Córka markizy jest historią kobiety naukowca, której
ciężko było przekonać męski świat nauki do swoich racji. Kobiety, która nie
tylko swoimi talentami odróżniała się od innych kobiet żyjących na początku
XVIII wieku, ale też temperamentem i sposobem bycia. Nie poddająca się konwenansom
Émilie szokowała damską część towarzystwa lekkim sposobem bycia, łatwością w
nawiązywaniu kontaktów (szczególnie z męską stroną). Męską zaś przyciągała
swoją osobą. Małżeństwo jej z
markizem du Châtelet nie
należało do udanych – nie było między nimi ani ciepłego uczucia miłości, ani
płomieni łączących dwoje kochanków. Silna chęć i miłość do życia u Émilie objawiła się jej licznymi romansami,
z których najbardziej znanym był ten z Wolterem. Przystawanie (czy też udawanie, że nic nie widzi)
jej męża na rozwiązłość Émilie pozwoliło na zbudowanie tejże historii o jej nieślubnym dziecku.
Nieślubnym – pomimo pozostawania w związku małżeńskim z markizem du Châtelet. Opowieść historyczna o Émilie du Châtelet toczy się równocześnie z fikcyjną – również
na poły, bo przeplataną prawdziwymi wydarzeniami i osobami – historią jej
córki. W rzeczywistości Stanislas-Adélaïde Du Châtelet zmarła mając zaledwie dwa
lata i żadne źródła historyczne nic nie mówią na jej temat. Już wówczas była półsierotą,
gdyż jej młoda matka, stojąca na progu kariery naukowej swój trudny poród przepłaciła
życiem. Mała Lili (takie imię otrzymuje Stanislas-Adélaïde w książce Corony)
zostaje oddana na wychowanie do przyjaciółki Émilie – Julie de Bercy. Postać Julie jest fikcyjna, jednak, jak w
wywiadzie mówi sama autorka to postać charakterystyczna dla ówczesnych czasów:
Jednym ze
sposobów samorealizacji arystokratek obdarzonych wielkim intelektem, w tym
wielu słynnych kobiet tamtych czasów, było organizowanie salonów literackich,
czyli zostanie tak zwaną salonniere.
Taki właśnie
salon prowadzi Julie de Bercy, wychowując samotnie jednocześnie własną córkę
Delphine oraz półsierotę Lili. To właśnie w salonie literackim Julie, Lili ma
możliwość rozwijania i kształtowania intelektu, który odziedziczyła po słynnej
matce. Żyjąca w nieświadomości (Lili wie zaledwie, iż jej matka była sławną
fizyczką i autorką podręcznika Principia Mathematica) sama szokuje
czasem towarzystwo salonów, w których się pojawia. Jako nastolatka nie interesuje
się, jak inne młode panienki tamtych czasów zamążpójściem, dziećmi i własnym
pałacem, a nauką, światem i książką którą pisze.
od lewej: Jean François de Saint-Lambert (ojciec Stanislas-Adélaïde ), Émilie du Châtelet oraz Voltaire. |
Ta fikcyjna
część powieści Corony była dla mnie nudniejszą stroną całej powieści. Oczywiście
nie tylko historia Émilie mnie
interesowała, wymyślone życie, jakie mogłaby wieść córka małżeństwa markizów
także, gdyby nie to właśnie, co tak bardzo nudziło też Lili. Te wszystkie
spotkania w Wersalu, wybór sukni, pąsy na twarzach młodych dziewcząt na widok
młodych mężczyzn i intrygi salonowe między zepsutą młodzieżą trochę mnie
znudziły. Żałuję, że autorka poszła w tym kierunku. Prawdę mówiąc wolałabym od
salonowych zwyczajów, więcej Lili – jej pracy, dążenia do własnych celów,
wreszcie jej poszukiwań matki wśród tych, którzy ją znali, oraz ojca. Akurat to
ostatnie dostałam. Pod koniec powieści Lili wyrusza na poszukiwanie ojca, nie
wiedząc jakie zaskoczenie spotka ją u końca tej podróży.
W Córce markizy pełno słynnych postaci
historycznych, znaczących dla nauki czy literatury (Pierre-Louis Maupertuis,
książę Richelieu czy Volteire), wiele też z postaci fikcyjnych ma swoje
pierwowzory w żyjących osobistościach (np. postać Jean- Etienne’a wzorowana na postaci
Antoine Lavoisier’a znakomitego francuskiego
fizyka i chemika).
Zauważyłam, że
łączenie historii i fikcji stało się w literaturze ostatnio częstym zjawiskiem.
Bardzo mi to odpowiada, ponieważ nie zawsze czytelnik ma chęć na – nie ukrywajmy
- trudne do przyswojenia fakty. Z tych koloryzowanych powieści historycznych czytałam
niedawno Lożę Joanny Oparek i Katarzynę Wielką Ewy Stachniak (recenzję
można przeczytać tu), jestem w trakcie Carycy
Ellen Alpsten (także tu do przeczytania) a na lekturę
czeka książka Korona śniegu i krwi Elżbiety Cherezińskiej (świetna recenzja tu) . Myślę, że kiedy autor umiejętnie łączy prawdę z
fikcją taka powieść może służyć za źródło łatwo przyswajalnej wiedzy. I jak
mówi autorka Córki markizy jednocześnie
bawi i uczy.
Émilie du Châtelet z nieodłącznymi atrybutami jej pracy.
Zdjęcia pochodzą z google.
Zdjęcie okładki: Wydawnictwo
|
Tak fajnie to opisałaś, że chyba jeszcze raz przeczytam ;)
OdpowiedzUsuń;)przeczytałam i napisałam ją dzięki recenzji u Ciebie:)
Usuń