książkowa lista marzeń, z prasy i wydawnictw

Czytanie prasy o literaturze może przysparzać nie lada kłopotów. Po pierwsze, i oczywiste odciąga od lektury książki, a ta czasem jest terminowa (na przykład) albo tak wciągająca, że żal człowiekowi ją odkładać. Jednak jak to z prasą bywa, szybko się "psuje", przeterminowuje, więc ma pierszeństwo. Staram się unikać kupowania prasy książkowej, nazwijmy ją tak, dla uproszczenia, bo wiem, że albo straci ona termin przydatności gdzieś w czeluściach półek, albo będę się złościć na odłożoną książkę, którą akurat czytam - żeby tylko jedną ;/! Minusem takiej prasy jest też to, że ... za dużo się z niej dowiaduję. Choćby wczoraj - taka lektura tramwajowa Bluszcza przyniosła zakup jednej książki, po którą z racji perypetii z kartą musiałam ... podjechać dzisiaj. Oczywiście, że nic nie musiałam, ale jak wytłumaczyć sobie, że książka poczeka;/? Z kolejnych gazet o książkach urosła niebotycznych rozmiarów lista z modnym ostatnio hasłem must have! Nie lubię tego określenia, ale na własny użytek nazwę tę listę (nawet chcę to nie lubię) listą marzeń. Bo podejrzewam, że większość z tych książek, które się na niej znalazły pozostanie w sferze marzeń, z różnych powodów.
Pewnie z poniższej listy wyciągnięcie kilka perełek, które znajdują się w Waszych marzeniach, o których większość z Was czytała w najświeższej prasie ale ja i tak ją tu zamiesczę, choćby dlatego, by nie zapomnieć w najbliższym (i dalszym) czasie, co chciałabym przeczytać. Pewnie na większość z pozycji obcojęzycznych poczekam, aż wydane zostaną ich tłumaczenia, tak aby zaoszczędzić sobie czasu i łamania języka, ale to mnie nie martwi, bo trochę rozciągnie w czasie plany czytelnicze. Kilku kolorowych książkowych gazet nie kupiłam, przejrzałam i owszem, ale albo mnie nie zainteresowały, albo po prostu postanowiłam powiedzieć im nie! Lista poniższa powstała też dzięki odwiedzinom na stronach wydawnictw, które to bywają równie niebezpieczne, co prasa jeśli chodzi o kwestie zakupowe. Z tej listy nowości i zapowiedzi najbardziej cieszą mnie te obcojęzyczne, bo a) są tak pięknie wydane, zawsze piękniej niż polskie ich tłumaczenia, b) leżą w odleglejszej sferze marzeń, co generuje po pierwsze mniejsze koszty, bo i tak moge ich nie nabyć, a po drugie wiecej czasu, bo jak nie nabędę to nie będę musiała czytać. Polskie wydania cieszą w stronę powrotną, czyli dosłownie wtedy, kiedy czytam o nich wracając do domu z miasta, bo wtedy zmniejsza się ryzyko kompulsywnego ich zakupu po wystąpieniu z tramwaju, którego to przystanek znajduje się niebezpiecznie blisko księgarni.
Tak więc do dzieła, moja lista must have (może jeśli must have dotyczy książek ma mniej negtaywny wydźwięk, niż to dotyczące gromady ciuchów?):


Książki tego autora mają dla mnie działanie kojące, wręcz terapeutyczne. Przypominają mi zawsze mroźne powietrze, przynoszące ducha zimy (chyba wtedy czytałam pierwszą książkę Noblisty).
Czy można znów stać się dzieckiem? Odnaleźć w sobie dziecięce fantazje i dziecięcą wrażliwość? Le Clézio przekonuje, że tak. Bohaterami jego opowiadań są dzieci - biedne, nie zawsze rozumiane i kochane, ale zawsze oddające się marzeniom, cieszące się tajemniczym pięknem świata i wyobrażające sobie cuda. Udaje im się ze szczytu góry dotknąć nieba, zanurzyć w promieniach słońca, żeglować i dać się ponieść morskim falom. Mondo i inne historie to zbiór uwodzący poetyckim językiem, a także genialne studium dziecięcych charakterów. To książka o życiu w zachwycie oraz o tym, że marzyć trzeba, bo marzenia dają człowiekowi wolność i ogromną siłę, by jej bronić. Czytając ją, nie sposób nie wspomnieć dzieła innego wielkiego Francuza - Małego księcia.



Czytam właśnie serię o Zawrociu i stwierdzam, że gdyby nie część pierwsza, na którą natknęłam się przypadkiem (przypadkiem zachciało mi się "coś) nigdy nie wzięłabym do ręki pozostałych cześci cyklu. A teraz tak się cieszę, że jest "dalej". 

To książka kończąca znakomity cykl o Zawrociu – to pełna emocji opowieść o samotności i budowaniu nowych więzi, o rozczarowaniu i nadziei, o zdradzie i prawdziwej miłości. Matylda odkrywa fakt, który przewraca jej dotychczasowe życie do góry nogami. Musi poukładać je od nowa, w zupełnie inną całość. Czy potrafi zrezygnować ze swobodnego życia? Jak zakończy się jej walka o siostrę i... z siostrą? Czy przegoni chmury, które zbierają się nad Zawrociem? Jaką rolę w tym zawirowaniu odegra Wiktoria Krampp, tajemnicza kuzynka z Paryża?



 
W przypadku tego Pana i Wydawnictwa Zysk cieszę się potrójnie, bo aż trzy nowe tytuły Sacksa ukażą się najbliższym czasie. Do mojej kolekcji książek tego wybitnego psychologa i neurobiologa zarazem dołączą, poza Okiem umysłu - Wyspa daltonistów oraz Stanąć na nogi

W "Oku umysłu" Oliver Sacks przedstawia historie ludzi, którzy radzą sobie w świecie i komunikują się z innymi, choć częściowo utracili albo pewne umiejętności intelektualne, przez wielu z nas uważane za nieodzowne, albo zdolność postrzegania zmysłowego. Pisze więc o ludziach tracących na przykład mowę, umiejętność rozpoznawania twarzy, zdolność postrzegania trójwymiarowej przestrzeni, umiejętność czytania lub zmysł wzroku. Wszyscy oni stają przed wyzwaniem polegającym na konieczności dostosowania się do zupełnie odmiennego istnienia w świecie.



      Bo seria Orient Express jest doskonała! Nie mam nic więcej do     dodania.

     Ted Conover dokonał rzeczy niezwykłej: napisał poruszającą  książkę, obrawszy sobie za punkt wyjścia element infrastruktury. Droga w tej książce nie jest metaforą życia ani symbolem przemijania – Conover ucieka od banałów i opisuje konkretne ludzkie doświadczenia i emocje, zwłaszcza te związane z pokonywaniem dystansu. Posługując się reportażem w formie najszlachetniejszej, bo przedkładającej wierność szczegółowi nad tezy polityczne, autor współuczestniczy w życiu swoich bohaterów, a czytelnikowi pozwala poznać nowe oblicze zjawisk, o których ten gdzieś coś już słyszał: pisząc o drogach, opowiada o karczowaniu lasów w Peru, o konflikcie izraelsko-palestyńskim, o przemianach cywilizacyjnych w Chinach, o AIDS we wschodniej Afryce, o korupcji i przemocy w Nigerii. 

Do wydawnictw Czarnego dodałabym jeszcze Thurbona, który ma ukazać się w kwietniu 2012 The Lost Heart of Asia - tytuł oryginału oraz w marcu 2013 To a Mountain in Tibet - czytam teraz Po Syberii i czuję się jak w podróży. Oraz Theroux Stary Express Patagoński. Pociągiem przez Ameryki - ale to dopiero w maju 2012, nie mówiąc już o Safari mrocznej gwiazdy - odległy styczeń 2012!.


Czy muszę coś jeszcze dodawać? Recenzja Czary w Archipelagu, Nagroda Goncourtów i lektura poprzednich książek Houellebecqa powinny wystarczyć aby zechcieć sięgnąć po ten tytuł.


Jed Martin, debiutujący artysta, odnosi olbrzymi sukces za sprawą zdjęć przedstawiających mapy, po czym powraca do swojej pierwotnej twórczości, czyli do malarstwa. Wstęp do katalogu wystawy jego obrazów ma napisać światowej sławy pisarz, Michel Houellebecq - typ niezbyt przystępny, zdecydowanie za dużo pijący i strasznie zaniedbany. Między artystami zawiązuje się nić przyjaźni. Gdy kilka lat później pisarz zostaje zamordowany, Martin decyduje się pomóc w wyjaśnieniu przerażającej zbrodni. Kolejną już powieść enfant terrible francuskiej sceny literackiej można czytać na kilku poziomach.




Wciągnęłam się w część pierwszą trlyogi Mariasa Twoja twarz jutro. Oczywiście przyjdzie mi najpierw przeczytać pozostałe dwie, o ile doczekam się ich tłumaczeń, ale już mam chęć na Zakochanie


Niesie ona pewne niespodzianki, jak choćby tę, że po raz pierwszy narratorem jest kobieta (no a u Mariasa narrator to niemal wszystko). Współczesny Madryt. Maria, samotna sekretarka w wydawnictwie opowiada o znanej jej tylko z widzenia parze Miguelu i Luisie. W pewnym momencie on znika - w ponurych okolicznościach - i Maria zdobywa się na próbę nawiązania kontaktu z Luisą.






Hollinghursta czytałam bodaj wszystko, przynajmniej z tego, co mi wiadomo. Pisarz ten nie należy do szczególnie płodnych litaracko. Od wydania bookerowskiej Linii piękna (piękna!) minęło już siedem lat!

Do wiktoriańskiej willi na obrzeżach Londynu przyjeżdża młody arystokrata. To tytułowe obce dziecko Cecil Valance. Rodzinie Sawle-ów prezentuje swoje upodobanie do trunków i nocnych rozmów, córkę gospodarzy obdarza płomiennym pocałunkiem, a syna - szczególnym zainteresowaniem. Z tego intensywnego pobytu w domu na wsi zrodzi się wiersz, który po nagłej śmierci Cecila na wojnie będzie siłą napędową legendy rozciągającej się na niemalże sto lat. Dla kogo powstał: dla kobiety czy mężczyzny? Nad tym zaczną zastanawiać się potomkowie przedwojennych bohaterów, w miarę jak coraz więcej szczegółów dotyczacych pamiętnej wizyty wyjdzie na jaw.
Hollingurst intryguje mnie bodaj najbardziej!



Co prawda Brick Lane leży w stosie, nawet gdzieś na dnie, dzielnie czeka na swoją kolej, ale ja i tak mam chęć na tę powieść. Być może treść, którą przybliża magazyn Książki tak podziałała?


A gdyby księżna Diana wcale nie zgineła w wypadku samochodowym tylko upozorowała swoją śmierć i uciekła od królewskiego splendoru ma amerykanską prowincje? Mogłaby zmienić się w anonimową Lydię i z powodzeniem zacząć ukladać sobie nowe życie w niewielkim miasteczku. Tak przynajmniej M. Ali wyobraża sobie alternatywną wersję zakończenia burzliwego małżeństwa Diany Spencer z księciem Karolem. Jak każdy uciekinier Lydia wie jednak, że zdobyta fortelem nowa tożsamość to rzeczy kruche jak porcelana. Po 10 latach pewien spostrzegawczy paparazzo John "Graber" Grabowski zaczyna interesować się jej osobą.



Kolejna powieść Paula Theroux, która powinna znaleźć się na mojej półce. No bo jak oderwać się od tak znakomicie napisanych książek? Jak przestać podróżować z ich autorem?


Tym razem Theroux odpowiada na pytanie jak podróżować mądrze. Ten zwolennik podróży w samotności, z jednym plecakiem, bez samolotu i z książką, która nie opowiada o odwiedzanym miejscu przybliża sekret dobrego podróżowania i dobrych o nim książek. 
Ale ta książka to nie tylko zbiór przykazań wytrawnego podróżnika, także refleksja nad tym, jak podrożowanie przekłada się na pisanie i jakie na pisarza czyhają pułapki. Theroux zdradza m. in., który ze słynnych autorów pisał o miejscach, w ktorych nigdy nie był, a który, choć w miejscu przeznaczenia przebywal krótko, zgrywał później eksperta.




Oczywiście zdaję sobie sprawę, że część z Was mogła już czytać wyżej wymienione tytuły, bo - przynajmniej te obcojęzyczne - znajdują się już listach książek czytanych na świecie. U nas niestety jeszcze daleka droga do ich wydania, co ma swoje plusy także:) Z tej racji znajdują się ona mojej liście książkowych małych marzeń:) Może i Wy znajdziecie coś dla siebie wśród wymienionych przeze mnie tytułów? A może macie swoje refleksje na temat wymienionych książek?


Okładki książek, jak i ich opisy zaczerpnęłam ze stron wydawnictw, prasy (Książki) oraz 
http://www.amazon.co.uk/

16 komentarzy:

  1. Ja szczerze mówiąc, nie miałam styczności z tymi książkami, ani z większością tych autorów. Niestety mam mieszane uczucia, co do książek Le Clezio przez jego utwór "Urania". Ale podobno nie ma co się przejmować tym jednym, nieudanym utworem, może inne dzieła tego autora są dobre? Ale chyba tak szybko nie sięgnę po jego następne utwory!
    A pozostałe, z opisów niektóre wydają się bardzo ciekawe. Więc niedługo pewnie je przeczytam....

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie nie ma w Polsce i 'szczęśliwie' (w innym przypadku bardzo nieszczęśliwie!) nie mam dostępu do magazynów kuszących tytułami. Ale kilka razy w miesiącu zaglądam na stronę internetową Polityki, gdzie publikowane są recenzje książek i tym sposobem moja lista również rośnie... I jakimś dziwnym trafem zawsze takie książki trafiają na sam szczyt mojej listy 'must have'wów':D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam poprzednie dwie książki Oliviera Sacksa . Wiec ta pozycja mnie baardzo zaciekawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sayuri - każdy czyta to, co lubi:) Nic złego w tym, że nie miałaś styczności, albo, że nie przepadasz za Le Clezio

    Paula - och Paulo ja buszowałabym z zagranicznych (gdziekolwiek jesteś) księgarniach:) I to także mogłoby być niebezpieczne hihi. A jeśli chcesz zawsze mogę Cię pokusić listą :))?

    Balianno - u mnie Sacks też podwójny:)I jakoś dziwnym trafem (bo normalnie tego typu książki nie) wciągnął mnie w swój szpitalny świat;)

    OdpowiedzUsuń
  5. :P No tak... Ja jestem w Danii i powiem Ci, że z niecierpliwością czekam na czas kiedy będę się posługiwać duńskim w stopniu umożliwiającycm przeczytanie bez problemów każdej książki. Już niedługo, już niedługo i jak napisałaś będę buszować i tutaj:D A listą zawsze pokusić możesz:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Paula ja z włoskiego znam podstawowe zwroty, a buszowałam po księgarniach, do tego stopnia, że na Termini pan zapytał, czy coś pomóc ... w języku polskim hehe. Ale widoki były tam C U D O W N E !!!!! Mogłabym przesiedzieć tam cały pobyt w Rzymie!! Oczywiście nie kupiłabym nic, no tak, bo po co? Chociaż Lolitę we włoskim wydaniu posiadam (prezent gwiazdkowy).

    Tobie życzę więc powodzenia w przyswajaniu języka, no bo co to za przyjemność tak siedzieć tam i nie poczytać nawet duńskich autorów! hehe

    Postaram się o liście pamiętać, chociaż szczerze mówiąc mam cichą nadzieję, że ta powyższa jest jedna z ostatnich, jakie miały pojawić się w ostatnim (i najbliższym czasie). Mam obawy, że regał, który "się robi" nie pomieści wszystkich zbiorów nim do mnie dotrze :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Moni, koniecznie daj znać, jak Ci się czyta Houellebecqa. Co do Le Clezio to też mnie coś do niego zraziło, nie pamiętam jaka książka.
    A co do prasy książkowej, wkrótce przyjeżdża do mnie kolega, zażyczyłam sobie właśnie przemyt Bluszczu i Magazynu o Książkach. Czy jeszcze coś polecisz?

    OdpowiedzUsuń
  8. Czaro Houellebecqa zamawiałam jeszcze w pliku (od Wydawnictwa, przed premierą). Jednak coś pokrzyżowało mi plany - przede wszystkim mój urlop - więc będę musiała zostawić ją sobie na później. Wiem to, bo będzie mnie kusić:)

    Jeśli chodzi o czasopisma - wyszedł kolejny numer PaperMint i niektórzy sobie chwalą. Ja nie wzięłam - myślę, że z racji natłoku pracy i braku czasu na lekturę (jednak w PM trochę mniej o literaturze). Jest nowa Lampa - też nie wzięłam, bo lubię przeglądać gazety nim kupię, a Lampa była zapakowana! (jakaś książka, nie pamiętam jaka gratis, ale Lampa zwykle ciekawa) no i jest jeszcze Tygiel Kultury, który do mojego miasta dociera sporadycznie, więc biorę zawsze, jak tylko się pokazuje. To gruba gazeta, miesięcznik wydawany raz na kwartał - bardzo dużo ciekawych tematów (w tym numerze temat przewodni - Wolność Granic Wolności), jak zawsze poezja, eseje, proza i trochę recenzji. Czaro ogólnie tych ciekawych pism o literaturze jest więcej na polskim rynku, jednak ja mieszkam w mieście, w którym widać mało kto to kupuje, więc nie mam dostępu do tak szerokiego wachlarza prasy, jak bym sobie marzyła. Czasem uda mi się gdzieś "dorwać" do regału prasowego i wtedy nie potrafię się opanować. (nie pamiętam jednak na tyle tytułów, abym mogła Ci polecić ;( ) Myślę, że te, które dostaniesz to bardzo dobre wybory:)!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To co piszesz o Le Clezio brzmi zachęcająco, chociaż nie w kontekście porównania do Małegoo Księcia, którego nie trawię, tylko w sensie opowiadania o pięknie świata i życia, jakkolwiek ogólnie to brzmi.

    Słyszałem też trochę dobrego o stylu Hollinghursta i widząc, że o nim wspominasz, raczej też prędzej czy później po niego sięgnę.

    Obiło mi się też kiedyś o uszy, i to pozytywnie, nazwisko Theroux, ale nie w kontekście książki o podróżach. Muszę sprawdzić dokładniej tego autora.

    Nie mam w tej chwili jakichś szczególnych literackich marzeń i moje listy lektur powstają dość spontanicznie. (Inna sprawa to to, kiedy będę miał czas to wszystko przeczytać.) Symptomatyczne jest jednak, że powoli kończą mi się książki dostępne w języku polskim, które chciałem koniecznie poznać. Dlatego założyłem sobie konto właśnie na amazon.co.uk i zacząłem stamtąd ściągać różne rzeczy. M.in. ostatnio Arthura C. Clarke'a, którym jestem oczarowany.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stephendedalus nie wiem, jak to jest z tym porównaniem książki Le Clezio do M.K. bo jeszcze nigdy książka Le Clezio nie kojarzyła mi się podobnie. Staram się nie brać tej uwagi wydawcy do serca i z niecierpliwością oczekuję książki. Hollinghursta za to uwielbiam, chociaż nie mam za wiele do uwielbiania - tak, jak wspominałam, na polskim rynku raptem dwie pozycje;/ Ale polecam! Co do Theroux być może obiło Ci się o uszy, że pisarz z niego był marny ;/? Zanim zaczął podróże i o nich pisanie nie był tak znany i nie odnosił takich sukcesów. Nie czytałam nic Theroux poza tymi o podróżach. Zajrzyj do Chihiro po recenzje Theroux i do ostatniego Archipelagu:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Już wiem! Chodziło mi o Alexandra Theroux, pisarza i poetę, autora powieści Laura Warholic. Nie był tłumaczony na polski, bo google pokazuje zero wyników.

    A obiło mi się coś dokładnie przeciwnego: że jest świetnym pisarzem. Ale Alexander, nie Paul.

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaa widzisz, ja nie słyszałam o Alexandrze!
    Ale Paula też polecam!

    P.S. to dziś kolejny autor, którego książki nie są tłumaczone na polski - czuję się przez to pokrzywdzona :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Znalazłam coś takiego http://biography.jrank.org/pages/4777/Theroux-Alexander-Louis.html. Ale aby dowiedzieć się kto pierwszy zaczął publikować trzeba znaleźć jakieś daty obydwu panów:) Starszy jest Aleksander ... o ile mówimy o tym samym Aleksandrze:)))

    OdpowiedzUsuń
  14. :DDDDD

    Zrozumiałem Twoje P.S. w ten sposób, że poznałaś tego samego dnia jakiegoś innego interesującego autora, którego nie przetłumaczono i tak Ci przykro z tego powodu, więc chciałem się dopytać. Tak się właśnie kończą lakoniczne wymiany zdań :) Każdy zaczyna pisać o czymś innym.

    (Bo mnie ogólnie ten temat interesuje i mam takich kandydatów kilku, jeśli nie kilkunastu, których chciałbym zobaczyć w przekładzie. Ale jakoś nikt ich nie chce tłumaczyć.)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahaha dobre, teraz to i ja zrozumiałam to, co mogłam zrozumieć wcześniej, gdybym tylko czytała ze zrozumieniem hehe - czyli cofnęła się do poprzednich komentarzy. Znaczy Ty zrozumiałeś bardzo dobrze moje P.S.!!! Ale dzięki temu dowiedzieliśmy się, że Aleksander i Paul to bracia, i który z nich jest starszy.

    Niech pomyślę kogo wtedy miałam na myśli? - chyba Jacobsona, bo ten był ostatnio na świeczniku. Tyle napisanych książek, a tylko dwie w polskim tłumaczeniu ;/

    OdpowiedzUsuń