Przymuszona sytuacją, a mianowicie migreną oraz nastraszona przez okulistę rychłą utratą wzroku w stylu a‘la pirat (bo na jedno oko) sięgnęłam po mniej męczący oko adiobook. Kryterium mojego pierwszego wyboru była cena+lektor. No bo jeśli już moje oko ma zamiar zastrajkować, to czemu jeszcze, miałoby polec ucho słuchając skrzekliwego głosu nieodpowiedniego lektora. W taki oto sposób sięgnęłam po Czytelniczkę znakomitą Alana Bennett’a czytaną przez Annę Seniuk.
Czytelniczka znakomita to znakomita książka dla wszystkich … znakomitych czytelników. Dużo tu tych znakomitości, ale i ta krótka lektura do takich właśnie należy. Doskonała pozycja dla uwielbiających czytać i poszukujących ciągle nowych tytułów do odkrycia. I choć z drugiej strony, Królowa Brytyjska, tytułowa czytelniczka zaczytuje się raczej w klasyce, którą inny doskonały czytelnik może już znać, to jednak warto posłuchać opinii monarchini na ich temat.
Cała przygoda z czytaniem rozpoczęła się od niesfornych psów Królowej, które w dzikiej pogoni (ucieczce) za niczym natknęły się na bibliobus, który zawitał „u progu” Westminster. Te głupie corgie obszczekały biednego bibliotekarza i kierowcę w jednej osobie, oraz wypożyczającego, którym był … kucharz z kuchni królewskiej. To on od pierwszego spotkania w bibliobusie staje się mentorem Królowej, przewodnikiem po literaturze. Dzięki niemu, wybierająca początkowo nienajlepsze lektury i zniechęcona książką Queen Elizabeth Jej Wysokość zaczęła zaczytywać się w wierszach Thomasa Hardy’ego, dramatach Samuela Becketta, utalentowanych pisarkach, między innymi A. S. Byatt, czy siostrach Bronte (zdając sobie doskonale sprawę z ich talentów) prozie Joanny Trollope czy samym Anthonym Trollopie. W swojej pasji czytelniczej Królowa dotarła nawet do autorów zwanych przez nią przedstawicielami mniejszości narodowych – tym sposobem poznała miedzy innymi Salmana Rushdie’go i Setha Vikram’a. Czytanie wciągnęło ją do tego stopnia, że biedulka zapomniała o własnej osobie – przestała, według opinii podwładnych i ministrów dbać o wygląd zewnętrzny. Zdarzało jej się – o zgrozo – wystąpić w ciągu dwóch tygodni w tej samej sukience, a i biżuterię, z której słynęła zastąpiły jej noszone przy sobie książki. Jak to często bywa u czytelnika, odkrywanie świata w książkach i Królowej przestało wystarczać. Początkowe zapisywanie w notatniku ciekawych cytatów z czytanych lektur, spostrzeżeń jakie nasuwały się jej w trakcie lektury przerodziło się z chęć napisania własnej książki.
Czytelniczka znakomita Alana Bennetta to wspaniała kopalnia tytułów, uwag i informacji o pisarzach (które chętnie odnotuję). To ubrana w angielskie konwenanse, podsycana też angielskim humorem wspaniała lekka komedia, którą być może i lepiej przeczytać niż posłuchać, ale w wykonaniu Anny Seniuk Królowa Brytyjska brzmi bardzo wiarygodnie.
I choć mam nadzieję, że w przypadku mojego oka, będzie to jedna z pomyłek lekarskich, to cieszę się, że mogłam posłuchać opowieści o znakomitej czytelniczce.
Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z audiobookami i nie wiem, czy umiałabym się na nich skupić, zwłaszcza, że jestem niecierpliwa i muszę naraz robić wiele rzeczy, więc jak czytam to lubię się skupić, a gdzieś w tle nich najlepiej gra muzyka ;) więc gdybym miała słuchać audiobooka, albo bym zajęła się robieniem czegoś przy akompaniamencie płyty z książką ;)
OdpowiedzUsuńTo jednak nie dla mnie. Choć samą powieść chętnie przeczytałabym :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Kiedyś słuchałam audiobooków (czy jak my to kiedyś nazywaliśmy - książek mówionych...:D) i zauważyłam,że na mój odbiór książki miał niemały wpływ lektor... Czasem książka mnie nużyła, bo czytający je aktorzy robili to zbyt aktorsko! To zbytnie modulowanie, sztuczne zmienianie głosu - strasznie mnie to denerwowało.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o książkę - bardzo mi się podobała, szczególnie chowanie książki w karecie na nudną drogę do parlamentu... :D
Namiętnie zasypiam na wstępie i budzę się gdzieś tam na 12 rozdziale, niestety...
OdpowiedzUsuńDo audiobooków nie mogę się przekonać. Podobnie, jak do e-booków, chociaż tutaj sprawa ma się nieco inaczej.
OdpowiedzUsuńKsiążki słuchane kojarzą mi się z czasami szkolnymi, gdy na świetlicy puszczano nam rozmaite lektury, czasami nawet jakieś słuchowiska. Nigdy tych kilku chwil na dywanie nie lubiłam - czekałam jedynie na to kiedy będę mogła wziąć do ręki własną książeczkę i prześledzić ją wzrokiem.
Być może świadczy to o tym, że po prostu jestem wzrokowcem :)
Ale na "Czytelniczkę znakomitą" mam ogromną chęć. Tylko chyba jednak na wersję papierową ;)
Pozdrawiam :)
Słuchaj, mogę słuchać, ale męskich głosów, a najchętniej to Adama Ferencego. Jest znakomity jako lektor przy audiobookach. Roch Siemianowski też mi się widzi. Ale już Piotr Fronczewski jako lektor mnie męczy.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to serdecznie Ci dziękuję za "Dom Cudów" - niespodzianka i zaskoczenie! ;))
Słyszałam pozytywne opinie o tym audiobooku, ja zapoznałam się z wersją papierową, ale większych fajerwerków nie było ;)
OdpowiedzUsuńLekarz na pewno się myli! Inaczej po prostu być nie może. Trzymam kciuki, żeby inny postawił bardziej optymistyczną diagnozę.
Słuchałam tej książki, byłam zachwycona. Istotnie, na odbiór książki lektor ma wielki wpływ, staram się to zaznaczać w opisywanych audiobookach. Dużo zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńPandorciu ja też nie wiedziałam, czy w ogóle się na nim skupię, ale jeśli już zostałam zmuszona … podołałam, choć przyznaję, że faktycznie wymaga skupienia, i jakoś nie sposób zająć się czymkolwiek przy jego słuchaniu;/
OdpowiedzUsuńDabarai masz rację, lektor jest WAŻNY, Pani Anna Seniuk zrobiła to rewelacyjnie. Teraz słucham Stiega Larssona i przyznaję, że trochę czasu upłynęło nim przyzwyczaiłam się do głosu Krzysztofa Gosztyły.
Margo wiesz, że ja też zasnęłam hi hi
Claudette ja też nie wyobrażałam sobie słuchania, kiedy tyle wspaniałych książek czeka, pachnących świeżym drukiem, z cudownymi kartkami do przewracania … ale jeśli nie można, to co ja mam zrobić :(?
Matyldo z męskich doświadczam właśnie wyżej wymienionego Gosztyły, po początkowym odrzuceniu (nie tyle głos ile zbyt wiele aktorstwa) przyzwyczaiłam się.
P.S. cieszę się, że niespodzianka dotarła, tym bardziej, że miałam Twoje dwa adresy :)
Lilithin, Agnes dziękuję Wam!!!
Monika, ul. Witkacego - to aktualny! tamten drugi nieważny od 10.2009 r. ;)
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem ... znaczy wiedziałam już wcześniej bo w notesie w domu miałam dobrze zanotowane, tylko w telefonie (z którego pisałam adres na poczcie) miałam dwa:ooo
OdpowiedzUsuńDziękuję;))