
O wojnie opowiada jakby to było radosne przeżycie na miarę zabawy przedszkolaków w żołnierzyki, a spadające bomby, które siały przecież strach i pomór były piaskowymi bądź śnieżnymi kulkami. Nie wiem jak Wy ale ja osobiście nie lubię czytać takich zlepków i euforii, kiedy wokół, mam świadomość, jednak umierali ludzie.
Ciekawostką, która jest atutem książki są liczne opowieści o zwierzętach, które niejednokrotnie były dla mnie źródłem wiedzy i informacji, których nigdzie indziej wcześniej nie czytałam.
Jakkolwiek Stephen Glantz z zapisków i pamiętników Klary Kramer zrobił lekturę godną poświęcenia czasu, książkę, która wzrusza i zachwyca to Ackerman stworzyła historię ze spreparowanych i wybranych przez siebie zapisków Antoniny Żabińskiej, które nie do końca przedstawiają czysty obraz zarówno wojny jak i historii Żabińskich (no właśnie Antoniny - brak, lub jest ich bardzo mało, wypowiedzi Jana Żabińskiego).
Trochę za mało faktów na opowieść o tak wspaniałych ludziach jakimi byli Żabińscy, za mało w tej historii codzienności z życia w willi pod zwariowaną gwiazdą, za mało tych sytuacji, które na pewno miały miejsce (jak w Wojnie Klary). Przecież zapewne więcej było groźnych sytuacji na miarę spotkania "doktora" Maurycego Pawła Zielińskiego Fraenkel'a ze służąca Pelasią, przecież więcej musiało być niechcianych i niespodziewanych wizyt esesmanów?! Te i inne historie tworzą obraz dzielnych Antoniny i Jana Żabińskich.
Myślę, że można by było zrobić o wiele więcej i o wiele lepiej, tak abyśmy mogli otrzymać historię, która zasługiwałaby na słowa Jonathana Foer'a ("ze świecą szukać lepszej historii (...) książką Diane Ackerman poruszy najczulsze struny (...)" ) i na którą zasłużyli Żabińscy.
A bajkowy styl Ackerman, który denerwował mnie w książce o wojnie, widzę raczej wykorzystany do stworzenia sagi, baśni czy nie umniejszając serii bajek dla bardzo wymagających czytelników jakimi są dzieci.
I choć Azyl to ciekawe źródło faktów z życia znanych ludzi (Korczak, Sendlerowa) i historii miejsc (warszawskie zoo), które dziś można również oglądać w nowych okolicznościach i choć może pomysł był dobry to jednak język autorki i styl oraz wydanie pozostawiają dużo do życzenia.
A bajkowy styl Ackerman, który denerwował mnie w książce o wojnie, widzę raczej wykorzystany do stworzenia sagi, baśni czy nie umniejszając serii bajek dla bardzo wymagających czytelników jakimi są dzieci.
I choć Azyl to ciekawe źródło faktów z życia znanych ludzi (Korczak, Sendlerowa) i historii miejsc (warszawskie zoo), które dziś można również oglądać w nowych okolicznościach i choć może pomysł był dobry to jednak język autorki i styl oraz wydanie pozostawiają dużo do życzenia.
Jak dobrze,że ją przeczytałaś i opisalaś na blogu!
OdpowiedzUsuńChciałam ją kupić na święta mojej mamie, zdeycyduję się chyba na "Dzieci Ireny Sendlerowej". Mama lubi taką tematykę. A może lepsza "I była miłość w getcie"?
Nie czytałam zarówno "Dzieci ... jak i "I była miłość .." ale jedna i druga pozycja wydają się mi ciekawsze z tego co zdążyłam przeczytać w księgarni :) "Azylu" nie polecam - w kazdym razie nie jest o tym, o czym miał być!
OdpowiedzUsuńno ładnie się dowiedzieć, daj mi to na piszemy, hę?
OdpowiedzUsuńMargo daję Ci ..... wolną rękę :)
OdpowiedzUsuńnpisalam @
OdpowiedzUsuńMargo ja śpię ..... spałam .... bo już biegnę!
OdpowiedzUsuń