W końcu mogę powiedzieć, że czytałam wszystkie książki autorki. Mogę teraz je porównywać, dyskutować o nich, wybierać najlepszą i tą, która mi osobiście najmniej przypadła do gustu. Już kiedyś pisałam o dwóch pierwszych pozycjach autorstwa Grażyny Plebanek – o Pudełku ze szpilkami oraz o Dziewczynach z Portofino. Pozwolę sobie w skrócie przybliżyć te dwie książki oraz, także w skrócie opisać dwie przeczytane przeze mnie w ostatnich dniach – Przystupę oraz Nielegalne związki.
Po lekturze, trochę być może niechronologicznej mogę zauważyć, że proza Plebanek ewoluuje, zmienia swoje tło. Gdy zaczynałam przygodę z tą autorką zachwyciłam się realizmem jej książek i tematyką, która w pewnym stopniu dotyczyła mnie osobiście. Dotyczyła czasów, w których przyszło mi żyć, będąc w wieku bohaterek autorki. Dziewczyny z Portofino porównałam do siebie i swoich koleżanek – tak bardzo ich przygody i przeżycia przypominały mi nasze, być może nie w takim stopniu jak Agnieszki, Beaty, Mani czy Hanki i nie tak tragiczne one były ale obrazy im towarzyszące – betonowe place zabaw, które placami zabaw były tylko z nazwy, zabawy uatrakcyjniane naszą fantazją czy będące trochę obok problemy z jakimi borykali się nasi rodzice były znajome. Z bohaterką Pudełka ze szpilkami również kobiety, będące dziś w moim wieku mogą się identyfikować – znowu ten sam czas uchwycił nasze dojrzewanie, dorastanie i emocje charakterystyczne dla czasów.
W książkach tych łatwo mi było się znaleźć – bez problemów mogłam rozpoznać w nich przeszkody, które spotykali moi rodzice, tak samo jak rodzice bohaterek Plebanek, przypomnieć sobie podobne, a jeśli nie takie same otoczenie – mam tu na myśli szarość ulic, brak zieleni, nocne kolejki za czymś, co rzucono na półki i inne charakterystyczne dla czasów znajome obrazy.
Po lekturze, trochę być może niechronologicznej mogę zauważyć, że proza Plebanek ewoluuje, zmienia swoje tło. Gdy zaczynałam przygodę z tą autorką zachwyciłam się realizmem jej książek i tematyką, która w pewnym stopniu dotyczyła mnie osobiście. Dotyczyła czasów, w których przyszło mi żyć, będąc w wieku bohaterek autorki. Dziewczyny z Portofino porównałam do siebie i swoich koleżanek – tak bardzo ich przygody i przeżycia przypominały mi nasze, być może nie w takim stopniu jak Agnieszki, Beaty, Mani czy Hanki i nie tak tragiczne one były ale obrazy im towarzyszące – betonowe place zabaw, które placami zabaw były tylko z nazwy, zabawy uatrakcyjniane naszą fantazją czy będące trochę obok problemy z jakimi borykali się nasi rodzice były znajome. Z bohaterką Pudełka ze szpilkami również kobiety, będące dziś w moim wieku mogą się identyfikować – znowu ten sam czas uchwycił nasze dojrzewanie, dorastanie i emocje charakterystyczne dla czasów.
W książkach tych łatwo mi było się znaleźć – bez problemów mogłam rozpoznać w nich przeszkody, które spotykali moi rodzice, tak samo jak rodzice bohaterek Plebanek, przypomnieć sobie podobne, a jeśli nie takie same otoczenie – mam tu na myśli szarość ulic, brak zieleni, nocne kolejki za czymś, co rzucono na półki i inne charakterystyczne dla czasów znajome obrazy.
"(...) to życiowa książka, prawdziwa, śmieszna, a i momentami smutnawa … ale takie jest życie. I właśnie dlatego nie odrzuciłam jej jak pudełka ze starymi szpilkami, ale przeczytałam od deski do deski i było całkiem przyjemnie i całkiem wygodnie, bo faktycznie jest to książka o poznawaniu siebie. "
Kolejną książką, po którą sięgnęłam były Nielegalne związki – jakże odmienna książka Plebanek od poprzednich czytanych przeze mnie. Odmienna, choć również dotycząca problemów jednostek, które przedkładają się i tworzą problemy całych rodzin i otoczenia.
Tym razem jednak nie dotyczą one bezpośrednio kobiet. Nielegalne związki są Pudełkiem ze szpilkami w męskim wydaniu, w męskim świecie.
Nielegalne związki to – traktując po męsku – pudełko z mokasynami. To męskie spojrzenie na miłość, na świat problemów otaczających mężczyzn. Próba zrozumienia uczuć kierujących rodzajem męskim w obliczu własnych słabości i nieudolności. W tragicznym świecie grzechu i niezrozumienia.
"U Plebanek dziewczyny, a właściwie dziewczynki z blokowiska są zdane same na siebie. Same kolorują sobie to życie i starają jakoś je ułożyć, zaplanować przyszłość. Same żyją z własnymi problemami bo rodzice mają swoje partie, podbite oczy i delirki. A one? One się starały i to, jak im wyszło, jak się skończyło może nie zawsze odpowiadało ich wizjom ale było dobre. Tylko ten bagaż dzieciństwa pozostał. Bo Beata, Hania, Mania czy Aga wydają się być doroślejsze od dzisiejszych dziewczyn w ich wieku, bogatsze w doświadczenia, „mądre i silne kobiety”."
Po jakże emocjonalnie wyczerpujących Nielegalnych związkach znowu zmieniamy punkt widzenia na damski – choć to tylko mój punkt spojrzenia, ponieważ Przystupa powstała przed Nielegalnymi związkami. Można więc powiedzieć, że po trzech podejściach kobiecych Plebanek wyraziła się po męsku. Kimże jest tytułowa Przystupa. No tak, ktoś kto nie miał nawet książki w rękach nie może domyślać się, że chodzi o młodą, prostą wiejską dziewczynę, która buntuje się przeciwko bezowocnej egzystencji (bo trudno nazwać to życiem) u boku ojca i jego drugiej żony. Nie należy się dziwić Przystupie, że ucieka od pola, kartofli, kłótni i nocnych pojękiwań macochy w objęciach męża. Rzucając szkołę, pakując trzy przysłowiowe rzeczy na krzyż i pomarańczową, jakże wymowną kurtkę Przystupa wyrusza do miasta. Przypadkiem dostaje jedyną pracę, do jakiej się nadaje bez kwalifikacji. Zostaje pomocą w domu bogatych ludzi. I to nie byle jakich ludzi – w rodzinie Gwiazdy pop. Tu dopiero zaczną się przygody, czasami tragiczne dla Przystupy, które rzucą ją na głęboką wodę – dosłownie i w przenośni, być może uszczęśliwią ją, a na pewno wiele nauczą.
Jeśli wolno mi wyrazić swoją opinię na temat prozy Grażyny Plebanek wolę ją w wydaniu damskim, być może z powodu tego, że akurat to wydanie męskie autorki, jakim są Nielegalne związki wyczerpało mnie emocjonalnie, wprowadziło moje nerwy w delikatnie przyjemny aczkolwiek dający się odczuć do dziś rezonans emocjonalny, a przede wszystkim dlatego, że jestem kobietą, która chce pozostawić zakryty ten rąbek tajemnic męskiego świata. Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki, w których dojrzę żywe obrazy poruszające wspomnienia z dzieciństwa, chłodzone przez sztokholmski wiatr tak często wiejący w Przystupie i rozgrzewane czarnym, roztapiającym się w słońcu asfalem.
Ostatnio zauważyłam, że opuściłam się w polskiej literaturze. Zaczną odrabiać zaległości od właśnie tej autorki. Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńPS. Podoba mi się ten wygląd, jest prosty, ale efektywny.
Vampire to wspaniała lektura z kawałkiem historii -polecam koniecznie!
OdpowiedzUsuńPisząc wygląd masz na myśli mój szablon? Właśnie takiego czegoś szukałam - owszem podobają mi się te kolorowe, ale ja nie umiem się na nich znaleźć:/ Dziękuję Ci:)))
Żadnej nie czytałam, mimo, że gdzieś tam się na boku dyskusje toczyły, ale mnie wygonić ze świata fantasy, do realnych rozgrywek między płciowych bardzo trudno... no dobrze, już dobrze. Jak wpadnie w moje ręce przeczytam i nie omieszkam do Ciebie w tej sprawie napisać, w sensie wniosków :)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie zainteresowałam się tą autorką i słucham właśnie audiobooka 'Pudełko ze szpilkami', ale i tak zamierzam zabrać się za papierową wersję, bo to zupełnie nie to samo :)
OdpowiedzUsuńMargo: ja też nie przepadam za takimi realiami, wiesz miłość, zauroczenie, rozpacz i happy end - bzdury! Ale u Plebanek te emocje się nie łączą! Wszystko jest takie drewniane, nagie czasem obrzydliwe - jak życie. Takie nasze, swojskie za to Ją lubię! Choć dalekie od fantasy spróbować możesz:)) Koniecznie daj znać jak poszło!
OdpowiedzUsuńFutbolowa: cieszę się, że udało mi się Ciebie skusić. Audiobook - nieeee to samo:)) Po Pudełku weź Dziewczyny - koniecznie!!!
Nic jeszcze Plebanek nie czytałam, ale mam na liście, więc pewnie wkrótce się to zmieni. Obawiam się tylko tego, czy uciekając przed banalnymi opowieściami i szczęśliwym zakończeniem autorka nie popadła w przesadę w drugą stronę - w końcu życie to nie tylko pasmo nieszczęść, wszystkie związki są skazane na zagładę, a radość zakazana... Oczywiście nie mówię, że tak jest w książkach Plebanek, czasem jednak nagromadzenie patologii, które można zaobserwować w polskich książkach działa nużąco wręcz i odrealnia świat, który tak bardzo chcą te lektury naśladować.
OdpowiedzUsuńMandżurio - książki Plebanek może i ukazują prozę życia ale ze wszystkimi jej przejawami - z nieszczęściami, o których piszesz ale i z radościami. To książki bardzo życiowe, w większości bardzo polskie. Na przykład ostatnia pozycja autorki - NZ osadzona jest w innych realiach i można to doskonale odczuć. Więc nie ma monotonii u Plebanek - i za to lubię jej książki. Trudno nawet mi wyrazić jakie są książki autorstwa Grażyny Plebanek -one są dla mnie po prostu bardzo życiowe, je się chłonie i zatapia się w nich. Na Twoim miejscu zaczęłabym od Przystupy - jeśli nie lubisz zbyt wielu odcieni szarości lub Pudełka ze szpilkami. No chyba, że chcesz poczuć zupełnie odmienny klimat od poprzednich książek Plebanek zacznij od Nielegalnych związków.
OdpowiedzUsuńMiłej lektury:)
Dzięki za wskazówki! Plebanek przeczytam na pewno, cieszę się, że pisze ona o życiu takim, jakie ono jest, a więc ze smutkami, ale i radościami. Zacznę chyba od "Przystupy", zobaczę zresztą, na co uda mi się natknąć w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie zawiedziesz się na jej książkach:) Przystupa to dobry wybór, bo wydaje się, że jest najmniej w niej tej szarości PRLu, to trochę nowsze czasy, trochę więcej humoru ... sama przeczytasz:)
OdpowiedzUsuń(Dziewczyny z Portofino są chyba najsmutniejsze, z tego powodu nie polecalam Ci ich na poczatek, choć ja zaczynałam właśnie od tej książki:) )
A ja jutro wybieram się na spotkanie z autorką:))
No to życzę świetnego spotkania i miłej rozmowy, jeśli będzie taka możliwość :)
OdpowiedzUsuńJa lubię smutne książki w sumie... Nie lubię tylko, kiedy ten smutek jest fałszywy, na siłę wepchnięty w każdą część życia, jak gdyby nie miało on żadnej jaśniejszej strony. Ale z tego co piszesz, nie ma tego u Plebanek :)
Nieee, nie ma - w jej książkach jest ŻYCIE ze wszystkimi jego przejawami!:) Ja ogólnie nie przepadam za polskimi autorami, ale Plebanek mnie urzekła, to jedyna - jak narazie - polska autorka, do której wracam. Aktualnie czytam Nikt nie widział, nikt nie słyszał... Małgorzaty Wardy i jest to kolejna książka, podobnie jak książki Plebanek, która jest przykładem tego, jak powinna wyglądać dobra książka!
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenie:)