Pamiętam, jak w księgarni sięgnęłam po Wielki Bazar Kolejowy. Pamiętam, jak przepadłam w książce już przy księgarnianych półkach i później, aby nie odrywać się od lektury usiadłam nad, wybraną przez panią – też aby nie odrywać się od lektury - herbatą. Taki obraz zapamiętałam z pierwszych wrażeń z lektury. Pamiętam jeszcze, jak doskonałą herbatę dostałam do stolika – pikantną, przyprawioną, tak aromatycznymi przyprawami, że żadna inna bardziej pasować do książki Theroux nie mogła. Sam autor zapewne zasmakowałby się w niej, a i książkę można śmiało porównać do tej bogato przyprawionej herbaty. Bogactwo rozgrzewających, orientalnych nut – tak, zdecydowanie pasuje do Wielkiego Bazaru Kolejowego!
Nie wiem, co sprawiło, że nie mogłam oderwać się od lektury? Siedziałam tam jak zahipnotyzowana, nie zważając na przerzedzający się tłumek czytałam, czytałam … i tylko rychłe zamknięcie kawiarni przegoniło mnie z niej. Czy to ton, w jakim napisany jest Wielki Bazar, który przypomina uspakajający stukot kół pociągu, czy też sama wspaniała jej fabuła? Zapewne jedno i drugie, bo zarówno doskonałej treści jak i jej działającej kojąco na czytelnika właściwości książce Paula Theroux odmówić nie można. Jest w niej coś „miękkiego” – lekka szarość papieru, zdjęcie na okładce, ulotny zapach podróży – wszystko to składa się na magiczną całość. Na historię, od której nie sposób się oderwać.
W Wielkim Bazarze Kolejowym, wówczas trzydziestokilkuletni Paul Theroux opisuje swoją pierwszą wyprawę do Azji. Wyprawę nie byle jaką, bo podróż, która odbyła się historycznym Orient Expressem nie jest sprawą banalną. Dziś brzmi to jak jakaś abstrakcja, magiczna droga, bo dziś podróżowanie raczej mało ma w sobie spontaniczności i przygody. W czasach kiedy można wsiąść w samolot i w Azji znaleźć się jeszcze tego samego dnia, w którym przekroczyliśmy próg domu, podróż Theroux nabiera jakiegoś specjalnego znaczenia. Jeszcze bardziej znaczącą stanie się ona wówczas, gdy jakiś pasjonat podróży pokusi się o kilkumiesięczną podróż po krajach azjatyckich – bo po bez mała 40 latach to już nigdy nie będzie to samo. W dobie telefonów komórkowych i internetu taka rozłąka z rodziną i światem bardziej, nazwijmy to cywilizowanym jest niczym w porównaniu do tego, co przeżył ten młody pisarz (notabene zapłacił dość wysoką cenę za brak kontaktu z żoną i dziećmi).
Wielki Bazar Kolejowy. Pociągiem przez Azję to nie jest typowa książka podróżnicza, od których, jak pisze autor wieje nudą. To arcyciekawa podróż przez nieznane i w nieznane. To też nie reklama miejsc odwiedzanych przez autora – żaden przewodnik, który często bez podstaw zachwala przedstawiane miejsce. Choć za przewodnik posłużyć może. Może też, albo przede wszystkim stać się inspiracją do podróży. Jeśli nie tak dalekiej, jaką odbył autor, to choćby mobilizacji do wyruszenia z domu – w nieznane, w ciekawe miejsca, być może jeszcze nieodkryte.
Jeśli mielibyśmy określić miejsce, w jakim rozgrywa się opowieść, to musielibyśmy wskazać – pomimo wielu ciekawych miejsc, jakie odwiedza autor – przedział pociągu. I nie zawsze będzie to wygodny i bezpieczny wagon sypialniany, klimatyzowany i z dobrą kuchnią i czystą toaletą. Często będą to prowizoryczne pociągi, jakie jeżdżą pod torach dalekiej Azji – z całym przybytkiem, jaki podróżuje z tubylcami, z ich przywarami i zwyczajami. Bez możliwości monitorowania czasu podróży, bo do kogo składać skargę o to, że skład nagle stanął gdzieś w szczerym polu? Bez możliwości snu i umycia się. Ale zawsze z gwarantowaną niepowtarzalną przygodą.
Nie wiedziałem jeszcze wtedy [zanim powstała książka], że artykuły podróżnicze pisane do gazet powstają ku obopólnej korzyści złaknionych przyjemności dziennikarzy i speców od reklamy, którym zależy, by pochwalana wzmianka o zaletach danego hotelu lub restauracji znalazła się w prasie. Większość tekstów podróżniczych, które znałem, dotyczyła zatem wakacji i luksusów, a nie prawdziwych doświadczeń i trudów wędrówki.
Teraz powinnam napisać kilka słów o treści książki. Jednak, jak podołać zadaniu, które z góry skazane jest na porażkę? Bo jak można wyrazić w słowie pisanym zachwyt i uniesienia jakich dostarczyła mi lektura Wielkiego Bazaru … ? Jak opisać te wszystkie przygody które zapierały dech w piersiach i przyprawiały o zagryzanie palców? W jaki wreszcie sposób opisać niezliczoną ilość miejsc, które odwiedził autor i przeczytanych przez niego w tej wspaniałej podróży książek? No jak?
To jest, jak dotykanie życia, to bycie w podróży, umęczenie, strach i tęsknota. Łapanie wiatru w żagle, za każdym razem gdy ten ustaje. Kombinowanie, walka z przeciwnościami losu i własnymi myślami, które wiele razy każą wątpić. Z siłą, która w jakiś magiczny sposób jednak pcha do przodu, pomimo wielu trudów i przeciwności. Ciemnych nocy, zimnych poranków i głodnych nieraz dni. Wreszcie obawy o siebie i bliskich, których pozostawiło się na tak długo w domu.
Wiele minie chwil nim czytelnik zdoła ochłonąć po tej „podróży” i jeśli jego natura jest ciekawa, a on sam spragniony więcej to albo niech sam pakuje plecak i wsiada w pociąg albo, nim to uczyni przeczyta sentymentalny powrót Paula Theroux na szlak swej dziewiczej podróży.
Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu to druga książka z wyprawy pisarza-podróżnika po Azji. Trzydzieści trzy lata po podróży opisanej w Wielkim Bazarze udaje się on w tę samą trasę. Tak samo, jak podczas pierwszej podróży wyrusza z domu w Londynie (tym razem jest jednak pewien, że będzie miał dokąd i do kogo wrócić) i ograniczając loty udaje się w drogę śladami młodego Paula. Tym razem to podróż sentymentalna, której trasę wytyczają wspomnienia i zmiany, jakie dokonały się na świecie przez ponad trzydzieści lat. Niektóre z państw znajdujących się na drodze Wielkiego Bazaru tym razem pisarz zmuszony jest omijać – ustroje polityczne, wojny i układy nie pozwalają jemu na przekroczenie ich granic, co jednak nie zniechęca doświadczonego już Theroux.
Choć w obydwu tych książkach to ciągle ten sam Theroux łatwo jednak zauważyć zmiany, jakie dokonały się nie tylko na trasie podróży ale i w Theroux. Dziś - już nie tak buńczuczny, nie tak pewny siebie i jednocześnie bardziej zalękniony w trudnej sytuacji - dojrzały Theroux podróżuje bardziej świadomie. Pociąg widmo … to nie pokaz sił z pasją w tle. Współczesny Theroux to podróżnik który chłonie wszystkie obrazy każdą komórką swego ciała, każdym zmysłem i jednocześnie stara się je zrozumieć, zapamiętać, a nie zaliczyć. Skupiony na podróży, nie na sobie najprawdziwszy podróżnik.
Samotność, samowystarczalność i anonimowość – to warunki konieczne podróży. A wybór właściwej trasy, najlepszego sposobu podróżowania to, w mojej opinii, najpewniejszy sposób zdobycia doświadczeń. Podróż wymaga całkowitego oddania, trzeba się w niej zanurzyć, musi być długą świadomą wyprawą w głąb kraju, a nie przenoszeniem się z miejsca na miejsce – coś takiego nie zasługuje dla mnie w ogóle na miano podróży.
Choć te słowa napisał Theroux przy okazji wydania pierwszej części swoich azjatyckich podróży – w Wielkim Bazarze Kolejowym – to wydają się one bardziej pasować do tego Theroux starszego, tego, który podróżuje Pociągiem widmo do Gwiazdy Wschodu… .
Orient Express, Kolej Transsyberyjska, czasem samolot, Indie, Turcja, Chiny, Związek Radziecki, Polska, Pamuk, Safak, Murakami i wiele innych, mniej znanych osób, które autor wspomina po latach – to tylko niektóre z przyjemności, jakie spotkają czytelnika we wspólnej podróży z autorem książek. Do tego dołóżmy mnóstwo informacji wzbogacających wiedzę autora i naszą, smaków, zapachów i zwyczajów, a otrzymamy niezapomnianą przygodę, którą można przeżyć siedząc w fotelu we własnym domu. Poczuć namiastkę wzruszeń, jakich dostarcza niczym niezmącona droga w nieodkryte. Te dwie książki to opowieści, które odrzucają egoizm i otwierają horyzonty. Coś niezwykle nowego, świeżego, coś, czego dotychczas nie było w żadnej innej książce o podróżach. Wreszcie to książki, które inspirują, a mnie do dziś wzruszają, jak dziecięca bajka, którą mama czytała do snu, a która powraca z niezwykle wyraźnymi obrazami za każdym razem kiedy ją wspominam.
Tak, jak autorowi tych obydwu książek nie podobał się fakt opuszczania rodziny na tak długi czas (podróży), tak i mi nie podoba się to, że opisałam je w raptem 1200 słowach. Wielkiego Bazaru Kolejowego i Pociągu widmo do Gwiazdy Wschodu, jak pisałam nie da się tak łatwo opisać, może więc lepiej by było wcale nie zaczynać, bo czymże jest te kilkadziesiąt zdań w obliczu tylu miesięcy przygody i tylu wrażeń z lektury książek. Przyznaję – żadne słowa nie są w stanie opisać tego, co czułam w trakcie lektury i czuję dziś, kiedy staram się wam przekazać choćby część z tych wrażeń. Myślę, że każdy kto sięgnie po książki Paula Theroux sam się o tym przekona, a kto już je czytał potwierdzi moje słowa. Nic nie jest w stanie opisać wrażeń z ich lektury. Mnogość słów, natręctwo zachwytów, nadmierna gestykulacja, łzy w oczach i uśmiech, nieschodzący uśmiech - radość, jakby podróż odbyło się samemu. Bajecznie!
cytaty pochodzą z książek Paula Theroux
cytaty pochodzą z książek Paula Theroux
Niezmiernie mnie zaintrygowałaś swoim tekstem. Już wyszukałam w bibliotece egzemplarz "Wielkiego bazaru kolejowego", teraz tylko muszę poczekać aż ktoś go zwróci i zapolować na niego. Kolejny dowód dla mnie, że Czarne jako wydawnictwo świetnie dobiera teksty i zabiera czytelników w niezwykłe podróże.
OdpowiedzUsuńmam obie od kilku dni, i do jednej i do drugiej już zdążyłam zaglądnąć i wiem, że wsiąknę ...
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w Rzymie, jako zakochana nastolatka z Guciem zwiedzaliśmy przez trzy tygodnie Włochy. Było cudownie, tłumów tak wielkich nie pamiętam, bo to był tak romantyczny wyjazd i wpatrzeni byliśmy w siebie, że Włochy były po prostu miłym dodatkiem :) Stąd mam niemal same miłe wspomnienia, poza upałem, którego szczerze ni znoszę i na Sycylii w czerwcu mało nie zemdlałam raz z gorąca (musiałam skryć się w chłodnym kościele).
OdpowiedzUsuńTeraz do Włoch w ogóle nie mnie ciągnie, lubię Wenecję z okazji Biennale, albo zimą (ale jeszcze zimą nie byłam). Może to sposób na Włochy? Jechać tam zimą bądź późna jesienią.
Chihiro
Nigdy nie słyszałam o tej książce, sam tytuł brzmi bardzo intrygująco, a ja nigdy o nim nie słyszałam... Poszukam w bibliotece, podobnie jak Urshana :)
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszy tom i jest to faktycznie urzekająca lektura, nietypowa i bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńJednak co do postawy autora, to ona mnie wydała się wtedy arogancka i w stylu "ja biały człowiek mam kasę, wiedzę", a w tle "jestem lepszy". Może się mylę, może tylko na mnie zrobił on takie wrażenie.
Tym bardziej ciekawa jestem drugiej książki. Już czeka na półce, tylko doczekać się nie może! Ciekawe, czy chociaż w czerwcu uda mi się ją przeczytać?
Oj, trzeba przeczytać...dziękuję...:-)
OdpowiedzUsuńUrshana, Dea, Domi, Książkowo, Pisanyinaczej - mam nadzieję, że Theroux Was nie zawiedzie. Miłych wrażeń!
OdpowiedzUsuńKsiążkowo - tak, to prawda. W pierwszej podróży i mi Theroux wydał się trochę zbyt pewny siebie, choć jednocześnie dało się czasem odczuć, że się boi. Trochę jakby obrażony na świat, że musi szukać natchnienia w tak dalekiej podróży i jednocześnie zdający sobie sprawę, że może okazać się ona błędem. W drugiej to już dojrzały człowiek, choć jego pycha to pewnie cecha wrodzona hihi
Chihiro Włochy też bym chętnie zwiedziła, ale Rzym z całym tłumem nie jest dla mnie. Wierz mi, teraz nie dałabyś rady patrzeć tylko na Gucia, a romantyczną aurę popsułyby krzyki i nawoływania turystów (nie da się ukryć, głównie japońskich). Właśnie poczucia odosobnienia mi brakowało, możliwości wyłączenia się - odniosłam wrażenie, że Rzym jest doskonałym miastem na wycieczki, a tych wprost nie znoszę i nigdy na taką nie pojadę! Natomiast miejsce, w którym mieszkaliśmy było ratunkiem na wszystkie troski z centrum miasta - wspaniała, południowa zabudowa, zieleń wprost oszałamiająca, zapachy przyprawiające o zawrót głowy i to odosobnienie! Cudownie!
Jeśli chodzi o odpowiedni czas na wyjazd aby uniknąć tłumów - cóż, podobno się nie da;/ Mam nadzieję, bo daję temu pięknemu miastu jeszcze szansę, że następnym razem odbiorę je inaczej :)
Hi hi, pewnie masz rację, że teraz już nie byłoby tak romantycznie. Jednak nawet z tamtych czasów pamiętam tłumy przy Fontannie di Trevi. Rozumiem, czemu turyści pędzą do Włoch - to jedna z pereł europejskiej kultury, ale pewnie każdy po cichu psioczy na innych turystów. Domyślam się, że wpływy z turystów stanowią duży wkład do budżetu państwa, ale nie znam się na tym, mogę jedynie przypuszczać. My z dużych miast podczas podróży braliśmy oddech w mniejszych: w Ferrarze, Pistoi, dzięki czemu mogliśmy odpocząć. Zatrzymywaliśmy się też w jakichś tanich hotelikach, ale wspominam je wszystkie (poza weneckim) bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńEch Chihiro to Wy mieliście podróż po Włoszech! To chyba zupełnie zmienia punkt widzenia. Taka podróż, która skojarzyła mi się z naszą, po Francji dopiero pozwala człowiekowi odetchnąć i bliżej poznać odwiedzany kraj.
OdpowiedzUsuńFaktycznie Rzym zachwycam czymś niebywałym, mi jednak wydawało się, że dla Włochów te wszystkie piękne zabytki to zbędny balast. Może nie należy im się dziwić, skoro codziennie muszą znosić falę turystów;)
Nie powinnam czytać takich recenzji, bo od razu łapie chętka, by sobie taką jedną z drugą książkę zakupić, już teraz, natychmiast...
OdpowiedzUsuńdziewczyny, nic nie mówicie o upałach we Włoszech! za tydzień lecę do Rzymu z przyjaciółka na jej wernisaż i już mdleję z gorąca!
OdpowiedzUsuńAgnes a co w tym złego? hihi to dobra książka, którą warto mieć na półce:)))
OdpowiedzUsuńDea szczerze mówiąc to ja omdlewam w Polsce przy 25, a w Rzymie, przy 30 było przyjemnie. To pewnie zależy, do której części się udajesz. Jednak w Rzymie (a szczególnie tam gdzie mieszkaliśmy, w okolicach Rzymu czuć morską bryzę). Nie jest tak źle. Radzę Ci tylko zaopatrzyć się w kapelusz (no i filtry). Przyjemności!!!
Moni, niedobra kobieto! Proszę nie pisać tak zachęcających tekstów, zwłaszcza o podróżowaniu. Na najbliższy miesiąc mam już bardzo zdefiniowane plany czytelnicze i nie mogę ich zmienić, a Ty mnie kusisz!!!
OdpowiedzUsuńLilithin haha plany są po to, by je zmieniać :))
OdpowiedzUsuńMoni, no nię mogę, nie mogę tym razem! ;)
OdpowiedzUsuńojć przepraszam. Mam pomysł, przypomnij sobie o Theroux, jak już zrealizujesz swoje plany:)
OdpowiedzUsuńImponujący doprawdy tekst. Wciągający, kuszący. Odnotowałem sobie, książka do przeczytania gdy tylko będzie okazja. Z Twoich słów wnoszę, że to coś to lubię - niby o podróży, a tak naprawdę o życiu, śmierci, przemijaniu... Chyba może mnie przekonać (choć zacytowane fragmenty lekko mnie niepokoją - zbyt "złotomyślne" są). Swego czasu uległem opowieściom Hugo-Badera o podróży po Rosji. Chętnie spojrzę na inną część Azji
OdpowiedzUsuńakkicaante chyba masz trochę racji pisząc o złotomyślnych cytatach, dodałabym jeszcze górnolotne ... tak, czasem też miałam takie wrażenie. Ja jednak przymknęłam na to oko, bo nie o Theroux mi chodziło w książkach, a wszystko to, co spotykał on na swojej ... trasie :)
OdpowiedzUsuńDo Hugo-Badera ja się właśnie przymierzam :)