Niedaleko van Heugten do Grishama - Dotknąć prawdy




Upalne dni nie sprzyjają chyba jednak lekturze. Ciężko zatopić się w książce, kiedy myśli krążą wokół plaży, morskiej bryzy i zimnego drinka. Wtedy ewentualnie ma się ochotę na coś prawdziwie orzeźwiającego i lekkiego. Coś, co ochłodzi rozgrzane ciężkim letnim powietrzem zmysły, i nie zmusi do nadmiernego wysiłku umysłu, który i tak przy takich temperaturach ledwo funkcjonuje. Co jednak wybrać, aby nie zmarnować czasu nad ckliwym romansidłem, czy bezdennie głupią i beznadziejnie niemożliwą historią? To jest problem w taki upał – nie przegrzać się ale i nadmiernie nie wychłodzić.
Mój wybór padł na od dawna obserwowaną w księgarni książkę, której okładka zdawała się mówić, że to będzie dobra lektura. Cóż, kiedy zorientowałam się o czym jest książka trochę się zmartwiłam – wydała mi się jednak nieodpowiednią na upalne dni. Nic bardziej mylnego. Dotknąć prawdy Antoinette van Heugten idealnie rozgrzewa, bo wciąga niesamowicie i jeszcze lepiej chłodzi, czasem nawet ziębi tak strasznych tematów dotyka. Ta książka niewątpliwie będzie kojarzyła się czytelnikowi z powieściami John’a Grisham’a, jednak ja nie spieszyłabym się z takimi porównaniami, bo choć autorka książki ma za sobą przeszłość prawniczą to jednak dobrze by było gdyby jeszcze trochę popracowała, wydała kilka książek i wtedy będziemy mogli porównać ją do mistrza kryminału prawniczego. Ale jak na początek to lektura doskonała, pomimo. Choć tematyka wydaje się być ciężkiego kalibru nie należy do specjalnie drastycznych. Pomimo tego, że rzecz dzieje  się w szpitalu dla psychicznie chorych nie opisuje szczegółowo okrutnych scen szpitalnych. Jest ich tyle ile potrzeba aby historia dotycząca dwójki bohaterów zamkniętych w szpitalu mogła gładko i czytelnie się potoczyć. 

Szła pustym korytarzem szpitala psychiatrycznego, wystukując obcasami ostre staccato na gładkiej wydezynfekowanej posadzce. Przystanęła, pchnęła drzwi i weszła do pokoju. Był cały zbryzgany wstrętną ciemnoczerwoną krwią, która splamiła ściany i rozlała się wielką kałużą na podłodze. Kobieta zakryła dłońmi usta, by stłumić narastający w gardle krzyk. Jej wzrok przykuło ciało na łóżku. Chłopak leżał na plecach, wbijając w sufit puste spojrzenie lodowato niebieskich oczu. Ujęła go za przegub, brukając palce śliską lepką krwią, lecz nie wyczuła pulsu. Rzuciła się do przycisku dzwonka wzywającego pielęgniarkę … i zamarła.
Na podłodze obok lóżka leżał skulony drugi chłopiec, trochę podobny do tamtego, z rękami i twarzą też pokrytymi ciemniejącą krwią. Lecz gdy gorączkowo sięgnęła do jego nadgarstka, tym razem wyczula słaby puls.
I wtedy spostrzegła, że ten chłopiec kurczowo ściska w dłoni długi, ostro zakończony przedmiot, unurzany we krwi …

Młody geniusz Max Parkman zostaje przyjęty do szpitala w Maitland, jako dziecko z zaburzeniami psychicznymi – stany depresyjne, myśli samobójcze, zespół Aspergera. Niestety stan jego zdrowia ku zdziwieniu matki zamiast poprawiać się wśród tylu wspaniałych specjalistów tylko się pogarsza. Lista chorób Maxa ciągle się wydłuża, a leki zamiast wyciszać powodują spustoszenie w młodym organizmie. Razem z Maxem do Maitland przyjęty zostaje Jonas, chłopiec z podobnymi objawami, do których dochodzą silne samookaleczenia i kompletny brak kontaktu z otoczeniem. I choć Maitland uchodzi za jeden z lepszych szpitali psychiatrycznych to, jak się okazuje personel nie do końca  zdaje się to potwierdzać. Na terenie szpitala dochodzi do tragedii, która dla czytelnika od początku wydaje się czytelna, jednak autorka nie pozwala na szybkie rozwiązanie sprawy. I choć czasami denerwujące jest to przedłużanie, bo dziwnym wydaje się, że nikt, poza czytelnikiem nie widzi kto jest problemem, to podtrzymywanie napięcia i końcowe rozwiązanie przyprawiają o dreszcze.
Być może książka nie jest idealna - ja osobiście usunęłabym kilka scen, szczególnie tych przesłodzonych, które ni jak maja się do historii opowiadanej w książce to jednak mimo wszystko to dobra lektura na lato. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, ci, którzy lubią psychologię i ci , którym kryminały nie są obce. Nawet wielbiciele Grishama, a może ci przede wszystkim, myślę, że z chęcią porównają kunszt literacki autorów.
Choć oryginalny tytuł książki to Saving Max, to wolna interpretacja czy to tłumacza, czy też Wydawnictwa Dotknąć prawdy doskonale oddaje treść książki. Jak trudno jest czasem udowodnić zdawałoby się czytelną prawdę dowiedziała się matka Maxa Danielle Parkman. Pomimo wiszącej nad nią groźby pozbawienia wolności, a przez to braku kontroli nad sprawą syna i wizją wieloletniego braku z nim kontaktu nie odwiodły Danielle od poszukiwania prawdy. Bolesnej nie tylko dla niej ale i drastycznej w oczach czytelnika.jak drastycznej? Chętni niech przekonają się sami, bo choć rozwiązanie wydaje się oczywiste, prawda wcale taką nie jest.


cytat (prolog) pochodzi z książki
trailer: YT

7 komentarzy:

  1. Książka naprawdę świetna. Czytałam i nie mogłam odłożyć jej nawet na chwilkę. Podobnie jak moni również polecam:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyłączam się i również polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zakochałem się w tej książce. Jest wyjątkowa

    OdpowiedzUsuń
  4. Narobiłaś mi wielkiej ochoty na jej lekturę. Gdzieś tak za rok - jak oddam te już pożyczone ;p - zgłoszę się i będę błagać o pożyczkę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasandra, dr Kohoutek, pisanyinaczej - ;)))

    Enga - nie ma najmniejszego problemu:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale jaki dobry trailer! Coś mi się zdaje, że pewnie niebawem powstanie film...

    OdpowiedzUsuń
  7. :) Trailer lepszy niż książka:)))) Na film to może być idealny scenariusz!

    OdpowiedzUsuń