Nie ma chyba takiej książki mojego ulubionego pisarza, która by mnie nie zaskoczyła. Jeśli ktoś, kto pragnie rozpocząć swoją przygodę z Nabokovem oczekuje spokoju, sielskich rosyjskich klimatów niech zaniecha swoich działań już na wstępie. U Nabokova bowiem nie sposób nie ustrzec się przed schizofrenicznym rozdwojeniem (oj to by było dobrze, gdyby tylko o rozdwojenie chodziło), przed czymś tak skomplikowanym, że wręcz trudnym do pojęcia. Jeśli jednak lubi ktoś poczucie oderwania od rzeczywistości i ten specyficzny chichot losu, to biorąc do ręki powieści Nabokova trafił idealnie.
Prawdziwe życie Sebastiana Knighta to kolejna pokrętna opowieść w dorobku Mistrza paradoksu. Opowieść o tym, jak tajemniczy V (no cóż, trzeba się do tajemniczych kombinacji inicjałów w powieściach Nabokova przyzwyczaić) zbiera materiały do biografii swojego zmarłego przyrodniego brata Sebastiana. Ten ów zmarły był podobno znanym pisarzem, autorem być może niewielu książek ale za to podobno znaczących. Jednak, jak się okazuje w trakcie poszukiwań nazwisko Knight nie do końca znane jest w szerokim świecie. A sam Sebastian nieodkrytą tajemnicą. Tak, jak przez całe życie bracia nie mogli do siebie dotrzeć, przez odosobnienie Sebastiana, tak i jego życie stanowiło zamkniętą, dobrze chronioną komnatę. V. jednak nie zraża się brakiem rychłych postępów w zbieraniu materiałów i dowodów na wielkość brata. Posuwa się do wielu, nieprzewidywalnych, nawet dla samego siebie zachowań aby na końcu całej historii zastanowić się nad istnieniem Sebastiana. Zadać czytelnikowi zagadkę, która wygląda zza rogu przez całą książkę, czy to V. pisze o Sebastianie, czy też Sebastian o V.?
Mogłabym zagłębić się w tym momencie w porównania Prawdziwego życia … do innych dzieł pisarza ale dla niewtajemniczonych to dość nudna część streszczenia, która wcale być może nie zachęci do lektury. Ale Ci, którzy czytali cokolwiek Nabokova wiedzą co mam na myśli, wiedzą, że w jego książkach dziwne rzeczy wychodzą niespodziewanie często, jak części garderoby z przeładowanej walizki, jak oślizgłe dżdżownice po deszczu. Jest ich takie mnóstwo i dzieją się tak często, że nie można nadążyć z ich rozpoznawaniem, nie można doczekać się już zakończenia, które pomimo przeświadczenia czytelnika, jakie będzie i tak go zaskoczy i da trochę ulgi (łudzi się ten, kto tak myśli).
Sam fakt, że nasz bohater Sebastian urodził się w tym samym roku, co Nabokov, tak samo jak on miał guwernantkę i tak samo emigrował z Rosji i studiował w Cambridge już wystarczy abyśmy po poznaniu inicjału drugiego z bohaterów (V.) doznali pomieszania jaźni. Nie sposób też czasem odgadnąć, kto opowiada cała historię, bo narracja, w sposób niewidzialny zdaje się przenikać z jednego brata na drugiego. Tu nic nie jest prawdziwe, nic nie jest rzeczywiste i jednocześnie wszystko jest prawdą. „A może prawdziwe jest tylko życie pośmiertne?” Kto jest kim w powieści Nabokova? Czy ktoś odgadnie?
cytat pochodzi z ksiażki
Może ja się pokuszę, aby odgadnąć?
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam:). Ale najpierw zabiorę się za klasykę, czyli "Lolitę":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Pisanyinaczej czy ja wiem, czy się da ;)
OdpowiedzUsuńKasandro ech Lola to zupełnie coć innego, ale warto od niej zacząć. Warunek jest jeden - nie poddawać się stereotypom i nie zniechęcać się! Błagam :)
Mam tę książkę, tylko utknęła w drugim rzędzie i o niej zapomniałam:(
OdpowiedzUsuńNabokov to nie tylko Lolita. Szczerze ta pozycja podobała mi się zdecydowanie bardziej. Zresztą cała jego twórczość to klasyka.
OdpowiedzUsuńIza :)
OdpowiedzUsuńdr Kohutek ja uwielbiam Nabokova, ale Lo podobała mi się najmniej ;/ czytałam ją co prawa lata temu, ale nie mam ochoty do niej wracać. Choć jest to książka, której wydania kolekcjonuję ;)Moim numer jeden Vladiego jest Ada albo żar!!
Od dłuższego czasu obiecuje sobie przeczytanie książek mistrza Nobokov'a, ale ciągle to odkładam. Mam nadzieje, że teraz nastąpi to szybciej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kass