Malutka, niepozorna książeczka a taki ładunek emocji. „Dziennik Jaskółki” Amelie Nothomb to cieniutki notes kojarzący się z zapiskami płatnego mordercy. Bo to opowieść o bezwzględnym, okrutnym płatnym mordercy, który w zabijaniu znajduje sens swojego życia. Kiedyś mocno zraniony przez kobietę, dziś oziębły mężczyzna znalazł sposób na „ogrzanie” swojego ciała i zmysłów. Muzyka, zapachy i smaki nie pomagają już jemu w wyzwalaniu uczuć, znajduje więc tę przyjemność w byciu seryjnym zabójcą. To przerażające i dziwne, że traktuje on zbijanie jako coś naturalnego, a każde zlecenie jak pracę. Porównując zabijanie do muzyki staje się sam dla siebie twórcą i artystą.
Ten bezimienny albo też wieloimienny bo nadający sobie odpowiednio do sytuacji nowe imię człowiek, nakręca się każdym kolejnym zleceniem do tego stopnia, że wbrew regułom i wszelkim zasadom „pracy” w takim biznesie zaczyna zabijać dla własnej przyjemności.
Podświadomie szuka on jednak kobiety - bo na ile krew, przemoc i pornografia są w stanie zapewnić jemu dawkę emocji? Szuka kobiety wśród ofiar czy też wśród podobnych jemu?
I znowu złamanie zasad eliminuje go z kręgu zawodowych strzelców, narażenie się płatnym zabójcom eliminuje go z życia, a znaleziony przez niego pamiętnik jednoczesnej zabójczyni i ofiary w nieprzewidywalny sposób powoduje zwrot akcji …
„Dziennik Jaskółki” Amelie Nothomb jest właśnie jak pamiętnik, który mógł napisać nasz bohater-dewiant. W lekki sposób i dość barwnie opisuje rytuały zabójstwa, filozofię (o ile morderstwo ma filozofie?) aktu morderstwa i zadowolenie z wykonanego zadania.
Książka napisana jest w tak obrazowy i sugestywny sposób, że wydaje się niemożliwym aby była fikcją i to jest w niej przerażające. Czytając odnosi się wrażenie, że ten psychopatyczny człowiek siedzi naprzeciw czytelnika i czując rozpierającą go dumę opowiada o tym jak osiągnął swoje mistrzostwo. Mistrzostwo!
O Nothomb pisałam jeszcze TU
Ten bezimienny albo też wieloimienny bo nadający sobie odpowiednio do sytuacji nowe imię człowiek, nakręca się każdym kolejnym zleceniem do tego stopnia, że wbrew regułom i wszelkim zasadom „pracy” w takim biznesie zaczyna zabijać dla własnej przyjemności.
Podświadomie szuka on jednak kobiety - bo na ile krew, przemoc i pornografia są w stanie zapewnić jemu dawkę emocji? Szuka kobiety wśród ofiar czy też wśród podobnych jemu?
I znowu złamanie zasad eliminuje go z kręgu zawodowych strzelców, narażenie się płatnym zabójcom eliminuje go z życia, a znaleziony przez niego pamiętnik jednoczesnej zabójczyni i ofiary w nieprzewidywalny sposób powoduje zwrot akcji …
„Dziennik Jaskółki” Amelie Nothomb jest właśnie jak pamiętnik, który mógł napisać nasz bohater-dewiant. W lekki sposób i dość barwnie opisuje rytuały zabójstwa, filozofię (o ile morderstwo ma filozofie?) aktu morderstwa i zadowolenie z wykonanego zadania.
Książka napisana jest w tak obrazowy i sugestywny sposób, że wydaje się niemożliwym aby była fikcją i to jest w niej przerażające. Czytając odnosi się wrażenie, że ten psychopatyczny człowiek siedzi naprzeciw czytelnika i czując rozpierającą go dumę opowiada o tym jak osiągnął swoje mistrzostwo. Mistrzostwo!
O Nothomb pisałam jeszcze TU
_____________________________
Dzień dobry :) książka jest bardzo dobra :) i bardzo nasycona treścią i emocjami :) bardzo dobrze się czyta!
OdpowiedzUsuńPolecam!
Witaj Mała Mi - cieszę się, że Tobie też się dobrze czytało!:)
OdpowiedzUsuńBrzmi znakomicie - do schowka.
OdpowiedzUsuńAgnes ;-)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że Nothomb piszę krótkie, lecz zmuszające do przemyśleń książki. To jest fascynujące, że pod postacią krótkiej nieporadnej książeczki, kryję się moc głębszych przemyśleń i recenzji.
OdpowiedzUsuń"Dziennik Jaskółki" znalazł się na mojej(dość długiej już) liście. :D
Tak Vampire - trudno je określi, są trochę jak kwintesencja, są takie, że człowiek potrafi zobaczyć więcej, czasami czuję jakbym czytała w trójwymiarze czytając Nothomb. Jeszcze kiedy czytałam Marai miałam podobne uczucie ale czytałam tylko jedną jego ksiażkę, więc mogę się mylić.
OdpowiedzUsuńTa książka stoi u mnie na półce, ale, nie wiem czemu, chyba od dwóch lat nie zebrałam się, by ją przeczytać. Może, skoro tak zachęcasz, dzisiaj? :)
OdpowiedzUsuńCzaro przecież to chwilka a tyle przyjemnej lektury:)
OdpowiedzUsuń