Chyba nie jestem
typową kobietą, bo nigdy nie mam tak, że staję przed szafą i stwierdzam, że nie
mam co na siebie włożyć. Nie pragnę, nie zleży mi - ponad zakupy odzieżowe
przedkładam te w księgarni, czy chociażby inne, byle nie dla mnie. Kolejną
sukienkę czy bluzkę kupuję kiedy już muszę, buty noszę prawie dziesięć sezonów
(wstyd, ale są takie wygodne, że kiedy - właśnie mija ich 7 rok - zobaczyłam,
że pęka skóra rozpłakałam się:( ), a nie dalej jak dziś myślałam ile jeszcze
zim pozostało mojej ulubionej - jak każda - kurtce zimowej . Wyprzedaże to
choroba, piekło na ziemi i kara - jeśli ktoś mnie na nie wyciągnie. Unikam jak
ognia. Za to nie unikam każdego kolejnego numeru Szafy - kulturalnej,
poetyckiej i artystycznej. W każdym numerze podziwiam zdolność innych do
lekkiego pióra, do tej zadumy, która prowadzi ich rękę po wierszu. Za każdym
razem podziwiam kawał dobrej roboty - i tak od lat.
Tymczasem zapraszam
do najnowszego, jeszcze ciepłego numeru! Wchodźcie - tu nie ma zawodu i
problemów z wyborem.
nie jesteś jedyna, która nie lubi zakupów i wyprzedaży. ja nienawidzę galerii handlowych. wchodzę i się gubię, mam poczucie straconego czasu, bo zanim znajdę to, co mi naprawdę potrzebne miną godziny, więc się spieszę, denerwuję,potem szukam wyjścia:) a wchodzę tylko, gdy muszę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń