Zostałam zaproszona do łańcuszka „10 rzeczy które lubię” przez Agnieszkę (Engę) oraz Lilithin, za co bardzo dziękuję Dziewczynom. Jako, że zaproszenia „odebrałam” dużo wcześniej, a z przyczyn techniczno-urlopowych nie mogłam natychmiast wywiązać się z łańcuszkowego zobowiązania czynie to teraz, kiedy już mam 100% (?) internet oraz głowę oderwaną z chmur, a raczej górskich szczytów.
Otóż ciężko znaleźć 10 rzeczy, które lubię i ciężko, jeśli zaczną przychodzić pomysły do głowy wybrać z nich tylko 10. Jakoś podołałam temu nawałowi myśli i zaznaczam, że ich kolejność jest przypadkowa i nie ma nic wspólnego z lubieniem bardziej czy też mniej.
1. Lubię książki – to jasne i mało oryginalne ;( Nawet trochę śmieszne, bo przewidywalne - lubię zapach książek - tych nowych (nie lubię „zapachu” starych książek, ale to chyba takie zawodowe skrzywienie, po prostu nie lubię smrodku starego papieru), lubię układać je na moich półkach, choć nie oznacza to, że jest na nich porządek. Lubię odwiedzać Panie w zaprzyjaźnionej księgarni, bo lubię przede wszystkim te rozmowy o książkach, koloryt księgarnianych półek - grzbietów i okładek, lubię patrzeć na półki pełne książek, tak jak narkoman lubi ... cokolwiek lubi narkoman. W związku z czym lubię chwilę z książką – może być bez herbaty, ciasta (tym bardziej), czy kawy, uwielbiam tę chwilę zapomnienia, zatopienia się w książce, wniknięcia w treść, przenikania w bohaterów. Uwielbiam tę ciszę, która towarzyszy czytaniu. Lubię trzymać książkę w rękach!
2. Lubię ludzi szczerych – ok; jako, że ludzi nie można zakwalifikować do rzeczy, w takim razie lubię szczerość – nawet jeśli boli, to wolę ją niż obłudę i zakłamanie, niż sztuczny uśmiech, a za plecami wiadomo co.
3. Lubię burzę – tak, uwielbiam tę świeżość i przejrzystość powietrza po burzy, a w jej trakcie ciemność, strach i tę niepewność przyprawiającą o dreszczyk emocji.
4. Lubię ciszę – ciszę, która gwiżdże w uszach.
5. Ale lubię też muzykę – w zależności od nastroju, jednak najbardziej uspakaja mnie poczciwy Miles Davis. Wiem też, że lubiłabym, gdybym jeździła samochodem śpiewać w nim z całych sił, krzyczeć i nie przejmować się tym, że ktoś mnie usłyszy. Lubię muzykę w uszach, szczególnie w tramwaju, kiedy to mogę obserwować ludzi - co lubię, nie słysząc o czym rozmawiają, bo to często psuje ich obraz;/ stąd muzyka w uszach.
6. Lubię – to mało powiedziane – kocham góry, to zmęczenie, które towarzyszy zdobywaniu szczytu, dotyk zimnej skały, wiatr, który wieje na szczycie i strumyki, które szumią, spotykając się w jednym nurcie. Lubię nawet ten strach, który towarzyszy mi – paradoksalnie – w trakcie wspinaczki – patrz misie, wilki itp. Lubię też, w związku z górami stary śnieg w maju i pierwszy śnieg we wrześniu. Lubię górali, serki smażone, które smakują tylko w górach, grzańce we wszelkiej postaci, pstrągi grillowane prosto ze strumyka i góralską muzykę, która chwyta za serce.
7. Lubię zasnąć na plaży – pod warunkiem, że nie jestem na niej jedną z tysiąca;)
8. Lubię deszcz i wiatr – lubię kiedy ten drugi plącze mi włosy, wygina parasol, a ten pierwszy wlewa się za kołnierz i w buty. Uwielbiam listopadową pluchę - no cóż:/
9. Lubię, oprócz zapachu książek zapach starych domów i kościołów – ten tajemniczy, widoczny wręcz w powietrzu aromat kadzideł, zapach starego drewna i wilgoci.
10. Lubię możliwość bycia ze wszystkimi moimi blogowymi znajomymi, bo bez nich - bez Was mój każdy dzień byłby nudny.
Jest wiele osób i wiele rzeczy, które kocham ale to zostawię już dla siebie i Tych, których kocham;). Jest również wiele rzeczy, których nie lubię, może nawet więcej od tych, które lubię, bo daleka jestem od nadmiernych fascynacji i w związku z tym nie będę wymieniać tego, co psuje mi humor i sprawia, że uśmiech znika z mojej twarzy.
Nie wiem czy mogę wyłamać się z regulaminu łańcuszkowego i podarować sobie zaproszenia? Myślę, że jestem tak spóźniona, że wszyscy już zdążyli nacieszyć się łańcuszkowym Lubię, w związku z czym dalszą zabawę i udział w łańcuszku pozostawiam do Waszej decyzji.
obrazek: google
Niezwykle trudno ograniczyć się do wymienienia 10 :)
OdpowiedzUsuńto prawda:( jak czytam teraz moją listę, zmieniłabym przynajmniej połowę punktów:)
OdpowiedzUsuńBrrr a ja się boję burzy :( Ale za to uwielbiam,gdy mija i pojawia się słońce(byle nie letnie słonce) :)
OdpowiedzUsuńKiedyś razem pojedziemy w te góry (jako stare emerytki zapewne) i pokażesz "o co w tym chodzi" bo nigdy nie bylam :-)
Ja burzy też się boję. A góry są piękne, ale nie dla mnie - z różnych powodów tragicznie mi się oddycha jak idę pod górę, wręczy przydusza :/ Musiałabym chodzić sama, albo z inną kaleką ;) Za deszczem i wiatrem nie przepadam ;) Chyba, że siedzę w domu z książką i herbatką ;) Ale też lubię zapach starych kościołów :D I ciszę również.
OdpowiedzUsuńBalianna, Książkowo - pójdziemy razem w te góry, jako stare, niedołężne emerytki (a raczej rencistki, jak niedołężne) pokulamy się kuśtykając "na górkę", a w burzę (ooo burza w górach, to jest coś!- no nie dosłownie w górach) zamkniemy się z grzańcem w domku ... ewentualnie z książką, jak jeszcze będziemy coś widziały ... a może do tego czasu będą tylko elektroniczne ... to jak będziemy słyszały:) i będzie się nazywać, że w górach byłyśmy!
OdpowiedzUsuńLubię wszystkie wymienione przez Ciebie rzeczy, choć nie jestem pewna punktu 9. Czasem zapach starych miejsc, zabytkowych, ma w sobie rzeczywiście coś tajemniczego, zwłaszcza dodawszy kadzidła. Ale generalnie zapach starych domów kojarzy mi się ze stęchlizną, zimnem i gnijącymi ubraniami ;)
OdpowiedzUsuńDopisuję się na wycieczkę w góry na starość! ;)
Mandzurio oczywiście, że lubię ten zapach bez podejrzanej nutki stęchlizny:)
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że znalazł się jeszcze ktoś, kto lubi "czarną gradową lystopadową noc":)
... a w góry - jasne! wpisałam na listę wycieczkową! Bardzo będzie nam miło:)
Już wiem, że jeszcze cmentarze lubisz ;) Aromat kadzideł w starych (zresztą nie tylko) kościołach kocham! Niestety, mało kto podziela mój entuzjazm, ale widzę Moni, że mamy coraz więcej wspólnych rzeczy :) Tylko ten deszcz wlewający się za kołnierz mnie nie przekonuje. Pozdrawiam i dziękuję za śliczną kartkę, którą dzisiaj wyjęłam ze skrzynki.
OdpowiedzUsuń:) cieszę się, że dotarła:))
OdpowiedzUsuńA deszcz - hmmm właśnie taki, jaki mam dziś:) chętnie poszłabym teraz na spacer - tak pięknie wieje:)
Kocham zapach kadzidel, kocham stare domy i stare swiatynie, koscioly, wszedzie, gdzie pachnie tajemnica. Stechlizny i zapachu plesni nie znosze, ale wiem, ze nie to mialas na mysli piszac o zapachu starych domow.
OdpowiedzUsuńJa takze uwielbiam burze, choc w Londynie zdarzaja sie niezmiernie rzadko, zbyt rzadko jak na moj gust. I lubie tz spac na plazy, odludnej, cichej plazy, gdzie szum morza i promienie sloneczne kolysza do snu. Lubie tez cmentarze i pisalam o nich nie raz.
Natomiast nie przepadam za gorami. Nie lubie sie wspinac, nie mam wielkiej przyjemnosci z podziwiania widokow z gory, ale rozumiem, jak wspinaczka uskrzydla i rozumiem milosc do gor. Wieksza sympatia darze morza i oceany, moze to juz milosc?
Chihiro ja też kiedyś nie lubiłam gór - nie lubiłam, bo nie znałam na tyle aby docenić. Teraz kocham w nich zmiennosć - to, że mogę chodzić nie wiadomo jak często jednym szlakiem i za każdym razem będę widziała coś nowego.
OdpowiedzUsuńAle snu na ciechej plaży sobie nie odmówię :)
Tobie i sobie również życzę więcej dających radość burz:)