Są takie
książki, które po przeczytaniu zapominamy. Są i takie, które wpadają na chwilę
do umysłu, pokręcą się w nim i za chwilę ulatują, ale są też takie, które
wpadając zakorzeniają się, nie myśląc ani trochę o wyjściu. Taka jest książka
Jonathana Safrana Foer’a Strasznie głośno,
niesamowicie blisko. Ta książka całym swoim jestestwem przesiaduje w
naszych myślach, począwszy od treści, przez problem, który porusza i bohatera,
skończywszy na tak trywialnym aspekcie książki, jak obwoluta (w pierwszym
wydaniu rozmyta, magiczna, w drugim filmowa i przerażająca) pozostaje cała w
głowie. Jak kamień wrzucony do pudełka, z którego nigdy już nie ma wypaść obija się o inne myśli, inne książki, aby czasem schować się w ciemnym kącie,
ale tylko na chwilę. Po tej wychodzi z niego jakby jeszcze większa, jakby
obrażona, że na chwilę została zapomniana. Ta książka jest wielkim ciosem,
właściwie nie powinno pozwolić się jej czytać. Jej siła rażenia równać może się
sile rażenia problemu o jakim mówi.
Oskar
Schell, jedenastolatek z Nowego Jorku to nad wyraz inteligentny chłopiec. Jego
analityczny umysł zdaje się nigdy nie spać. Ciągle myśli, liczy, gdyba,
analizuje. Zamknięty w sobie żyje w świecie poniekąd magicznym. Poniekąd, bo
niestety ciągle to świat realny, pełen zagrożeń, które Oskar usilnie stara się
omijać. A dzieje się tak od kiedy tata Oskara wyszedł z domu i nie wrócił, a w
tym samym czasie dokonano ataku terrorystycznego na wieże WTC. I choć mama
chłopca stara się chronić go przed złem świata, to on wie swoje. Wie to, czego
z kolei nie wie mama, bo Oskar jej nie powiedział. Wiadomość na swojej komórce
odsłuchuje kilka razy dziennie -choć boli i przyprawia o lęk - jakby ta miała
zmienić bieg spraw. Równolegle Oskar poszukuje tajemniczej osoby o nazwisku
Black, które znalazł na małej karteczce ukrytej przez tatę, wraz z kluczykiem,
który nie pasuje do żadnej dziurki w domu. Absurdalność tych wydarzeń, a
szczególnie ich zwieńczenia może wydawać się kompletnie nieprzystającą do wagi
problemu, o jakim jest książka J. S. Foer’a. Ale to właśnie ta abstrakcja, w
postaci poszukiwań tajemniczego Black’a jest motorem działań małego chłopca i
drogą prowadzącą do pogodzenia się z utratą kochanej osoby. Przejściem w
stopień dorosłości, i pożegnaniem z magią.
Ta powieść
jest jednocześnie baśnią. Jednym wielkim snem, który mógłby i jednocześnie nie
powinien wydarzyć się w rzeczywistości. Dwupłaszczyznowość książki pomaga w
odbiorze tragicznej jej strony, otaczając tę straszną jej stronę, niczym
puchowa kołdra dobrymi uczynkami, pięknymi słowami i baśniowymi myślami. Na tę
kołdrę składają się spotykani przez Oskara ludzie, przypadkowe obrazy, dobre
uczynki i gesty. Myślę, że sposób, w jaki Foer przedstawił problem oswajania
się dziecka ze śmiercią jest najdoskonalszym z dotychczas mi znanych. I choć
Oskar wydaje się pozostawiony sam sobie, z problemem, ze smutkiem i
nierozumieniem (bo matka pogrążona w żałobie nie zauważa tego, co dzieje się z
jej dzieckiem), to właśnie to odosobnienie, pozwolenie jemu na pełną
samodzielność, zarówno w działaniach jak i interpretację problemu pomaga
chłopcu lepiej zrozumieć wszystkie wydarzenia.
I nie
wydaje mi się aby zarzucany amerykański sentymentalizm w tym wypadku się
potwierdzał. Nie ma w Strasznie głośno …
ani amerykańskiej psychoanalizy, ani wątpliwych wydarzeń, nie ma ani grama
kiczu w tej przepięknej powieści. Jest za to inne spojrzenie na tamte
wydarzenia, wspaniała dziecięca analiza problemów dorosłych ludzi, i coś co
uderza. Coś takiego, co powoduje kręcenie głową, coś niewyobrażalnego, jakby na
nowo przeżywało się tę nieprawdopodobną chwilę, która nigdy już nie umknie z
naszych myśli. W sposób dziecięcy, lekki, powiedziałabym różowy zawoalowane
okrucieństwo współczesnego świata. Okrucieństwo, które wydaje się czaić za
bohaterem Foer’a na każdym kroku. Strach o dziecko, obawa o to, co się stanie,
kiedy do niego dotrze cała prawda. Strach chyba niepotrzebny, bo ten mały
ekscentryk to mądry człowieczek, od którego można uczyć się zrozumieć świat.
W każdym
wydaniu książki J. S. Foer’a (mam na myśli polskie wydania, a znane mi są dwa,
wydane przez W.A.B w roku 2005 oraz 2012) znajdują się także zdjęcia, jak
błyski świadomości, ilustrujące doskonale to, co dzieje się w głowie chłopca.
Wrażenie piorunujące ma szczególnie zbiór fotografii znajdujących się na końcu
książki, które ułożone w odwrotnej kolejności sprawiają wrażenie, że człowiek
wyskakujący z jednego z płonących wieżowców cofa się, wpadając z powrotem w
okno (Kiedy je szybko przewracałem, wyglądało to tak, jakby mężczyzna
wzbijał się w niebo.). To takie małe marzenie Oskara, który
strasznie chciałby, aby tą postacią widoczną na zdjęciach był jego tata.
Właściwie
to mogłabym pisać jeszcze długo o tej książce. Nie wiem, czy w ogóle udałoby mi
się kiedykolwiek przestać, bo fakt, że czytałam ją strasznie dawno, a ciągle
jeszcze, myśląc o niej, wzruszam się nie daje gwarancji, że szybko uleci ona z
moich myśli. Właściwie mogę powiedzieć, że to jedna z niewielu książek, których
pewnie nigdy nie zapomnę. Chciałabym ją ciągle mieć przy sobie, czerpać energię
z fascynującej jej treści, hołubić i nigdy nie dać jej zniknąć ani fizycznie,
ani duchowo. Powiedzieć o Strasznie
głośno, niesamowicie blisko cudowna, wspaniała to za mało. Przychodzi mi na
myśl nieoceniona, ale to określenie i tak jeszcze nie sięga głębi powieści.
Mam wielką ochotę na film, ale ciągle o nim zapominam. Może wpierw książka wpadnie mi w łapki?
OdpowiedzUsuńAgata Adelajda ja w sumie nie wiem, czy mam ochotę na film. Książka jest tak piękna, tak piękna, że .... ach brak słów:)
OdpowiedzUsuńWidziałam już gdzieś recenzję tej książki, ale nie była aż tak pełna zachwytu jak Twoja :) "Jedna z niewielu książek, których pewnie nigdy nie zapomnę" to bardzo mocne słowa, mam nadzieję, że książka jest ich rzeczywiście warta, bo sprawiły, że choćby z ciekawości muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKsiążkozaur może i mocne, ale prawdziwe!;) Nie gwarantują one jednak wszystkim takich samych doznań ;/ Już nie chodzi o temat, jaki porusza (akurat w tej kwestii miałam obawy, bo ani przeżycia osób, których bezpośrednio on dotyczył mnie specjalnie nie interesowały, ani tym bardziej ich stan emocjonalny po tragedii) jednak proza Foer'a jest chyba tym, co sprawia, że książkę czyta się genialnie, zapominając momentami, jakiego tematu ona dotyczy. Równie dobrze mogłaby mówić o każdej innej tragedii, nawet tej najbardziej osobistej czytelnika, najmniejszej.
UsuńWybór (i odbiór) należy do Ciebie.
No to zdecydowane - najpierw książka:)
OdpowiedzUsuńJa czytałam tę książkę stosunkowo niedawno i również wywarła na mnie duże wrażenie. Bardzo podobały mi się rozdziały dotyczące Oskara natomiast mniej te opisujące przeżycia jego dziadków, gdyż one w wielu miejscach były zbyt magiczne. Ogólnie jednak książka jest zdecydowanie warta polecenia.
OdpowiedzUsuńAnna rozdziały opisujące życie dziadków, czyli hekatomba w Dreźnie dla mnie były dowodem na powtarzalność takich wydarzeń, na podwojenie odbioru tragicznej strony książki. Może faktycznie nie były tak fascynujące (chociaż dla mnie ciekawe, bo interesuje mnie ten temat - Drezno dziś w ogóle nie może kojarzyć się z takim ogromem tragedii), ale wydaje mi się konieczne.
UsuńKsiążka jest warta lektury, i myślę nawet, że mogłaby być lepszą lekcją historii dla dzieciaków w szkole niż podręcznik;/:)
Po obejrzeniu „Extremely Loud and Incredibly Close” oraz po zapoznaniu się z Twoją (znakomitą) recenzją nabrałam ochoty na przeczytanie książki. Film jest wspaniałą i wzruszającą opowieścią o dojrzewaniu, pokonywaniu swoich traum i słabości oraz poszukiwaniu sensu w życiu. Początkowo Oscar niesamowicie mnie irytował – impertynencki, neurotyczny, dostrzegający we wszystkim ryzyko potencjalnego ataku terrorystycznego; święcie przekonany o własnych racjach dzieciak. W miarę rozwijania się historii widz zmienia jednak zdanie o małym bohaterze. Reżyser zobrazował bowiem dramat chłopca, który utracił stały punkt odniesienia, wyrocznię we wszystkich sprawach, najlepszego przyjaciela i powiernika – ojca. Panicznie boi się odrzucenia i powtórnego opuszczenia. Cieszę się niezmiernie, że w finale udaje mu się pokonać swoje lęki, odzyskać spokój i rodzinę. Jeżeli lektura jest równie dobra, to z przyjemnością po nią sięgnę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBuka filmu jeszcze nie widziałam. Miałam chęć na niego, a teraz nie wiem, czy chcę psuć sobie obraz powstały po lekturze;/ (czytałam różne recenzje na temat filmu). Z drugiej strony ciekawa jestem, jak reżyser i aktor grający Oskara przedstawili fabułę i psychikę chłopca.
UsuńFaktem jest, że i w książce chłopak bywał drażniący - zbyt mądry, zbyt wystraszony przy jednoczesnej samodzielności. Ale jego ciągłe analizy gazet i książek czytanych przez ojca świadczyły właśnie o tym (chyba), że bardzo go potrzebował. Odnosiłam czasem wrażenie, że wystarczyłoby małemu, dyby ojciec wyjaśnił jemu przyczynę swojej śmierci, przyszedł choćby na chwilę, porozmawiał ... To straszne, bo pewnie wielu krewnych ofiar WTC tak myślało;(
Jestem zaintrygowana. Muszę przeczytać tę książkę. Piękna recenzja.
OdpowiedzUsuńPS Dawno mnie tu nie było przez zawirowania dzieciowo-urlopowe. Muszę koniecznie nadrobić zaległości. Pozdrawiam ciepło:)