Nie wiem czy większość osób biorących do ręki książkę Sary Waters zdaje sobie sprawę co oznaczają dwa tytułowe słowa, co oznacza wyrażenie „muskając aksamit”*? Nie wiem czy sam tytuł, jakże zdawać się może lubieżny w innym kontekście, czy tematyka homoseksualizmu jaką porusza autorka sprawiły, że bardzo trudno znaleźć recenzje książki?
Przecież nie trzeba głosić peany na ten temat, nie trzeba też zaraz podnosić gniewne głosy oburzenia – bo książka ma w sobie tyle kunsztu literackiego, że naprawdę trudno się od niej oderwać. Jeśli natomiast trafi ona do rąk purytanina czy też zgorzkniałego przedstawiciela społeczeństwa głęboko wierzącego lecz nie przyjmującego do świadomości istnienia ludzi poza jego własną osobą czy ludzi o innym zapatrywaniu na świat, nie zostanie ona doceniona – co najwyżej spłonie na stosie książek zakazanych. A przecież Waters, dzięki swojemu kunsztowi i miłości do epoki wiktoriańskiej w cudowny sposób potrafi przenieść czytelnika właśnie do Anglii tych czasów. Czytając Waters odnajdziemy się na ulicach Londynu, poniekąd purytańskiego, a jednocześnie jakże perwersyjnego, w jego teatrach, operach i rewiach, w zadymionych szynkach i ciemnych ulicach. Niemalże odczujemy na skórze dotyk jedwabiu i szelest koronek, a wieczna mgła przeszyje nasze członki do szpiku podobnie jak wielokrotnie robiła to z Nancy.
Drogę życia tej biednej, skromnej dziewczyny, pochodzącej z malutkiej rybackiej wioski wyznaczyły światła sceny, tej samej, która zafascynowała ją muzyką i … miłością i niekoniecznie była to droga, którą chcieli dla niej rodzice i rodzeństwo. Droga ta choć początkowo jaśniejąca blaskiem miłości, jednak jakże zakazanej miłości (z resztą nie tylko w ówczesnym purytańskim Londynie) dla Nan zamieniła się w ślepy zaułek, w którym jej ideały zaczynają tracić wartość i zmieniać oblicze. Na zmianę to jaśniejące blaskiem to przygasające światła na drodze życia Nancy, sprawiły, że młoda dziewczyna zgubiła się. Przestała rozumieć obraną przez siebie drogę, rozróżniać przyjaciół od nieprzyjaciół. Po drodze przemian od biednej skromnej dziewczyny, poprzez wodewilową gwiazdę rewii do prostytutki i utrzymanki, lokowała uczucia tam gdzie przepadały one jak w głębokich studniach zatracając w nich swą niewinność. Choć Nancy to mądra dziewczyna która potrafiła nieźle kombinować, ciężki los pozbawił ją sił a umiejętności i dawny zapał zostały wypalone, niepotrzebnie strawione przez ognie i żar namiętności. Jednak bohaterka Waters potrafiła podnieść się i to w takim momencie kiedy wydawało się , że już na zawsze skończy w rynsztoku, potrafiła znaleźć przede wszystkim siebie, a dzięki temu wejść na dobra drogę życia i miłości.
I ciekawi tylko fakt, kim jest dzisiaj Nancy Astley ta, która jest narratorem w powieści „Muskając aksamit”. Kim jest dzisiaj i jak się ułożyło jej życie? Czy znalazła swoją drogę? Czy jest szczęśliwa i akceptowana? Kto gości w jej sercu?
Należy dodać jeszcze, że książka „Muskając aksamit” jest nie tylko dramatem lesbijki uwięzionej we własnym ciele z racji miejsca i epoki, w której przyszło jej żyć ale też poniekąd powieścią historyczną. Dzięki temu, że Waters zaintrygowana kulisami i sceną londyńskiej rewii dokładnie przestudiowała tę rozbuchaną, kolorową epokę włącznie z charakterystycznymi dla tego okresu narodzinami socjalizmu, ruchem sufrażystek czy wychodzącą spod ziemi purytańskiego Londynu pornografią, dostajemy dokładne studium wiedzy na jej temat, a kunszt literacki autorki dostarcza naszej wyobraźni dokładne i wyraźne obrazy i nie pozwala odłożyć książki, choćbyśmy tego chcieli.
Przecież nie trzeba głosić peany na ten temat, nie trzeba też zaraz podnosić gniewne głosy oburzenia – bo książka ma w sobie tyle kunsztu literackiego, że naprawdę trudno się od niej oderwać. Jeśli natomiast trafi ona do rąk purytanina czy też zgorzkniałego przedstawiciela społeczeństwa głęboko wierzącego lecz nie przyjmującego do świadomości istnienia ludzi poza jego własną osobą czy ludzi o innym zapatrywaniu na świat, nie zostanie ona doceniona – co najwyżej spłonie na stosie książek zakazanych. A przecież Waters, dzięki swojemu kunsztowi i miłości do epoki wiktoriańskiej w cudowny sposób potrafi przenieść czytelnika właśnie do Anglii tych czasów. Czytając Waters odnajdziemy się na ulicach Londynu, poniekąd purytańskiego, a jednocześnie jakże perwersyjnego, w jego teatrach, operach i rewiach, w zadymionych szynkach i ciemnych ulicach. Niemalże odczujemy na skórze dotyk jedwabiu i szelest koronek, a wieczna mgła przeszyje nasze członki do szpiku podobnie jak wielokrotnie robiła to z Nancy.
Drogę życia tej biednej, skromnej dziewczyny, pochodzącej z malutkiej rybackiej wioski wyznaczyły światła sceny, tej samej, która zafascynowała ją muzyką i … miłością i niekoniecznie była to droga, którą chcieli dla niej rodzice i rodzeństwo. Droga ta choć początkowo jaśniejąca blaskiem miłości, jednak jakże zakazanej miłości (z resztą nie tylko w ówczesnym purytańskim Londynie) dla Nan zamieniła się w ślepy zaułek, w którym jej ideały zaczynają tracić wartość i zmieniać oblicze. Na zmianę to jaśniejące blaskiem to przygasające światła na drodze życia Nancy, sprawiły, że młoda dziewczyna zgubiła się. Przestała rozumieć obraną przez siebie drogę, rozróżniać przyjaciół od nieprzyjaciół. Po drodze przemian od biednej skromnej dziewczyny, poprzez wodewilową gwiazdę rewii do prostytutki i utrzymanki, lokowała uczucia tam gdzie przepadały one jak w głębokich studniach zatracając w nich swą niewinność. Choć Nancy to mądra dziewczyna która potrafiła nieźle kombinować, ciężki los pozbawił ją sił a umiejętności i dawny zapał zostały wypalone, niepotrzebnie strawione przez ognie i żar namiętności. Jednak bohaterka Waters potrafiła podnieść się i to w takim momencie kiedy wydawało się , że już na zawsze skończy w rynsztoku, potrafiła znaleźć przede wszystkim siebie, a dzięki temu wejść na dobra drogę życia i miłości.
I ciekawi tylko fakt, kim jest dzisiaj Nancy Astley ta, która jest narratorem w powieści „Muskając aksamit”. Kim jest dzisiaj i jak się ułożyło jej życie? Czy znalazła swoją drogę? Czy jest szczęśliwa i akceptowana? Kto gości w jej sercu?
Należy dodać jeszcze, że książka „Muskając aksamit” jest nie tylko dramatem lesbijki uwięzionej we własnym ciele z racji miejsca i epoki, w której przyszło jej żyć ale też poniekąd powieścią historyczną. Dzięki temu, że Waters zaintrygowana kulisami i sceną londyńskiej rewii dokładnie przestudiowała tę rozbuchaną, kolorową epokę włącznie z charakterystycznymi dla tego okresu narodzinami socjalizmu, ruchem sufrażystek czy wychodzącą spod ziemi purytańskiego Londynu pornografią, dostajemy dokładne studium wiedzy na jej temat, a kunszt literacki autorki dostarcza naszej wyobraźni dokładne i wyraźne obrazy i nie pozwala odłożyć książki, choćbyśmy tego chcieli.
* Tytułowe słowa: "muskając aksamit" to określenie pieszczoty cunnilingus (pieszczenie intymnych miejsc kobiety językiem)
Przeczytaj też recenzję "The Little Stranger" Waters, nominowanej do Booker Prize 2009 u Magamary
Waters to klasa sama w sobie. :) Też zamierzam sobie niebawem zaserwować powtórkę z jej książek. No i czekam na nowość, "Ktoś we mnie" ukaże się już na dniach.
OdpowiedzUsuńzadziwiające jest, że książka ukazuje się dość szybko, choć dla mnie jej opis nie brzmi zachęcająco, to mam nadzieję, że jest trochę mylący :)
OdpowiedzUsuńNa mnie czeka "Złodziejka" :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie kusi mnie ta pozycja zupełnie.
OdpowiedzUsuńJudytto przecież nie musisz jej czytać u Waters jest w czym wybierać :)poza tym ja też nie byłam przekonana, więc może?
OdpowiedzUsuńMoni, ale sie zlozylo! Ja wlasnie recenzowalam najnowsza ksiazke Waters "The Little Stranger". Fajnie, ze napisalas o tej powiesci. Zaraz umieszcze linka do Ciebie w Tyglu. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMagamaro :)
OdpowiedzUsuń