Dawno już nie czytałam książki
wzbudzającej we mnie tak skrajne emocje – od
złości po błogi stan wczytania, od śmiechu do łez. Wszystkie one
świadczyły tylko o wyjątkowości lektury i jej porywającej treści. Przewrotność
tytułu, który sugeruje, jeśli nie polityczną to przynajmniej konspiracyjna
naturę powieści nastawia czytelnika do zupełnie innej lektury.
Dla Hanny Szymon to kochający
(no, może już z mniejszym żarem) mąż, ojciec ich dzieci. Szymon dzielący ich
wspólną tragedię, człowiek, o którego Hanna może się troszczyć. Dla Doroty
Szymon to kochanek, ojciec ich dziecka i przyszłość, którą widzi ta młoda
kobieta. Szymon to chciałoby się powiedzieć obłudnik. Człowiek bez serca, albo
niezdecydowany, rozedrgany emocjonalnie niedojrzały, pomimo wieku mężczyzna.
Ale Szymon to też smutny, schorowany człowiek. Człowiek, który nie wie, jak i
gdzie ulokować swoje uczucia, albo wręcz lokujący je w zbyt wielu miejscach.
Jego życie, na własne żądanie stało się tykającą bombą. Nie dość, że wiekowe i
schorowane serce już nie daje rady, to jeszcze nawracające stany depresji
pogłębiają sprawę. Zapewne podwójne życie Szymona także nie sprzyja jego sercu.
Ciągłe podróże, nazwijmy je miłosnymi, życie w permanentnym kłamstwie – dla żony
kochający mąż i ojciec, którego tak naprawdę mało obchodzą domowe problemy, dla
Doroty ktoś zupełnie obcy sobie, człowiek z cudzym życiorysem, w którym i jemu czasem
trudno się połapać. Dla swojego małego synka ojciec na odległość, a dla
dorosłej córki prawie obcy człowiek. Bohater Manueli Gretkowskiej wydaje się
niepogodzony z własnym życiem, umęczony swoim niezdecydowaniem i jednocześnie
nie mający odwagi rozwiązać tego supła kłamstw. Szymon nie istnieje w pełni ani
dla swojej rodziny w Izraelu, ani dla tej w Polsce. On nawet nie istnieje w
pełni dla swojej świadomości. Niepogodzenie Szymona ma początki w jego korzeniach.
Ani to Polak ani Żyd – nieustannie napominany przez, starającą się być
ortodoksyjną Żydówką Hannę nie potrafi odnaleźć się i w tej części swego życia.
Szymon zdaje się być bliskim upadku w każdym aspekcie jego życia. Związki,
które ciągnie, kobiety które oszukuje i okłamywane dzieci, pozbawione
prawdziwego ojca w końcu kiedyś nie wytrzymają, a jego podwójna osobowość nie
wytrzyma próby czasu i połączy się w jedno zawiązując mocno tej supeł. Zbyt
mocno, jak na jedno serce.
Agent Manueli Gretkowskiej to opowieść o poszukiwaniu siebie.
Zarówno w przeszłości jak i w prozie życia codziennego, które samemu się
pogmatwało. To smutna historia zatruwania własnego życia i serca. U
Gretkowskiej samotni są wszyscy – i Hanna, która opłakuje śmierć syna,
pozostawiona samej sobie i Dorota wiecznie czekająca na ukochanego mężczyznę,
bez widoków na wspólną przyszłość. Mały Dawid, który z każdą wizytą ojca, musi
go sobie przypominać i Miriam, tak obca dla swojego taty. Wreszcie samotny
Szymon, zagubiony między Izraelem a Polską, zawieszony w tysiącach kilometrów
odległości, rozpinający swoją miłość między dwoma domami. Pozostaje pytanie –
czy te odległości, zarówno fizyczne, jak i mentalne nie są zbyt duże aby na
nowo zbliżyć kochających się ludzi. I czy z kolei nie stanowią problemu dla prawdy?
Wzruszyłam się nad tą książką,
choć nie wiem, czy taki cel chciała osiągnąć autorka? I chociaż potępiałam
zachowanie Szymona na całej linii, to żal mi było tego zagubionego człowieka,
który przez swoje niezdecydowanie, krzywdził wszystkich wokół siebie i
jednocześnie żył przekonany, że to najlepsze rozwiązanie, jakie mógł uczynić.
Tylko, dla kogo ono było dobre? Miałam czasami chęć krzyknąć do bohatera Gretkowskiej,
zrobić coś, aby nie mógł już więcej wsiąść w samolot i lecieć, aby dalej krzywdzić.
Potrząsnąć tym pseudoagentem, tak aby dotarło do niego, że nie można mieć
wszystkiego, że to nie jest miłość, to tylko jego wyrachowanie. Obłudnik,
któremu chciałoby się powiedzieć „a dobrze ci tak” tylko, że ma się w sobie
trochę więcej człowieczeństwa niż on sam.
Zdaję sobie sprawę, że to, co napisałam
wyżej nie oddaje w pełni emocji, jakie towarzyszyły mi w trakcie lektury, i
targają mną jeszcze do teraz, choć od ukończenia książki minęło już kilkanaście
dni. Myślę, że książka Manueli Gretkowskiej to jedna z tych, do których z pewnością
będę wracać, może uda mi się znaleźć wtedy wytłumaczenie dla zachowania Szymona, może
uda mi się go kiedyś uratować?
Jakoś nie mogę się zdecydować na żadną z książek tej pani, a szkoda, bo może i nawet warto :)
OdpowiedzUsuńAleż zrobiłaś mi smaczka, czekam na tę książkę z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńStrasznie czekałam na recenzję tej książki, bo uwielbiam Gretkowską w każdej postaci. Jestem strasznie ciekawa, co pokaże tym razem. Od jakiegoś czasu autorka wydaje mi się być nieprzewidywalna. Każda książką jest inna, jak gdyby pisały ją różne osoby. Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie zachęciła, Już nie mogę się doczekać lektury. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJulia Orzech - ja dawno nie czytałam Gretkowskiej (kiedyś każda beletrystyka musiała wpaść w moje ręce - biograficzne nie;/) ale faktycznie, czytając tę autorkę nie można się z-nudzić, ani też nastawiać na konkretny styl (a może ta różnorodność to właśnie styl Gretkowskiej?). Ja uwielbiam takich autorów, bo pisanie (czytanie) ciągle o tym samym nudzi człowieka - to trochę jak kontynuacja kolejnych części książki. Agent był pierwszy (Gretkowskiej) po kilku(nastu) latach i był jak powiew wiosny - uwielbiam książki, które jednocześnie odpychają i nie pozwalają się odłożyć - taki jest właśnie Agent:) Miłej lektury!!:)
OdpowiedzUsuńMaialis - warto!
Domi - ;)
Gdzieś ostatnio mi mignęła przed oczami,ale jako że jeszcze nic Gretkowskiego nie czytałam to i na nią nie zwróciłam większej uwagi.Jednak po przeczytanie tej recenzji zmieniam zdanie i dopisuję tę książkę do swojej listy :)
OdpowiedzUsuńDo Gretkowskiej mam stosunek ambiwalentny, ale te ksiazke musze miec :)
OdpowiedzUsuńInulec musisz nadgonić!!!!:)))
OdpowiedzUsuńZiemolina to tak, jak ja, tylko, że ja już książkę mam, i przeczytałam:)
mam mieszane uczucia po przeczytaniu tej książki..zastanawiam się, czy autorka chciała przekazać w niej jakąś głębszą myśl, czy po prostu pokazać jak fajne są kobiety, a jak niefajni - faceci..
OdpowiedzUsuń