Dobre sąsiedztwo - Dziewczyna z sąsiedztwa E. Noble


Pierwsza moja myśl, jaka przychodzi mi do głowy w trakcie lektury, to ta, że książka Elizabeth Noble Dziewczyna z sąsiedztwa, to taka trochę współczesna amerykańska wersja książki Ucho od śledzia Hanny Ożogowskiej! Podobnie jak u Ożogowskiej bohaterowie książki mieszkają w jednym domu, może nie narzekają na brak przestrzeni życiowej, bo każdy z nich ma swoje mieszkanie i to nie byle jakie, ale podobnie żyją oni swoimi problemami, podobnie stanowią jedną rodzinę, choć bywa też, że nie zgadzają się w swoich poglądach.
Nowojorska kamienica na Manhattanie, zamieszkiwana przez najróżniejszych przedstawicieli społeczeństwa, emigrantów podążających za pracą, szczęśliwe rodziny, młodych małżonków i młodych ludzi, którzy szukają miłości. Najróżniejsze pochodzenie – od Anglików, których do NYC skierowała korporacja, przez Tajlandczyków zmuszonych sytuacja majątkową, a nawet Amerykanów z polskimi korzeniami - i stan majątkowy wszystko to tworzy barwny korowód postaci i losów. Każde piętro w tym domu to osobna historia, odrębny rozdział z życia tych ludzi. Hole, winda i ogród na dachu to miejsca, w których ci, początkowo obcy sobie ludzie zaczynają nabierać do siebie zaufania, poznawać się, dzielić problemami i pomagać sobie nawzajem. Każdy z nich jest inny, nie ma tylko bogatych, pustych amerykańskich rodzin z rozwydrzonymi dziećmi, które być może przychodzą jako pierwsze na myśl o drogiej amerykańskiej kamienicy. Za to jest cały przekrój uczuć jakie ogarniają czytelnika w trakcie lektury. Bo choć w gruncie rzeczy to książka radosna, nawet pokuszę się o stwierdzenie familijna, można też i wzruszyć się w trakcie jej czytania (ja na przykład popłakałam się jak przysłowiowy bóbr w …. nie zdradzę w którym momencie).
Chciałabym w tym miejscu narysować schemat, jaki przygotowałam sobie po przeczytaniu kilku stron książki, jednak moje słabe umiejętności graficzne i właściwie nijakie obycie z komputerem nie pozwalają na to (stąd zdjęcie mojego podręcznego schematu), jednak autorka książki na samym początku ułatwia nam sprawę, przedstawiając swoich bohaterów, jak w sztuce antycznej. I choć z tej listy możemy dowiedzieć się dużo o bohaterach i być może niektórzy mogą sobie wyrobić zdanie na temat książki, zdziwiliby się gdyby jednak nie dali ponieść się stereotypom i wciągnęli w lekturę. Dziewczyna z sąsiedztwa to radosna, lekka książka. Książka, która z pewnością oderwie od codziennej szarości życia. To książka z kategorii tych, które są w stanie zregenerować (przynajmniej moje) siły, nadwyrężone po zbyt ciężkiej lekturze. Jednak, to nie książka, którą szybką zapomnę, a pusta treść niczego nie wniesie do moich przemyśleń. Na pewno po książce Elizabeth Noble pomyśle nie raz, uśmiechając się przy tym, czy też przypominając sobie wzruszenia, które targały mną w trakcie lektury. Przez jej bez mała 360 stron zżyłam się z Gallagherami, Schulmanami, Jacksonem, Violet i innymi, poznałam prawie każdy zakamarek domu i rozkład pokoi w każdym mieszkaniu. Dziewczyna z sąsiedztwa była mi bardzo potrzebna i tak samo polecam ją wszystkim zmęczonym ciężkimi lekturami, szarością dnia codziennego i czytadłami, które nic nie wnoszą.



6 komentarzy:

  1. Mnie też urzekła ta książka. Obawiałam się typowo manhattańskich nastolatków, a dostałam grupę naprawdę interesujących osobowości. Zdecydowanie warto sięgnąć.

    Pozdrawiam,
    kreatywa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. kolejna dobra recenzja tej książki, muszę się chyba wybrać do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja bardzo chętnie bym ją przeczytała, bo ostatnio bardzo potrzebuję pozytywnych lektur. Czytałam już kilka pozytywnych recenzji tej pozycji i mam coraz większą ochotę na nią zapolować

    OdpowiedzUsuń
  4. Futbolowa widziałam Twoją recenzję i ocenę książki 9/10 w pełni się zgadzam! "Interesujące osobowości" - dobrze to ujęłaś:)

    Edith KONIECZNIE:)!

    Tusieńka to bardzo dobra pozycja i dobry wybór na poprawę humoru. Wszystko się zgadza w tych pozytywnych recenzjach:)))

    Miłej lektury:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurcze! Czytałam "Ucho od śledzia" gdy byłam dzieckiem (no, takim trochę większym) i właśnie wygrzebałam tę książkę - nawet nie wiedziałam, ze jeszcze ją mam :)))) Dzięki! A poza tym mnie także bardzo się ta współczesna wersja "Ucha" podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Skarletko to podobnie jak ja! ... takie troche większe dziecko. Potem jeszcze wiele razy wracałm do książki i tak strasznie zazdrościłam im tego życia na gromadzie. I podobnie jak Ty, myślałam o przypomnieniu sobie lektury Ucha:)

    OdpowiedzUsuń