Poszukiwacze szczęścia - Tishani Doshi

  


Utknęłam w połowie drogi. Tak mogę napisać, jeśli chodzi o wrażenia z książki Tishani Doshi Poszukiwacze szczęścia. Utknęłam i już. Podchodzę do niej, zerkam, podczytuję stronę, dwie i odchodzę. Nie żal mi, i żal jednocześnie. Interesuję się losami bohaterów i z drugiej strony myślę sobie "nie zżyłam się, co mnie to interesuje". A ciągle jednak książka jest przy mnie.

Tematyka do końca chyba nie jest moja, chociaż jest coś w tych książkach, że mam chęć je czytać. Może nudzi mnie, po jakimś czasie spokój? Monotonna melodia treści? Może coś tam przewiduję, a może oczekuję czegoś innego? Tak, zapewne w przypadku Poszukiwaczy szczęścia oczekiwałam właśnie tego innego. Nastawiłam się bardziej na historię Bobo i Sian, na opowieść o ICH miłości, ICH życiu, bez tych wszystkich odgałęzień, które w rzeczywistości tworzą historie ich miłości i życia. Więc co jest ze mną, bo nie z książką, że nie mogę w niej przepaść? Szukam fragmentów o tej dwójce - Bobo i Sian - pomijając wszystkie wesela, wyjazdy i spotkania ich dzieci, kuzynostwa, i reszty rodziny. Jestem jak Sian, która chciała być z Bobo, chciała zamieszkać w Indiach, i jednocześnie chciałaby być w swoim rodzinnym miasteczku w Walii. Czuję za duży spokój, przy jednoczesnym oddalaniu się od sedna, sama się oddalając od powieści. I wracam. Skruszona, ciekawa ... kartkuję, byle do przodu, byle już coś wiedzieć. Ciekawi mnie i drażni jednocześnie. To chyba dobrze? To chyba znaczy, że coś w tej powieści jest magnetycznego, co przyciąga. Dziś pomyślałam, że czuję się trochę tak, jakby Doshi opowiadała mi tę historię przy herbacie, i jakby coś od tych opowieści odrywało nas co chwilę - a to zaparzenie świeżej herbaty, a to czyjaś wizyta, telefon ... i wracamy po czasie do opowiadania, zasiadamy przy filiżance parującej herbaty i ... o czym to mówiłyśmy?

A jak to jest z Wami? Lubicie takie książki, dobrze czujecie się w okołowschodnich klimatach? Może herbaty? :)

 

6 komentarzy:

  1. Jesli utkne w polowie ksiazki to raczej do niej nie wracam, kiedys mialam wyrzuty sumienia i na sile czytalam, byle dobrnac do konca. W tej chwili porzucam ksiazke bez zalu a nawet oddaje spowrotem do ksiegarni. Ale sa takie ksiazki, ktore jednak pozostawiam, bo niby nie moge przepesc, ale cos mnie intryguje... zostawiam na pozniej, na zas , na inny czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemolina za dużo jest dobrych książek chyba, żeby męczyć się z tymi, które nas nie przekonują, nie wciągają. Jednak Poszukiwacze ... chyba jeszcze doczekają się 'doczytania':))To książka z tych, które drażnią, które chciałoby się 'popchnąć', aby szybciej się zadziały ... ;)

      Usuń
  2. Jeżeli utknę w połowie książki to przez jakiś czas próbuję do nich powracać ale nic na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksnadra ja będę wracała - ta książka mnie ciekawi, jednak po przeczytaniu niezbyt pochlebnych recenzji na chwilę (mam nadzieję) muszę zrobić przerwę, aby sama się do niej ustosunkować:)

      Usuń
  3. Moni, może się mylę, ale myślę, że skoro nie przypadła Ci do gustu, to już się to nie zmieni. Babo i Sian wcale nie będzie więcej. Oddalasz się od sedna? Może właśnie z tej przyczyny, że trudno jakieś sedno w "Poszukiwaczach..." znaleźć, bo go tam... nie ma? Przyjemna i lekka opowieść, ale właściwie o niczym, w której wszystko idzie zbyt gładko. Ja w gruncie rzeczy też liczyłam na więcej o Babo i Sian. Sądziłam, że autorka bardziej się skupi na międzykulturowym małżeństwie, które, nawet jeśli bardzo udane, to po prostu musi nastręczać pewnych problemów, a u Doshi Sian jakby była stworzona do życia w Indiach - zaaklimatyzowała się błyskawicznie i bez żadnego 'ale' kucała na podłodze obierając zielony groszek. Nie wierzę w takie sielanki oderwane od rzeczywistości.
    A tematy okołowschodnie, jak zapewne wiesz, lubię bardzo :) Jakoś tak wyszło, że najczęściej czytam o Indiach, Agfanistanie i Iranie, ale ostatnio dzięki wyzwaniu Literatura w Azji, poszerzam wiedzę o kolejne kraje. Interesują mnie inne kultury niż europejska, a literatura daje możliwość ich poznania, kiedy nie sposób wybrać się osobiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech Lilithin ja byłam pochłonięta przez tę książkę, wydawała mi się świetna - nie proponowałabym Ci jej gdyby było inaczej - pomyślałam właśnie, że podam dalej skoro taka fajna (to było blisko początku jeszcze), ale po tym, co przeczytałam u Ciebie, i po komentarzach Chihiro czytanie szło mi już gorzej, gorzej ... jeszcze gorzej;/ Sęk w tym, że chciałabym wrócić:((

      Usuń