Przyłożyli uszy do podłogi i nasłuchiwali. „Paszport”, „oclenia”, „bagaż” – udało im się wychwycić pojedyncze słowa i rzeczywiście rozmowy, które toczyły się na dole, były prowadzone po polsku. Pierwszy etap podróży mieli za sobą, pierwszą przeszkodę przed sobą. Wiedzieli, że teraz już nie ma odwrotu, przespali możliwość wycofania się i jedyne, co mogli zrobić, to siedzieć cicho, skulić się, skurczyć i liczyć na to, że nikomu nie przyjdzie do głowy zajrzeć na górę.
Miało
być (z rekomendacji i zapowiedzi Wydawcy) chłopacko, wartko i w napięciu. I
było! Od pierwszych stron debiutancka powieść Dominika Rutkowskiego Ile kroków do domu porywa bez litości.
To lektura bez chwili na przerwę, na złapanie oddechu i spokojne sny. Ile kroków do domu to opowieść o przyjaźni czterech chłopaków
ubrana w polski paradoks lat 60. Czyli mamy niekończące się kolejki za
wszystkim i niczym, burkliwych urzędników (tu bez zmian) i kłopoty z
załatwieniem czegokolwiek. Dzisiaj, kiedy coraz trudniej przypomnieć sobie
tamte czasy można popaść w skrajność uczuć – od idiotycznego (nerwowego)
śmiechu, wręcz chichotu do podenerwowania towarzyszącego bohaterom książki. Powieść
Dominika Rutkowskiego to historia Andrzeja Kochana, który w wieku 15 lat
wyjechał do matki i wuja do Francji. Tam, posłany do szkoły przesiąka atmosferą
wolnego kapitalistycznego kraju. Łączy z nim swoją przyszłość nie wyobrażając
sobie powrotu i życia w socjalistycznym PRLu. Jednak patriotyzm woła go do
odbycia wojskowej służby w ojczyźnie. Niestety Kochan nie przewidział tego, że Ojczyzna
w latach 60 nie doceni tego patriotycznego gestu uznając go za co najmniej
podejrzany. Każdy ruch przed szereg, każda postawa indywidualna uważane były wtedy
za przejaw sprzeciwu władzom i dawały podstawy do zaliczenia takiego obywatela do
grupy konspiracyjnej, działającej przeciwko, jeśli nie na szkodę państwa
Polskiego. Po odbyciu skróconej służby wojskowej Andrzejowi zostaje zamknięta
droga powrotna do Francji. Wraz z odmową wydania paszportu w chłopaku burzą się
emocje, które podpowiadają głupie rozwiązania. Razem z przyjaciółmi – Szczotą,
Sysym i Mańkiem próbuje ucieczki z Polski - najpierw przez zasieki na zielonej
granicy, potem - na różne sposoby pociągami we wszystkich możliwych kierunkach,
byle tylko dostać się do Paryża. Jak można się domyśleć rodzi to mnóstwo
komplikacji. Do tego wszystkiego dochodzi przypadkowe wplątanie w szajkę
złodziejską i młodzieńczy bunt chłopaków staje się pożywką na awans
milicjanta-służbisty.
Nie chciałabym
opowiadać w tym miejscu fabuły książki, bo mogłabym pozbawić przyjemności
lektury potencjalnego czytelnika, ale może warto wspomnieć, że historia
Andrzeja Kochańskiego i jego kolegów to dobra lekcja historii, szczególnie tak
niepojętej dla najmłodszych pokoleń. Nieznane dziś, w czasach świata bez granic
problemy z paszportem, niemożność swobodnego poruszania się po świecie to
odległe dla najmłodszych tematy. Dla bohaterów Dominika Rutkowskiego niestety
nie. Paradoks tamtych czasów jest rozbrajający, objawiał się w każdym
zachowaniu władz, rozbawiał, choć wówczas do śmiesznych nie należał i
niezmiennie irytował. Brak konsekwencji i jakiejkolwiek logiki w działaniu
władz peerelowskich może zadziwiać, a mniej odpornych przyprawić o palpitację
serca. Podobnie, jak próby wydostania się Kochana za granicę kraju, których
pomysłowości można tylko pozazdrościć. Tym bardziej, że powieść Dominika
Rutkowskiego została oparta na prawdziwych wydarzeniach – tak, zapewne niejeden
mieszkaniec Polski miał wówczas podobne problemy, jak Kochan, tylko, że może
nie każdy z nich odważył się na taki krok, jaki uczynił bohater Rutkowskiego.
Akcja powieści rozgrywa
się na warszawskich ulicach Polski, począwszy od lat 60 do bardziej
współczesnych nam lat 80. Barwność postaci, wydarzenia im towarzyszące opisane są
z taką plastycznością, że czytelnikowi przed oczyma stają gotowe obrazy z
tamtych wydarzeń. Czasem nawet może wydać się, że jest się jednym z bohaterów
Rutkowskiego uwikłanym w konspirację wraz z Kochanem, o ile niejeden z
czytających nie odkryje siebie w jego postaci. Wraz z rozwijająca się akcją
powieści widzimy „rozwijający” się kraj władz - upadające partyjki, układy,
zapełniające się półki sklepowe dotychczas świecące pustkami, coraz większa
ilość samochodów, nawet sprowadzanych z zagranicy i pojawiające się kolory w
szarym świecie postkomunistycznym.
Ile kroków do domu (tytuł autor zaczerpnął z podwórkowej
zabawy) to wreszcie opowieść o przyjaźni – tej silnej, zawieranej w czasach
podwórkowych. Przyjaźni, która trwa pomimo zawiłości losu. Choć zmieniają się
przyjaciele – życie wielu uczy pokory, twardnieją i zmieniają poglądy, czasem charakter,
zmieniają się też dzielące ich odległości, i choć może do domu trzy słoniowe
kroki, to przyjaźń trwa nadal. Drogi bohaterów Dominika Rutkowskiego, które kiedyś
się rozeszły schodzą się by potwierdzać siłę przyjaźni. I choć może nie jest
ona już tak silna, nie fascynuje jak dawniej, to nadal łączy dawnych przyjaciół
z podwórka. Jest jak Warszawa z powieści, zmieniająca się na naszych oczach,
ale pozostająca jednocześnie ciągle tą samą Warszawą.
Polecam wywiad z autorem: http://www.muza.com.pl/?module=wywiady&id=699
cytat pochodzi z książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz