W obliczu fali kultury japońskiej, jaka napływa na Europę, w czasach kiedy ulubionym pisarzem, którego wypada czytać jest Haruki Murakami. Kiedy na półkach księgarni pokazują się do niedawna niedrukowane historie, a w każdej strefie ekonomicznej pysznią się japońskiej konstrukcje produkujące japońską technologię, co wiemy o Japonii? Właściwie pewnie mało, albo jeśli już, to są to jakieś stereotypy, które nam europejczykom wydają się dziwaczne i śmieszne. Jeszcze do niedawna ten kraj kojarzył mi się z siedzeniem na tatami i zastanawiałam się, czy to jest zdrowe, bo przecież tyle się mówi, że nogi muszą mieć krążenie. Z Japonią wiązałam też sushi, które uwielbiam – choć co ja wiem, o sushi skoro jem je w Europie! No i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o kulturze, czymś na kształt spokoju i opanowania. W wielkim skrócie Japończycy tacy właśnie mi się wydawali. Tak, użyty tu czas jest odpowiedni. Książka Rafała Tomańskiego Tatami kontra krzesła. O Japończykach i Japonii. uzmysłowiła mi w jak wielu kwestiach się myliłam. Jak bardzo żyłam stereotypami.
Trudno abym w tym miejscu opisywała książkę, bo tej książki nie można określać ani streszczać. To pozbawiłoby potencjalnego czytelnika przyjemności lektury. Ona jest jak przyjazny podręcznik dwudziestego pierwszego wieku. Nie będę rozpisywać się także na temat kultury japońskiej, bo nie czuję się znawcą tematu, a to, co dowiedziałam się z książki to ciekawostki, na temat których mogę podyskutować w towarzystwie. I tak na przykład czy wiedzieliście, że Japończycy bardzo dbają o linię? Że określenie metabo jest dla nich tym, czym zawał dla otyłego Europejczyka. Postrachem i przerażeniem. I aby uniknąć bycia metabo narzucili sobie normy rozmiarowe, których za nic nie wolno im przekroczyć. Mierzą brzuchy i likwidują nadmiary. Jeśli już o zdrowiu mowa to Japończycy rzadko chodzą do dentysty i nie uprawiają sportów. Do tego przesiadują na tatami w kucki i jakoś dobrze się mają. Skąd to się bierze? Czemu w takim razie nam kładzie się do głów – ruszaj się, ćwicz, poprawiaj krążenie, bo jak nie to …. . Nie jedz zupek chińskich bo mają glutaminian, który jest rakotwórczy. Nie przesiaduj przed telewizorem, nie rozmawiaj zbyt długo przez telefon komórkowy, nie przepracowuj się. Temu wszystkiemu zaprzeczają Japończycy. Żyją, dobrze się czują i nie chorują, a nie stosują się do poleceń naszych babć. Z książki Rafała Tomańskiego dowiecie się także czemu Japończycy mają skośne oczy, w co uwielbiają grać i czemu wydaje się nam, że nie poddają się modzie. Tomański pomoże także odnaleźć się na ulicach Japońskich miast. Odmitologizuje przekonanie, że język japoński jest trudny. Z hasłem Rafała Tomańskiego - język to nie bariera pojedźmy do Japonii! Sprawdźcie sami?
Trudno abym w tym miejscu opisywała książkę, bo tej książki nie można określać ani streszczać. To pozbawiłoby potencjalnego czytelnika przyjemności lektury. Ona jest jak przyjazny podręcznik dwudziestego pierwszego wieku. Nie będę rozpisywać się także na temat kultury japońskiej, bo nie czuję się znawcą tematu, a to, co dowiedziałam się z książki to ciekawostki, na temat których mogę podyskutować w towarzystwie. I tak na przykład czy wiedzieliście, że Japończycy bardzo dbają o linię? Że określenie metabo jest dla nich tym, czym zawał dla otyłego Europejczyka. Postrachem i przerażeniem. I aby uniknąć bycia metabo narzucili sobie normy rozmiarowe, których za nic nie wolno im przekroczyć. Mierzą brzuchy i likwidują nadmiary. Jeśli już o zdrowiu mowa to Japończycy rzadko chodzą do dentysty i nie uprawiają sportów. Do tego przesiadują na tatami w kucki i jakoś dobrze się mają. Skąd to się bierze? Czemu w takim razie nam kładzie się do głów – ruszaj się, ćwicz, poprawiaj krążenie, bo jak nie to …. . Nie jedz zupek chińskich bo mają glutaminian, który jest rakotwórczy. Nie przesiaduj przed telewizorem, nie rozmawiaj zbyt długo przez telefon komórkowy, nie przepracowuj się. Temu wszystkiemu zaprzeczają Japończycy. Żyją, dobrze się czują i nie chorują, a nie stosują się do poleceń naszych babć. Z książki Rafała Tomańskiego dowiecie się także czemu Japończycy mają skośne oczy, w co uwielbiają grać i czemu wydaje się nam, że nie poddają się modzie. Tomański pomoże także odnaleźć się na ulicach Japońskich miast. Odmitologizuje przekonanie, że język japoński jest trudny. Z hasłem Rafała Tomańskiego - język to nie bariera pojedźmy do Japonii! Sprawdźcie sami?
jedna z tabliczek zawieszanych w tokijskiej świątyni w dzielnicy Ueno - wypisuje się na nich życzenia np: "Żeby rodzina była zdrowa, żeby przyjaciele byli szczęśliwi ... "
Japonka odczytuje wróżbę dla siebie w świątyni shinto
Maska na twarzy oznacza dbam o zdrowie innych
Wnętrze salonu pachinko - obsesja wielu Japończyków. Przy pachinko pracuje trzykrotnie więcej osób niż przy produkcji stali, a bary pachinko stanowią 40% wszystkich lokali rozrywkowych. Korzysta z nich co 6-7 Japończyk. To gra podobna do bilarda.
A fragment o czytelnictwie, który mnie poruszył i sprawił, że dla ujrzenia zatłoczonych księgarni japońskich poświęciłabym się i wsiadła do zatłoczonego metro, narażając się na niewybredne uwagi starszych panów.
Japończycy czytają na potęgę. Japonia znajduje się w ścisłej czołówce światowej po względem egzemplarzy przypadających na 1000 mieszkańców. (…) Księgarnię można znaleźć bez trudu.
Gorzej już z ich odczytaniem – a czemu? Na to pytanie także odpowie Tatami kontra krzesła. Podobnie jak i rozwiąże wątpliwości w kwestii mikroskopijnych mieszkań, śmierci z przepracowania, czy wierności Japończyków. A zastanawialiście się kiedyś dlaczego częstym obrazkiem, jaki oglądamy w telewizji jest Japończyk z maseczką na twarzy? Jeśli tak i jeśli jeszcze tego nie wiecie, koniecznie zajrzyjcie do książki, tam autor obszernie wyjaśnia i tę kwestię. A także czy pałeczki to pałeczki, i czy sushi jest japońskie? Kto kupuje zużyte damskie majtki i co to są kapsuły?
Jeśli już o majtkach mowa, to wbrew temu, co mogłoby się wydawać i czego obawia się Joanna Bator nie jest to jedyna i najważniejsza informacja, jaką zapamiętałam z książki Rafała Tomańskiego. Jest natomiast dokładnie tak:
Z automatami z używanymi majtkami jest tak jak z czarnym kotem w ciemnym pokoju. Wszyscy o nich słyszeli, nikt nie widział.
Może to rodzaj fetyszyzmu w tym zabieganym społeczeństwie? Czy też mit, którego dowodów próżno szukać? Nawet autor Tatami kontra krzesła daremnie poszukuje automatu. A może w kraju, w którym panuje roricon, czyli kompleks Lolity, a wychodzące spod damskiej spódniczki majtki są czymś fajnym (czy też, jak to określa autor fajniusim) automaty z bielizną (do tego używaną) są jak automat z gazowanym napojem w Europie – czasem dziwią, ale częściej denerwują? I te kwestie, zakrawające czasem o pedofilię Rafał Tomański przedstawia w swojej książce dość obszernie
Czy Japonia nas lubi i czy pragnie otwarcia na inne kultury, a może już się poddała zalewowi zachodu? Na to wszystko jest odpowiedź w książce Rafała Tomańskiego Tatami kontra krzesła. Ta mała niepozorna książeczka ma w sobie taki ładunek informacji, że trzeba uważać aby nie zachłysnąć się od ich nadmiaru. Dawno nie czytałam z takim zapałem książki, która jest właściwie spisem najróżniejszych informacji o konkretnym narodzie. Która – choć komuś może wydać się tendencyjna i przesadzona jest na pewno źródłem wielu pożytecznych wiadomości. Taka k a p s u ł (k) a (jeśli już mówimy o Japonii). Pigułka wiedzy o dalekiej, a jednak bliskiej kulturze. Współczesnej kulturze.
Jak bardzo przez powielanie stereotypów można uprzedzić się do jakiegoś narodu, przekonał się pewnie każdy. Dlatego lektury konfrontujące obraz prawdziwy z naszym przekonaniem są koniecznością. A im więcej tych lektur, tym więcej informacji, które w przyszłości być może ułożą się w konkretny, prawdziwy obraz. Być może też dla niektórych będą przyczynkiem do podróży, rozpoczną jakąś pasję. A tym, którym nie dane będzie wyjechać poszerzą choćby trochę światopogląd skrzywiony często przez bezpodstawne uprzedzenia.
cytat pochodzi z felietonu Joanny Bator Brak seksu w wielkim mieście (Bluszcz marzec 2011)
cytat i zdjęcia: Rafał Tomański, Tatami kontra krzesła.
Tworzymy wywiad:
Nurtują cię pytania po lekturze Tatami … ? A może jeszcze jej nie czytałeś i zastanawiasz się, czy to lektura dla ciebie? Masz kilka pytań do jej autora? Teraz masz szansę, jedyną w swoim rodzaju je zadać. Zadając swoje pytanie Rafałowi Tomańskiemu tworzysz wywiad! Zapraszam do współtworzenia wywiadu z autorem Tatami kontra krzesła na blogu u Engi TU
Mam w planach tę książkę, tylko muszę ją najpierw zdobyć ;).
OdpowiedzUsuńO Japonii pisze Marcin Bruczkowski, mniej tam może kultury, ale chyba jego wszystkie powieści są tam osadzone. Nic dziwnego, mieszkał tam chyba przez 10 lat. Bardzo fajny gość, mam zaszczyt znać go osobiście.
OdpowiedzUsuńA propos japończyków zalinkuję Ci jeszcze to:
http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/2/15/love-hotel/
http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/2/15/dziwna-wisnia/
http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/2/28/wilgotne-dzielnice/
a to mnie naprawdę zaskoczyło
http://www.portalwww.eu/pl/artykuly/2011/2/22/tajemnice-japonskiej-alkowy/
Książkę mam już na swojej liście i choć bardziej interesuje mnie Afryka czy Chiny, to jednak chętnie przeczytałabym coś o Japonii:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Oj widzę, że również w dużej mierze kieruję się stereotypami :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Japonii, dzięki właśnie Murakamieniu, a tak mało wiem o ,,prawdziwej,, kulturze tego kraju :)
Sięgnę z miłą chęcią :)
Kolejną genialna recenzja przy okazji :)
Na pewno przeczytam, bo od wielu lat jestem zafascynowana japońską kulturą i literaturą <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
{http://biblioteczka-pandorci.blogspot.com/}
Widzisz, nie bardzo rozumiem, co masz na myśli, gdy piszesz do niedawna niedrukowane historie. Bo jeśli literaturę japońską w ogóle, to ja się nie zgodzę, gdyż w latach '60-'80 ubiegłego stulecia w Polsce wydawano bardzo wielu japońskich klasyków, choćby Tanizakiego, Natsumego, Endo, Kawabatę, Hearna. A to tylko kilka nazwisk. Myślę wręcz, że kiedyś wydawano więcej dzieł japońskich pisarzy niż obecnie.
OdpowiedzUsuńObalić stereotypy można i bez pana Tomańskiego, myślę sobie - i z całym szacunkiem dla autora - a odpowiedź na pytanie, dlaczego w takim razie nie są one w opinii powszechnej obalane, jest prosta: przeciętny Kowalski, wracając z wakacji, nie chce opowiadać, że ci Japończycy są jednak całkiem normalni, a opinie o nich są przesadzone. Kowalski woli zapamiętać największe z możliwych dziwactw i tylko o nich opowiedzieć, bo inaczej nie byłoby sensacji i kto by go wtedy słuchał, czym zabłysnąłby w towarzystwie?
Jest wiele książek, które traktują o Japonii i obalają stereotypy o tymże kraju krążące, nie jest jednak o nich na tyle głośno, by trafiały do ogółu. Jeśli książka pana Tomańskiego do ogółu społeczeństwa trafi, to dobrze. Dobrze, że choćby ona.
Pozdrawiam serdecznie!:)
Litero, nie wydawano więcej niż obecnie (ciągle to sprawdzam, bo potrzebne mi to do pracy) - chociaż to też zależy, które dekady bierzesz pod uwagę, mówiąc "kiedyś" i "dziś" ; )
OdpowiedzUsuń"Kiedyś" (lata 60.-80. XX wieku) po prostu wydawano wartościowszą literaturę japońską, dzisiaj wydaje się głównie popularną (Murakami, Murakami, Murakami, Kirino, Kirino, Murakami, Murakami, Murakami, Yoshimoto, Yamada, Murakami, Murakami xD'''). I dlatego - szczerze mówiąc - trochę mnie to dziwi, kiedy ludzie mówią, że z japońskiej literatury to na razie tylko Murakamiego czytali. Obawiam się, że nie sięgną po dzieła starsze, a nawet jeśli sięgną, to je odrzucą (m.in. dlatego że zanurzone są silnie w japońskiej estetyce...).
Im dłużej myślę o książce Tomańskiego, to zaczynam się obawiać, że nieprzekonani pozostaną nieprzekonanymi i będą wyciągać "co dziwniejsze" fragmenty, aby się później nimi posłużyć w niecnych celach... Ale może się mylę - mam taką nadzieję.
Nie wiem, czy w książce Tomańskiego chodzi aż tak bardzo o obalanie stereotypów (ba! my w ogóle na co dzień o tym nie pamiętamy, ale nie wszystkie stereotypy są złe/krzywdzące/niepotrzebne). On raczej - takie jest moje zdanie, oczywiście - wyjaśnia pewne zjawiska w sposób przystępny (czyt. dla laików).
Pozdrawiam~!^^
@ owarinaiyume: Nie chodzi mi o ilość tytułów, ale ilość autorów, różnorodność;) Możliwe, iż źle się wyraziłam... A moje dziś to wiek XXI, niech będzie tak;) I jeszcze ciekawość czysta - a co piszesz, że takie dane zbierasz?^^
OdpowiedzUsuńHa! Jak dobrze,że czeka na przeczytanie! Może pokonam też własne stereotypy i opory przed kulturą azjatycką.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za recenzję!
OdpowiedzUsuńOgromnie podoba mi się określenie "przyjazny podręcznik XXI wieku" :) Jest mi naprawdę niezwykle miło, że Tatami jest tak dobrze odbierane.
Zgadzam się z Luizą z owarinaiyume, że w Tatami chodzi o jak najbardziej przystępne wyjaśnienie, dlaczego coś w kulturze/tradycji dzieje się tak, a nie inaczej.
Każda kultura ewoluuje, zachowania zmieniają się wraz z czasem. Coś się zniekształca, coś zatraca, o czymś innym w ogóle się zapomina, a w gruncie rzeczy wszystko daje się dość prosto wytłumaczyć. Tylko trzeba odpowiednio poszukać :)
Pozdrawiam!
Bardzo dobra recenzja i wielką chęcią przeczytałabym tę książkę, bo zawsze interesowała mnie Japonia ;) Szkoda, że zdradzasz tak mało, ale to tylko zachęca do zdobycia własnego egzemplarza ;]
OdpowiedzUsuńDea dziękuję za linki!!! Bruczkowskiego czytałam Bezsenność …
OdpowiedzUsuńBiedronko :) odrzućmy stereotypy!
Luizo dziękuję za wyjaśnienie, bo dokładnie to samo miałam na myśli. Ja nie jestem tak wtajemniczona, jak Ty, ale wydaje mi się, że idzie ku lepszemu. Przede wszystkim dlatego, że autorzy obecnych opracowań (książek) mają większe możliwości wyjazdu do Japonii (to samo dotyczy innych, mniej lub bardziej egzotycznych krajów) a my czytelnicy dzięki temu większe możliwości poznawania odległej kultury (tu mogłabym przywołać wiele przykładów). Nie porównuję Tomańskiego do Murakamiego, bo to inna bajka – w pierwszym przypadku mamy do czynienia z faktami, z prawdziwym obrazem kraju (niezależnie, jak przedstawionym – każdy ma prawo do własnego odbioru) a w drugim z fikcją literacką, w którą wplątane są być może realia, ale nigdy to nie będą fakty, które pozwolą poznać daną kulturę. I właśnie taki „pierwszy” przypadek miałam na myśli pisząc o niewydawanych książkach.
Pisząc o literaturze japońskiej nie mam na myśli japońskiej beletrystyki a literaturę faktu, a nie powiem abym kojarzyła wiele takich pozycji na rynku polskim. Luizo Ty będziesz to wiedziała lepiej? Tatami jest chyba potrzebne w czasach kiedy poprzestając na Murakamim uważamy się za znawców literatury japońskiej i Japonii w ogóle.
Litero cały wiek to za długi przedział czasu aby mówić o nim dziś – przynajmniej dla mnie. Dziś dla mnie to czas, który ja sama potrafię ogarnąć – przyjmijmy ok. 30 lat? A w tym czasie ja widzę na rynku wspomnianego już w tym miejscu Bruczkowskiego i Bator. Zapomniałam o kimś?
Panie Rafale dziękuję za odwiedziny na moim blogu, to zaskakujące i jednocześnie miłe odwiedziny :) Nieskromnie powiem, że określenie jakie „nadałam” Tatami – podręcznik XXI wieku – mi także bardzo się podoba, ja chciałabym widzieć takie podręczniki w szkołach, bo to one powodują, że wciskana do głów uczniów wiedza staje się przystępna i przede wszystkim zapamiętana.
Dziękuję, że pomógł mi Pan swoją książką złamać stereotypy i przekonanie, że Japonia i Japończycy to jakaś dziwna kultura, niedostępna dla Europejczyka, niezrozumiała. Przecież wszystko da się wyjaśnić. Choć pewnie nigdy nie odwiedzę Japonii, to jednak dzięki Tatami mogę zaliczyć ten kraj do kolejnego w ciągu roku, który przełożyłam do szufladki „zmiana zdania”.
Mayu, Kasandro_85, Pandorcio, Balianno, Przyjemnostki – szczerze polecam, choćby na początek, a później może bilet do Japonii?:)
ja bym chciała nawiązać do dialogu owarinaiyume i litery. Nie jestem znawca Japonii ani tamtejszej kultury, moja wiedza jest raczej przeciętna, ale czy ludzie naprawdę myślą, że z Murakamiego da się coś wyczytać o Japończykach? Przecież to jest skomercjalizowane i zamerykanizowane. Tak przynajmniej mówią znawcy. Mnie kiedyś tez Murakami zachwycił, wiele lat temu, ale po 3 lekturze mi się znudził. Zawdzięczam mu jedną fajną rzecz, to on skłonił mnie do czytania klasyków literatury japońskiej i to dopiero była uczta.
OdpowiedzUsuń@ Moni: No, nie uważam, by wiek XXI, o którym to mówię dziś, był za długim przedziałem czasu, wszak to zaledwie 11 lat. ^^' Czy kogoś pominęłaś w odniesieniu do nie-beletrystyki? A i owszem. Choćby takie tytuły jak: "Hokkaido. Japonia bez gejsz i samurajów" (zb., Mantis 2006), "Świat z papieru i stali. Okruchy Japonii" (zb., Waneko 2006), "Życie codzienne w Tokio" (Dorota Hałasa, Dialog 2004) czy "W Kawagoe. Antropolog wobec życia codziennego Japończyków" (Iga Rutkowska, TRIO 2006). A to zaledwie moje dziś, a nie 30 lat, o których wspominasz, i nie wszystkie tytuły, ale te, które mi pierwsze na myśl przyszły.
OdpowiedzUsuńRzecz druga, nie uważam, by z beletrystyki nie można było nauczyć się czegoś o kulturze danego kraju.
@Dea: Owszem, z Murakamiego da się wyczytać coś o Japończykach i sytuacji społecznej w Japonii, nie mam odnośnie tego wątpliwości. Jakby nie patrzeć, jego historie są mocno osadzone w tym kraju, w konkretnych latach - a przynajmniej część z nich, nie czytałam wszystkich. Daleko mu jednak do klasyków i tu się zgodzę.
Muszę dwa komentarze zamieścić, niestety^^''
OdpowiedzUsuń@Moni:
Tak, Litera podała chyba te najbardziej znane publikacje w środowisku ludzi interesujących się Japonią (niezawodowo). Inną sprawą jest fakt, że te wydawnictwa nie są aż tak promowane. Raczej osoby, które dążą temat(ykę) będą ich poszukiwać. "Tatami..." ma dobrą promocję - i bardzo dobrze. Ale to, na co MUZA może sobie pozwolić (finansowo), to np. Waneko czy Dialog już nie.
Do "Japońskiego..." Bator bym się nie przywiązywała (to jest tak, jakby osoba, która w niewielkim stopniu albo w ogóle nie znała kraju X, pojechała do niego i o nim napisała - nie jest to dla mnie źródło/opracowanie w żadnym wypadku, można przeczytać jako ciekawostkę, ale pod warunkiem, że bierze się poprawkę, iż autorka, powiedzmy szczerze, nie ma pojęcia o Japonii, ba! zatrzymuje się tylko na zewnętrznej stronie "japońskości", a np. Tomański sięga po szereg kontekstów, które umożliwiają zrozumienie).
Bruczowskiego nie czytałam - chociaż się przymierzam od długiego czasu (ale mnie nie stać xD'').
Nie sugerowałam, że to Ty porównujesz Murakamiego i Tomańskiego. Chodzi mi o pewną tendencję, którą na wielu blogach (i poza nimi) obserwuję. Sporo osób stawia znak równości między Murakamim (którego wielbi) a literaturą japońską i Japonią w ogóle (to tak jakby np. Japończycy postawili znak równości między literaturą polską a dowolnie wybranym polskim pisarzem popkulturowym ; )).
"Tatami jest chyba potrzebne w czasach kiedy poprzestając na Murakamim uważamy się za znawców literatury japońskiej i Japonii w ogóle." - ja bym to nawet rozszerzyła. Analogicznie jest z fanami m&a (mangi i anime), j-music (japońskiej muzyki). Bardzo często mają oni podobne wrażenie, że interesując się japońską popkulturą, wiedzą o Japonii bardzooo dużo ; )
@Litera:
OdpowiedzUsuńZ jakością to się całkowicie zgadzam - przed XXI wiekiem tłumaczono i wydawano różnych pisarzy (bogactwo stylistyczne - tak, zgadzam się). Sądziłam, że mówisz o ilości - wybacz xD'''
Jeśli taki offtop mogę zrobić, to powiem Ci, że po polonistyce nie ma pracy (haha xD), toteż poszerzam swoje kwalifikacje (chwilowo dostępne dla mnie są studia uzupełniające magisterskie z bibliotekoznawstwa - tak, nie ma to jak dwa tytuły mgr ; ) - i pisać będę o japońskiej literaturze pięknej wydawanej w Polsce w latach 1961-2010).
@Dea:
Poza tym, co napisała Litera, to dodam od siebie jeszcze, że z prozy Murakamiego można wiele wyczytać o (współczesnych) Japończykach. Przykładowo świetnie w latach 80. XX wieku opisał japoński showbiznes, który teraz (XXI wiek) wygląda przecież praktycznie tak samo ("Tańcz, tańcz, tańcz") - taki pierwszy z brzegu przykład. Analogicznie z książek Kirino ("Prawdziwy świat" to świetne spojrzenie na japońską młodzież, ale! też trzeba zdawać sobie sprawę ze społecznych uwarunkowań itd.).
Trudno, co jasne, wyłącznie na literaturze pięknej/popularnej budować wiedzę nt. danego narodu. Dlatego potrzebne są publikacje (mniej bądź bardziej naukowe, chociaż wiadomo - najlepsze są te naukowe ; )), z których wiedzę będziemy czerpać, które usystematyzują nasze wiadomości, podpowiedzą, w których publikacjach powinniśmy szukać odpowiedzi na nasze pytania itd.
Cieszę się, że w ten sposób odbierasz klasyków! xD
Za nieskładne pisanie przepraszam^^'
Pozdrawiam serdecznie!
@ Luiza: Jejć, to ja czekam już na Twoją pracę! Nyo, teraz czekam, a później będę ładnie prosić o udostępnienie;D Swoją drogą, nie ma to, jak łączyć przyjemne z pożytecznym;) Miałam na studiach znajomą, która była architektem, a na germanistykę poszła ot tak, bo język znać chciała, a nie miała ochoty za kurs płacić. No, i ona pisała pracę na temat architektury w wierszach Rilkego;) [to już totalny offtop^^']
OdpowiedzUsuńLuizo ja wiem, że Ty jesteś znawcą tematu i nawet nie próbuję podważać Twoich słów ani nie porównuję się do Ciebie z moją wiedzą o Japonii i japońskich pisarzach, ale podobnie jak Dea myślę, że dużo osób czerpie wiedzę o Japonii z …. Murakamiego. Nie uważam, że w jego książkach nic nie ma na temat, że niczego z nich się nie dowiemy, ale ja wolę jednak swoją wiedzę podpierać faktami. Może Murakami jest taką kopalnią wiedzy dla tych, którzy już ją trochę znają? Mogą skonfrontować rzeczywistość z fikcją literacką. A zwykli zjadacze chleba – mam też na myśli siebie – nie powinni chyba swojej wiedzy o jakimkolwiek kraju opierać na fikcji literackiej. To jest tylko moja opinia. Z książek Murakamiego – jeśli już o nich mowa – mogę domniemywać, a na „dokumentach” mogę się opierać :)
OdpowiedzUsuńI Luizo pisząc, że nie porównuję Tomańskiego i Murakamiego nie miałam na myśli, że Ty mi to zarzucasz. Chodziło mi raczej o stawianie tych dwóch autorów na równi. Dla mnie zawsze takie książki, jak Tatami – nie mam tu tylko i wyłącznie tego tytułu na myśli – będą bardziej wartościowe jeśli chodzi o wiedzę o danym kraju.
Kiedy tak tu piszemy o czerpaniu wiedzy z … beletrystyki przypomina mi się historia mojego wyjazdu do Francji. Natychmiast przyszły mi na myśl książki Stephena Clarka, które okazały się totalną bzdurą (oczywiście nie opierałam się na nich, ale po lekturze chyba 2 części coś mi kiełkowało w głowie)! Historią jakby wyssaną z palca. A może to ja miałam takie szczęście poznać tych lepszych Francuzów? Ale czy to możliwe, abym w ciągu tego czasu spotykała tylko tych lepszych? Tak właśnie może wyglądać konfrontacja rzeczywistości z prozą np. Murakamiego - do której osobiście nic nie mam i myślę, że podobnie jak w przypadku Dei mogę tylko coś zawdzięczać.
Litero tak wiek XXI to krótki czas, ale nie o wiek (100 lat) tu chodzi, a o przedział czasowy, który dla mnie stanowi dziś. Akurat tak się złożyło, że moje dziś przypadło na przełom wieków ;) A poza tym jestem laikiem, nie interesowałam się szczególnie literaturą japońską, ani Japonią. Jeśli nie wpadło coś w moje ręce, to sama nie sięgnęłam. Faktycznie mamy ostatnio (to jest to moje niedawno) kilka nazwisk, które przybliżają kulturę japońską, ale jak sama widzisz podałam nie do końca dobre przykłady. Nie wiem jednak czy tytułu, które podajesz i które Luiza potwierdza są powszechnie znane takim przysłowiowym arogantom kultury japońskiej (do niedawna) jak ja? Może się mylę, nie mogę przecież zakładać za wszystkich. Co do beletrystyki i nauki faktów swoje zdanie wyraziłam powyżej. Co do Murakamiego natomiast – skoro jest tak, jak piszesz o jego prozie, że jest mocno osadzona w realiach Japonii to czemu tyle się słyszy słów krytyki w stosunku do jego książek i to ze strony samych Japończyków? To jest dla mnie zastanawiające. Ja nie mogę skonfrontować tych obydwu rzeczywistości, więc mogę zdać się tylko na opnie innych osób między innymi Twoją, za co bardzo dziękuję. Przy najbliższej okazji poszukam wspomnianych przez Ciebie książek w bibliotece.
@Moni: Japończycy nie krytykują prozy Murakamiego jako sprzecznej z realiami społecznymi (w tej chwili nie wiem, jak to dokładniej ująć), oni bardziej krytykują odbiór Murakamiego przez czytelników spoza Japonii, przez których to jest on oceniany jako bardzo japoński pod względem mentalności, tymczasem sami Japończycy uważają, że emocjonalnie bliżej Murakamiemu do Koreańczyków;) Tu bardziej o przypisanie pisarza chodzi, a nie o jego książki, które to Japończycy lubią. Widzisz, Ishiguro opuścił Japonię i tak bardzo zmienił swój sposób myślenia, działania, postrzegania, że teraz jest uznawany za pisarza brytyjskiego. Murakami natomiast opuścił Japonię dla Ameryki, ale nie odżegnał się od kraju swego zupełnie. Opisuje Japonię taką, jaką ją pamięta, jaką ją widzi (nawet w swym dorobku ma zbiór reportaży/wywiadów z ofiarami ataku gazowego w tokijskim metrze), ale sposób, w jaki to robi, plus jawny zachwyt nie-japońskim stylem życia sprawiają, że raz - Japończycy niekoniecznie chcą, by jako jedyny pisarz był on kojarzony przez resztę świata z Japonią, a dwa - że trafia do ogółu, że jest rozumiany nie tylko w swoim kraju, ale na całym świecie, staje się popkulturowy, a co za tym idzie, ludzie stawiają ogromny znak zapytania nad jakością jego opisów, spostrzeżeń, biorąc wszystko, o czym pisze, za fikcję literacką. Powieści Murakamiego kopalnią wiedzy nie są, nie znaczy to jednak, że są całkiem od rzeczywistości oderwane.
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie da się poznać kraju li tylko z beletrystyki. Nie znaczy to też, że w książkach takich niczego o kraju danym nie znajdziemy. Myślę, że zawsze jest tak, że więcej zrozumiemy z powieści, gdy wiemy coś niecoś o kraju, w jakim jest osadzona, i o czasach, o jakich traktuje. Warto (choćby czasem) się wysilić i poszperać. I tak, zdaję sobie sprawę, że większości ludziom z trudem to przychodzi.
Jeśli znajdziesz te książki w bibliotece, to... gratuluję biblioteki!;) U mnie ich nie ma. I to jest tak, jak mówiła Luiza, kwestia reklamy i finansów, szkoda się w to wgryzać, bo aż przykro. Tytuły te nie są powszechnie znane, niestety, nie leżały (a jeśli nawet, to krótko) na półkach wielkich księgarni, nie były na listach bestsellerów, więc i nie zostały dostrzeżone przez ogół. A szkoda, bo akurat te tytuły nadają się idealnie (podobnie jak zapewne książka pana Tomańskiego) dla początkujących w temacie.
Pozdrawiam!:)
Znów więcej niż jeden komentarz (wczoraj nie udało mi się zamieścić - nie wiem dlaczego)^^'
OdpowiedzUsuń@Litera:
Ależ z przyjemnością udostępnię xD' Z tą znajomą to ciekawa historia xD
@Moni:
Nie jestem znawczynią tematu xD''' Daleko mi od tego. Inny naród (niż nasz własny, chociaż nasz pewnie też) poznaje się przez całe życie i nadal nie można powiedzieć, że wie się wiele.
Wiem, o co Tobie i Dei (że pozwolę sobie odmienić "Dea") chodzi. Napisałam wcześniej, że mnie to poniekąd przeraża, iż sporo osób stawia znak równości między Murakamim a japońską literaturą (lit. japońską en bloc).
Nie jest też tak, że Japończycy aż tak przesadnie krytykują Murakamiego. Musimy oddzielić pewne sprawy: krytykę literaturoznawców (oni w większości, jak sądzę, za Murakamim nie przepadają i się im, wbrew pozorom, nie dziwię) a recepcję zwykłych czytelników (ich zdanie nie jest jednolite, wszak najnowsza powieść Murakamiego sprzedała się w zawrotnej liczbie egzemplarzy).
Zgadzam się z Literą. Murakamiego w np. Polsce traktuje się (co widzę, gdy czytam na blogach opinie o jego książkach) jako przedstawiciela japońskiej literatury. Tymczasem jego pisarstwo nie jest reprezentatywne dla japońskiej literatury. Świat oszalał na punkcie Murakamiego, bo jego proza jest taka "dziwna", "inna" (w cudzysłowie, bo to najczęstsze wyjaśnienie, które wyczytuje u jego "miłośników" w Polsce). Przypomina to trochę gorączkę sprzed kilkunastu lat: wszyscy oszaleli wówczas na punkcie literatury iberoamerykańskiej. Się zastanawiam często, na ile czytelnicy książek Murakamiego wiedzą, czym konkretnie się zachwycają? Co ich tak pociąga i przyciąga w jego prozie.
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że w wielu przypadkach to tylko moda na Murakamiego i jest czytany, bo "wszyscy" go czytają i sporo osób się nim zachwyca, bo "wszyscy" się nim zachwycają. Taki snobizm. Czy nas by nie irytowało, gdyby jakiś polski pisarz popularny/popkulturowy był tak traktowany w np. Japonii, jak Murakamiego traktuje się w Polsce?
OdpowiedzUsuńOczywiście, problem jest bardziej złożony i wymaga większych kompetencji (trzeba by było zapytać jakiegoś literaturoznawcę z Japonii).
Odnośnie czerpania wiedzy z literatury pięknej/popularnej. Pisałam kilka razy (czyżby tak mglisto?), że wiedzę to się czerpie z książek naukowych ; )
Natomiast nie jest zupełnie tak, że w literaturze nie znajduje się odniesienia do rzeczywistości (chyba że mowa o SF, fantastyce i eksperymentach literackich, to wówczas można nieco polemizować z powyższym stwierdzeniem) - przecież tak jest też w naszej literaturze ; )
Publikacje, które podała Litera, nie są powszechnie znane (ba! czy są w bibliotekach? nie) - też o tym napisałam (że jedynie osoby, które drążą tematykę "japońskości", poszukają ich). Wynika to przede wszystkim z promocji. Gdyby MUZA wydała np. "W Kawagoe...", to nie wątpię, że większość blogerów by słyszała o tej książce. Może i nawet by przeczytała, gdyby dostała jako egzemplarz recenzencki, bo większość blogerów lubujących się w prozie Murakamiego nie kupiłaby książki typu "W Kawagoe...". Dlatego wolę, jeśli ktoś napisze, że lubi Murakamiego, a nie, że lubi japońską literaturę (chociaż zna tylko większość/wszystkie książ/e/ki Murakamiego i niczego innego nie przeczytał). Japońska literatura to zupełnie inna estetyka niż nasza, europejska. Bez fascynacji literatura japońska będzie nas odrzucać, wzbudzi nasz sprzeciw, zniechęcenie, a i czasem zniesmaczenie. Murakami jest na pograniczu - elementy tej "japońskości" można u niego znaleźć, ale jest też w wielu momentach bardzo "niejapoński". I chyba to łączenie "orientalności" (jakże nie lubię tego słowa w odniesieniu do "japońskości"!), a zatem dla Europejczyków "dziwności", ze wzorcami Zachodu staje się główną przyczyną jego popularności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@Luiza: Odnośnie snobizmu i Japonii (że tak to uproszczę). Jest moda na Murakamiego, ale jest też moda na sushi. I strasznie mnie to irytuje. Gdy masy opowiadają, jak to bardzo sushi lubią (albo co gorsza, wstawiają znak równości między sushi a kuchnia japońska), a jednocześnie asocjują sushi z kolorowym rulonikiem i to koniecznie z surową rybą, bo bez ryby to już nie takie prawdziwe sushi (podczas gdy samo sushi odnosi się li tylko do ryżu w zaprawie octowej, reszta to dodatki i wcale nie muszą być zwinięte w rulonik).
OdpowiedzUsuńZarówno maki sushi, jak i Murakami to produkty popkulturowe, że tak to porównam. Oba pochodzą z Japonii, oba coś tam z Japonią wspólnego mają (nie można im odmówić ich korzeni), ale ani sushi nie zobrazuje bogatej kuchni japońskiej, ani Murakami - literatury.
Ale to taka dygresja;)
Litero, Luizo, z przyjemnością przeczytałam Waszą wymianę zdań. I przypomniało mi się, jak w Tokio koleżanka pytała mnie, jaki japoński pisarz jest najbardziej popularny w Polsce. Powiedziałam bez wahania, że Murakami, na co ona krzyknęła szczerze zdziwiona: "Przecież to Koreańczyk! Jego dziadkowie przyjechali do Japonii z Korei!". O Murakamim jako pisarzu zresztą sami Japończycy wiedzą niewiele, autor nigdy nie występuje tam w TV, nie udziela żadnych wywiadów, nie podpisuje książek. Może chodzić po ulicach nierozpoznawany. A swoją drogą ciekawe jest spotkanie Paula Theroux z Murakamim, które Theroux opisał w "Pociągu Widmo do Gwiazdy Wschodu". I nawet obaj trafili do tej samej meido cafe, co ja :)
OdpowiedzUsuń@Chihiro: Zauważam, iż wielokrotnie nawiązujesz do tej książki, i przyznam, iż coraz bardziej budzi moją ciekawość...^^
OdpowiedzUsuńTak ostatnio jestem jak zacięta płyta :) Zrobiła na mnie duże wrażenie, i tyle tam wszystkiego, jak skrzyneczka ze skarbami: cytaty, ciekawe spotkania, wrażenia z lektur podróżnych, impresje itp. Polecam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak burzliwą dyskusję :) Cieszę się z każdego kolejnego argumentu, bo dzięki nim dowiaduję się coraz więcej o literaturze japońskiej.
OdpowiedzUsuńLitero, Luizo tak właśnie wyczytałam w jednym z pism. To, że Murakami według Japończyków przedstawia ich w złym (może lepiej nieodpowiednim) świetle. To miałam na myśli pisząc, że jest krytykowany przez Japończyków. Myślę, że proza jego jest dość specyficzna i ja akurat niewiele „potrafię” z niej odczytać o mentalności japońskiego narodu. Przyznaję, że lepiej wychodzi mi to – jeśli już mowa o beletrystyce – z książek Kirino. I jeszcze jedno – faktycznie w obliczu migracji pisarzy :) czasem ciężko przypisać ich do konkretnego narodu.
Litero podobnie jak Ty myślę, że nie należy po prostu za bardzo opierać się na beletrystyce, żyć w przekonaniu, że z niej można czerpać wiedzę. Mam jednak nadzieję, że każdy myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę(?) i chcąc się dowiedzieć czegoś na temat kultury danego narodu sięga po opracowania bardziej wiarygodne.
P.S. książek w bibliotece nie ma;(
Litero nie można tak uogólniać. Nie twierdzę aby masy, o których piszesz, a które jedzą sushi nie zdawały sobie kompletnie sprawy z tego, co jedzą (tak w uproszczeniu). Ja osobiście nie spotkałam się z takimi ludźmi. Być może wynika to z tego, że mieszkam w małym mieście i ludzie, którzy sięgają po - dajmy na to sushi – najpierw dowiedzą się trochę na temat tego, co zjedzą i jakoś specjalnie nie obnoszą się z faktem zjadania sushi, nie robią tego dla mody ale raczej w przekonania i chęci poznania czegoś nowego (a już na pewno mniej jest takich osób, którymi kieruje snobizm). Z drugiej strony - kiedy widzę fastsushi w marketach nie dziwię się, że duże grono ludzi pakuje je bezmyślnie do żołądków (na szczęście jedyne, jakie było u nas upadło!!!). Bo chyba mało kto jedząc cokolwiek z fastfoodów sięga genezy potrawy? (choćby taki burger :) )
Luizo nie wiem także, czemu nie mogłaś dodać komentarzy??? Co do „mody” – zgadzam się z Tobą w 100%! Odczułam na własnej skórze, jak bardzo „należy” znać Murakamiego :)
Chihiro i mnie kusisz kolejnymi częściami Theroux :)
Ja Was w ogóle nie powinnam czytać, bo Wy mnie wciąż kusicie nowymi pozycjami! a doba mi się nie wyciąga
OdpowiedzUsuń:-)))))
Dziewczyny - zapraszam Was do przelania tej dyskusji w pytania do autora powyższej książki: http://ksiazkowo.wordpress.com/2011/03/10/chcesz-wywiadu-zadaj-pytanie-autorowi/. Będzie mi bardzo miło, jeżeli się zdecydujecie na uczestniczenie :) A Chihiro już dziękuję za udział :)
OdpowiedzUsuń@Moni: W mniejszych miastach tego nie widać, tego snobizmu w kontekście sushi, ale w stolicy - jak najbardziej. Tam po prostu nie wypada nie chodzić na sushi choćby raz w tygodniu, sushi jest trendy (ale wiedza o Japonii niekoniecznie). Mówiąc masy, nie mam na myśli wszystkich, którzy sushi lubią, wiem, że to zabrzmiało jak uogólnienie, bo i uogólnieniem pewnym było, ale jakoś trzeba było zawrzeć to w jednym określeniu;) Mówiąc o masach, w jakimkolwiek kontekście, zawsze pamiętam o wyjątkach i te wyjątki mnie cieszą.
OdpowiedzUsuńDea:)
OdpowiedzUsuńEnga to świetny pomysł!!!
Litero :)) cieszę się, że u mnie jada się dla przyjemności, a nie "bo wypada" (choć wierzę, że i tacy się znajdą)