Twoje serce należy do mnie - D. Koontz


Problem przeszczepów organów zawsze budził zastrzeżenia. Są zwolennicy tej „wymiany” w celu ratowania życia, ale ma ono też duże grono przeciwników – czy to z pobudek religijnych czy z własnych zasad i przekonań grupa ta nie chce zgodzić się na odbieranie organów zmarłym członkom ich rodzin. Może warto zastanowić się głębiej nad tym zagadnieniem, a nie tylko teoretyzować, wygłaszać mądre mowy i przekonywać innych, jeśli samemu, być może nie jest się przekonanym? Osobiście wstyd przyznać ale nie mam zdania w tej kwestii. Chyba jest mi obojętne co stanie się z moimi oczami czy sercem po mojej śmierci, jednak nie myślałam o tym w kategoriach osoby, która decyduje za członka swojej rodziny. Myślę, że koniecznie w takich przypadkach potrzebna jest pomoc psychologa, nie można zostawać samemu z takim brzemieniem. Nie można zapomnieć też o sytuacji odwrotnej, kiedy to jesteśmy stroną, która organu takiego potrzebuje. Czy łatwo jest żyć ze świadomością, że nosi się część kogoś innego, że gdyby nie śmierć tej osoby, zmarłym bylibyśmy my?
Tym, który żyje z tą świadomością jest Ryan – mężczyzna, który ma wszystko – pieniądze, karierę, sławę (znalazł się w rankingu najprzystojniejszych partii ‘do wzięcia’ ) oraz miłość. Niestety w tym całym szczęściu jakie ogrania Ryana zabrakło zdrowia. Jego ciężka wrodzona wada serca jest nieuleczalna i tylko przeszczep może uratować jego życie. Oczekiwanie na czyjąś śmierć poprzedzają u Ryana ataki schizofreniczne, wizje osób chcących jego śmierci, zamknięcia we własnym domu albo ucieczki z niego. Urojenia te zamykają młodego człowieka na świat, odbierają radość być może ostatnich tygodni jego życia. Nadzwyczaj krótkie oczekiwanie na serce (!?), pozytywnie zakończona operacja i leczenie nie likwidują tych psychicznych objawów. Tylko, że może tym razem to nie są urojenia Ryana, może teraz widzi on wszystko trzeźwo, tylko ciężko w to uwierzyć? Nikt nie podejrzewa, że nowe serce Ryana jest „nielegalne”, że nie zginęło w żadnym wypadku, a zostało brutalnie wyrwane z młodej zdrowej piersi po to, aby inna młoda pierś mogła nadal żyć pełnią życia, zwiedzać świat, uprawiać sport i kochać.
Twoje serce należy do mnie zaskakuje, bo wydaje się być nieprawdopodobnym do zrealizowania taki pomysł. Koontz jak zawsze przyprawia o dreszcz emocji, i kiedy tak się dobrze bawimy przy lekturze, rozpędzamy, że nie sposób się zatrzymać on zadaje cios. Wyrywa z tego transu czytelniczego. Zatrzymuje w okrutny sposób jak ściana na drodze rozpędzonego biegacza. Podobnie jest i w tej książce – świetna zabawa, przejęcie i tempo, tak aby z końca kolejki oczekujących na serce szybko wskoczyć na jej początek, a potem zacząć jeszcze szybciej z niej spadać. W trakcie lektury książek Koontza czuję dziwną odpowiedzialność za to, co przegapiłam, bo zajęłam się wciągającą lekturą zamiast szukać śladów zbrodni.

9 komentarzy:

  1. Brzmi bardzo ciekawie, nie znałam do tej pory tego tytułu, dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie wiem skąd wziął się ten tytuł? Niby występuje jako nowość ale przecież to stary tytuł?;?

    OdpowiedzUsuń
  3. Koontz budzi we mnie mieszane uczucia... Jednak tu fabuła do mnie przemawia w 100% :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie przeczytałam jeszcze nic Koontza, mimo że koleżanka z pracy go zachwalała. Może wynika to z tego, że zawsze bałam się horrorów. Chyba pora w końcu się przełamać i przeczytać honorowo chociaż jedną książkę. Co byś polecała na początek ,abym się za bardzo nie przestraszyła? :0

    OdpowiedzUsuń
  5. Yoanna - nie wiem czy jestem dobra do polecania!? Ja przeczytałam tylko trzy książki tego pana i z tych trzech przy Intensywności bałam się chyba najmniej, bo to były takie normalne obawy, takie, których dostarcza codzinne życie. Natomiast przy powyższej (TSNdM)miałam czasem ataki duszności (hihi) a przy Prędkości bałabym się bardziej, gdybym miała pewnie auto:) choć to też irracjonalne! Myślę, że zawsze można sobie coś uroić, tym bardziej kiedy to co czytamy może się wydarzyć (bo np. "smoka" bym się nie bała:)). Jednak Yoanno, jeśli masz dom i ogórd oraz bujną wyobraźnie nie czytaj może Intensywności. Hmmm wyszło chyba, że przy każdej jest strasznie:)

    Tucha w przypadku tej książki krew i morderstwo są gdzieś skryte, na drugim planie więc może dlatego książka bardziej przemawia?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zacznę od tej Intensywności. Jak się przestraszę to najwyżej odłożę :) Niestety nie mam domu i ogrodu więc może nie będzie tak źle:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yoanno ja też zaczęłam od Intensywności:) i to przez czysty przypadek! Miłej lektury i wytrwałości w koontz'owym wyzwaniu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Męża" Koontza i nie mam po tej książce zbyt dobrej opinii o autorze. Jednak muszę przyznać, że "Twoje serce należy do mnie" mogłoby mnie zainteresować, bo recenzja mnie zachęciła. No cóż, zobaczę. :)
    Pozdrawiam, www.kraina-literatury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Liliowa witaj! Męża nie czytałam, a przygodę z Koontz'em rozpoczęłam przypadkiem ... wpadł mi w ręce w hostelowej biblioteczce w Gryon, jakoś tak raził w oczy żółtymi literami i z dwojga złego wolę kryminał czy horror niż romans:) Nie powiedziane, że do Męża nie dotrę, bo nawet się wciągnęłam choć nigdy nie przepadałam za tego typu literaturą. A powyższą książkę polecam. Będzie mi miło jeśli Cię nie zawiedzie:)

    OdpowiedzUsuń