Długo zastanawiałam się, jakimi słowami opisać tę książkę, bo to książka z tych, które czytam na przekór sobie, taka, co nie jest w moim guście ale jest w niej to coś, co powoduje, że wciągam się w lekturę. Taka jest właśnie Sztuka latania Magdaleny Kawki. Już sam tytuł s z t u k a l a t a n i a przykuł moją uwagę. Ma w sobie coś magicznego – bo jednocześnie uświadamia, że człowiek, choć stara się od wieków, sam nie jest w stanie unieść się w przestworzach, potrzebuje do tego pomocy … maszyn. I to, że życie to ciągłe latanie – moje nieszczęsne latanie, którego tak strasznie się boję i które jednocześnie przyciąga całą magia, którą oferuje. Jednak chyba tylko związek tych dwóch wyrazów, które możemy przetłumaczyć jako sztuka życia stanowi coś magicznego.
Podobnie jak życie Zosi – głównej bohaterki, dla której życie to sztuka, a już życie w związku to prawdziwa sztuka latania. Nie dla Zosi wariactwo i skoki emocjonalne, to nie jest dziewczyna, która lubi adrenalinę (bo i latać samolotami też nie lubi), która pragnie emocji związanych z uczuciami. Zośka chce stabilizacji, którą jej zdaniem jest w stanie osiągnąć tyko w związku ze sobą. Czyli krótko mówiąc żyjąc samotnie. Tak samotnie, bo dla Zosi, pomijając miłość, nawet przyjaciele (no dobrze, znajomi, przyjaciel jest w liczbie 1) stanowią problem. Zosia człowiek z rodzaju tych, którzy przywiązują się do jednej osoby i za nic w świecie nie odczepią się od tego emocjodajnego i jednocześnie łagodnego źródełka. Tej stabilizacji i pewności, że ktoś ją lubi i toleruje, stałości uczuć.
I jak często w życiu bywa i w przypadku Zosi przeciwieństwa się przyciągają – Marta, przyjaciółka Zofii to dokładne przeciwieństwo stabilnej i poważnej Zośki. Dziewczyna nie tyle cierpliwa, co nie przejmująca się tak, jak jej przyjaciółka wszystkim, odrzucająca nieistotne jej zdaniem drobne wydarzenia, które mają mniejszy (czy czasem większy lecz niechciany) wpływ na nasze życie. Marta, która osiągnęła sztukę latania …. jako stewardesa i jako radosna, pełna życia, spełniona kobieta.
Sztuka latania to nie tylko książka o przyjaźni, nie tylko bajeczka o miłości i miłostkach. To też książka momentami dramatyczna i bolesna. To opowieść o dojrzewaniu, którego być może nigdy nie osiągamy, dążąc doń przez całe życie.
I może Sztuka latania nie jest dziełem epokowym, szczytem filozoficznych wyżyn, jeśli ktoś by tego oczekiwał, bo nie taka miała być i nie taką ją chcemy czytać. Na pewno jest książką, przy której czytający oderwie się od codzienności, jednocześnie o codzienność się ocierając. Ale jeśli też pomyśli ktoś, że to lekka łatwa i przyjemna lektura również się zawiedzie. Magdalena Kawka nie przesłodziła swojej książki, na jej tekście nie wyrósł żaden ptyś, nabity śmietanką, lukrowany, różowy i jakże nierealny. Wyrosło za to konkretne ciasto życia, z prawdziwymi problemami, zgrzytami i pesymizmem okraszonym drobnymi radościami dnia codziennego. Sztuka latania to przyjemny lot ku lekturze.
Podobnie jak życie Zosi – głównej bohaterki, dla której życie to sztuka, a już życie w związku to prawdziwa sztuka latania. Nie dla Zosi wariactwo i skoki emocjonalne, to nie jest dziewczyna, która lubi adrenalinę (bo i latać samolotami też nie lubi), która pragnie emocji związanych z uczuciami. Zośka chce stabilizacji, którą jej zdaniem jest w stanie osiągnąć tyko w związku ze sobą. Czyli krótko mówiąc żyjąc samotnie. Tak samotnie, bo dla Zosi, pomijając miłość, nawet przyjaciele (no dobrze, znajomi, przyjaciel jest w liczbie 1) stanowią problem. Zosia człowiek z rodzaju tych, którzy przywiązują się do jednej osoby i za nic w świecie nie odczepią się od tego emocjodajnego i jednocześnie łagodnego źródełka. Tej stabilizacji i pewności, że ktoś ją lubi i toleruje, stałości uczuć.
I jak często w życiu bywa i w przypadku Zosi przeciwieństwa się przyciągają – Marta, przyjaciółka Zofii to dokładne przeciwieństwo stabilnej i poważnej Zośki. Dziewczyna nie tyle cierpliwa, co nie przejmująca się tak, jak jej przyjaciółka wszystkim, odrzucająca nieistotne jej zdaniem drobne wydarzenia, które mają mniejszy (czy czasem większy lecz niechciany) wpływ na nasze życie. Marta, która osiągnęła sztukę latania …. jako stewardesa i jako radosna, pełna życia, spełniona kobieta.
Sztuka latania to nie tylko książka o przyjaźni, nie tylko bajeczka o miłości i miłostkach. To też książka momentami dramatyczna i bolesna. To opowieść o dojrzewaniu, którego być może nigdy nie osiągamy, dążąc doń przez całe życie.
I może Sztuka latania nie jest dziełem epokowym, szczytem filozoficznych wyżyn, jeśli ktoś by tego oczekiwał, bo nie taka miała być i nie taką ją chcemy czytać. Na pewno jest książką, przy której czytający oderwie się od codzienności, jednocześnie o codzienność się ocierając. Ale jeśli też pomyśli ktoś, że to lekka łatwa i przyjemna lektura również się zawiedzie. Magdalena Kawka nie przesłodziła swojej książki, na jej tekście nie wyrósł żaden ptyś, nabity śmietanką, lukrowany, różowy i jakże nierealny. Wyrosło za to konkretne ciasto życia, z prawdziwymi problemami, zgrzytami i pesymizmem okraszonym drobnymi radościami dnia codziennego. Sztuka latania to przyjemny lot ku lekturze.
Brzmi ciekawie generalnie, chociaż też nie wiem, czy jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńUrzeka tytuł, ale jeszcze bardziej okładka - śliczna!
A bo rzecz dzieje się głównie w Grecji - stąd takie klimaty na okładce:)
OdpowiedzUsuńKurczę znam Magdę, a jej książki nie... co mnie jeszcze omija?!
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś. Na tekście nie wyrósł ptyś :) Świetne!!
OdpowiedzUsuńWiesz,że mam uprzedzenie do polskich pisarek ale jak zwykle zachęcasz. Podziwiam ciebie za to 'ryzykowanie' z polską literaturą a zauważyłam,że czytasz jej dość dużo..
Margo!! No co Ty?! Eeee musisz naprawić błąd!
OdpowiedzUsuńBalianna widzisz tak jakoś wychodzi, też się sobie dziwię czasem. Tym bardziej, że najczęściej to trafione wybory:) ... a ptyś? głodnemu na myśli?:)
ciekawie to wszystko pisałaś, zatem po książkę sięgnę z nadzieją, że mnie też podejdzie;)
OdpowiedzUsuńCieszę się!:))) Daj koniecznie znać, jakie wrażenia na Tobie wywarła.
OdpowiedzUsuń