Mingmei Yip w Polsce dała się
poznać jako autorka Pawilonu Kwiatu Brzoskwini, dość kontrowersyjnej książki o
losach młodej Chinki, która trafia jako kurtyzana do domu kwiatów, czyli, jak to
ładnie w Chinach się nazywa – domu publicznego. Kolejna książka tej autorki
chińskiego pochodzenia nie jest tak bulwersująca, jednak tak samo skupia się
na losach młodej chińskiej dziewczyny. Czytając życiorys autorki i porównując
go z książką możemy sądzić, że w Płatkach
z nieba znajdujemy biograficzne wątki z życia Yip. Meng Ning, urodzona w
Chinach, podobnie jak autorka książki ukończyła studia na Sorbonie i tak samo
jak ona pomieszkiwała zarówno w Chinach jak i w Ameryce. Nie znamy jednak na tyle
biografii Yip, aby potwierdzać dalszy bieg wydarzeń, ponieważ bohaterka jej
książki podejmuje decyzję o wstąpieniu do klasztoru. Uduchowiona w
dzieciństwie, zakochana przez wszystkie lata młodości w swej duchowej przewodniczce,
która jak uważa uratowała jej kiedyś życie postanawia nie poddawać się
stereotypom. Nie pragnie męża, kariery i rodziny, rezygnuje z tego wszystkiego
dobrowolnie dla duchowej ścieżki u boku Buddy. Prawdopodobnie w podjęciu takiej decyzji pomogła jej obserwacja małżeństwa rodziców - oddana ojcu matka, która w zamian za miłość otrzymała od ojca Ning zdrady i smutki. Jednak jej siła i wiara zostają
osłabione kiedy na drodze kobiety staje młody amerykański neurolog. Ratując jej
życie podczas pożaru w buddyjskim ośrodku odosobnienia w jej oczach jawi się
jako bohater zesłany przez los. Teraz kiedy w dziewczynie zacznie budzić się
uczucie miłości będzie musiała wybierać między swoimi życiowymi wybawcami.
Zanim jednak bohaterka książki
Mingmei Yip podejmie decyzję, na kilkuset stronach książki przeżyje ona
niezliczoną ilość wydarzeń, które będą na przemian prostowały i burzyły jej plany.
Odejście od Buddy, rezygnacja z tak silnych i wydawałoby się ustalonych już
celów, wyjazd do Stanów Zjednoczonych i zderzenie z amerykańską kulturą nie
będą ułatwiały Ning podjęcia ostatecznej decyzji. Jej ułożony od dawna plan legnie w
gruzach, a podniesienie się z nich będzie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Ning
zagubiona i rozdarta między miłością Michaela, matki, która samotnie wychowywała
ją przez długie lata, a wiarą doświadcza wielu szokujących ją przeżyć i
wątpliwości. Zachwiana w posadach, przez przypadkowe zdrady z mężczyzną i
kobietą miłość do ukochanego mężczyzny staje się katalizatorem do trudnych
rozważań jakie Ning porzuciła w Hongkongu. Czy fakt, że jej duchowa
przewodniczka i guru ratująca życie małej dziewczynce, która wpadła do studni pozwoli
odzyskać utraconą wiarę, albo czy uda się tę pogodzić z rodzinnym szczęściem?
Tego nie wiemy do ostatnich stron książki. Myślę, że to niezdecydowanie i dziwne,
jak na wykształconą kobietę zagubienie Ning powoduje odwlekanie się ostatecznej
decyzji. Momentami może denerwować takie zachowanie Ning – bo czy dorosła
kobieta nie potrafi powiedzieć nie, kiedy trzeba? Czy doprawdy tak trudno jest
„wiedzieć” czy się kogoś darzy prawdziwym uczuciem, czy to tylko zauroczenie, szczególnie
kiedy ma się trzydzieści lat?
Bohaterka Yip bywała irytująca, przyznaję i to do
tego stopnia, że miałam ochotę wejść do książki powiedzieć tej nieobytej dziewczynie
parę słów do słuch:. Opamiętaj się dziewczyno! Pomyśl chwilę, podsumuj wszystko
to, co się wydarzyło po drodze, a zobaczysz, że decyzja nie będzie trudna.
Niestety nie mogłam tego zrobić, ale i też ku mojemu szczęściu Ning w porę się
opanowała, skonfrontowała swoje plany i cele i wyszło jej coś, co powinno
zadowolić w końcu tę niezdecydowaną dziewczynę i zirytowanego momentami czytelnika.
Pomimo całej irytacji i momentów zwątpienia, że Meng Ning wyjdzie z opresji i
znajdzie rozwiązanie swojej, wcale nie takiej trudnej sytuacji życiowej książkę
dosłownie się „połyka”. Być może to jakiś specjalny rodzaj zainteresowania ze
strony autorki, taki styl, który wciąga w irytujący sposób – jak solone
orzeszki, których wcale nie chcemy jeść, a one w tajemniczy sposób lądują w
naszej buzi. Tym bardziej ciekawi mnie zapowiadana przez Wydawnictwo trzecia
książka Yip – Pieśń Jedwabnego Szlaku.
Nie myślałam nawet, że w Japonii na dom publiczny mówią Dom Kwiatów. Rzeczywiście nazwa o wiele przyjemniejsza.
OdpowiedzUsuńCo do książki, zaciekawiła mnie i jak nadarzy się okazja chętnie przeczytam.
Jestem bardzo ciekawa tej książki, bowiem czytałam "Pawilon..." i byłam bardzo zadowolona z lektury. Jeśli będę miała okazję z chęcią sprawdzę, co tam Mingmei Yip przyszykowała ;)
OdpowiedzUsuń@Cyrysia, nie w Japonii tylko w Chinach :) I to, niestety prawda.
OdpowiedzUsuńCo do książki, na pewno po nią sięgnę. Daleki/Bliski Wschód zawsze mnie fascynował, a takie książki, poza rozrywką, oczywiście, dostarczają też niekiedy wiedzy na interesujący mnie temat. Zresztą, Twoja recenzja mówi aż nadto i tylko zachęca :D
Bym chciała przeczytać tę książkę. Może kiedyś się uda xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!^^
Cyrysia Chiny, Chiny :) A tytuł warto zanotować!
OdpowiedzUsuńKamykowy jeśli Pawilon .... Ci się podobał, to Płatki... tym bardziej:)
Pandorcia :) Właśnie ta wiedza jest świetna. Może to nie Buck i jej fakty, ale zawsze trochę można się dowiedzieć
Owarinaiyume :)) Dziękuję. Również pozdrawiam i wierzę, że się uda!:)))