Japońska wersja Przeminęło z Wiatrem

Zacznę od początku, od powodów dla których sięgnęłam po tę książkę.
Czyli od programu na Planete o Hiroszimie i Nagasaki, o ataku Amerykanów i skutkach bomby atomowej - przerażające - ale nie o tym chcę pisać. Po tym programie moje myśli powędrowały na blog Chihiro, która przecież tyle razy wspomina w swoich postach kraj Kwitnącej Wiśni. Poprosiłam więc Chihiro o pomoc w wyborze lektury, która pomogłaby mi zagłębić się w tematykę japońską, polubić mi - nie przepadającej za tymi klimatami - właśnie kulturę japońską (Dziękuję Chihiro :-) ). Książka miała być koniecznie o Japonii, koniecznie ze szczyptą historii i tradycji, tolerowany był mały wątek romantyczny oraz wojenny.
Jednak moja niecierpliwość zawiodła mnie wcześniej do księgarni. Nie mogąc doczekać się wiadomości od Chihiro, a wcale nie trwało to długo, udałam się do księgarni gdzie z ogromną pomocą Pań zakupiłam dwie pozycje książkowe, z których jedną jest właśnie „Ostatnia konkubina" .
Jeżeli jakąś książkę można określić jednym zdaniem to książkę Lesley Downer określiłabym mianem prozy kolorowej. Kolorowej - bo barwy w jakie Downer ubiera dialogi bohaterów, historie i opisy są niesamowitą paletą kolorów. Kiedy czyta się "Ostatnią konkubinę" odnosi się wrażenie, że z kart książki wystrzeliwuje cała feeria barw, jak fajerwerki w sylwestrowa noc.
Jak pisze sama autorka jest to książka oparta poniekąd na faktach bo choć postacie są wymyślone przez nią to jednak opowieści o shogunach, walkach i złocie mają swoje źródło w legendach Japonii.
„Ostatnia konkubina” to jednak trochę też historia miłosna, lecz wpleciona w losy wojowników i rodu shogunów walczących o własny kraj tworzy wspaniałe tło dla dramatu.
Nie chciałabym rozpisywać się o przygodach Sachi, która z wioski, gdzie wychowują ją przybrani rodzice trafia do pałacu shoguna aby stamtąd rozpocząć, jako jego konkubina, wędrówkę życia i walkę o życie. Nie chcę opowiadać o bitwach jakie stoczyły wojska cesarza i ludzie shoguna w walce o miasto, ani też o rytuałach, którym poddają się damy dworu aby umilać czas swoim mężczyznom. I nie opowiem też o drodze, którą przeszła Sachi, drodze, która okazała się być nie tylko ucieczką przed wojskami ale i poszukiwaniem siebie, swoich korzeni i o tym, że to co znalazła, co odkryła zaskoczyło nie tylko samą Sachi.
Powiem tylko, że jedno zdanie, które przeczytałam na obwolucie wystarczyło abym tę książkę zechciała przeczytać
„Imponujący, świetnie napisany dramat, którego akcja toczy się w kluczowych dla historii Japonii momentach. To dużo więcej niż historia miłosna”

I jeszcze jedno z haiku, które pisała Sachi do swojego ukochanego
Yumeji ni wa
Ashi mo yasumezu
Kayoedo mo
Utsutsu ni hitome
Mishi goto wa arazu.


Choćbym go odwiedzała co noc
Na ścieżkach snu
Nie dotykając stopą realnej ziemi
Nie da się go porównać
Z jednym spojrzeniem.

6 komentarzy:

  1. Mówiąc szczerześrednio mnie interesuje tematyke Japońska- pewnie kieruję się stereotypami, nie utożsamiam z tamtymi ludźmi - nie wiem. Muszę się kiedyś przełamać i spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam to samo - szczególnie historie miłosne w wersji japońskiej śmieszyły mnie, nie umiałam wyobrazić sobie bohaterów, obca mi kultura nie pomogała w wizualizacji fabuły książki. Wszystko to zmieniło się po wspomnianym programie na Planete - stwierdziłam Balianno, że to fascynująca i bogata kultura, warta poświęcenia czasu na lekturę kilku choćby książek. Jestem po jednej i nie żałuję. Jeszcze bardziej chciałabym przeczytać coś dobrego autora japońskiego, myślę, że to będzie jeszcze ciekawsze przeżycie. (lista od Chihiro czeka :-) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś tam czytałam w tym stylu ale nie czuję na tyle w sobie ciekawości , jednak nie zarzekam się i jeśli tylko przyjdzie mi ochota to pewnie po coś sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na mnie kiedyś ogromne wrażenie wywarła książka amerykańskiej antropolożki Ruth Benedict "Miecz i chryzantema". Nie jest to powieść, nie wiem więc czy Cię zainteresuje, ale zapewniam, że czyta się ją z wypiekami! Została napisana na zamówienie rządu amerykańskiego podczas drugiej wojny światowej. Amerykanie wiedzieli już, że Japończycy przegrają i chcieli, dzięki tej książce, zrozumieć ich mentalność, by móc nawiązać dialog. Od kiedy przeczytałam tę książkę, muszę przyznać, że i mnie (tradycyjna) Japonia fascynuje.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta ksiazka chyba by mnie nie pociagala, ale czasy szogunatu (czy shogunatu, bo roznie sie to pisze) sa naprawde fascynujace! Szczegolnie w kontekscie tworzenia sie kodeksu moralnego, zasad, jakimi warto kierowac sie w zyciu i ceremonii - bo to dla shogunow wymyslono ceremonie parzenia herbaty i wiele innych, by ci nie nudzili sie miedzy wojnami (ech, gdyby tak w Polsce wymyslono cos rownie pieknego dla zolnierzy).
    Ksiazka, ktora poleca Czara, jest z pewnoscia godna uwagi. Ja jej nie czytalam, ale to ksiazka wymieniana jednym tchem wsrod tych najwazniejszych o Japonii. A sama pani Benedict uchodzi za najwieksza w historii specjalistke od Japonii, ktora ani po japonsku nie mowila, ani nawet w Japonii nie byla.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziewczyny - ta książka była pierwszą w japońskich klimatach, którą przeczytałam (nie licząc Wina śliwkowego, w którym chyba nie pociągał mnie mezalians kulturowy ale za to ciekawiło choć trochę historii) i nie powiem aby mnie jakoś porwała szczególnie. Przymknęłam oko na wątek miłosny i przeczytałam, bez męczarni. Teraz mam nadzieję, po małym odpoczynku, że następna lektura będzie ciekaw(sz)a bo polecana przez Chihiro :)
    Czara dziekuję Tobie również za polecenie tytułu, zainteresuję się jeśli tylko dostanę ją w ręce!

    OdpowiedzUsuń