I znowu krótko, ale za to przerażająco ... brrr Ktoś we mnie S. Waters


 Po raz pierwszy ujrzałem Hundreds Hill, kiedy miałem dziesięć lat. Było to tuż po wojnie; Ayresowie mieli jeszcze spory majątek i nadal trzęśli okolicą. (...) Pamiętam przede wszystkim sam dom, który wydał mi się bez mała pałacem. Przypominam sobie pełne uroku, wiekowe detale: wyblakłą, czerwoną cegłę, przekrzywione okna, poszarzałe, wyblakłe narożniki z piaskowca. Przyczyniały się do zatarcia konturów, nadając domostwu po trosze niepewny wygląd i upodabniając je do bryły lody, który właśnie zaczął się roztapiać w słońcu.

Przeczytałam Ktoś we mnie … i przyznaję, że dawno tak się nie bałam. Był to strach irracjonalny oczywiście, no bo co może mi grozić, w ciepłym i przytulnym domku. Ale jednak. Było coś w tej powieści, co ciągnęło się przez całą jej lekturę. Coś czaiło się za następną kartką, coś podobnego do tego czegoś z Hundreds Hill. Myślę, że w nocy nie odważyłabym się jej czytać. A zapowiadało się tak nudno, ponuro, że moje kilkukrotne podejście do tej książki dało owoc w postaci jej ukończenia dopiero po ponad roku czasu! Stary, walący się na głowę dom nie zachęcał do poznania jego historii, zarośnięty ogród nie dawał wrażenia przytulności i świeżości zieleni, tak aby chciało się po nim spacerować, choćby tylko po kartach książki. A jednak miał w sobie to coś, co sprawiło, że w końcu dotrwałam do końca. Ba nawet bez odrywania, z bolącą głową i zaschniętym gardłem musiałam poznać ten wirus, tę bakterię tocząca ściany domu i ciała oraz dusze jego mieszkańców .
A historia ta opowiada o ziemiańskiej angielskiej rodzinie Ayresów, która Hill ma w posiadaniu do lat, i w której po czasach dobrobytu i ciągłych przyjęć pozostało jedynie echo oraz samotna matka z dwójką dorosłych dzieci . Matka żyjąca ze wspomnieniem swojego pierwszego dziecka, które tak szybko odeszło. Co sprawia, że w domu nagle zaczynając dziać się dziwne rzeczy? Pojawiają się magiczne ślady, wręcz diabelskie znaki, pożary i choroby? Czy to tylko urojenia jego mieszkańców, czy może w ściany domu weszła nagle jakaś tajemnicza moc?
Oprócz dziwnej mocy do podupadającego domu trafia doktor Faraday, który wezwany do pokojówki rodziny, zostaje w nim na dłużej. Czy można nazwać jego przyjacielem rodziny? Hmmm
Książka, jak dla mnie kończy się niesamowicie. Bo choć można było przewidzieć przebieg spraw, to jednak niedopowiedziane, stało się dla mnie pożywką do napisania ciągu dalszego. Sama jestem ciekawa, czy to, co myślę, może być prawdą.
Nie chciałabym pozbawiać przyjemności z lektury tych, którzy jeszcze jej nie czytali, stąd dość enigmatycznie przybliżam jej treść, ale chętnie podyskutowałabym z kolei z tymi, którzy jej lekturę mają za sobą. Co sądzą o zakończeniu książki …. bo ja nabrałam apetytu na dalsze losy Hundreds Hill.

UWAGA: W KOMENTARZACH MOGĄ ZNALEŹĆ SIĘ PODPOWIEDZI DOTYCZĄCE ZAKOŃCZENIA!

9 komentarzy:

  1. aaaa, zbyt dawno czytałam, żeby podyskutować. Pamiętam, że chodziło mi po głowie, że to doktorek sam prowokował wydarzenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha :) Iza, w sumie te nasze wydumane ciągi dalsze nie powinny znaleźć się w komentarzach, bo zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że przeczytają je osoby, które książkę mają dopiero w planach, ale ... może one je zachęcą. Witaj w klubie! Też obstawiałam doktorka:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem osobą, która nie czytała jeszcze, a tą recenzją zostałam wręcz zmuszona, by dodać ją do listy, a wręcz dorwać jak najszybciej. Moni, to wszystko przez Ciebie! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra książka. Polecam również "Złodziejkę" tej samej autorki;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie książki, dlatego tą dodaję do listy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja muszę koniecznie przeczytać. Uwielbiam się bać:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurcze, ja jeszcze nigdy nie czytałam książki,której bym się bała! Chyba czas to zmienić :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Komentarzy nie czytam, żeby nie psuć sobie w razie czego lektury, która wydaje się idealną na jesienne wieczory (u mnie jesień wprawdzie ma 25 stopni, ale przynajmniej pada deszcz ;) )

    OdpowiedzUsuń
  9. Lilithin! jesień i 25 stopni!!!!!!!!! Jak tak można?;/ może i lepiej, nie będzie Ci tak zimno w podążaniu w wyobraźni po zimnych korytarzach Hundreds Hill :) przyjemności!!

    OdpowiedzUsuń