Na początku należałoby wspomnieć, że Rozwiązła to debiut literacki Jarosława Kamińskiego. I to jaki debiut! Dotychczas autor powieści swój talent lokował w scenariuszach filmowych i teatralnych (nagrodzone Szczęśliwego Nowego Roku ’68 czy Wyrzeczenie). Pióro Kamińskiego mogliśmy poznać także z licznych felietonów i poezji. Rozwiązła jest jego pierwszą powieścią.
Bohaterką Kamińskiego jest czterdziestoletnia Zofia Rogala pracująca jako makijażystka na wszelkiego rodzaju planach zdjęciowych. Dzieciństwo małej Zosi to koszmar domu dziecka i przeświadczenie bycia odrzuconą, niekochaną. Prywatnie Rogala związana jest z młodym malarzem Adamem Zarembą. Swój związek trzymają oni w tajemnicy, w szczególności ukrywając go przed rodzicami chłopaka. Wyłamanie się od zasady trzymania języka za zębami, czyli przedstawienie Zofii rodzinie Zarembów staje się katalizatorem dla długo skrywanych emocji i rodzinnych tajemnic. Głównym czynnikiem uruchamiającym tę lawinę zdarzeń, otwierającym Puszkę Pandory jest dziadek Adama – Edward Czerski. Początkowe sugestie autora mogą czytelnika skierować do romansu zacnego redaktora Czerskiego z atrakcyjną Zofią, by po czasie przedzierzgnąć się w trudną do rozwikłania zagadkę ojcostwa Zosi i jej dzieciństwa bez matki.
Kamiński, przy okazji ujawniania tajemnic snuje bogatą w wydarzenia opowieść. Tak więc mamy przeszłość tej, co dała życie Zofii umykającą wśród fałszywych i bluźnierczych osądów, donosicielstwa i brzemienia pochodzenia. Marcowe migdały, których nie osłodziły narodziny dziecka. I wreszcie niemożność spotkania zawładnięta upływającym czasem.
Małe zagmatwanie – no dobrze, nagromadzenie wspomnianych zdarzeń i faktów przydaje powieści Kamińskiego zawiłości i politycznego rytu. Jak dla mnie – zabieg nie do końca konieczny w tej arcydoskonale zapowiadającej się powieści. Z drugiej strony należy zdawać sobie sprawę, że gdyby nie ta odrobina filozofii i trudnego charakteru Hanny Rogali doskonałość mogłaby umknąć autorowi Rozwiązłej. Nawet dość liczne „odloty” autora vel Zofii w pokręconą przeszłość i myśli Zofii nie były w stanie mnie zniechęcić, choć już takie im nadałam przeznaczenie. Rozwiązła to powieść, rozłożysta (żeby nie powiedzieć rozwlekła) jak na zbiór faktów historycznych przystało. Jak na opowieść, która mogłaby się wydarzyć – poza faktami, co wiadomo. Z niezbyt słodkiego romansu przeradza się w opowieść o antysemickim, fałszywym społeczeństwie idealistów. Ze wszystkimi postaciami, mniej lub bardziej znaczącymi w historii życia Zofii Rogali, wraz z chorymi stosunkami rodzinnymi i wręcz depresyjnymi stanami tej tworzy kalejdoskop zdarzeń w szarych barwach życia, z których każde uderza z wielką siłą obalając kolejny mur tajemnicy w niepewnym życiu bohaterki.
Kamiński wszystko to opowiada językiem barwnym i przystępnym. Z lekkością tekstu pozbawionego czasem znaków interpunkcyjnych, gładko mimo wszystko przenika z wydarzenia na wydarzenie (a tych jest co niemiara) by jeszcze bardziej gładko wlać się w czytającego. Szczerze mówiąc widzę Rozwiązłą w tegorocznym finale Nike i jednocześnie pierwszy raz mam nieodparte wrażenie, że ta powieść już dobiła targu z boginią zwycięstwa!
Sama postać głównej bohaterki, makijażystki, do tego autor polskiego pochodzenia, przywodzą mi na myśl powieść "instytut" Jakuba Żulczyka, ale widzę, że to zupełnie inny gatunek literacki.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że rzadko sięgam po rodzimą literaturę - ale od kilku tygodni obiecuję sobie, że to się zmieni - chociaż ta powieść i ten jej opis sprawiają, że mam ochotę tę opowieść przeczytać.
Sylwia Rozwiązła to kawał dobrej polskiej prozy!! Szczególnie porywa na początku, później - polityczne wtręty czynią ją lekturą dla wytrwałych ... i ciekawych!
OdpowiedzUsuń.... aaa Instytutu nie czytałam ;/
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czytałam, ale zaciekawiła mnie recenzja i jeśli będę miała okazję to na pewno sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńw koncu blog dla mnie, bardzo zarlocznego czytacza :)
OdpowiedzUsuńZiemolina hehe trochę się zawiedziesz chyba, bo ja ostatnio mało piszę;/ ... czas, czas .... ale czytać nie przestaję;)))
OdpowiedzUsuńoch, mam cale mnostwo Twojego archiwum- znow sie zrujnuje w empiku:)fajnie, ze jestes:)
OdpowiedzUsuńZiemolina strasznie mi miło!!!!! Dziękuję:) A z tym rujnowaniem, to nie chciałabyś skorzystać z 25% promocji na ŚDK w Matrasie? (nie, nie pracuję tam hehe, po prostu sama korzystam!, po co zaraz drogi empik:)?)
OdpowiedzUsuńA jeśli chcesz śledzić moje lektury nadal, to zapraszam na Bookznami oraz do Szafy:)
P.S. dzisiaj kupiłam świętując:) Pilcha - Dziennik:)Planuję jeszcze, albo inaczej - marzę - o Orłosiu Dom pod Lutnią, Stambule Pamuka i Czarne mleko Shafak:) Czytałaś coś z tego?
Kochana Moni!
OdpowiedzUsuńJestem poczatkujaca blogerka i caly czas szukam czegos ciekawego dla siebie, codzinnie z mozolem odrzucam ziarno od plew- mnostwo w necie byleczego. Dlatego z taka radoscia powitalam Twoj blog- w koncu cos dla mnie!
Dotychczas kupowalam ksiazki sugerujac sie entuzjastycznymi opisami na okladce- w wilekszosci kompletnie nieadekwatnymi do tresci.Dosc mam cholernych bezcelerow- tego sie nie da czytac! Od czasu kiedy sie dowiedzialam, ze zakupiona w empiku ksiazke mozna oddac- robie to bez skrupulow. Zaczelam tez szukac innych bardziej dostepnych cenowo ksiegarni- na pewno wpadne do Matras- dziekuje.
Nie jestem tak wyrafinowanym czytaczem jak Ty, lubie sobie czsem walnac kryminal:)na co moj mezczyzna Ziemowit zawsze krzywi sie z niesmakiem- to on czytuje Pilcha- dla mnie troche zbyt cyniczne to pisarstwo- takie meskie wlasnie i ciezko mi przebrnac przez te jego zdania wielokrotnie zlozone. Podobnie zreszta trudno mi strawic Bukowskiego.
Za to uwielbiam Milera i jego Zwrotniki, nie przechodze tez obojetnie obok Houellebecqa a moim absolutnym liderem jest Nienacki i jego dorosle pisarstwo. Czytalas moze Raz w roku w Skirolawkach? Nie wydaja niestety Nienackiego- dostepne tylko w starociach.
Czarne mleko- juz mam!ale jeszcze nierozpoczete bo koncze Atwood Rok potopu. Poszukuje za to Rache Cusk czegokolwiek- bardzo trudno dostepne.
A teraz biegne juz do Szafy i Bookznami :)
Buziaki!
Hehe, ja raczej nie oddaję książek (zdarza mi się kupować w E.), bo wychodzę z założenia, że może innym razem - ta dziś nietrafiona lektura - będzie mi pasować w związku z tym, niestety w mojej domowej biblioteczce mnóstwo tytułów do przeczytania hehe (odłożonych pewnie na wieczne nigdy;/).
UsuńOpisów na okładce raczej unikam, dla mnie miernikiem tego czy książka mi podejdzie jest pierwszych kilka zdań. Dlatego tak ważne jest dla mnie kupowanie w księgarni – nie w necie, gdzie właśnie muszę kierować się albo recenzjami – często nie do końca szczerymi – albo listami bestsellerów;/ Kiedyś, kiedy jeszcze miałam czas iść do księgarni (mam nadzieję, że ten czas wróci) i kontemplować książki na półkach – mogłam przesiadywać tam godzinami – uwielbiałam właśnie wyszukiwać cukiereczki „spod lady” Nic z tych rzeczy, które albo czytają wszyscy, albo trzeba (wypada) przeczytać. Pewnie, że zdarzały się i takie, szczególnie z wydawnictw – jeszcze kiedyś udawało mi się wyciągać od nich starocia do recenzji, teraz to niemożliwe, dlatego też unikam recenzowania dla wydawnictw (staram się;/). No i mam też swoich ulubionych autorów – numer 1 to Vladi ) (Nabokov rzecz jasna). Bukowski niestety nie dla mnie, do Pilcha chyba jednak powrócę, choć kiedyś myślałam o nim podobnie, jak o Bukowskim (nie dla mnie). A ostatnio rzucam się (dosłownie) jak pisałam na reportaż i Azję (fascynacja – chyba z lekka już przelewająca się bokiem hi hi). Zauważam też u siebie propagowanie rodzimej literatury (no, jak ja już chciałabym Trociny K. Vargi czytać … starość, starość – Panie Krzysztofie nie przekonał mnie Pan do siebie nawet na spotkaniu ale co rodzimy język to rodzimy! Chylę czoła … co nie oznacza zaraz zauroczenia!!!).
Złożone zdania to jest to, co lubię najbardziej – sama się składam wielokrotnie pisząc. A jak dołożyć do nich nabokowski absurd – to jest jak kojąca kąpiel, jak słodki miodek i – uwaga! moje ulubione porównanie nabokowskie – jak śmietankowy stukot kół po asfalcie – wiem, nie pasuje tu jak nic, ale podoba mi się!
Ciekawa jestem Twojego zdania o RP Atwood (też stoi ta Pani na moim regale na „potem”)
P.S. nie wiem, czy znasz Archipelag – www.archipelag-magazyn.pl – tam też pisywałam (kiedyś częściej, stąd czas przeszły ) ale znajdziesz tam mnóstwo ciekawych artykułów, z których można wyłuskać (szczególnie w bibliografiach) dobre tytuły!
i jeszcze sprawdziłam Nienackiego Raz w roku ... bo znałam tylko Pana samochodzika ;) Nooo najbliższy spacer z M. i wskakuję do biblioteki! Dziękuję;))
OdpowiedzUsuńP.S. Weszłam na Twój profil i ... widzę, że marzymy o tym samym - domek, piec chlebowy, ogródek, cisza, spokój i pióro ... do pisania;)) Spełnienia!!
No to trafil swój na swego. Zapraszam do Młynka zatem- zawsze się znajdzie miejsce na antresoli dla zaprzyjznionego czytacza. Piec do chleba już mamy, jest tez hamak by się w nim zapasc z ksiazka a w ogrodku już kielkuja nowalijki. Specjalnie dla Ciebie wrzucilam na bloga zdjecia Mlynka zerknij . Troche tam grafomani i uprawiam, ale niewiele osób to czyta wiec nie mam duzej sily razenia http://kosmostolog.blogspot.com/2012/04/zaczarowany-mynek.html
UsuńAtwood czyta mi się bardzo dobrze. Nie jest to jakas porywajaca lektura, akcja toczy się powoli. Szczególnie zachwyca mnie jej bogate slowotworstwo np.plebsopolia, korpusokorp, sekretburger. Och sekretburgery moga miec naprawde ciekawa zawartosc- lepiej zreszta nie wnikac, bo moze sie okazac, ze zjadasz wlasnie swojego sasiada...:)
Pozdrawiam Cie serdecznie Moniu!
Ziemolina dziękuję :) Obejrzałam nie tylko zdjęcia Młynka - dziękuję!, ale i cały blog - pośmiałam się serdecznie:)))
UsuńPrzyznaję, że choć marzę o piecu chlebowym, kawie na ganku o świcie i rosie na trawie to jednak jestem miastowa. Ach jak bardzo! Jeszcze kłóci się we mnie ta natura leśna z miejską - ta książka w hamaku i świeża gazeta przy kawie na głównej ulicy. Najlepszym rozwiązaniem pewnie byłby ten piec w pobliżu miasta jednak hehe.
Co do Atwood - chyba Rok potopu to nie jest moja ulubiona książka tej autorki, ale cenię ją za oryginalność:) W książce przerażało mnie to, że wizja Atwood może stać się kiedyś całkiem nam bliska;//
Pozdrawiam i przepraszam, że odpisuję z opóźnieniem - formuję swój chleb życia, który jest bardzo absorbujący i ma dopiero 3 miesiące:)
Wizja Atwood jest calkiem realana niestety a Rok Potopu dobrze sie czyta, ale nie powala na kolana.
OdpowiedzUsuńChleb zycia?- czekam niecierpliwie i poprosze taki prosto z pieca- cieply jeszcze :)
Ziemolina ;)) pisząc chleb życia miałam na myśli moje 3miesięczne dziecko;)))
Usuńhaha a ja myslalam, ze to powiesc, ale dzidzusia gratuluje!
OdpowiedzUsuńhaha ... to może jak już ten dom na odludziu zrealizuję?:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję!