Przeczytałam Córeczkę w jedną noc, bez chwili oddechu. Całą lekturę zastanawiałam się do czyjej twórczość przyrównać książkę Pauliny Bukowskiej, tak aby potencjalnemu czytelnikowi nakreślić jakiś obraz. Bo nie jest łatwo opisać ten dramat, nie tak prosto zachęcić do tak złożonej powieści. Moja pierwsza myśl – Bukowska jest kwintesencją tego, co najlepsze ze wszystkich filarów literatury. To tak jakby ktoś przyrządzał tajemniczą miksturę i dodawał po szczypcie Atwood, Angot, szczypcie Plath, odrobinę Houellebecqa i Kuczoka … i wielu innych, a od każdego to, co najlepsze.
Córeczka to dramat ukazujący relacje matki i córki. Dwóch jednocześnie bliskich i obcych sobie osób.
Bohaterkę Bukowskiej Alinę poznajemy właściwie na końcu i początku jej drogi. Tak naprawdę sami do końca nie możemy zorientować się, czy to dopiero się zaczęło, czy już skończyło. Alina to typowa pracoholiczka, pracownica agencji reklamy, zawieszona między rzeczywistością, a bilbordem. I jednocześnie nietypowa neurotyczka, nie umiejąca odnaleźć się w zagubionym świecie. Praca, dom, mąż, dziecko. Matka, siostra, córka, kochanek – czy to wszystko jeszcze istnieje? Czy to trzyma się jeszcze jakiś norm i ram? Matka dla Aliny jest jak etap (…) życia płodowego, genetyczny początek, to tylko rozciągnięta macica, która chowała mnie dziewięć miesięcy, by jak najszybciej wypluć i zostawić, a niewidziana od lat siostra - diabłem. Alina pragnąca dziecka, kochająca je. Alina zabijająca swoją córkę. Mała Alina będąca dzieckiem bez skorupy.
To wszystko, co Alinę otacza - tak przez nią znienawidzone chore relacje z matką, mężem i siostrą - jest jednocześnie jest siłą napędową, jej motorem i motywacją do działań. Praca ponad siły, doskonałość w każdym calu sprowadzają życie bohaterki Bukowskiej do wewnętrznego zamknięcia. To jest jej bezpieczny świat, tylko w ten sposób może ona dojść do porozumienia ze sobą. Siebie ocenia, siebie rozumie. Siebie tłumaczy – chorym dzieciństwem i pokręconymi relacjami z matką. To jest powód jej dzisiejszych nieszczęść i to dziś kieruje jej życiem.
Powieść Bukowskiej to myśl, albo zbiór myśli. To Alina opowiada tę historię, czasem wracając do dzieciństwa, nie dopowiadając chwili daje czytelnikowi możliwość wyboru – albo polubię i zrozumiem Alinę, albo ją potępię. Książka składa się z rozdziałów nazwanych osobno trzema ostatnimi literami alfabetu, i jednym nazwanym wszystkimi trzema. I taka właśnie jest. Powieścią końca i jednocześnie początku, albo jak ktoś woli – początku i jednocześnie końca. Język Bukowskiej jest nadzwyczaj lekki, pomimo ciężkiego kalibru tematu, książkę czyta się lekko, przenika w Alinę, w jej ból, łzy i nerwowy śmiech. Czasem krótkie, urywane zdania, czasem potok słów. Mnogość barwnych i obrazowych porównań sprawia, że wkrada się w to wszystko jakaś magia. Czasem aż trzeba się cofnąć, przeczytać coś raz jeszcze, bo zdania zdają się śpiewać, dźwięczeć.
Córeczka to dramat ukazujący relacje matki i córki. Dwóch jednocześnie bliskich i obcych sobie osób.
Bohaterkę Bukowskiej Alinę poznajemy właściwie na końcu i początku jej drogi. Tak naprawdę sami do końca nie możemy zorientować się, czy to dopiero się zaczęło, czy już skończyło. Alina to typowa pracoholiczka, pracownica agencji reklamy, zawieszona między rzeczywistością, a bilbordem. I jednocześnie nietypowa neurotyczka, nie umiejąca odnaleźć się w zagubionym świecie. Praca, dom, mąż, dziecko. Matka, siostra, córka, kochanek – czy to wszystko jeszcze istnieje? Czy to trzyma się jeszcze jakiś norm i ram? Matka dla Aliny jest jak etap (…) życia płodowego, genetyczny początek, to tylko rozciągnięta macica, która chowała mnie dziewięć miesięcy, by jak najszybciej wypluć i zostawić, a niewidziana od lat siostra - diabłem. Alina pragnąca dziecka, kochająca je. Alina zabijająca swoją córkę. Mała Alina będąca dzieckiem bez skorupy.
To wszystko, co Alinę otacza - tak przez nią znienawidzone chore relacje z matką, mężem i siostrą - jest jednocześnie jest siłą napędową, jej motorem i motywacją do działań. Praca ponad siły, doskonałość w każdym calu sprowadzają życie bohaterki Bukowskiej do wewnętrznego zamknięcia. To jest jej bezpieczny świat, tylko w ten sposób może ona dojść do porozumienia ze sobą. Siebie ocenia, siebie rozumie. Siebie tłumaczy – chorym dzieciństwem i pokręconymi relacjami z matką. To jest powód jej dzisiejszych nieszczęść i to dziś kieruje jej życiem.
Powieść Bukowskiej to myśl, albo zbiór myśli. To Alina opowiada tę historię, czasem wracając do dzieciństwa, nie dopowiadając chwili daje czytelnikowi możliwość wyboru – albo polubię i zrozumiem Alinę, albo ją potępię. Książka składa się z rozdziałów nazwanych osobno trzema ostatnimi literami alfabetu, i jednym nazwanym wszystkimi trzema. I taka właśnie jest. Powieścią końca i jednocześnie początku, albo jak ktoś woli – początku i jednocześnie końca. Język Bukowskiej jest nadzwyczaj lekki, pomimo ciężkiego kalibru tematu, książkę czyta się lekko, przenika w Alinę, w jej ból, łzy i nerwowy śmiech. Czasem krótkie, urywane zdania, czasem potok słów. Mnogość barwnych i obrazowych porównań sprawia, że wkrada się w to wszystko jakaś magia. Czasem aż trzeba się cofnąć, przeczytać coś raz jeszcze, bo zdania zdają się śpiewać, dźwięczeć.
Zjeżdżamy na wiejską drogę z drobnym żwirem pokaleczoną dziurami i przytulamy policzki do szyb przy spiralnych zakrętach obrośniętych gęstymi krzakami. Wieczór spłynął na skrzydłach nocnych ptaków i pokreślił niebo pomarańczowymi smugami wygasłego słońca. W oddali drży fioletowa linia horyzontu wyżerana stopniowo przez wściekły granat nocy. Dni umykają mi w noce, noc jak czarna dziura wciąga dzień po dniu, łapiąc go za wczesne popołudnie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej drugiej książki (pierwsza: Niezidentyfikowany obiekt halucynogenny) młodej pisarki, pozostaje mieć tylko nadzieję, że na Córeczce się nie skończy, a każda następna będzie równie doskonałą, o ile nie lepszą książką. Zafascynował mnie czasem absurdalny język autorki, te- bywa, że skomplikowane - porównania, być może nie dla wszystkich czytelne. Ale jeśli nawet, to są przecież mistrzowie pióra, których aby zrozumieć ich doskonałość trzeba przeczytać kilka razy. Myślę, że z Pauliną Bukowską jest tak samo, że w jej świat trzeba się wtopić całym sobą, nie pozostawić ani kawałka zwątpienia, ani jednej myśli poza książką.
Myślę, że tak postąpiła Alina, pozostawiła coś za sobą, czegoś nie zdążyła uchwycić i stąd jej upadek.
… moja druga myśl – Bukowska to ona sama, to jej własny i niepowtarzalny styl …
Książka o tego typu relacjach nie jest dla mnie, ale od dawna ją obserwuję (autorka jest koleżanką koleżanki)i być może z ciekawości przemogę się i sięgnę. Młodzi polscy pisarze bywają często pozytywnymi zaskoczeniami i warto dać im szansę.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka i zachęcająca recenzja, więc zapisuję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lubię Twoje recenzje :)
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, więc na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńFutbolowa - a to ciekawostka! Jaki ten świat jest mały:)
OdpowiedzUsuńKasandra, Viconia - miłej lektury Wam życzę:)
Margo - zawstydzasz;)
Bardzo ciekawa i recenzja i książka więc muszę do pisać do listy :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę ją pochłonąć tu i teraz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że dzięki tobie będzie mi dane zafascynować się tą pisarką:)
Uwielbiam, jak bardzo emocjonalnie piszesz recenzje, a jednocześnie zdają się być dopracowane i nie pisane na szybko. Zawsze zawrzesz to, co najważniejsze, a czytający recenzje czuje, że musi tę książkę przeczytać. To niebezpieczne, wiesz? ;) Zarówno dla budżetu, jak i dla czasu, czy regału obciążonego coraz to nowymi kilogramami :D.
OdpowiedzUsuńPiszesz o tej książce tak, że ja prawdopodobnie przeczytałam Twoją recenzję tak jak Ty czytałaś książkę - po prostu jednym tchem. :) Gratuluję.
OdpowiedzUsuńtoska82, biedronka, C.S., Domi - dziękuję Wam za te miłe słowa i cieszę się, że książka Was zainteresowała. Mnie jednak czasem martwią takie zachwyty, bo co jeśli zawiodę? Mam nadzieję, że jednak odbierzecie Córeczkę równie silnie jak ja:)
OdpowiedzUsuńC.S. Ty to potrafisz zawstydzić :)))