Mozaika tradycji i barw - Dom Kalifa. Rok w Casablance.

Nie ukrywam, że do kupna tej książki zachęciła mnie okładka. Te soczyście błękitne drzwi, skrywające zapewne równie barwne pokoje - aż ma się wrażenie, że można je otworzyć, pociągnąć za ukrytą gdzieś klamkę i wejść do barwnego, marokańskiego świata. Do tego krótka, acz treściwa zachęta samej Doris Lessing – ‘cudnie zabawna” – to o książce – i ręka sama sięga do błękitnego stosu, łowiąc jedno kolorowe szkiełko dla siebie. Dom Kalifa Tahira Shah to książka oparta na doświadczeniach autora. Angielsko – afgańskie korzenie Tahira i marzenie o powrocie do kraju przodków czynią książkę barwną opowieścią, a nabyte angielskie cechy wywarzają ją, bo aż strach pomyśleć co mogłoby się dziać w niej gdyby autor czasem nie uruchomił swej angielskiej powściągliwości.
Tahir wychowany i mieszkający w Anglii marzy o przeprowadzce do Maroka. Jego dotychczas skromne życie u boku żony i dwójki dzieci nie satysfakcjonuje jego uśpionej radosnej natury. Ciągłe niezadowolenie z życia w nudnej, jak powiada Anglii, z zakłamanymi sąsiadami, wśród szarych ulic i utyskiwania znajomych i rodziny na jego marzenia mobilizują mężczyznę do wyjazdu.
Długie poszukiwania domu w tym dość specyficznym kraju, jakim jest Maroko szokują Tahira i Rachanę. Do tego dochodzi zniechęcający strach o życie dzieci i własne, podsycany zamieszkami w kraju, do którego chcą się właśnie przeprowadzić z nudnej i spokojnej Anglii. Jednak marzenia Tahira o zamieszkaniu w barwnym kraju, który przypomina jemu korzenie, dzieciństwo i opowieści dziadka jest zbyt silne, aby mógł on z niego łatwo zrezygnować. W końcu po długim czasie oczekiwania, po wielu kilometrach przejechanych w poszukiwaniu tego jedynego miejsca, trafiają na piękny aczkolwiek zrujnowany dom o tajemniczej, nikomu nieznanej przeszłości. Dom Kalifa to prawdziwa perła architektury, i choć widać po niej upływający czas i lata zaniedbań Tahir nie może oderwać od niego oczu.
Jak się po krótkim czasie okazuje nie tylko sam dom, który da się jakoś odbudować stanowi problem i przeszkodę w spokojnym życiu w wymarzonym miejscu i domu. Problem nie do pokonania stanowi mentalność Marokańczyków, którzy żyją wbrew jakimkolwiek zasadom i regułom. Kombinatorstwo, które rządzi ich życiem, beztroskie funkcjonowanie na krawędzi ryzyka  a przy tym łatwość w bezstresowym rozwiązywaniu problemów to zgoła odmienne reguły od znanych europejczykom codziennych zasad funkcjonowania.
Tęcza barw na ścianach domu jest niczym w porównaniu do przygód, jakie przy okazji renowacji domu przyjdzie przeżyć Tahirowi i jego rodzinie. W codziennym funkcjonowaniu przeszkadzają jemu nie tylko problemy ze zdobywaniem materiałów do remontu, ekipy remontowej i dogadaniem się z nią (a to już wyższa sztuka) ale i, a może przede wszystkim tajemniczy mieszkańcy domu. Dżinny. Te niewidoczne duszki, które niszczą wszystko wokół, starszą swoją niezrozumiałą naturą i żądają coraz to dziwaczniejszych ofiar utrudniając codzienne życie rodziny Tahira. I nie pomaga tutaj jego rozsądek, bo wierzenia w Maroku są silniejsze niż jakiekolwiek wytłumaczenia, dżinny stanowią najważniejszą część życia mieszkańców tego kraju, uzależniają ich. Dla czytelnika jednak dostarczają solidnej dawki humoru, choć zapewne w normalnym życiu do śmiesznych by nie należały – bo kto chciałby składać ofiary z martwych kozłów w każdym pomieszczeniu domu, gotować duchom obiady, nie móc korzystać w toalety, czy spać w jednym pomieszczeniu z cała rodziną podczas gdy dżinny zamieszkują pozostałe kilkanaście pokoi? To tylko niektóre z przykładów zachowań tych tajemniczych duszków istnieniu, których Tahir nie jest do końca przekonany.
Przyznaję, że zarówno te duszki jak i postawa Tahira momentami mnie drażniły, irytowały, ale też jednocześnie podziwiałam jego wytrwałość. Pozostawał na miejscu podczas gdy ja dawno bym skapitulowała i nie pomogłyby marzenia o pięknym domu w kolorowym kraju. Upór Tahira doprowadzał wiele razy zarówno jego, jak i jego żonę do załamania nerwowego, aby w końcu ….
Nie, nie będę zdradzać  czy Tahirowi i jego rodzinie udało się spełnić marzenie o zamieszkaniu w kolorowym Domu Kalifa. Po rozwiązanie tej małej zagadki odsyłam do książki i barwnych ścian Domu.

7 komentarzy:

  1. Okładka wygląda absolutnie fantastycznie, więc nie dziwię się, że się na nią skusiłaś :) Uwielbiam takie historie, więc jeśli tylko będę miała okazję, przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka działa kojąco w tej chłodny wieczór :)
    Nie wiem dlaczego, ale lubię irytujących bohaterów, trudniej się z nimi zmierzyć, zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam !
    Czytałam Twoją recenzję i zgrzytałam zębami ze złości na samą siebie.W tamtym tygodniu byłam w księgarni.I miałam już "Dom Kalifa" w ręku (ach, ta okładka !), ale w końcu wyszłam z całkiem inną książką. I teraz bardzo, bardzo swojej (nietrafionej) decyzji żałuję. Zgrzyt, zgrzyt...

    OdpowiedzUsuń
  4. Domi okładka i historia - równie barwne, nie wiem co lepsze:)

    Biedronko jeśli tak, to w Domu Kalifa zirytuje Cię nie tylko Tahir hehe, więc to książka dla Ciebie!

    Ronja no to pech! Ja akurat odwrotnie - poszłam po coś innego, a tego nie było, więc chwyciłam Dom Kalifa:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam powieści osadzone w barwnych krajach Bliskiego Wschodu, nieco magicznych, bardzo orientalnych społeczeństwach arabskich. Nęcą mnie nie tylko obce zwyczaje, mentalności, piękne zapachy i soczyste kolory, ale przede wszystkim tamtejsze wierzenia, zabobony, tradycje.

    Dlatego od razu zwróciłam uwagę na "Dom Kalifa" podczas wizyty w jednej z krakowskich księgarni. Akurat wtedy przybyłam po zupełnie inną książkę i właśnie z nią wychodziłam, ale obiecałam sobie, że po powieść Tahira i o Tahirze wrócę. Myślę, że już zbliża się ten czas :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach tak, swietna ksiazka, bardzo sie ucieszylam, ze ja przetlumaczono... tez podziwialam opor autora... Polecam jego strone ze zdjeciami Domu...

    OdpowiedzUsuń
  7. Claudette :) co jest z tą książką, że najpierw ją odrzucamy, by za chwilę po nią wrócić? Tak, barwom Bliskiego Wschodu chyba nie są w stanie dorównać żadne inne kolory świata:)

    Dabarai dziękuję za polecankę, właśnie sobie przypomniałam, że na skrzydełku wydawca podał adres, a ja zapomniałam tam zajrzeć... już się poprawiam:)

    OdpowiedzUsuń