Klauzura. Wstęp wzbroniony!

Co może posunąć młodą dziewczynę do takiej decyzji? Głęboka wiara? Szantaż szefa? Czy może nieszczęśliwa miłość? Pewnie te jak i wiele innych wymieniłyby postulantki zakonu, bo powodów jest tak wiele i są one tak różnorodne jak różne są dziewczęta wstępujące do zakonu. Lecz którym z nich kierowała się bohaterka książki C.M. Lakotty Eileen O’Davis?
„Klauzura. Wstęp wzbroniony” to historia przynajmniej dwóch powołań, a nie jednego jak można spodziewać się po informacji od wydawcy. Zgodzę się, że jest to opowieść o wielkiej gwieździe Hollywood, która wstępuje do klasztoru i staje się pożywką dla kolorowych gazet i żądnych sensacji czytelników. Lecz w książce Lakotty zostajemy wciągnięci w „intrygę losu”, żeby nie powiedzieć podstęp niebios, jaki przygotowano dla Eileen, tej samej, która chciała nas zagłębić w powody tej dość oryginalnej i nieprzekonywującej decyzji gwiazdki ekranu, a wyszło zupełnie inaczej.
Książka Lakotty to opowieść o budzącym się powołaniu do życia w zakonie, które zakiełkowało w dość nietypowy sposób u Eileen, a właściwie można powiedzieć zostało nieświadomie i bezwiednie posiane przez … szefa. To właśnie on „posyła” ją niby to w nagrodę, a poniekąd za karę do St. Mary, ciężkiego klauzurowego klasztoru w Ameryce i choć nieświadomy tego budzi w niej chęć „poznawania prawdy” co odbiega od idei plotkarskiego pisma, które redagują.
„Klauzurę” odbiera się raczej jako opowieść o odnajdywaniu własnej drogi przez Eileen a nie jako sensacyjną historyjkę o gwiazdce podrzędnych filmików. Nie znajdzie się w książce Lakotty żadnej sensacji w stylu high life, żadnych fanaberii aktoreczki ani też podstępnych chwytów młodej pani redaktor. To raczej pamiętnik młodej dziewczyny z pierwszych tygodni w klasztorze, dziewczyny, która choć pochodzi z chrześcijańskiej rodziny, gdzie wiara i religia są głęboko zakorzenione, to nikt nie spodziewa się po niej takiego oddania Bogu i zamknięcia się murach klasztornych. To historia, która dzieje się wbrew założeniom pisma i jego właściciela, a nawet wbrew samej Emily.
Może książka momentami zdaje się być śmieszna - bo choć nie znam dokładnych procedur przyjmowania do zakonu - wydaje mi się, że „wejście z ulicy” bez uprzedzenia nie należy raczej do głównych zasad wstępowania do zakonu. Istnieją chyba jakieś reguły, które każą najpierw sprawdzać kandydatki na siostry zakonne i nie łamie się ich nawet dla jednej chętnej duszyczki, tym bardziej takiej, która kompletnie nieprzygotowana nie potrafi wytłumaczyć jasno swojej decyzji? A tak niestety jest to przedstawione w książce, tak właśnie zastanawiająco łatwo. Ciężko jest też uwierzyć w to aby ktokolwiek mógł podstępem zechcieć dostać się do klasztoru, tylko po to aby „wynieść” sensację.
Jednak cała opowieść pozostawiła we mnie dobre odczucia, że są jeszcze ludzie, którzy nie łakną sensacji, którzy nie opierają swojego życia na kłamstwie i nie żerują na cudzych nieszczęściach ale potrafią zbudować własne szczęście na prawdzie i miłości, niejednokrotnie porzucając żar miłości cielesnej i ziemskiej.

5 komentarzy:

  1. Moni. Straszna ze mnie gapa. Po pierwsze dziękuję Ci za pocztówkę :) Baaaaaardzo dziękuję. Po drugie niby zakonotwałam fakt, że się przeprowadziłaś, ale oczywiście nie naniosłam odpowiedniej aktualizacji do mojego czytnika RSS-ów w związku z tym nie dostałam powiadomień o nowych mailach. Dziś sobie dopiero uświadomiłam, że dawno Cię nie czytałam i tak po nitce doszłam do kłębke i teraz mam, co czytać :)
    Wybacz, że tak nie w temacie, ale musiałam Ci to napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też nie w temacie. :) Choć na ten temat co wyżej. :) widzę, że się przeniosłaś, zapowiada się ciekawie. Mam nadzieję, że urlop był udany i odpoczęłaś. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, przeniosłam się bo TU jest więcej możliwośći - a zastanawiałam się dłuuuugo - no ale jestem :) a urlop dziękuję bardzo udany, siły zregenerowaliśmy:) czekamy na następny :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmieniłam adres bloga, więcej informacji u mnie na blogu wykredowana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń