźliwe! Weź sobie wbij do głowy, że ja tak, a nie inaczej odebrałam książkę, i że ja rozumiem, że Ty mogłś ją też odebrać inaczej, wcale tego nie negując Jeszcze, że może faktycznie nie mam poczucia humoru jeżeli dla mnie "kołysanka" z tekstem o kiju w dupie nie jest śmieszna( jeśli to w ogóle może być śmieszne). I tak, też rozumiem, że jesteś zmęczona byciem przy dziecku, ale do cholery pojmij to, że ja nie jestem zmęczona!!!! Jedyne, czego wymagam to zrozumienie właśnie tego.

    Nie chce mi się w kółko pisać tego samego, a Ty jesteś nudna już z tym wciskaniem mi swoich teorii, bo wydaje ci się, że to co myślę ja jest złe i niemożliwe;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moni, książkę najpierw trzeba przeczytac, a nie przejrzeć. Potem mozna krytykować, ale konstruktywne. A na końcu trzeba pojąć, ze inni moga sie z ta krytyka nie zgodzić. Twoje powyższe posty niestety wskazują, ze nic z powyższego nie zostało spełnione... Twoje wypowiedzi na temat decyzji o dziecku, partnerów itp. są krzywdzące dla wielu osób i niesprawiedliwe (co z samotnymi matkami, które partnerzy zostawili?). Nie wszystko jest czarno-białe. Wiecej tolerancji i umiejętności dyskusji.
      Pozdrawiam i szczerze zazdroszczę umiejętności takiego upraszczania rzeczywistości.
      Ewa

      Usuń
    2. Ewa nie chce mi się już komentować tej całej sytuacji;/ Obiecałam sobie, że nigdy juz nie napiszę nic złego o książce, nigdy już nie wypowiem swojego zdania, jeśli będzie różniło się od zdania większości. Mam dosyć. Wolę zająć się dzieckiem niż odpisywać na durne, ciągle te same zarzuty.
      Tak, przyznaję nie czytałam całej książki, co nie znaczy, że nie mogę się nie zgodzić z jej autorką. Bo jeśli nie zauważyłaś nie oceniam książki, a podejście autorki do macierzyństwa (nie tylko autorki, ale i między innymi Reni). No i jeszcze może powiesz mi w którym miejscu komentarze Reni, w których obraża mnie i mi podobne kobiety są konstruktywne skoro zarzucasz mi brak konstruktywności? Nie da się konstruktywnie dyskutować jeśli ktoś upiera się przy swoim i nie przyjmuje do wiadomości, że ktoś inny może mieć inaczej. Samotne matki? Nie krytykuję ich. Podziwiam. Ale nie o nich tu rozmawiamy (nie widziałam wpisu samotnej matki?).
      Krzywdzące i niesprawiedliwe? To są obraźliwe epitety Reni!!!! No chyba, że lubisz być odmóżdżona?:/
      Nie upraszczam rzeczywistości, ja jej nie utrudniam (np. podejście Reni do wykupionej sukienki - śmieszne!!! i to jest właśnie utrudnianie rzeczywistości!).

      Nie będę więcej odpowiadać na komentarze, zakończyłam dyskusję nie tylko z Renią.
      Pozdrawiam serdecznie
      M.

      Usuń
  51. hej Moni tu Renia :)
    czytam właśnie książkę "Supermama" i niemal od razu po rozpoczęciu lektury przypomniała mi się Twoja recenzja "Macierzyństwa non...".
    Nie będę tym razem ironiczna, bo mogłabym napisać, że Ci się po prostu pomyliły książki i napisałaś recenzję właśnie "Supermamy" powyżej.
    Napiszę tylko, że postawa głównej bohaterki to właśnie wypisz wymaluj obraz tej osoby, którą Ty widzisz w "Macierzyństwie..", czyli bezradna, niezadowolona i wszech-narzekająca debiutująca matka.
    Książka generalnie jest do luftu pod każdym względem, treść, warstwa literacka, spójność, nawet okładka jest banalna. Więc nie polecam, bo strata czasu na takie pseudo-pisarstwo, ale Ciebie zachęcam do przeczytania. Łatwo można dostrzec gigantyczną różnicę pomiędzy tymi dwiema książkami, bo tematyka identyczna, a ujęcie sprawy zupełnie inne.

    OdpowiedzUsuń
  52. i jeszcze jedno, tylko do Ciebie: przykro mi, że tak zareagowałaś na moje komentarze: http://moni-libri.blogspot.com/2012/08/dzem-z-mirabelek-czyli-poziom.html
    Ty czytasz, ja czytam, Ty jesteś mamą i ja. Uwierz, że nawet jeśli popłynęłam z komentarzami, to nie chciałam urazić Ciebie jako osoby. Za bardzo się zaangażowałam to fakt. Ale nie powinnaś się tym przejmować. Rób swoje, wierz w to co robisz, a do wszelkich komentarzy podchodź z rezerwą czy tam dystansem ;) Inni niech gadają co chcą, szczególnie nieznajomi.
    Renia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reniu dziękuję za tytuł, ale nie będę czytała. A autorki Macierzyństwa nie uznawałam za bezradną.
      Pozdrawiam

      Usuń
  53. Książka momentami baaaaardzo przypomina "Dziecko dla odważnych" Leszka Talko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy nie słyszałam, ale skoro przypomina, to nie mam chęci :) Czytam ostatnio wiele innych, przesympatycznych książek o dzieciach, macierzyństwie itp. I nie są to słodkie wspominki, czy poradniki ale słodko-gorzkie obrazy macierzyństwa, których autorzy nie rozkładają tak beradnie rąk, nie wściekają się ... w każdym razie mi podchodzą bardziej:)

      Usuń