upiję cię arbuzem - Pudełko ze szpilkami Grażyna Plebanek

Pudełko ze szpilkami pierwszy raz czytałam kilka lat temu, więc teraz to moja druga lektura tej książki. Czy bardziej dojrzała? Pewnie tak, to chyba naturalne, że z każdym kolejnym spojrzeniem zauważamy coś innego, czy to w książkach, obrazach, miejscach czy zdarzeniach. Pudełko ze szpilkami i dziś nie jest dla mnie kolejnym Dziennikiem B.J. – to pewnie nie jedyna opinia której nie zmieniłam, jednak opinia to bardziej świadoma. I nie dlatego, że tym razem przeczytałam Dziennik... – nie, bo czytałam go przed pierwszą lekturą Pudełka … , raczej dlatego, że debiut Grażyny Plebanek stał mi się bliższy. I znowu nie z jakichś osobistych powodów, czy wydarzeń podobnych, do tych które spotkały Martę – bohaterkę książki (młodą dziewczynę, która ucieka do Warszawy z rodzinnego prowincjonalnego miasteczka, aby w stolicy zrobić karierę), a raczej z prostej przyczyny - zrozumienia jej zachowania. Tak, bo mogę śmiało powiedzieć i przyznać, że dziś bardziej rozumiem Martę – że wierzę w jej tęsknoty i chęci. Wierzę w jej siły ale też w upadki i zwątpienia. Po prostu wierzę w prawdziwość jej uczuć. Być może podyktowane jest też to bezpośrednim spotkaniem z autorką Pudełka ze szpilkami, która okazała się być przystępną i zwyczajną kobietą, a także wyjaśniła czytelnikom genezę powstawania swoich książek.
Pudełko ze szpilkami, to dość osobista historia, która opowiada o młodej kobiecie u progu „trzydziestki”, dla której kariera to wszystko, choć gdzieś pod skórą ukrywa ona pragnienie spełnienia w miłości. Ale właśnie pod skórą, głęboko, tam gdzie można pragnienie to zamknąć pod zapachem perfum, pod warstwą firmowych (koniecznie) ubrań i udawać, że ono nie istnieje. Jednak pragnienie Marty wyszło bez pytania na światło dzienne, samo bezczelnie się wepchnęło, uaktywniło podświadomie. Poznaje ona mężczyznę, wiąże się niewiele o nim wiedząc. W ekspresowym tempie, poganianym przez małego Julka, który zapragnął pojawić się na świecie wychodzi za mąż, zaczyna wspólne życie i gubi się w tych obowiązkach, próbując odnaleźć w tym wszystkim siebie. Kariera, po którą przyjechała do Warszawy zostaje zepchnięta na boczny tor. Nieudane małżeństwo rodziców, beztroski ojciec, niespełniony reżyser teatralny i Kasia - siostra bliźniaczka z pięcioma owocami miłości jej męża wiecznie uciekającego od obowiązków ojca i żony - rozlazłej, zapuszczonej młodej kobiety. Z drugiej strony kariera, praca, przypadkowe znajomości i koleżanki-perfekcjonistki, maszyny rodem z odysei kosmicznej. To wszystko wywołuje u Marty niechęć i pobudza do działania, do szukania siebie, znalezienia w sobie kobiety z krwi i kości.
Nie chciałabym tu opowiadać fabuły, choć pewnie jest ona już znana większości z Was, ale wierzcie mi nawet czytanie tej krótkiej historii kolejny raz jest wielką niespodzianką.
To historia ukazująca trudy samotnego macierzyństwa ze wszystkimi jego przeciwnościami i chwilami dającymi radość. Książka nie ukrywająca nadmiaru kilogramów w ciąży, bólu piersi kobiety karmiącej, gorączki, płaczu, kataru …. i okrutnego zmęczenia, jakie ogarnia samotną mamę. A przy tym szczerze mówiąca o nieuchronnej wizji oddalających się ambicji, możliwości rozwoju w pracy i topniejących, jak wiosenny śnieg znajomości. Pudełko ze szpilkami jest prawdziwie prawdziwe, nie koloryzuje i nie zabiega wcale o te kolory. Nie daje możliwości powiedzenia „ach to proste” „eee tam jakoś to będzie” albo tym bardziej „przecież to jakaś bzdura”, bo to książka na wskroś realistyczna i nawet czasem bolesna.

Druga lektura Pudełka … przyniosła silną falę wzruszeń, a lekkość z jaką czytałam ją uprzednio gdzieś zniknęła, wymknęła się poza okładki książki. Nie było beztroski, była raczej obawa o to, czy Marcie się uda. Czy będzie miała tyle sił aby wyskoczyć z ram przypisywanych kobiecie w jej wieku. Uciec od perfekcjonizmu, zimnego społeczeństwa, które nie zna litości. Z kolejki stojącej za nie wiadomo czym?
Właściwie tytułowe pudełko ze szpilkami jest pudełkiem po szpilkach, miejscem w którym Marta chowa swoje życie. Zapisane na kartkach historie, które powstają w jej głowie, może zdarzają się gdzieś po drodze. Myśli w stylu, co by było, gdyby i własne bolączki, których nie wiadomo czemu nigdy nikomu nie wypowiedziała. Życie zapisane na kartkach, życie w którym nie ma miejsca dla Marty, bo wszystko to, co jej dotyczy, co ją otacza tak się rozpanoszyło, rozlazło i zapanowało nad zmęczoną Martą, że na nią nie ma już ani miejsca ani sił. Te zapiski to opowieść, w której nie pojawia się też ojciec dziecka, w której nikt do końca nie wie, gdzie jest ten przystojniak, za którego za mąż wyszła Marta.

Idę sobie zrobić herbaty. Tobie też zrobić?” – pytałeś z drugiego końca miasta. Zrobiłam sobie sama. Wypiliśmy ją razem, po dwóch stronach telefonicznego połączenia.

Wzruszenie – nieodzowne, szczególnie w najpiękniejszym momencie książki – u jej końca (nie chciałabym w tym miejscu być źle zrozumiana), kiedy to wszystko się klaruje, kiedy Marta staje się sobą. Pojawia się cięgle nieobecny mąż - Łukasz. Odnajduje się ktoś, kto istniał, stał cały czas obok Marty, ale nie był obecny dla nas, osób postronnych. Wzruszają gesty i czułość, która była cały czas obecna. Były wyznania miłości, długie rozmowy, słowem prawdziwe uczucie, do pozazdroszczenia. Wszystko staje się jasne, jakby nagle wyszło słońce i rozgoniło chmury - pojawił się mężczyzna i kobieta.
cytat pochodzi z książki

22 komentarze:

  1. Pani Plebanek mnie prześladuje !!!!! normalnie kusi i kusi ...muszę poszukać w bibliotece jej książek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobało mi się bardziej niż Dziewczyny z Portofino i przystupa.
    Pewnie dlatego, że bohaterka szpilek wyjątkowo nie dryfuje w stronę samorealizacji za wszelką cenę (a dodatkowo w głębi duszy jestem pewnei konserwatystką).

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj potrzebna mi taka książka... Pewnie mogłabym się z nią zidentyfikować. Może jak większość kobiet...

    OdpowiedzUsuń
  4. Sabinko mnie też kusi, do tego stopnia, że zaczęłam czytać Jej książki od początku hihi:)

    Iza, a która z nas nie jest?:) choćby tak troszkę. Jeśli chodzi i wybór najlepszego tytułu to dla mnie jednak Dziewczyny ... są mi bliskie mentalnie. Szczerze mówiąc najmniej podeszły mi Nielegalne...

    Balianna oj tak, oj tak pomyślałam sobie o Tobie i o tym, że książka wywołałaby pewnie u Ciebie uśmiech

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam pierwsze wydanie tej książki- bardzo mi się podobała i zapadła w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też dopisuję się do fanek pani Plebanek. Tą książką była ogromnie oczarowana, podobnie jak teraz Twoją o niej recenzją!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak na razie czytałam "Dziewczyny z Portofino". Bardzo mi się podobały. Bardzo dobrze napisana książka. Większość osób pisze, że 'Pudełko..." jest książką lepszą. Spróbuję, tym bardziej, że mam na półce :)

    OdpowiedzUsuń
  8. oooo a to niespodzianka, tego nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo interesująca recenzja! Od dłuższego czasu mam ogromną chęć zacząć znajomość z powieściami G. Plebanek od tego właśnie tytułu. Ale jakoś nie chce on mi wpaść w ręce w żadnej księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Monika, Kaś - prawda, że dobra? Utrwala się, wciska gdzieś w głowę i nie da o sobie zapomnieć (no już drugi raz czytać!!)

    The_book - spróbuj, spróbuj!! Nie daj jej czekać:)

    Tajemnico - czas nadrobić zaległości:)

    Mączko - mam nadzieję, że jak już zaczniesz tę znajomość, to przepadniesz - masz 4 książki przed sobą:) Spróbuj biblioteki (choć w księgarniach też widziałam)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z przyjemnością przeczytam ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kasandro_85 przyjemności! i dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo chciałabym w końcu przeczytać którąś z książek pani Plebanek. Jest ona obowiązkowa na liście lektur, bo nie znać tej polskiej pisarki to naprawdę ogromne zacofanie, trzeba to szybko nadrobić :) Świetny opis. Bardzo zachęca.

    OdpowiedzUsuń
  14. Domi witaj! Plebanek - obowiązkowo!! Ale żeby zaraz zacofanie? Nieee:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytałam kiedyś :) z okazji jakiegoś wyzwania. Niby dla kobiet, ale nie brakuje w niej refleksji, która zmusza nas do przemyślenia własnych działań, co jest dużym plusem tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kala jeśli czytałaś TYLKO TO, to sięgnij koniecznie po inne książki Grażyny Plebanek, a i artykuł w zbliżającym się Archipelagu polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piekna recenzja. Czytalam Pudelko juz jakis czas temu i czesc tresci mi uleciala, ale pamietam, ze bylam wzruszona i poruszona ta lektura. Genialne bylo wprowadzenie pod koniec ksiazki relacji ojca wlasnie, bo zasze trzeba poznac obie strony, by miec jasnosc sytuacji. Plebanek uwielbiam i bardzo sie z jej literatura utorzsamiam, szkoda, ze tak malo pisze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemolina dziękuję! Uwielbiam Plebanek pod każdym względem (miałam okazję spotkać się z autorką, bardzo sympatyczna i normalna osoba - spójrz w Archipelag (bodaj drugi numer, tam znajdziesz relację z tego spotkania). Także żałuję, że Pani Grażyna tak mało pisze, ale tłumaczę sobie to tym, że każdą swoją książkę doskonali w każdym calu (w końcu Faber pisał Szkarłatny płatek ... 15 lat!! ;)i na te dopracowane cudeńka czekam z niecierpliwością (a propos chyba czas na coś nowego:) )

      Usuń
  18. I jeszcze Plebanek poznalas osobiscie!- padam na kolana :)

    Tak, najwyzszy czas na cos nowego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemolina wywiad to chyba za dużo powiedziane - byłam na spotkaniu z Grażyną Plebanek i Krzysztofem Varga, i z tego spotkania napisałam relację. Tyle tylko - chyba nie było sensu prosić o wywiad, skoro Pani Grażyna tak szczegółowo odpowiadała na pytania osób zgromadzonych na spotkaniu.

      Usuń
  19. i tak jestes moim guru ksiazkowym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) to miłe:))

      sprawdziłam - relacja ze spotkania w 4 numerze Archipelagu (www.archipelag-magazyn.pl - archiwum)

      Usuń