Samotność. Czym jest samotność? Wiadomo, że to stan emocjonalny, który dla jednych oznacza brak bliskiej osoby, brak znajomych i przyjaciół, dla innych to starość i choroba, albo też zamknięcie, introwertyzm. Ale przecież można też być samotnym wśród wielu, wielu ludzi. Można odczuwać samotność i odrzucenie nawet w niewyobrażalnie wielkim kręgu znajomych. A może pseudoznajomych, pseudoprzyjaciół? I wtedy mamy tylko siebie, z sobą samym czujemy się komfortowo i bezpiecznie – a może nam się tylko tak wydaje. O samotności można pewnie rozmyślać na wiele sposobów, bo to nie tylko przebywanie w odosobnieniu, nie tylko starość i choroba czy zamknięcie w sobie. Pewnie sami niejednokrotnie stwierdziliście, że choć macie wokół siebie tylu ludzi czujecie się opuszczeni, nierozumiani i samotni? Wreszcie samotność może być tylko stanem chwilowym, przejściowym, a nawet stanem, w którym nam się tylko wydaje, że się znajdujemy. Ale co jeśli samotność staje się stanem permanentnym, czymś z czym się rodzimy i co towarzyszy nam przez całe życie, staje się chronicznym stanem emocjonalnym?
A może to tylko taki wymysł, może tak nie można, tak się nie da? Kiedyś wydawało mi się, że osoby samotne stan ten mają na własne życzenie, że zamknięcie się na innych nie wróży niczego dobrego i nie ma się czemu dziwić, że nikt z takimi osobami nie chce się przyjaźnić. Ale jeśli samotność dotyka osoby, które ze wszystkich sił chcą zawierać te przyjaźnie, chcą się otworzyć ale w jakiś dziwny sposób, nie wiedzieć czemu albo nie potrafią przekonać reszty świata do tego albo reszta świata nie chce przekonać się do nich?
Alice należy do osób, które bardzo by chciały mieć duże grono znajomych ale też nie byle jakich znajomych, raczej tych prawdziwych, wyrozumiałych i oddanych. I może właśnie ta selekcja oraz kalectwo powodują, że ludzie, którzy ją poznają chcą się z niej tylko naigrywać i drwić z jej uczuć?
Mattia z kolei zamyka się na cały świat. Zamyka po to aby tajemnica, którą skrywa nie uleciała, aby to trzymanie jej w swoim sercu było dla niego karą. Za mało? Życie na krawędzi to zbyt mała dla niego kara. Ból fizyczny, który będzie zadawał sobie przez całe życie będzie odpowiednią pokutą i wystarczającym zapewnieniem o swojej odmienności. Pewnym znakiem dla podchodzących zbyt blisko.
Choć nie zazdrościłam tej dwójce przeżyć jakich dostarczył im ich okrutny los, zazdrościłam im przyjaźni, która ich połączyła. W obliczu uczucia, które pielęgnowali poczułam się samotna. Niestety pogłębili oni moją samotność kiedy zaprzestali pielęgnacji czegoś pięknego i cennego. Bo takim uczuciem jest przyjaźń prawdziwa. Przyjaźń, która nie pozwala czuć się samotnym nawet jeśli jesteśmy daleko od siebie, nawet jeśli kiedyś się skrzywdziliśmy i nasze drogi się rozeszły. Nie!; przyjaźń prawdziwa nie zna takich pojęć! Nie może, bo albo nie przetrwa albo przyjaźnią nazywać się nie może.
Czy wnioskiem może być stwierdzenie, że przyjaźń to uczucie niemożliwe? Czy w dzisiejszych czasach kiedy każdy myśli o własnym interesie, własnym egoistycznym ja, nie ma co liczyć na prawdziwą przyjaźń? Czy my już po prostu nie umiemy dbać o nią, podobnie jak nie umiemy zadbać o nasze zdrowie, nasze dzieci, rodziców, naszą ziemię. Czy można powiedzieć, że przyjaźń wymarła?
Bo książka Paolo Giordano Samotność liczb pierwszych jest o uczuciu niemożliwym. Ale czy na pewno?! Czy gdyby tak się zastanowić, dać sobie czas na przyklejenie plastra, który leczy rany duszy (gdyby taki w ogóle odkryć) to nie byłaby możliwa przyjaźń i możliwym stałoby się zapomnienie o samotności?
Co jest takim plastrem, takim lekarstwem?
Pielęgnacja kontaktów, listy i rozmowy. Bo na nic zda się magiczna siła przyciągania dwóch dusz jeśli nie ukoimy ich czasem balsamem z rozmów, ze wzajemnego zaufania. Wierzę w to, że taki ‘balsam’ nie tylko może uleczyć niejedną przyjaźń ale i może z niemożliwego zrobić możliwe, połączyć nawet te dusze, które oddziela ta siła niepozwalająca stanąć obok … jak liczby pierwsze, które oddziela liczba parzysta.
Samotność liczb pierwszych to książka z tych, które żal kończyć i mi osobiście żal się z nią rozstawać choć cieszę się, że akcja, w której biorę udział pozwoli mi podzielić się 330 stronami - choć pełnymi smutku - bogatymi i pełnymi wartościowych myśli z kimś, z kim pielęgnuję przyjaźń, choć tylko listami, choć witrualną to jednak bliską mi Medolą. Dla Ciebie teraz ten ciąg liczb, to równanie uczuć do rozwiązania moja droga:)
Chciałabym jeszcze wspomnieć o czymś co wydało mi się ważne - książka tym bardziej dla mnie niesamowita, że jej autora nie podejrzewałabym o wzruszenia i dawkę takich emocji literackich …. raczej o dawkę ogromnego stresu jakiego dostarczała mi zawsze matematyka i fizyka*.
„Mattia popatrzył w punkt gdzieś między nimi. Powiedział tylko:
- Ja mam przyjaciół. W sobotę idę na urodziny.”
„Lata liceum pozostały otwartą, którą Matti i Alice wydawała się tak głęboka, że aż niemożliwa do zabliźnienia. Przeszli przez nie w stanie bezdechu, on – odcinając się od świata, ona- czując się przez śiwat odrzucona, aż do momentu, gdy uświadomili sobie, że właściwie jest to już obojętne. Skonstruowali swoją przyjaźń, ułomną i asymetryczną, na którą skaładały się częste oddalenia i długie okresy milczenia; czystą, pustą przestrzeń, do ktorej oboje mogli zawsze wrócić, w której mogli oddychać, gdy mury szkoly stawały się zbyt ciasne, by nie zauważać zaduchu, jaki w nich panował.”
„Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie (…) ale mają w sobie coś, co różnie je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne.”
„Liczby pierwsze dzielą się tylko przez 1 i przez siebie (…) ale mają w sobie coś, co różnie je od innych. To liczby podejrzliwe i samotne.”
Książkę w ramach blogowej akcji przeciwko samotności dostałam od Matyldy - DZIĘKUJĘ!
* Paolo Giordano (1982!) jako najlepszy student ze swojego rocznika ukończył fizykę na uniwersytecie w Turynie. Obecnie jest doktorantem w Państwowym Instytucie Fizyki Nuklearnej
P.Giordano, Samotność liczb ..., s. 85, s. 125, s. 139.
Cieszę się, że i Ciebie ta książka poruszyła. Jest w niej pewna magia, smutna i cholernie przygnębiająca, ale jest! Powstaje podobno już film na jej podstawie.
OdpowiedzUsuńA przyjaźń dziś nabiera różnych wymiarów, w tych wirtualnych światach też istnieje. Jeśli życie nas nie rozpieszcza i nie stawia na naszej drodze realnych ludzi, których nazwalibyśmy przyjaciółmi, to ci przyjaciele ze świata wirtualnego są tym bardziej cenni, bo jedyni. Ja tak naprawdę nie miałam w życiu prawdziwych przyjaciół, było kilka dobrych koleżanek, ale czas nas rozdzielił... Dziś tylko męża mogę nazwać przyjacielem.
Matyldo to cudowne, najpiękniejsze co może przydarzyć się w życiu to mąż-przyjaciel!
OdpowiedzUsuńA o przyjaźniach wirtualnych rozmyślam również w kontekście stosunków międzyludzkich i umiejętności - może my (ludzie) już nie umiemy inaczej? Może za ciężko nam otwierać się w realnym świecie?
A książka piękna - smutna i radosna (bo można) jednocześnie. DZIĘKUJĘ raz jeszcze:)
Moni...dzięki kochanie.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać a wiem,że ksiązka idealnie trafi w obecny nastroj.
:) mam taką nadzieję, tak się boję - choć myślę, że Giordano napisał "coś" co ciężko nazwać książką, typową książką, a przez to, chyba dociera on do wszystkich!
OdpowiedzUsuńUtwierdzam się w przekonaniu, aby kupić tę książkę... W dodatku autor jest Włochem :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane!
Tucha dziękuję ... to książka jest pięknie napisana! Włochem, matematykiem i romantykiem:)
OdpowiedzUsuńJak można wziąć udział w tej akcji przeciwko samotności? Czy to jest jakaś oficjalna inicjatywa blogerów czy tylko tak Ci się napisało?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem Twojego zdziwienia? (sprzeciwu?) Nie napisało mi się tylko tak (raczej kontroluję to co piszę, nie zdarza mi się pisać ot tak!), a jeśli pomysł nie przypadł Ci do gustu nikt nie zmusza Cię do czytania tej recenzji (tym samym do zastanawiania się nad zjawiskiem samotności)ani tym bardziej brania udziału w akcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zrozumiałaś mnie zupełnie odwrotnie. Nie wyrażam zdziwienia, nie pytam "Jak można być tak dziwnym, żeby wziąć udział w czymś takim?" tylko jak ja mogę wziąć udział, bo pomysł mi się podoba i chcę się przyłączyć, ale chciałbym dowiedzieć się więcej na ten temat.
OdpowiedzUsuńSformułowanie "napisało się" nie jest żadnym przytykiem i oznacza tyle, że czasem używamy pewnych idiosynkratycznych zwrotów, które mogą być nieczytelne lub interpretowane zupełnie opacznie przez niewtajemniczonych.
Poza tym recenzja mnie zaciekawiła, bo temat samotności jest mi bardzo bliski z "humanistycznego" i nie tyko punktu widzenia i dlatego, dzięki Tobie, poszukam sobie tej książki.
To, że odebrałam 'pytanie' inaczej niż chciałbyś abym je odebrała spowodowane było ogólną "konstrukcją" komentarza - pytanie pierwsze o akcję plus stwierdzenie 'napisało się' w kolejnym mogły spowodować negatywny jego odbiór.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam jeśli uraziłam Cię takim odbiorem Nie wiem do końca czy mogę zdradzać szczegóły Akcji, ale nie będzie chyba tajemnicą jeśli powiem, że książkę otrzymałam - jak wspomniałam - od mojej blogowej koleżanki, która otrzymała ją od osoby organizującej tę akcję. Zadaniem naszym było przeczytanie jej i napisanie własnych odczuć, a następnie przekazanie książki kolejnej osobie prowadzącej blog. Książka krąży w blogosferze jak 'łańcuszek' - jakkolwiek źle to brzmi - i nie wiem czy uda jej się tafić do Ciebie, choć życzę Ci tego z całych sił?
Przyznam, że poczułem się lekko urażony, ale już mi minęło ;) Postaram się na przyszłość pisać bardziej klarownie. Jeśli chodzi o akcję, to nawet jeśli książka do mnie nie dotrze via łańcuszek, postaram się ją przeczytać tak czy inaczej. I oczywiście napisać o niej kilka słów.
OdpowiedzUsuńPoza tym jaki jest sens akcji jeśli pozostaje ściśle wewnętrzną inicjatywą? Chyba że jest pomyślana jako auto-terapia. :)
Nie wiem czy to jest ściśle wewnętrzna inicjatywa? Nie chciałam zdradzać nazwisk oraz wszystkich zasad działania - sam rozumiesz - nie wypada tak bez pytania:/ Wyślę maila do pani, która zajmuje sie akcją, że jest ktoś chętny, mogę rownież podać link do Twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeszła Ci uraza:)
A książkę gorąco polecam!
Książka do schowka, dziękuję za recenzję.
OdpowiedzUsuńAgnes ;) a bardzo proszę:)
OdpowiedzUsuń