"Skamienieliny", czyli dramat o Julii

Próbuję sklasyfikować w jakiś sposób książki Małgorzaty Wardy. Zastanawiam się, do jakiego gatunku je przykleić. Dłonie to już (albo dopiero, patrząc na dorobek literacki autorki) moja trzecia książka Małgosi i ja nadal nie potrafię jednoznacznie ich określić. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to z racji tematów, jakie poruszają - dramat, ale zauważam – o zgrozo! (przecież ich nie lubię!) kryminalne wątki, jednak w przedziwny sposób mnie interesujące. Nie wiem i może wcale nie chcę wiedzieć gdzie je dopisać, bo może nie trzeba klasyfikować książek Wardy, może to osobny gatunek, bo choćby fakt, że podczas lektury wcale nie odczuwam, że to literatura polska, a przecież ich akcje toczą się głównie w Polsce. Być może podobnie jest z tym gatunkiem, nieokreślone, albo też wielogatunkowe… jak kto woli, nieważne, ważne, że tak lekko się je czyta.
Jakkolwiek Nikt nie widział, nikt nie słyszał już samym tytułem sugeruje, że może być nerwowo, a w Środku lata temperatura rośnie w rytm czytania, osiągając na końcu wrzenie, tak Dłonie nie sugerują takich emocji ani tytułem, ani też kilkoma pierwszymi rozdziałami. Ta książka jest trochę – jeśli mogę tak porównać – jak rzeźba, która na początku stanowi jedynie bryłę kamienia bądź bliżej nieokreślony kształt, aby później powoli zacząć coś przypominać. Jeśli dobrze się jej przyjrzeć, obejść z każdej strony, dotknąć, przymknąć oczy i ruszyć wyobraźnię zobaczy się niesamowitą historię, a może i kilka jej wątków. Takie są Dłonie Małgosi Wardy. To, co kocham w książkach – wielotorowość, moje ulubione retrospekcje, odejścia i powroty i mój Paryż. Wszystko to osadzone w atmosferze artyzmu i tworzenia. Jak wiele uderzeń dłuta, które potrzebne są aby we wspominanym już kamieniu ujrzeć dzieło, tak poszczególne rozdziały książki budują codzienność wielu młodych ludzi. Ludzi, których losy splatają się ze sobą nieustannie. Których łączy przyjaźń i miłość, zamiłowanie do sztuki i jedna szkoła, i których dzielą te same wspomnienia i emocje.
Maria zimna i wyrachowana, a jednocześnie pragnąca miłości, choć samej ciężko ją z siebie wydobyć. Nieśmiała Anna, Anna niewierząca w swój talent, głupio zakochana w jednym, nieosiągalnym mężczyźnie. Maja, której karierę komplikuje wypadek, czy Dorota – przypadek braku talentu, który osiąga sukces. Wśród tych dziewczyn jest jeszcze Rafał – dusza artysty, Rafał, którego nie sposób nie polubić. W Dłoniach pojawiają się też kluczowe postacie, które są symbolami książek autorki – Sara i Mateusz – choć tym razem w innych rolach.
Dłonie to nieustający korowód postaci i zdarzeń, które przeplatając się tworzą malowniczy, jak na artystkę przystało obraz. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że czytelnik może poczuć się trochę jak na wystawie sztuki, czasem spojrzeć na swoje dłonie, czy pędzel nie pozostawił po sobie śladów, albo gips nie poranił skóry. Już na pewno bez obaw mogę stwierdzić, że atmosfera Akademii Sztuk Pięknych może udzielić się nawet najmniej wrażliwemu na sztukę czytelnikowi, może nawet pokusić niektórych o artystyczne plany na przyszłość.
To jednak nie koniec, Dłonie to nie tylko romans ze sztuką. I w tej książce autorka przyprawia czytelnika o nerwy, albo szczególnie w tej. Krąg artystów, wrażliwych na piękno i brzydotę świata, na dobro i okrucieństwo, to też świat ich osobistych tragedii, które ta wrażliwość tylko uwidacznia i wyolbrzymia. Zazdrości o talent, o nagrodę, być może radości z upadków i niepowodzeń innych. Talent w dłoniach, w dłoniach przyszłość i śmierć - bo czymże są dłonie dla artysty?!
Uwielbiam w książkach Małgosi Wardy to, że w przedziwny sposób zaprzyjaźniam się z każdym ich bohaterem, choćbym nie przepadała za kimś, to nie jestem w stanie go zapomnieć. Co jeszcze uwielbiam w tych książkach? Koniec. Żałując jednocześnie, że to już, mogę dalej sama budować losy postaci z książki. Są tak realni, że aż niemożliwe wydaje się, że ich nie ma, że to fikcja i że nie spotkam ich nigdy na ulicy. Kuszą mnie te zakończenia, bo choć książka się urywa, to bohaterzy Wardy żyją dalej.


















Powyżej prace Małgorzaty Wardy. Więcej znajdziecie na http://warda.bloog.pl/

8 komentarzy:

  1. Piękne obrazy! A książkę może spróbuję, jak na razie zajmę się Panią Plebanek. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę no! Chciałabym posmakować w końcu i książki Pani Wardy, jak i Pani Plebanek. Jednak jestem na małym kryzysie finansowym, który może niestety potrwać :/ A jakiejś fantastycznej promocji na ich książki na razie nie znalazłam, buuu :(

    PS. Dostanę książki już Ty wiesz skąd :D Napiszę jutro, albo pogadamy na czacie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Vampire - a podziel jakoś te panie sprawiedliwie:) hihi

    Enga - a już ja nie wiem skąd:/ a pomysł dla Ciebie mam skąd dostać książki:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się u Ciebie to, że nie czytasz tego co wszyscy. U Ciebie zawsze mogę poczytać o jakiś perełkach książkowych, zupełnie mi nie znanych :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Artyści i Paryż, ale bez związku z fin de siecle, to musi być ciekawe, zupełnie inne spojrzenie. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjemnostki - tak do końca nie jest, że nie czytam tego, co wszyscy, bo co czytają wszyscy:)? Ja też sugeruję się opiniami z innych blogów, więc gdzieś te ksiażki, które znajdujesz u mnie, już były:) A jeśli chodzi o książki Małgosi Wardy - to wstyd przyznać, nadrabiam;/:)

    Lilithin - bez związku, bez:) ...ech muszę zapytać autorki, czy niektóre wątki są biograficzne?:)

    Dziękuję za pozdrowienia Dziewczyny, Wam również życzę uśmiechów:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nikt tak nie potrafi prezentować książek jak Ty. Tę aż muszę przeczytać :).

    OdpowiedzUsuń
  8. C.S. dzięki, choć znalazłabym, wierz mi. Po lekturze ich blogów musiałabyś biec do księgarni:)))

    OdpowiedzUsuń