Faktotum Charles’a Bukowskiego* to książka-droga. Bywa, że równie kręta i pełna brudu. Droga życia Henry’ego Chinaskiego, który wędrując po Stanach Zjednoczonych ima się różnych prac, często nie zagrzewając na długo w żadnej z nich. Właściwie to nie wiem, o co chodzi Henry’emu? Czy o to, że praca nie taka, szef marudny, czy może też za mało płacą? Henry to też niespełniony poeta, który trzyma swoje teksty w szufladzie, mając nadzieję, na ich cudowne ukazanie się oczom czytelników. Jednak twórczość podlewana alkoholem nie stanowi wielkiej wartości wydawniczej.
Tego młodego człowieka, typowego totumfackiego chyba na świecie nic nie trzyma. Wyobcowany, wyklęty z rodziny i nie potrafiący utrzymać żadnego związku z kobietą, na dłużej nić kilka tygodni jest stworzony tylko dla siebie. Chinasky jest trochę „gorszym” wcieleniem Holdena Caulfielda, ale i tak pozostaje sympatycznym obibokiem i wiecznym marzycielem. I tylko ten, kto go doprawdy polubi, kto zrozumie jakie motywy nim kierują dojrzy w tym samotnym mężczyźnie zdolnego człowieka. Indywidualistę z własnym planem na siebie. I co z tego, że Henry znajduje się w permanentnym stanie upojenia alkoholowego? I cóż w tym, że będąc jego przyjacielem trzeba liczyć się z wyciąganiem go z więzień i długów. Albo czytać jego pijacki bełkot. Chinasky choć wydaje się potrzebować pomocy, wcale jej nie oczekuje. Nie chce się zmieniać, nie chce normalnieć.
Myślę, że Bukowski w doskonały sposób pokazał, że można nie poddawać się stereotypom, że nawet będąc takim „wyrzutkiem” (czytaj: mając pomysł na siebie, czasem odmienny od innych) można istnieć w społeczeństwie, można być lubianym. Nie trzeba mieć nudnej pracy, ciepłej posadki, nie trzeba być powtarzalnym człowiekiem aby być szczęśliwym.
Autor w charakterystyczny dla siebie sposób „ukwieca” tekst książki wulgaryzmami. Choć te „kwiatki” mogą czasem przeszkadzać, ocierając się o pornografię, to stanowią element zarówno życia jak i cenionej twórczości Bukowskiego.
I nie ma co się oburzać, komentować, bo w Faktotum jest wszystko (jak sama nazwa wskazuje)to, co nas otacza. Faktotum to książka o tym, do czego balibyśmy się przyznać. Taka zabawna, choć przygnębiająca momentami rzeczywistość. I aż chce się śmiać, że tak można żyć i być szczęśliwym.
*(chyba szczególnie upodobałam sobie ostatnio pisarzy o tym nazwisku? Ciekawe kto będzie następny – chyba mam już swój typ)
Tego młodego człowieka, typowego totumfackiego chyba na świecie nic nie trzyma. Wyobcowany, wyklęty z rodziny i nie potrafiący utrzymać żadnego związku z kobietą, na dłużej nić kilka tygodni jest stworzony tylko dla siebie. Chinasky jest trochę „gorszym” wcieleniem Holdena Caulfielda, ale i tak pozostaje sympatycznym obibokiem i wiecznym marzycielem. I tylko ten, kto go doprawdy polubi, kto zrozumie jakie motywy nim kierują dojrzy w tym samotnym mężczyźnie zdolnego człowieka. Indywidualistę z własnym planem na siebie. I co z tego, że Henry znajduje się w permanentnym stanie upojenia alkoholowego? I cóż w tym, że będąc jego przyjacielem trzeba liczyć się z wyciąganiem go z więzień i długów. Albo czytać jego pijacki bełkot. Chinasky choć wydaje się potrzebować pomocy, wcale jej nie oczekuje. Nie chce się zmieniać, nie chce normalnieć.
Myślę, że Bukowski w doskonały sposób pokazał, że można nie poddawać się stereotypom, że nawet będąc takim „wyrzutkiem” (czytaj: mając pomysł na siebie, czasem odmienny od innych) można istnieć w społeczeństwie, można być lubianym. Nie trzeba mieć nudnej pracy, ciepłej posadki, nie trzeba być powtarzalnym człowiekiem aby być szczęśliwym.
Autor w charakterystyczny dla siebie sposób „ukwieca” tekst książki wulgaryzmami. Choć te „kwiatki” mogą czasem przeszkadzać, ocierając się o pornografię, to stanowią element zarówno życia jak i cenionej twórczości Bukowskiego.
I nie ma co się oburzać, komentować, bo w Faktotum jest wszystko (jak sama nazwa wskazuje)to, co nas otacza. Faktotum to książka o tym, do czego balibyśmy się przyznać. Taka zabawna, choć przygnębiająca momentami rzeczywistość. I aż chce się śmiać, że tak można żyć i być szczęśliwym.
*(chyba szczególnie upodobałam sobie ostatnio pisarzy o tym nazwisku? Ciekawe kto będzie następny – chyba mam już swój typ)
Ciekawie się zapowiada. Lubię też takie spokojne okładki..nigdy nie wiadomo co kryje pod nią treść:) pozdr.
OdpowiedzUsuńOjć .. Monika,okładka jest zaprzeczeniem treści!
OdpowiedzUsuńUwielbiam :***
OdpowiedzUsuńwiem, wiem :))
OdpowiedzUsuńJa mam za sobą "Kobiety" Bukowskiego i chyba jednak nie należę do zwolenniczek jego prozy. Ale to było już dawno i ostatnio zastanawiałam się czy nie dać mu jeszcze jednej szansy...
OdpowiedzUsuńA trailer, który zmieściłaś, to zapowiedź filmu na podstawie tej książki? Nie wiedziałam o jego istnieniu. Poza tym wyobrażałam sobie, że Henry jest o wiele starszy niż ten aktor, który go gra ;). To chyba przez te wulgaryzmy i pijaństwo taki mi się wyobraził :).
Mayu myślę, że i ja nie dałabym rady czytać tak ciągle Bukowskiego, ale po dłuższych chwilach oddechu to jest bardzo możliwe. Zawsze przecież ciekawi, jaka też będzie ta następna książka:)
OdpowiedzUsuń